Jednak ze sporej odleglosci, jaka ich dzielila, nie sposob bylo nic uslyszec. Slowa rozplywaly sie w powietrzu.

Wiem, ze Elsbeth jest tutaj, odpowiadala mu w myslach dziewczyna, przypuszczajac, ze te wlasnie wiadomosc usiluje przekazac jej ukochany. Na szczescie przybyla takze panna Inez i pilnie strzeze malej. Zabrala ja gdzies na bok, wiec nic mi nie zagraza.

Rozmawiajac tak w duchu z Malcolmem, Catharina zauwazyla, ze od strony palacu zbliza sie do niego jakas kobieta. Biegla, jakby gonil ja sam diabel. Dopiero po chwili zorientowala sie, ze to pani Tamara. Z daleka wygladalo to dosc zabawnie. Mozna bylo odniesc wrazenie, ze Elsbeth nie bez racji zarzuca matce, iz spragniona milosci nie panuje nad swymi zmyslami i ugania sie za Malcolmem.

Nagle Catharina za plecami wychwycila lekki chrzest kamieni. Bezwiednie odwrocila sie i krzyknela przerazona na widok rozpedzonej kobiety, ktora z wyciagnietymi rekami i morderczym blyskiem w oku kierowala sie ku niej i Joachimowie jakby chciala ich oboje stracic w przepasc.

Catharina instynktownie odepchnela chlopca na bok i rzucila sie za nim. Silny bol przeszyl jej ramie az po obojczyk. Katem oka dostrzegla, ze Joachim stracil rownowage i z krzykiem osuwa sie w dol. Nie namyslajac sie ani chwili podala mu reke, ktorej chlopiec uczepil sie rozpaczliwie. Wykazala przy tym duzy refleks, druga reka przytrzymujac sie niskiego krzewu, jednego z nielicznych porastajacych stroma skalna krawedz.

Tymczasem rozpedzona napastniczka napotkawszy pustke nie zdolala sie zatrzymac. Z przerazliwym krzykiem runela w dol i rozbila sie o skaly.

Catharina lezala wychylona poza skalna krawedz, kurczowo trzymajac wiszacego nad przepascia chlopca. Nie miala sily wciagnac go na gore, ale za nic w swiecie nie zwolnilaby uscisku.

– Elsbeth, ratunku! Pospiesz sie! – krzyknela. – Joachimie, wytrzymaj! – prosila chlopca. – Zaraz nadejdzie pomoc. Nie patrz w dol!

Nic nie odpowiedzial, tylko jeknal zatrwozony, ale spogladal jej prosto w oczy z ufnoscia.

– Trzymam cie mocno – uspokajala go. – Musimy poczekac.

W rzeczywistosci jednak czula, ze dlon, ktora chwycila sie zarosli, zeslizguje sie niebezpiecznie.

Modlila sie, zeby korzenie okazaly sie dostatecznie silne, by krzak wytrzymal ciezar dwoch osob. Pragnela tego ze wzgledu na Joachima, ktory doznal w swym zyciu tyle zla…

Wreszcie pojawila sie Elsbeth.

– Oj, co wy robicie? – spytala zdziwiona.

– Elsbeth, poloz sie na brzuchu i chwyc mnie za kostki – jeknela Catharina. – Trzymaj mnie z calych sil. Zaraz przyjdzie tu Malcolm i twoja mama.

Dziewczynka poslusznie zrobila to, o co ja proszono. Scisnela Catharine tak mocno, ze omal nie zdretwialy jej stopy.

– Gdzie ciocia Inez? – zapytala.

Lepiej powiedziec prawde, pomyslala Catharina i odrzekla:

– Spadla w przepasc.

– Oj…

Przez dluzsza chwile trwala cisza. Wreszcie dziewczynka odzyskala mowe.

– Zreszta, wszystko mi jedno. I tak mialam jej dosc. Ciagle tylko straszyla mnie okrutna Agneta.

– Jak to? – pytala zaskoczona Catharina.

– Mowila, ze duch Agnety zabil wiele ludzi i ze musze uwazac, zeby i mnie to nie spotkalo. Ciocia potrafi napedzic strachu!

O Boze, kiedy oni przyjda? zastanawiala sie zdesperowana Catharina. Czy naprawde ten szczyt wznosi sie tak wysoko?

Pot perlil sie jej na czole, a spocone dlonie jej i Joachima slizgaly sie niebezpiecznie.

W koncu od strony plaskowyzu rozlegl sie odglos szybkich krokow.

– Boze drogi – wymamrotal Malcolm. – Catharino, blagam cie, nie rozluznij teraz uscisku!

Musze wytrzymac jeszcze te krotka chwile, powtarzala dziewczyna w myslach.

Malcolm ulozyl sie obok niej i chwyciwszy Joachima pod ramie, wciagnal go powoli na gore.

Nadbiegla pani Tamara i rzucila sie ku chlopcu, by go przytulic i ucalowac.

– Moj synku, moj maly synku! – szlochala.

Malcolm tymczasem pomogl wstac Catharinie, ktora oszolomiona wlepila wzrok w swa chlebodawczynie.

– Synku? – powtorzyla zdumiona. – Sadzilam, ze Joachim jest synem ojca Malcolma!

– Bo jest! I moim takze. To o nim rozpowiadalismy wokol, ze urodzil sie martwy. Bylismy zmuszeni tak postapic, zeby zapewnic mu bezpieczenstwo. Dziekuje, Karin, ze go uratowalas. Z calego serca dziekuje.

– Ona ma na imie Catharina, mamo. To wlasnie z nia bylem od lat zareczony.

– Alez, Malcolmie – wyrwalo sie pani Tamarze, a w jej oczach blysnal strach. – Jak mogles ja tu sprowadzic? Sam widzisz, co sie stalo!

– Malcolm mnie tu nie sciagal, przyjechalam na wlasna reke – wtracila Catharina. – Ale, prosze, odlozmy ten temat na pozniej.

Pani Tamara cicho poplakujac podeszla do Elsbeth i uscisnela ja serdecznie.

– Moja dzielna coreczka! Pomoglas ich uratowac. Czy wybaczysz nam?

– A co ja mam wam wybaczac? – zdumiala sie dziewczynka.

– Nie docenialismy ciebie – odparl dyplomatycznie Malcolm. – Jestes znacznie lepsza, niz nam sie zdawalo.

A potem zwrocil sie ponownie do Tamary:

– Mamo, nie musisz tam isc. Jesli chcesz, zalatwie to sam. Sprowadze pastora i kilku mezczyzn. Wiesz, Catharino – zwrocil sie do narzeczonej. – Tamara zorientowala sie, ze Elsbeth poszla za wami, i natychmiast wyslala po nia Inez. Ta zas tak sie spieszyla, ze zapomniala zamknac drzwi od swego pokoju. Mama weszla do srodka i zainteresowala ja wsunieta do polowy pod poduszke moja dawno zaginiona fotografia. Na stole zas lezal otwarty pamietnik. Przeczytala zaledwie kilka zdan, ale to wystarczylo, by wszystko stalo sie dla niej jasne. Wybieglismy za wami jak szaleni, przerazeni mysla, ze znow moze przytrafic sie nieszczescie…

Pani Tamara przytakiwala, a potem chwycila za rece Elsbeth i Joachima.

– Chodzcie, dzieci! Nareszcie bede mogla miec was oboje w domu. I wiecie co? Catharina, ktora tak lubicie, takze zamieszka z nami. Zostanie zona Malcolma. W Markanas bedzie nas teraz piecioro!

Elsbeth rozszerzyla oczy ze zdumienia.

– Karin wyjdzie za maz za Malcolma? – zapytala przeciagle i popatrzyla badawczo po twarzach obecnych.

– To ja jestem ta glupia stara baba z Norrland – oswiadczyla Catharina.

Dziewczynka z trudem przelknela zaslyszana nowine.

– Mamo! – odezwala sie w koncu. – Przeciez ciocia Inez twierdzila, ze to ty uganiasz sie za Malcolmem.

– A wiec to ona! – powtorzyla Tamara, przymykajac oczy. – Elsbeth, zapewniam cie, ze nigdy sie nie „uganialam” za Malcolmem. Przeciez on jest moim pasierbem, a twoim przybranym bratem!

– To znaczy, ze nigdy sie ze mna nie ozenisz, Malcolmie? – zapytala Elsbeth drzacymi ustami.

– Jakze bym mogl? – usmiechnal sie do dziewczynki. – Przeciez ty nie jestes dla mnie. Kiedy dorosniesz, bede juz stary. Gdzies czeka na ciebie jakis mily i przystojny mlodzieniec, ktory przybedzie tu, by poprosic o twa reke.

Dziewczynka zamilkla, jakby rozwazajac przedstawiona jej wizje przyszlosci. Wreszcie stwierdzila:

– Ale badz swiadomy, ze Karin, to znaczy Catharina, jest strasznie powolna w sprzataniu!

Te slowa ostatecznie udowodnily wszystkim, ze Elsbeth pogodzila sie z porazka. A kiedy po chwili zapytala, jak wyglada ten jej przyszly narzeczony, wszyscy wybuchneli gromkim smiechem.

Tylko w oczach pani Tamary goscil smutek. Wszak Inez byla jej rodzona siostra.

Wieczorem Malcolm, Tamara i Catharina siedli w salonie, zeby porozmawiac.

– Przeczytalam caly pamietnik – powiedziala zmeczonym glosem pani Tamara. – Okazuje sie, ze Inez ponosi wine za wszystkie czyny, ktore przypisywalismy Elsbeth.

– Zdaje sie, ze ona sama kierowala podejrzenia na dziewczynke, prawda? – wtracila Catharina.

– Tak! Wielokrotnie zapewniala, ze byla swiadkiem zbrodni popelnionych przez Elsbeth. Wlasciwie oprocz jej slow nie mielismy innych dowodow, a mimo to wierzylismy jej.

Вы читаете Tajemnice Starego Dworu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×