suficie. Pokoj wrecz cuchnal krwia.

– Jezu – szepnela Laura.

– Chcialem pani pokazac drugi pokoj – wyjasnil Haldane, prowadzac ja do drzwi na koncu zdemolowanego gabinetu.

Zauwazyla dwa nieprzezroczyste plastikowe worki na podlodze.

Haldane obejrzal sie na nia.

– Drugi pokoj – powtorzyl.

Laura nie chciala sie zatrzymywac, ale przystanela. Nie chciala patrzec na dwa zakryte ciala, ale spojrzala.

– Czy jeden z nich to… Dylan?

Haldane zdazyl ja wyprzedzic. Teraz wrocil do niej.

– Ten mial dokumenty Dylana McCaffreya – powiedzial, wskazujac cialo. – Ale lepiej, zeby go pani nie ogladala.

– Tak – zgodzila sie. Spojrzala na drugi worek. – Kto to byl?

– Wedlug prawa jazdy i innych dokumentow w portfelu, nazywal sie Wilhelm Hoffritz.

Laura byla zaskoczona.

Widocznie okazala zdziwienie, poniewaz Haldane zapytal:

– Pani go zna?

– Byl na uniwersytecie. Jeden z… kolegow mojego meza.

– UCLA?

– Tak. Dylan i Hoffritz prowadzili wspolnie kilka programow badawczych. Mieli te same… obsesje.

– Czyzbym wyczuwal krytyke? Nie odpowiedziala.

– Nie lubila pani Hoffritza? – naciskal Haldane.

– Gardzilam nim.

– Dlaczego?

– Byl zalganym, zarozumialym, protekcjonalnym, aroganckim, nadetym gnojkiem.

– Co jeszcze?

– Czy to nie wystarczy?

– Taka kobieta jak pani nie szafuje slowem „pogarda”.

Napotkala jego wzrok i dostrzegla w nim ostra, przenikliwa inteligencje, ktorej wczesniej nie zauwazyla. Zamknela oczy. Bezposrednie spojrzenie Haldane’a przyprawialo ja o zmieszanie, ale nie chciala patrzec gdzie indziej, poniewaz wszedzie byla krew.

– Hoffritz wierzyl w centralne planowanie spoleczne – powiedziala. – Interesowalo go zastosowanie psychologii, narkotykow i rozmaitych form podswiadomego warunkowania do zmieniania mas i kierowania nimi.

Haldane milczal.

– Kontrola umyslu? – zapytal po chwili.

– Wlasnie. – Oczy miala ciagle zamkniete. – Elitysta. Nie. Zbyt lagodne okreslenie. Totalitarysta. Bylby tak samo dobrym nazista lub komunista. Wszystko jedno ktorym. Nie uznawal zadnej polityki oprocz polityki czystej sily. Chcial panowac.

– W UCLA prowadza takie badania? Otworzyla oczy i zobaczyla, ze nie zartowal.

– Oczywiscie. To wielki uniwersytet, wolny uniwersytet. Nie ma zadnych jawnych restrykcji co do kierunku badan naukowca… jesli zdobedzie fundusze.

– Ale konsekwencje tego rodzaju badan…

– Wyniki doswiadczalne. Przelom w nauce. Postep wiedzy. Tylko to obchodzi badacza, poruczniku. Nie konsekwencje – odparla z kwasnym usmiechem.

– Mowila pani, ze pani maz i Hoffritz mieli te same obsesje. To znaczy, ze on zajmowal sie badaniami nad zastosowaniem kontroli umyslu?

– Tak. Ale nie byl faszysta jak Willy Hoffritz. Bardziej interesowal sie modyfikacja zachowan osobowosci przestepczej jako metoda zmniejszenia poziomu przestepczosci. Przynajmniej myslalam, ze to go interesowalo. O tym najwiecej mowil. Ale im bardziej Dylan zapalal sie do jakiegos projektu, im bardziej sie pograzal, tym mniej o nim mowil, jakby nie chcial marnowac na mowienie energii, ktora mogl lepiej wykorzystac do myslenia i w pracy.

– Otrzymywal rzadowe granty?

– Dylan? Tak. Razem z Hoffritzem.

– Pentagon?

– Moze. Ale nie byl nastawiony glownie na obrone. Dlaczego? Co ma jedno do drugiego?

Nie odpowiedzial.

– Mowila pani, ze maz zrezygnowal z posady na uniwersytecie, kiedy uciekl z wasza corka.

– Tak.

– Ale teraz okazuje sie, ze wciaz pracowal z Hoffritzem.

– Hoffritz juz dawno nie pracuje w UCLA, od… od czterech czy pieciu lat, moze dluzej.

– Co sie stalo?

– Nie wiem – przyznala. – Slyszalam tylko plotki, ze zajal sie czym innym. I odnioslam wrazenie, ze poprosili go, zeby odszedl.

– Dlaczego?

– Podobno… ze wzgledu na pogwalcenie etyki zawodowej.

– Jakie?

– Nie wiem. Niech pan zapyta kogos w UCLA.

– Pani nie jest zwiazana z uniwersytetem?

– Nie. Nie prowadze badan. Pracuje w Dzieciecym Szpitalu sw. Marka i oprocz tego prowadze mala prywatna praktyke. Moze jesli porozmawia pan z kims w UCLA, dowie sie pan, co takiego zrobil Hoffritz, ze go wiecej nie chcieli.

Juz nie czula mdlosci, nie dostrzegala krwi. Wlasciwie przestala sie przejmowac. Zbyt wiele okropnosci musiala ogladac; jej umysl popadl w odretwienie. Jeden trup i jedna kropla krwi bardziej by ja poruszyly niz ta cuchnaca rzeznia. Zrozumiala, dlaczego gliniarze tak szybko obojetnieja na sceny krwawej przemocy; czlowiek albo sie uodparnial, albo wariowal, a ta druga ewentualnosc nie byla pociagajaca.

. – Mysle, ze pani maz i Hoffritz znowu pracowali razem. Tutaj. W tym domu – odezwal sie Haldane.

– Co robili?

– Nie jestem pewien. Dlatego chcialem, zeby pani przyjechala. Dlatego chcialem, zeby pani zobaczyla laboratorium w sasiednim pokoju. Moze pani mi powie, co tutaj robili.

– Wiec chodzmy popatrzec. Zawahal sie.

– Jeszcze jedno. – Co?

– No, mysle, ze pani corka stanowila integralna czesc eksperymentu.

Laura wytrzeszczyla na niego oczy.

– Mysle – ciagnal – ze oni ja… wykorzystywali.

– Jak? – szepnela.

– To pani mi musi powiedziec – odparl detektyw. – Nie jestem naukowcem. Wiem tylko tyle, ile przeczytam w gazetach. Ale zanim tam wejdziemy, powinna pani wiedziec… wydaje mi sie, ze czesc tych eksperymentow byla… bolesna.

Melanie, czego oni chcieli od ciebie, co oni ci zrobili, dokad cie zabrali?

Wziela gleboki oddech.

Wytarla spocone dlonie w plaszcz.

Weszla za Haldane’em do laboratorium.

4

Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×