Czarodziejska gora.

Spostrzegl mnie.

– Ten gosc ma nie po kolei – oswiadczyl, unoszac ksiazke.

– Dlaczego?

– Wydaje mu sie, ze nudziarstwo to Sztuka.

Odlozyl ksiazke i przez chwile tylko stal, wygladajac jak Celine.

Patrzylem na niego.

– To zdumiewajace – powiedzialem.

– Co? – spytal.

– Myslalem, ze pan nie zyje.

Spojrzal na mnie.

– Tez myslalem, ze pan nie zyje – rzekl.

Stalismy i patrzylismy na siebie.

Wtem uslyszalem Reda.

– HEJ, TY! – ryknal. – WYNOCHA Z KSIEGARNI!

Oprocz Reda bylismy tylko my dwaj.

– Ktory z nas ma sie wynosic? – spytalem.

– TEN, KTORY WYGLADA JAK CELINE! WYNOCHA!

– Ale dlaczego? – spytalem.

– BO WIDZE, ZE NIE ZAMIERZA NIC KUPIC!

Celine, czy kimkolwiek on byl, skierowal sie do wyjscia. Ruszylem za nim.

Szedl w strone bulwaru, a potem zatrzymal sie przy kiosku z gazetami.

Kiosk byl tu, odkad pamietam. Przypomnialo mi sie, jak 20 czy 30 lat temu stalem przy nim z 3 prostytutkami. Potem zabralem je do siebie i jedna z nich zaczela masturbowac mojego psa. Uwazaly, ze to zabawne. Byly pijane i na prochach. Pozniej ktoras poszla do lazienki, upadla, rabnela lbem o brzeg umywalki i zakrwawila mi cale mieszkanie. Musialem wszystko wycierac mokrymi recznikami. Polozylem ja do lozka i siedzialem z dwiema pozostalymi, az wreszcie sie wyniosly. Ta w lozku zostala przez 4 doby; wypila mi caly zapas piwa i bez przerwy nawijala o dwojce swoich bachorow w East Kansas City.

Facet – czyzby naprawde Celine? – stal przy kiosku i czytal jakies pismo. Kiedy podszedlem blizej, zobaczylem, ze to „The New Yorker”. Odlozyl je na druciany stojak i spojrzal na mnie.

– Maja problemy – rzekl.

– Jakie?

– Nie potrafia pisac. Nie umie ani jeden.

Wtem na ulicy pojawila sie wolna taksowka.

– HEJ, TAXI! – wrzasnal Celine.

Taksowka zatrzymala sie, a wtedy podbiegl do niej, otworzyl drzwi i wskoczyl do srodka.

– HEJ! – zawolalem za nim. – CHCE PANA O COS SPYTAC!

Taksowka toczyla sie coraz szybciej w strone Hollywood Boulevard. Celine wychylil sie przez okno, wysunal jedna reke, potem druga, i pokazal mi wala. I juz go nie bylo.

Byla to pierwsza taksowka, jaka od wielu lat widzialem w tej okolicy. To znaczy pierwsza pusta taksowka.

Deszcz przestal padac, ale wciaz czulem sie przygnebiony. Co wiecej, zrobilo sie chlodno i wszystko pachnialo jak wilgotne pierdniecia.

Wtulilem glowe w ramiona i ruszylem w strone Mussa.

Mialem zlota karte kredytowa Visa. Zylem. Moze. Nawet zaczynalem sie czuc jak Nick Belane. Zanucilem jakas melodie Erica Coatesa.

Kazdy sam stwarza sobie pieklo.

Sprawdzilem Celine'a w slowniku Webstera. 1891 – 1961. Byl rok 1993. Gdyby Celine zyl, mialby 102 lata. Nic dziwnego, ze Pani Smierc go szukala.

Gosc w antykwariacie wygladal na 40 lat z okladem. To wyjasnialo sprawe. Nie byl Celine'em. Chyba ze znalazl sposob na zatrzymanie procesu starzenia. Tak jak gwiazdy filmowe, ktore przeszczepiaja sobie na twarz skore z tylka. Bo na posladkach najpozniej pojawiaja sie zmarszczki. I tym sposobem na starosc aktorzy chodza z dupa na gebie. Czy Celine poszedlby na cos takiego? Kto chcialby zyc 102 lata? Tylko czubek. Dlaczego Celine'owi mialoby zalezec na wegetowaniu? Szalony pomysl. Pani Smierc byla szalona. Ja bylem szalony. Piloci samolotow pasazerskich sa szaleni. Nigdy nie patrz na pilota. Wlaz na poklad i zamawiaj drinki.

Zobaczylem 2 pieprzace sie muchy i postanowilem zadzwonic do Pani Smierc. Rozpialem rozporek i czekalem, az podniesie sluchawke.

– Halo. – Poznalem jej glos.

– Mmmm…

– Co? A, to ty, Belane. Posuwasz sie z ta sprawa?

– Celine nie zyje, urodzil sie w 1891.

– Znam sie na statystyce lepiej od ciebie, Belane. Ale wiem, ze Celine zyje… gdzies… i gosc z antykwariatu moze nim byc.

Dowiedziales sie czegos? Chce tego lebka. Chce go, do jasnej cholery.

– Mmmm…

– Zapinaj!

– He?

– Zapinaj rozporek, idioto!

– Aha… juz sie robi…

– Musze miec przekonujace dowody, czy ten gosc jest Celine'em czy nie! Jak ci mowilam, mam dziwny blok, jesli chodzi o niego. Barton mi cie polecil, powiedzial, ze jestes dobry.

– No, tak sie sklada, ze dla niego rowniez teraz pracuje. Mam znalezc Czerwonego Wrobla. Moze cos pani wie na ten temat?

– Sluchaj, Belane, jesli rozwiazesz sprawe Celine'a, powiem ci, gdzie jest Czerwony Wrobel.

– Och, naprawde, Pani Smierc? Och, zrobilbym dla pani wszystko!

– Na przyklad co, Belane?

– No, zabil mojego oswojonego karalucha, spral paskiem rodzona matke, gdyby jeszcze zyla…

– Przestan gadac od rzeczy! Zaczynam podejrzewac, ze Barton zrobil mi kawal! Wez sie do roboty. Albo wyjasnisz sprawe Celine'a, albo zabiore ciebie!

– Hej, chwileczke!

Polaczenie zostalo przerwane. Odlozylem sluchawke na widelki. Au. Nie miala zadnego bloku, jesli chodzilo o mnie.

Musialem brac sie do roboty.

Zaczalem rozgladac sie za mucha, ktora moglbym trzepnac.

Wtem drzwi sie otworzyly i zobaczylem McKelveya oraz wielka kupe niedorozwinietego gowna. McKelvey popatrzyl na mnie, po czym skinal glowa na kupe.

– To jest Tommy.

Tommy wbil we mnie malenkie, tepe oczka.

– Milo mi – mruknal.

McKelvey wyszczerzyl zeby w ohydnym usmiechu.

– Wiedz, Belane, ze Tommy przyszedl tu tylko w jednym celu.

Po to, zeby cie niespiesznie przerobic na krwawy krowi placek.

Zgadza sie, Tommy?

– Aha – potwierdzil Tommy.

Wygladal, jakby wazyl 175 kg. No, gdyby mu zgolic wszystkie klaki, pewnie schudlby do 170.

Poslalem mu serdeczny usmiech.

– Sluchaj, Tommy, nie znasz mnie, prawda?

– No nie.

– Wiec dlaczego chcesz zrobic mi krzywde?

Вы читаете Szmira
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×