pazdziernika zaklady zostaly zamkniete. Za cene sprzedazy niemal wszystkich srodkow trwalych zdolano uniknac bankructwa i splacono naleznosci.

– Tak mi przykro… – Elyn stala obok ojczyma i Guya, zegnajac kolejno wszystkich pracownikow.

– I co teraz, tato? – spytal Guy.

Elyn nurtowalo to samo pytanie, ale odpowiedz Sama calkowicie ja zaskoczyla.

– Troche odpoczniemy i chyba zaczniemy od nowa – oznajmil.

– Od nowa?! – wykrzyknela. – Sam, przeciez nie mamy ani grosza! Nie mamy nawet na zycie… – urwala.

Wiedziala, ze przy swoim artystycznym usposobieniu ani jej ojczym, ani Guy nie sa w stanie trzezwo ocenic sytuacji.

Sprobowala inaczej.

– Myslalam, ze po sprzedazy calego ruchomego wyposazenia, moglibysmy wystawic na sprzedaz piece, budynki…

– Co takiego?! – wykrzyknal Sam. – Wystawic na sprzedaz?! Zeby wykupil je ten Wloch?! Nigdy!

Elyn wiedziala, ze Maximilian Zappelli wcale nie jest zainteresowany budynkami, w ktorych miescily sie Zaklady Pillingera. Nie chcac wszakze draznic Sama – ten dzien byl dla niego i tak wystarczajaco trudny – milczala, podczas gdy on ciagnal dalej:

– To moj ojciec zalozyl te zaklady! Zobaczysz, ze na nowo je uruchomie!

Przerwal, gdyz w polu widzenia pojawil sie Hugh Burrell. Sam wyciagnal reke, gotow wyglosic grzecznosciowa formule. Tymczasem Burrell zignorowal ten gest, udajac, ze nie dostrzega ani jego, ani Guya. Stanal przed Elyn, wbijajac w nia swoje falszywe spojrzenie.

– Dziekuje za swiateczny prezent! – rzucil z wsciekloscia.

W tej chwili Elyn zdala sobie sprawe, ze ten czlowiek zywi do niej msciwa niechec i gleboka uraze. Z ulga pomyslala, ze nigdy wiecej nie bedzie musiala go widywac.

Na koniec tego smutnego dnia zamkneli budynek zakladow i wrocili do domu. Jechali osobno, kazdy wlasnym samochodem, ale dotarli na miejsce rownoczesnie.

– Wiec bylo az tak zle? – Elyn slyszala lagodny glos matki witajacej Samuela.

Byla dumna, ze w odroznieniu od Loraine, jej matka wykazywala duzo wieksze zrozumienie sytuacji, niz swiadczylaby jej poczatkowa reakcja.

– Zrob mi mocnego drinka – uslyszala odpowiedz ojczyma.

Zobaczyla rowniez, ze do holu zeszla Loraine, ktora w grobowym nastroju przyjela wiadomosc, ze pierwszego nie odbierze z banku otrzymywanej dotad kwoty.

– Tato, rozpaczliwie potrzebuje odrobiny pieniedzy – oznajmila dramatycznym tonem.

W tym momencie lagodny glos Ann Pillinger ulegl gwaltownej zmianie.

– A wiec poszukaj sobie jakiejs pracy! – warknela.

– Tato! – jeczala Loraine, ale, zapewne po raz pierwszy w zyciu, Sam jej nie slyszal i razem z zona skierowal sie do salonu.

W odroznieniu od swojej przybranej siostry Elyn dawno juz myslala o znalezieniu sobie pracy. Przegladala wszystkie gazety, ale w okolicy brakowalo przyzwoicie platnych ofert. Dostrzegla kilka odpowiadajacych jej ogloszen pracy w Londynie, ale skoro miala lozyc na utrzymanie domu, nie mogla pracowac w innym miescie, gdzie polowe jej dochodow pochlonelyby koszty utrzymania i wynajmu mieszkania.

W Bovington i w Pinwich nie widziala mozliwosci pracy w administracji, a tylko w tej dziedzinie miala znakomite kwalifikacje.

Nikt z calej rodziny nie smial do tej pory wyznac Madge Munslow, ze nie moga dluzej jej zatrudniac. W miare, jak zblizal sie koniec listopada i naplywaly coraz to nowe rachunki, a takze nadchodzil dzien wyplaty dla Madge, Elyn zaczela ogarniac prawdziwa rozpacz.

Nikt z pozostalych czlonkow rodziny nie rozgladal sie za praca. Guy dzielil z ojcem nadzieje, ze cos moze sie wydarzyc, Loraine snula sie po pokojach przejeta kolejnym zawodem milosnym, a matka Elyn przylaczyla sie do towarzystwa oczekujacych na jakis cud. Elyn zaczynalo to juz naprawde irytowac. Pewnego popoludnia poszla sprzedac samochod.

– Na Boga! Dlaczego to zrobilas? – dziwili sie wszyscy przy kolacji, gdy oznajmila im o tym.

– Poniewaz za kilka dni trzeba zaplacic Madge, a ponadto sa inne, biezace rachunki, ktore tez nalezy uregulowac – odparla.

– Nie prosilem cie, zebys sprzedala samochod – oswiadczyl dumnie Sam, a Elyn zrobilo sie przykro, ze zranila jego meska ambicje.

– Wiem, Sam – zapewnila go lagodnie. – Ja tez cie nie prosilam, zebys kupil mi ten samochod na moje osiemnaste urodziny. A jednak to zrobiles. W kazdym razie – dokonczyla weselszym tonem – jestem pewna, ze gdy tylko znow staniesz na nogi, zaraz mi go odkupisz.

Tym razem udalo sie zazegnac wzajemne zale, ale gdy nadszedl grudzien, Elyn znow ogarnela rozpacz. Dostala za samochod wysoka cene, ale byly to jedyne pieniadze przeznaczone na utrzymanie calego domu, totez rozplywaly sie w blyskawicznym tempie.

Nazajutrz, przegladajac gazete, dostrzegla nowe ogloszenie. W bliskim sasiedztwie oferowano dobrze platna prace. Chodzilo o prowadzenie dzialu statystyki. Elyn zatrzymala wzrok przy tej ofercie, po czym szybko przeszla do nastepnych. Nie znalazla jednak niczego, co byloby rownie interesujace i rownie atrakcyjne finansowo. Raz jeszcze przeczytala tamto ogloszenie.

Znakomicie platne! Z przejecia przygryzla dolna warge – przeciez pieniadze byly im gwaltownie potrzebne. A w tym domu nikt ich nie przysparzal.

Przeciez ja sie nie znam na statystyce! – studzila swoje zapaly. Bzdura, odpowiadal twardo jej wewnetrzny glos. Skoro potrafisz sporzadzac bilanse, mozesz nauczyc sie statystyki!

W bojowym nastroju zlapala sluchawke i szybko wykrecila numer.

– Dzien dobry. Zaklady Porcelany Zappellego – uslyszala. Zdawalo jej sie, ze te slowa niosa sie po calym domu.

Z uczuciem podlego zdrajcy Elyn zdlawila w sobie wszelkie emocje. Potrzebowali pieniedzy! Na milosc boska, wykrztus to!

– Dzien dobry, poprosze z kadrami – powiedziala.

Natychmiast dostala polaczenie, w chwile pozniej odbyla rozmowe i teraz siedziala wpatrzona w odlozona na widelki sluchawke. Jutro o jedenastej miala zglosic sie do Zakladow Zappellego!

Podczas kolacji chciala powiadomic o swoich zamiarach rodzine. Parokrotnie otwierala nawet w tym celu usta, ale za kazdym razem zawodzila ja odwaga. Wiedziala, ze nie puszcza jej tego plazem. Jednoczesnie liczyla sie z tym, ze ze wzgledu na brak udokumentowanego wyksztalcenia nie otrzyma tej posady. W koncu uznala, ze nie ma powodu, by mowic o tym przedwczesnie.

Oskarzajac sie o tchorzostwo, weszla na gore do swojego pokoju, na wpol zdecydowana, by nazajutrz nigdzie nie isc, skoro i tak pewnie pracy nie dostanie.

Oczywiscie poszla. W jakims sensie bylo to kwestia honoru. Skoro juz sie umowila, nalezalo stawic sie na rozmowe.

Ubrana w jeden ze swych eleganckich kostiumow do biura, wyszla z domu o dziesiatej rano. Pietnascie minut szla spacerem do stacji, czekala na peronie dziesiec minut, po czym wsiadla do pociagu, ktorym po dziesieciu minutach dojechala do nastepnej stacji, Pinwich.

Zaklady Porcelany Zappellego znajdowaly sie o dalsze dziesiec minut spacerem od centrum. Miala mnostwo czasu.

Przybyla na miejsce piec minut wczesniej i czekala zaledwie kilka minut na spotkanie z Christopherem Nicksonem.

– Prosze mi wybaczyc, ze musiala pani czekac, panno Talbot – przeprosil uprzejmie mlody czlowiek, ktory wprowadzil ja do swojego gabinetu, wyraznie zadowolony z tego, co widzi. – Czy jest pani w tej chwili zatrudniona? – spytal, gdy usiedli.

Elyn czula sie nieswojo przed tym spotkaniem, gdyz wiedziala, ze jesli podczas rozmowy ujawni, ze ma cos wspolnego z Pillingerem, wszystko wezmie w leb. Ale jak tego uniknac?

– Pracowalam w zakladach Pillingera – zaczela. – Pan Pillinger…

– Ach tak… Kilka osob pracujacych u Pillingera przenioslo sie do nas – przerwal z usmiechem. – Ja sam

Вы читаете Intruz z Werony
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×