- Juz dobrze, zrobie to, zrobie.

- Milego popoludnia, Jasiu - zachichotal Davidoff, odkladajac sluchawke.

* * *

Nastepnego dnia poinformowalem Wirdego, ze przyjmuje jego propozycje, i umowilismy sie w Europejskiej. Mial przekazac mi notatki syna. Mimo iz przyszedlem piec minut przed czasem, bankier juz czekal przy okraglym stoliku z butelka Hennessy Paradis i skrzynka cygar Bolivar. Najwyrazniej Davidoff poinformowal go o moich upodobaniach. Kiedys musze zapytac profesora o jego znajomosc z Wirdem. Generalnie Davidoff nie przepada za finansistami, ale wygladalo na to, ze moj klient jest wyjatkiem od tej reguly.

Wirde wstal na moj widok i przywital sie usciskiem dloni. Wygladal na piecdziesiat lat z okladem: wytwornie ubrany, szpakowaty, otoczony byl aura dyskretnej elegancji. Jego twarz o wyrazistych, regularnych rysach robila wrazenie zmeczonej, w oczach widzialem bol, moze desperacje. Bez slowa podal mi cienka plastikowa teczke i nalal koniaku. Zachecony uprzejmym gestem poczestowalem sie cygarem. Obracajac je w palcach, zabralem sie za studiowanie akt. Po chwili zaklalem wsciekle, Davidoff mial racje - to wszystko wiazalo sie ze sprawa Alchemika! Przejrzalem na wszelki wypadek reszte dokumentow, tak jak sie spodziewalem, nie znalazlem niczego podejrzanego. Jednym haustem wychylilem trunek o delikatnym pieprzowym zapachu. Zmarnowalem dobry alkohol, ale nie bylem w nastroju do kontemplacji. Przycialem cygaro i odetchnalem gleboko, starajac sie uspokoic. Podziekowalem skinieniem glowy kelnerowi, ktory podal mi ogien, potem przez kilka minut palilem w milczeniu, usilujac uporzadkowac to wszystko w myslach. Wirde siedzial z kamienna twarza naprzeciwko mnie. Czekal.

- Moze pan miec racje - powiedzialem wreszcie.

- W jakiej kwestii? - spytal zimno.

- Byc moze ktos faktycznie zabil panskiego syna…

- Czy posiada pan jakies informacje, ktore mozna by przekazac policji?

Pokrecilem glowa.

- Raczej nie.

- To skad ten wniosek? - Wirde pochylil sie nad stolikiem i wpatrzyl we mnie w napieciu.

- Co pan wie o alchemii?

- Spotkalem sie z kryptonimem „Alchemik” w notatkach syna - odparl, wskazujac lezaca na stole teczke. - Nie wiem, jaki ma to zwiazek z alchemia jako taka. Nigdy mnie takie sprawy nie interesowaly. - Wzruszyl ramionami.

- Alchemia uchodzi za poprzedniczke chemii, za nauke, ktorej adepci trwonili czas i pieniadze, chcac opracowac metode zamiany olowiu w zloto lub wytworzyc kamien filozoficzny dajacy niesmiertelnosc i leczacy wszelkie choroby - wyjasnilem krotko.

- Uchodzi? - Wirde uniosl brwi.

- To nie jest takie proste. Koncepcje alchemiczne sa jedyne w swoim rodzaju i nie maja nic wspolnego z zasadami chemii. Niektore z nich sprawdzily sie w praktyce.

- Niech zgadne, pewnie nie chodzi o to przeksztalcanie olowiu w zloto - westchnal bankier. - To by bylo zbyt piekne.

- Sa rzeczy cenniejsze od zlota - zauwazylem.

- Mianowicie?

- Alchemia jest uprawiana do dzisiaj, tak bylo tez w okresie miedzywojennym. Niektorzy adepci osiagneli obiecujace rezultaty.

- A konkretnie?

- We Francji niejaki Barbault opracowal recepture „roslinnego zlota”. Substancja ta leczy uremie, syfilis i stwardnienie rozsiane.

- Leczy?!

- Tak, niektorzy lekarze stosuja ten preparat. To tylko jeden z przykladow. Nie ma sie czym zachwycac, bo „roslinne zloto” okazalo sie koszmarnie drogie w produkcji i raczej nie zanosi sie, aby wyparlo klasyczne leki. Chodzi mi tylko o fakt, ze niekoniecznie wszystkie koncepcje alchemiczne to bajka…

- Rozumiem, ze ow wymieniony w dokumentach Alchemik nie zajmowal sie raczej leczeniem syfilisu - stwierdzil Wirde, zapalajac cygaro.

- Nie. Opracowal substancje, ktora calkowicie neutralizowala naturalny zapach czlowieka, zastepujac go wonia lasu. To wiadomo na pewno. Rozumie pan, jakie to mialo znaczenie przy nielegalnym przekraczaniu granicy z Rosja? Szanse naszych agentow wzrastaly o kilkadziesiat procent. Oczywiscie znano juz wtedy sztuczki, ktore potrafily pozbawic wechu psa tropiacego; znaczono trop nafta, drobno zmielonym pieprzem… Jednak zorganizowany poscig, majacy do dyspozycji kilka psow, nie dal sie powstrzymac za pomoca takich prymitywnych metod. Co innego, kiedy zwierzeta po prostu nie czuly zapachu czlowieka.

- No tak, ale dzisiaj… Przerwalem mu stanowczym gestem.

- Nawet dzisiaj bylaby to bardzo uzyteczna substancja. Niestety, sekret jej wytwarzania zaginal. Jak powiedzialem: tyle wiemy na pewno. Jednak sa jeszcze inne pogloski…

- Tak?

- Polskie sluzby specjalne wielokrotnie byly oskarzane przez komunistow o stosowanie tortur w sledztwie, lecz badania naukowe raczej to wykluczyly. Nie ulega jednak watpliwosci, ze w wielu przypadkach twardzi, przeszkoleni w ZSRR agenci mowili wszystko, co wiedza, w ciagu doslownie minut, gora godzin. Istnieja pewne wzmianki, ze Alchemik kontynuowal swoje zapachowe eksperymenty… Ponoc wynalazl preparat, ktory zamienial przesluchiwanego w bezwolna, podobna do zombie istote wykonujaca wszelkie polecenia sledczego. Takze kilka innych mialo ciekawe dzialanie.

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×