czasu, uzywala pigulek antykoncepcyjnych i odnosila sie do niego z pewna wyzszoscia. A poza tym ta jej ozieblosc uczuciowa! Wiedziala wszystko o seksie, ale traktowala te sfere zycia niezwykle rzeczowo.

Po co mu, u diabla, taka dziewczyna? I to na stale?

– O jakim nieporozumieniu mowisz?

– O ogloszeniu. Probowalam tylko tchnac w ciebie troche ducha, przyspieszyc bieg spraw. Oczywiscie to bylo glupie…

I dla niej przebyl te cala dluga droge! Wsciekl sie na Marit, chcial ja odzyskac. Dlaczego? Tylko z powodu urazonej dumy. Postanowil sie zemscic. Zobaczyl stojaca w poblizu Jennifer, widzial, ze czuje sie nieswojo, zapomniana przez caly swiat, pozbawiona nawet jego oparcia!

– Jakim ogloszeniu? – spytal niewinnie.

Marit na moment zaniemowila.

– Nie czytales ogloszenia? Pozniej napisalam do ciebie list, w ktorym wszystko wyjasnilam.

– Zapomnialas, ze przez blisko dwa tygodnie bylem odciety od swiata. Tak, to prawda, ze przyjechalem tutaj, zeby z toba porozmawiac, by ci powiedziec, ze to sie musi skonczyc. Chcialem to wyjasnic osobiscie.

– Skonczyc? Co masz na mysli?

– Tylko tyle, ze do siebie nie pasujemy. Wiesz, spotkalem niedawno milosc mojej mlodosci, jedyna dziewczyne, ktora kiedykolwiek cos dla mnie znaczyla. Albo ona, albo zadna.

To powiedziawszy zlapal Jennifer za reke i przyciagnal do siebie.

Marit otworzyla usta, ale za chwile znowu je zamknela, nie wykrztusiwszy ani slowa, po czym odwrocila sie na piecie i odeszla.

Oczy Jennifer wyrazaly bezgraniczna rozpacz.

– Nie zniose tego dluzej – odezwala sie znuzona, – To bylo najpodlejsze, co moglo mnie spotkac z twojej strony. Wykorzystywac moje oddanie dla zwyklej zemsty. Przeciez ja oklamales!

Rikard popatrzyl na nia z powaga.

– Sklamalem tylko co do ogloszenia, Jennifer, ale nie co do ciebie. Nagle porownalem was obie i stwierdzilem, ze nie wytrzymalbym z Marit. Zreszta juz dawno o tym wiedzialem. Nie moge bez ciebie zyc. Chce, zebys byla moja juz na zawsze!

Co za dziwne miejsce na taka rozmowe! Ale musial to powiedziec!

Jennifer szumialo w uszach, nie mogla zebrac mysli.

– To sie nie uda, Rikardzie. Nie rozumiesz, ze to jest skazane na niepowodzenie?

Westchnal z rezygnacja.

– O co ci znowu chodzi? Czy nic nie zostalo z tej tryskajacej energia i checia zycia Jennifer, ktora niczego sie nie bala? Na wszystko, co powiem albo zrobie, reagujesz zniecheceniem!

Nie bylo zlosci w tym stwierdzeniu, jedynie czula troska.

Jennifer poczula naplywajace do oczu lzy.

– Jestem taka zmeczona – wyszeptala. – Wiecej juz nie zniose!

– Przed nami hotel – powiedzial szybko. – Podejdz do windy, a ja wezme klucz!

Poczekala na niego.

Wjezdzali na gore w milczeniu. Na drugim pietrze wyszli na ladny jasny korytarz, zupelnie nie przypominajacy okropnych labiryntow w Trollstolen. Rikard otworzyl drzwi.

– Prosze bardzo, chyba tutaj bedzie nam wygodniej?

Jennifer zaczerpnela tchu.

– Wynajales jeden pokoj dla nas obojga!

– To prawda, ale nie musisz sie bac! Nawet cie nie dotkne. Uwazalem po prostu, ze musimy byc teraz razem.

– Tak, chyba masz racje.

Zaczela cicho plakac.

– Jennifer, co sie stalo? – pytal, delikatnie unoszac jej podbrodek.

– To wszystko jest takie trudne. Caly czas mowiles tylko o Marit, a kiedy mnie pocalowales, nie chciales na mnie wcale patrzec, pomyslalam wiec, ze tego zalujesz, a teraz znowu mowisz mi, ze chcesz, zebym byla twoja – powiedziala jednym tchem. – Tak strasznie sie tego boje!

– Juz dobrze, dobrze! – uspokajal ja, glaszczac po policzku. – Oczywiscie, ze nie mialem odwagi na ciebie spojrzec po tym, jak sie zdradzilem, co do ciebie czuje! Przeciez wyrazilas sie jasno, ze mozesz sie zakochac tylko w mlodym chlopaku!

– To wcale nie bylo tak! – zaprotestowala przerazona. – Chodzi tylko o to, ze ty… ty…

– Nie chcesz pogodzic sie z tym, ze jestem dla ciebie kims wiecej niz opiekunczym starszym bratem? Ale kiedy cie pocalowalem, zaakceptowalas to. Czulem to, Jennifer! Wiec dlaczego sie opierasz?

– Nie wiem – jeknela. – Juz tyle razy w zyciu mnie zraniono. Przywyklam do tego, ze nikt mnie nie chce, przywyklam do samotnosci. Boje sie ciebie, boje sie, ze…

Boisz sie, ze przebije skorupe, ktora sie otoczylas, zeby zapewnic sobie bezpieczenstwo, pomyslal Rikard. Biedna mala dziewczynka! Calkiem stracilas wiare w sama siebie…

Nie powiedzial jednak tego glosno.

– Boisz sie, co bedzie z nasza przyjaznia? Tylko ze to, co nas laczylo, Jennifer, to nie przyjazn. To milosc. Milosc nie musi oznaczac fizycznego obcowania. Moze stanowic cos o wiele wspanialszego. Tak jak twoje pragnienie, zeby dac mi wszystko, co mialas, robic wszystko, co dla mnie najlepsze. Albo moja troska o ciebie, moj strach, zeby cie nie skrzywdzic. To byla milosc, Jennifer. Najprawdziwsza i najczystsza milosc. Nic dziwnego, ze zadne z nas nie moglo sobie znalezc partnera! Dla mnie istnialas tylko ty, Jennifer.

– A dla mnie tylko ty – przyznala drzacym glosem. – Moge jednak myslec o tobie tylko jako o przyjacielu, chociaz wiesz, ze cie kocham. Sama nie wiem, dlaczego ta mysl tak mnie przeraza!

Niezwykle ostroznie wzial ja w ramiona. Pocalowal czule i delikatnie, zeby jej nie przestraszyc. Calowal ja raz za razem, ostroznie i z miloscia. Czul, jak powoli ustepuje jej strach, jak obejmuje go za szyje.

Pokoj zawirowal przed oczami Jennifer. Stala sie obojetna na wszystko inne, odwzajemniala pocalunki Rikarda z coraz wieksza zarliwoscia. Dopiero kiedy sie zorientowala, ze zdjal z niej ubranie, zbudzila sie w niej chec oporu. Kiedy jednak spojrzala na twarz ukochanego, drzace wargi i oczy pociemniale z pozadania, pomyslala: Nie! Poczula jego gorace dlonie na swoim ciele, jej serce wypelnil goracy zar. Nigdy przedtem nie doznala czegos takiego, a mysl, ze jest przy niej Rikard, Rikard Mohr, byla tak nieziemsko cudowna, ze zapomniala o calym swiecie.

Teraz juz wiem, czego tak sie balam, pomyslala. Swoich wlasnych gwaltownych uczuc. Ale Rikard bedzie nimi zachwycony!

Zapomnieli zamowic wspanialego befsztyku, ale nadrobili straty nastepnego dnia przy sniadaniu. Z wielka niechecia mysleli o jezdzie kreta droga w strone znienawidzonej gory Kvitefjell. Mieli jechac samochodem panstwa Borgum, za odsniezarka.

W Vindeid troche padalo, ale wysoko w gorach szalala prawdziwa zamiec. Ich jedenasty dzien pod sniegiem…

Kiedy jednak kilka godzin pozniej siedzieli w samochodzie Rikarda jadacym na poludnie i patrzyli na podmokle, ale bezsniezne zielone pola, smiali sie z prawdziwa ulga.

– Mysle, ze sie nabawilam alergii na snieg – odezwala sie Jennifer.

– Bzdury! Za tydzien zapomnisz o tym koszmarze w Trollstolen.

Rikard zaczal spiewac, glosno i niezbyt pieknie.

– Jestem taki szczesliwy – wyznal. – Jestem taki szczesliwy, ze musze spiewac! Wiesz, fascynowalas mnie juz od samego poczatku, od naszego pierwszego spotkania. Moj Boze, Jennifer, alez ty wydoroslalas!

Patrzyla na niego z bezgraniczna miloscia. Nareszcie zniknal z jej twarzy wyraz zagubienia. Byla dojrzala kobieta, ktora przebyla dluga i samotna droge, zanim dotarla do celu.

– A ty zdobyles moje serce juz podczas tej jazdy na policyjnym motocyklu – zasmiala sie. – Tak, Rikardzie, chyba zawsze cie kochalam. Ale wolalam cie nazywac przyjacielem, bo przyjazn jest trwalsza od milosci. Tak sie balam cie utracic.

– Nie grozi ci to! – zapewnil. – Nasze zycie dopiero sie zaczyna. Bedziemy robili wiele cudownych rzeczy!

– Na przyklad? – dopytywala sie.

– No coz, na przyklad zajmiesz sie pisarstwem, bedziemy miec dzieci, mnostwo podrozowac i kochac sie na

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×