Podnioslem wiec prawa reke i zlozylem jej obietnice: — Mary — powiedzialem. — Nie sadze, aby kiedykolwiek udalo mi sie skonczyc te ksiazke. Napisalem juz chyba z piec tysiecy stron i wszystko wyrzucilem. Jezeli jednak kiedykolwiek ja skoncze, to daje ci slowo honoru, ze nie bedzie w niej roli dla Franka Sinatry ani Johna Wayne’a. Wiesz, co ci powiem? Dam jej tytul Krucjata dziecieca.
Od tej chwili bylismy przyjaciolmi.
O’Hare i ja zrezygnowalismy ze wspomnien, przeszlismy do bawialni i rozmawialismy o innych sprawach. Chcielismy dowiedziec sie czegos o prawdziwej krucjacie dzieciecej, wiec O’Hare znalazl odpowiedni ustep w ksiazce Charlesa Mackaya pod tytulem
Mackay byl nie najlepszego zdania o wszystkich wyprawach krzyzowych. Krucjate dziecieca uwazal za nieco tylko podlejsza od dziesieciu krucjat dla doroslych. O’Hare odczytal na glos nastepujacy piekny fragment:
„Historia zapewnia nas solennie, iz krzyzowcy byli ludzmi ciemnymi i dzikimi, iz kierowala nimi bezmierna bigoteria, a droge ich znaczyly krew i lzy. Autorzy romansow zas rozwodza sie nad ich poboznoscia i mestwem, przedstawiajac w najjaskrawszych, rozpalajacych wyobraznie barwach ich cnoty i wielkodusznosc, honor, jakim okryli sie na wieki, i wielkie uslugi, jakie oddali chrzescijanstwu.”
A potem O’Hare przeczytal taki kawalek:
„I jakiez wspaniale rezultaty przyniosly wszystkie te wojny? Europa poswiecila miliony ze swoich skarbcow i krew dwoch milionow swoich mieszkancow po to, by garstka klotliwych rycerzy uzyskala sto lat panowania nad Palestyna!”
Od Mackaya dowiedzielismy sie, ze krucjata dziecieca rozpoczela sie w roku 1213, kiedy to dwaj mnisi wpadli na pomysl zebrania armii dzieci we Francji i w Niemczech i sprzedania ich do Afryki Polnocnej jako niewolnikow. Zglosilo sie na ochotnika trzydziesci tysiecy dzieci przekonanych, ze pojda do Palestyny. „Bez watpienia byly to dzieci opuszczone i bezdomne, jakie zazwyczaj gniezdza sie w duzych miastach, wzrastajac wsrod wystepku, zuchwale i na wszystko gotowe.”
Papiez Innocenty III tez myslal, ze dzieci wyruszaja do Palestyny, i byl tym wstrzasniety. „Te dzieci czuwaja, kiedy my spimy!” — powiedzial.
Wiekszosc dzieci wyruszyla okretami z Marsylii i prawie polowa z nich zginela na morzu. Druga polowa doplynela do Afryki i zostala sprzedana.
Na skutek nieporozumienia czesc dzieci stawila sie w Genui, gdzie nie bylo przygotowanych okretow. Dobrzy ludzie udzielili im schronienia, nakarmili i porozmawiali z nimi grzecznie — potem dali im na droge troche pieniedzy oraz duzo dobrych rad i odeslali je do domu.
— Brawo dobrzy ludzie z Genui! — powiedziala Mary O’Hare.
Spalem tej nocy w jednym z pokojow dziecinnych. O’Hare zostawil dla mnie na nocnym stoliku ksiazke Mary Endell z 1908 roku pod tytulem:
„Autorka ma nadzieje, ze ta niewielka ksiazeczka okaze sie uzyteczna. Probuje ona dac angielskiemu czytelnikowi ogolny poglad na to, w jaki sposob Drezno uzyskalo swoj obecny ksztalt architektoniczny; jak, dzieki geniuszowi kilku ludzi, stalo sie powaznym osrodkiem kultury muzycznej; zwraca takze uwage na kilka trwalych pomnikow sztuki, ktore sprawiaja, ze Galeria Drezdenska niezmiennie przyciaga ludzi szukajacych glebokich doznan artystycznych.”
Dalej dowiedzialem sie troche na temat historii:
„W 1760 roku Drezno bylo oblegane przez Prusakow. Pietnastego lipca rozpoczeto bombardowanie. W galerii obrazow wybuchl pozar. Wiele plocien ewakuowano do Konigstein, niektore jednak zostaly powaznie uszkodzone odlamkami pociskow — na przyklad
Drezno bylo straszliwie zniszczone. Kiedy Goethe jako mlody student odwiedzil miasto, zastal tam jeszcze smutne ruiny:
„Von der Kuppel der Frauenkirche sah ich diese leidi-gen Trummer zwischen die schbne stadtische Ordnung hineingesat; da riihmte mir der Kiister die Kunst des Bau-meisters, welcher Kirche und Kuppel auf einen so uner- wiinschten Fali schon eingerichtet und bombenfest erbauthatte. Der gute Sakristan deutete mir alsdann auf Ruinen nach allen Seiten und sagte bedenklich lakonisch: Das hat der Feind gethan!”
Nastepnego ranka dwie male dziewczynki i ja przekroczylismy rzeke Delaware w miejscu, gdzie kiedys przeprawil sie przez nia George Washington. Zwiedzilismy Swiatowa Wystawe w Nowym Jorku, zobaczylismy, jak wyglada przeszlosc wedlug Forda i Walta Disneya oraz jak bedzie wygladala przyszlosc wedlug General Motors.
Ja zas zapytywalem siebie o terazniejszosc: jak jest szeroka i gleboka i ile z niej nalezy do mnie.
Przez nastepnych kilka lat prowadzilem zajecia w znanym Studium Autorskim przy Uniwersytecie Stanu Iowa. Wpadlem tam w pewne zupelnie cudowne tarapaty, ale wybrnalem z nich jakos. Zajecia mialem po poludniu. Przed poludniem pisalem i nie wolno mi bylo przeszkadzac. Pracowalem nad swoja slynna ksiazka o Dreznie.
Wtedy wlasnie pewien dobry czlowiek nazwiskiem Seymour Lawrence podpisal ze mna umowe na trzy ksiazki. Powiedzialem:
— W porzadku. Pierwsza z nich bedzie moja slynna ksiazka o Dreznie.
Przyjaciele nazywaja Seymoura Lawrence’a po prostu Samem. I ja mowie teraz do niego:
— Sam, to jest ta ksiazka.
Jest taka cienka, rozwichrzona i belkotliwa, Sam, bo trudno jest powiedziec cos madrego na temat masakry. Wszyscy powinni byc zabici, nigdy juz niczego nie mowic ani nie pragnac. Po masakrze powinna zapanowac wielka cisza i rzeczywiscie jest cisza, ktora naruszaja tylko ptaki. A co mowia ptaki? To, co mozna powiedziec na temat masakry: „It-it?”
Zapowiedzialem swoim synom, ze pod zadnym pozorem nie wolno im brac udzialu w rzeziach ani cieszyc sie na wiesc o masakrze wrogow.
Powiedzialem im rowniez, zeby nie pracowali w firmach produkujacych narzedzia mordu i zeby wyrazali