skorze:

Boli tylko kilka pierwszych razow. Krzyczysz. Nie mozesz przestac, az zaczyna cie drapac w gardle, puchna oczy, a w ustach czujesz dziwny smak, jakby zolc, wymioty i lzy wymieszane ze soba. Wolasz mame. Modlisz sie do Boga. Nie rozumiesz, co sie dzieje. Nie mozesz w to uwierzyc.

Ale to sie dzieje naprawde.

Wiec po jakims czasie milkniesz.

Groza nie trwa wiecznie. Nie mozna caly czas sie bac. Nie da sie. To wymaga za duzo energii. Strach tak naprawde pojawia sie tylko w obliczu nieznanego, ale kiedy cos sie dzieje dostatecznie czesto, systematycznie jestes bity, gwalcony, zastraszany, to juz nie jest dla ciebie nieznane, prawda? Zachowania, ktore kiedys cie szokowaly, krzywdzily, zawstydzaly, staja sie norma. Tak teraz wyglada twoja codziennosc. To jest twoje nowe zycie.

Stales sie okazem w kolekcji.

2

Pajaki stale sie rozgladaja za ofiara, ale same tez sa celem drapieznikow. Sprytne kryjowki i sposoby maskowania sie pozwalaja im unikac klopotow”. (Herbert W. i Lorna R. Levi, Spiders and Their Kin, A Golden Guide,St. Martins Press, 2002)

– Mamy problem.

– Co ty powiesz. Masowa produkcja metamfetaminy, dalsze ubozenie klasy sredniej, ze nie wspomne o calej awanturze wokol globalnego ocieplenia…

– Nie, nie, nie. Mowie serio.

Kimberly westchnela. Od trzech dni prowadzili ogledziny miejsca katastrofy samolotu. Zdazyla sie juz znieczulic na smrod paliwa lotniczego i swad zweglonych cial. Byla przemarznieta, odwodniona, a do tego zlapala ja kolka. W tej sytuacji musialoby sie zdarzyc cos naprawde waznego, zeby uznala to za problem.

Dopila reszte wody z butelki, odwrocila sie tylem do miasteczka namiotowego, mieszczacego obecnie centrum dowodzenia, i spojrzala na kolege z ekipy.

– Dobra, Harold. Mow, co sie stalo.

– Musisz to zobaczyc na wlasne oczy.

Nie czekajac na jej odpowiedz, ruszyl truchcikiem przed siebie. Kimberly nie miala wyboru – pobiegla za nim. Poruszali sie po zewnetrznym obwodzie ogrodzonego tasma terenu, ktory kiedys byl sielska laka otoczona gestym lasem. Teraz polowa drzew miala poscinane czubki, a w ziemi widniala dluga i gleboka wyrwa zakonczona kupa zlomu skladajaca sie z nadpalonego kadluba samolotu, pogietego prawego skrzydla i zgniecionego traktora.

Zbieranie sladow na miejscach wypadkow lotniczych to szczegolnie brudna robota. Obszar ogledzin jest zwykle rozlegly, najezony pulapkami w postaci sterczacych kawalkow metalu i rozbitego szkla. Istnieje tez zagrozenie biologiczne. To moze przytloczyc nawet najwytrawniejszego detektywa. Trzeciego dnia po poludniu ekipa Kimberly mogla juz zakonczyc pierwszy, najgorszy etap, kiedy to nie wiadomo, w co wlozyc rece, i rozpoczac proces dokumentowania zabezpieczonych sladow, cieszac sie perspektywa zjedzenia nazajutrz kolacji we wlasnym domu. Zuzywano mniej tabletek od bolu glowy, a przerwy na lunch byly coraz dluzsze.

Tym bardziej nie wiadomo, po co Harold odciagal teraz Kimberly od centrum dowodzenia, szumu generatora, gwaru dziesiatkow technikow pracujacych na rumowisku.

Caly czas biegl prosto przed siebie. Piecdziesiat, sto, trzysta metrow…

– Harold, co jest grane?

– Jeszcze z piec minut. Wytrzymaj.

Przyspieszyl kroku. Kimberly, ktora nigdy sie nie poddawala, zacisnela tylko zeby i dzielnie podazala za nim. Dotarli na skraj zagrodzonego terenu i Harold skrecil prosto w maly zagajnik, gdzie wszystko sie zaczelo. Zbielale kikuty drzew wbijaly sie w pochmurne zimowe niebo.

– Mam nadzieje, ze to cos waznego, bo…

– Uhm.

– Bo jesli chcesz mi pokazac jakis wyjatkowo rzadki mech albo zagrozony gatunek trawy, to cie zabije.

– Nie watpie.

Wskoczyl miedzy polamane drzewa i zaczal kluczyc w gestych zaroslach. Gdy sie wreszcie zatrzymal, Kimberly o malo na niego nie wpadla.

– Spojrz w gore – powiedzial.

Kimberly zadarla glowe.

– O cholera. Mamy problem.

* * *

Agentka specjalna FBI Kimberly Quincy miala wszystko: urode, inteligencje i dobre geny – byla corka legendarnego specjalisty od sporzadzania portretow psychologicznych zbrodniarzy, czlowieka, ktorego w Akademii w Quantico stawiano na rowni z takimi slawami jak Douglas i Ressler. Miala wlosy do ramion w kolorze ciemnoblond, niebieskie oczy i szlachetne rysy twarzy – spadek po zmarlej matce, stanowiacej zrodlo plotek, od ktorych nie uwolni sie do konca swej kariery.

Szczupla, wysportowana, wysoka na metr siedemdziesiat Kimberly byla znana ze swej wytrzymalosci fizycznej, bieglosci w poslugiwaniu sie bronia oraz silnej niecheci do bezposredniego kontaktu fizycznego. Nie nalezala do osob, ktore lubi sie od pierwszej chwili, ale z pewnoscia wzbudzala szacunek.

Rozpoczynala wlasnie czwarty rok sluzby w biurze terenowym FBI w Atlancie. Nareszcie przydzielono ja do Wydzialu Kryminalnego i mianowano szefowa jednego z trzech miejscowych zespolow ERT*.

* Evidence Response Team – specjalna jednostka FBI zajmujaca sie zabezpieczeniem zlozona z agentow, ekspertow i technikow kryminalistycznych zajmujaca sie zabezpieczaniem sladow na miejscu zdarzenia (przp. tlum.)

Kariera Kimberly rozwijala sie wiec pomyslnie, przynajmniej do momentu, kiedy piec miesiecy temu musiala nieco zwolnic. Wlasciwie dalej pracowala normalnie, tylko przestala chodzic na treningi strzeleckie. Dzisiejsze FBI chce byc postrzegane jako nowoczesna instytucja, stad duzy nacisk na kwestie zwiazane z rownouprawnieniem, wyrownywaniem szans i tak dalej. Koledzy Kimberly ujmowali to inaczej: to juz nie jest Biuro jej ojca. Tamto przeszlo do historii.

Teraz jednak Kimberly miala na glowie wieksze problemy. Chocby ludzka noge zwisajaca z olbrzymiego krzewu rododendrona, prawie cztery metry poza granica obszaru ogledzin.

– Jak zes to w ogole zauwazyl? – spytala Harolda Fostera, kiedy pospiesznie wracali do centrum dowodzenia.

– Dzieki ptakom – odparl. – Widzialem co chwila, jak cale stado podrywa sie znad tego zagajnika. Pomyslalem, ze w poblizu musi byc jakis drapieznik. Ale co moglo przyciagnac drapieznika w takie miejsce? No i wtedy… – Wzruszyl ramionami. – Wiesz, jak to jest…

Kimberly pokiwala glowa, choc jako dziewczyna dorastajaca w miescie, nie bardzo wiedziala. Harold wychowywal sie w gorskiej chacie i przez jakis czas byl pracownikiem sluzby lesnej. Potrafil wytropic rysia, zdjac skore z jelenia i przewidziec pogode na podstawie obserwacji mchu na drzewach. Ze wzrostem metr osiemdziesiat piec i waga siedemdziesieciu paru kilogramow przypominal bardziej slup telegraficzny niz drwala, ale trzydziesci kilometrow to dla niego spacerek. Podczas oblawy na Erica Rudolpha, zamachowca z wioski olimpijskiej w Atlancie, pierwszy dotarl do jego kryjowki – reszta ekipy jeszcze przez godzine wdrapywala sie po gesto zalesionym zboczu o nachyleniu czterdziestu pieciu stopniu.

– Powiesz Rachel – spytal – czy ja mam to zrobic?

– Smialo, przeciez to twoja zasluga.

– Nie, nie, ty tu dowodzisz. Poza tym tobie sie nie oberwie.

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×