Wypelnil wiec obowiazek, choc uwazal ojca za skonczonego glupca. Przeprowadzil zwiad. Poznawal. Politykow, pracownikow szkoly, dziennikarzy, glowne organizacje. Biuro szeryfa. Planowal. Mial mnostwo czasu. Najwazniejsze, zeby wszystko zrobic jak nalezy.
Juz on im pokaze sadny dzien.
A potem doszla jeszcze sprawa policjantki Lorraine Conner. Kiedy po raz pierwszy ja zobaczyl, gdy minela go podczas jednej z jego rozpoznawczych wizyt w Bakersville, az go zamurowalo. Wydatne kosci policzkowe, bezkompromisowa linia szczeki. Smiale szare oczy o surowym, bezposrednim spojrzeniu. Nie piekna, ale frapujaca. Powalajaca, jesli ktos chce sie bawic w gry slowne.
Oto kobieta na poziomie. Ani sladu glupoty, ktorej zwykl sie spodziewac u malomiasteczkowych glin. Nie miala nawet szerokich bioder lub tlustego brzucha. Byla wysportowana, szczupla i podobno piekielnie dobrze strzelala.
Potem uslyszal plotki.
O matce. O brutalnym morderstwie sprzed czternastu lat, ktorego zagadki nigdy nie rozwiazano.
No wiesz, baba lala w siebie alkohol litrami i traktowala corke jak worek treningowy. Bezwstydnica, syczeli starzy pijaczkowie, a oczy blyszczaly im, gdy wyobrazali sobie wlasne rece na preznym, mlodym ciele. Wszyscy wiedzieli, ze Molly Conner zle skonczy.
Podobno ktos odstrzelil jej caly cholerny leb. Wyobraz sobie, bezglowy tors w tanich pantoflach na wysokim obcasie, a w rekach butelka. Zawsze mowilem, ze zabierze ze soba gorzale do grobu. He, he, he.
Rainie wrocila ze szkoly i zastala taki wlasnie obrazek. Tak przynajmniej powiedziala glinom. Weszla do domu i znalazla trupa. Wlasnie podjezdzal woz policyjny, kiedy wypadla jak oparzona. Mlody zastepca szeryfa – no wiesz, Shep, zanim zostal szeryfem – dotarl tam pierwszy. Zameldowal, ze do wlosow dziewczynki przykleily sie szczatki mozgu. Od razu ja zaobraczkowal i zamknal w ciupie.
Ale potem oddalili zarzuty. Eksperci twierdzili, ze strzepy mozgu spadly z sufitu, a mala weszla do domu w pare minut po zabojstwie. Gdyby to ona pociagnela za spust, cala ta breja zbryzgalaby ja od stop do glow. Czy jakies inne bzdury w tym stylu.
Powiem ci jedno, w tym cholernym stanie nikogo nie mozna skazac. Znajduja dziewczyne upaprana w swiezych flakach i jakos to nie wystarcza? Ech, ci prawnicy. To oni sa wszystkiemu winni. Prawnicy.
W koncu Rainie wyszla na prosta, jasne. I bez gadania lepsza z niej kobita od matki. A i policjantka calkiem do rzeczy.
Przyznawal im racje. Wystarczylo troche pociagnac to tego, to owego za jezyk, zeby dowiedziec sie wszystkiego o Rainie Conner. Na stanowym uniwersytecie w Portland zrobila magisterium z psychologii. Po powrocie do Bakersville zaczela pracowac w biurze szeryfa. Za pierwszym podejsciem zaliczyla wszystkie egzaminy w akademii policyjnej. Miala teczke pelna doskonalych opinii. Dbala o forme, biegala trzy lub cztery razy w tygodniu i zawsze kupowala nowy numer „Biuletynu FBI”. Byla oddana swojej pracy, skrupulatna i zdaniem roznych pijanych lobuzow – szybka jak na babe.
Dowiedzial sie tez paru szczegolow z jej prywatnego zycia. Spotykala sie z mezczyznami, co w miasteczku wywolywalo rozne komentarze, ale nigdy z miejscowymi. Nie zdarzalo sie to zbyt czesto ani zaden romans nie trwal zbyt dlugo. Nigdy nie pozwalala facetowi przyjezdzac po siebie ani odwozic sie do domu. Umawiala sie w wybranej restauracji, ewentualnie jechali do niego, a kiedy rano sie budzil, juz jej nie bylo.
Najwyrazniej Rainie potrzebowala seksu, ale nie w stalym zwiazku. To go fascynowalo.
Miala jeszcze jedno dziwactwo. Codziennie po powrocie z pracy otwierala butelke piwa. I co wieczor, przed pojsciem spac wylewala cala jej zawartosc z werandy. Oda do niezyjacej matki pijaczki, domyslal sie. Czy wyobrazala sobie wtedy trupa Molly Conner? Myslala o ciele bez glowy, o szarej substancji na suficie?
Miedzy innymi z tego powodu kupil lornetke. Czasem, kiedy wylewala piwo, jej usta poruszaly sie. Strasznie, ale to strasznie chcial wiedziec, co ona w takiej chwili mowi.
Mam cie w dupie, mamo?
Pierdol sie?
Rainie Conner oczarowala go. Stala sie jego osobista bohaterka. Dodala uroku calemu przedsiewzieciu. Postanowil, ze to wlasnie ona go zdemaskuje. Tylko ona mogla poznac sie na jego geniuszu, na jego kunszcie. W koncu, po dziesieciu latach, znalazl przeciwnika godnego swego talentu.
Poczatkowo jego plany co do Bakersville byly skromne. Ale kiedy ujrzal Rainie, wszystko sie zmienilo.
Ostroznie wycofal sie i skryl wsrod niskich krzewow. Odsunal od oczu lornetke. Rzucil ostatnie zachwycone spojrzenie na swoja bron i pozwolil sobie na chwile wspomnien: jak bylo cudownie…
Po chwili ruszyl w droge. Mial jeszcze tyle do zrobienia przed dluga podroza do hotelu.
7