– Zaraz sprawdzimy. – Diamond wrocil do samochodu sciezka przez ogrod. – Podwiez nas przed drzwi frontowe.

Sprawialo to wrazenie, ze dopiero co przyjechali. Mlody posterunkowy rozpoznal go, kiedy otwieral furtke.

– Pan Diamond?

– Chcielibysmy rozejrzec sie w srodku, jesli pozwolisz.

– Mam polecenia od pana Wigfulla, komisarzu…

– To wejdz z nami i uwazaj, zebysmy nie ukradli sreber.

Bez wzgledu na to, czy informacja o odejsciu Diamonda z policji przeniknela na ten poziom umundurowanej ekspozytury, wladcze slowa przewazyly. Z posterunkowym za nimi poszli prosto do saloniku na tylach domu i sprawdzili zamkniecie okna. Rama byla wyposazona w pokazny zamek z brazu, z tych, ktore obracaja sie na osi i zaskakuja w dopasowany otwor, zamykajac obie czesci okna.

– Wszystko w porzadku – zauwazyl Jackman. Diamond odwrocil sie do posterunkowego.

– Chlopcze, rozejrzyj sie za jakims srubokretem.

Kilka minut pozniej odkrecil cztery sruby mocujace zamek i zdjal go z drewnianej ramy. Potem sie odsunal.

– Widzisz?

W glosie Diamonda pobrzmiewaly nutki samozadowolenia, bardzo to przypominalo ton Wigfulla w sadzie. Bylo oczywiste, ze drewno pod zamkiem ktos niedawno rozlupal. Widac bylo, jak wyrwano sruby. Malenkie drzazgi czystego, bialego drewna upchnieto w otworach, zeby dac srubom jakies oparcie, kiedy wkrecano je na nowo.

– Intruz wszedl tedy i posprzatal po sobie – powiedzial Diamond. – Zauwazylem kawalek swiezego drewna na podlodze miedzy deskami. Dawno temu, kiedy w Scotland Yardzie pracowali prawdziwi detektywi, mielismy takie powiedzenie: daj oczom szanse.

Wlasciwie nalezaloby poswiecic kilka slow tej wypowiedzi, ale Jackman nie zwrocil na nia uwagi.

– Kiedy bylo wlamanie? Ostatniej nocy?

– Nastapilo w ciagu ostatnich dwoch tygodni. Listy schowano na pietrze, zeby mozna je bylo odnalezc, kiedy to bedzie przydatne.

Diamond usmiechnal sie szeroko. Po miesiacach nielaski mial prawo odczuwac satysfakcje. To odkrycie bylo detektywistycznym majstersztykiem najwyzszej klasy, dawalo mu miejsce w panteonie wraz z Fabianem z Yardu i innymi dawnymi bohaterami w filcowych kapeluszach.

Rozdzial 4

Lilian Bargainer, adwokat krolewski, nastepnego ranka zabrala sie do Johna Wigfulla z odpowiednia doza ironii.

– Panie nadinspektorze, caly swiat literacki wiwatuje dzisiaj na panska czesc w podziece za odzyskanie zagubionych listow Jane Austen. Gazety kojarza panskie nazwisko z Sherlockiem Holmesem i panna Marple. Blagam, niech pan powie, jak pan dokonal tego szczesliwego odkrycia? Czy bylo ono, by sparafrazowac sama panne Austen, rezultatem rozwagi czy romantycznego impulsu? Czy to mysl, czy poryw chwili zaprowadzily pana do kryjowki?

Wigfull zmarszczyl czolo.

– Obawiam sie, ze nie rozumiem pytania.

– Jestem zaskoczona, ze sprawia ono trudnosc czlowiekowi o panskiej ostrosci umyslu. Niech bedzie mi wolno wylozyc to inaczej. Kto panu dal cynk?

Wigfull zatoczyl sie do tylu jak bokser.

– Nie potrafie na to odpowiedziec.

– Prawdopodobnie ktos potrafi. Z pewnoscia nie nakazal pan wczoraj przeszukania domu pod wplywem kaprysu?

– No, nie.

– A zatem…?

Wigfull powoli przejechal czubkiem jezyka po wargach. Po dluzszej chwili pani Bargainer odezwala sie znowu.

– Czy tym razem zrozumial pan, o co pytam?

– Tak.

– Musi pan zatem odpowiedziec.

– Byl telefon… – powiedzial cicho.

– Prosze mowic glosniej, panie nadinspektorze.

– Byl telefon do policji w Bath, wczoraj, poznym wieczorem. Dzwoniacy rozlaczyl sie, zanim zdolalismy ustalic jego nazwisko.

– A wiec dostal pan cynk. Wczoraj nie powiedzial nam pan o tym.

– Nie sadzilem, ze na tym etapie bedzie to potrzebne.

– Milo mi to slyszec. Naprawde nie uwazalam, zeby pragnal pan slawy. Teraz juz to wiemy. Anonimowy telefon. Czy dobrze zrozumialam?

– Tak.

Pani Bargainer odsunela toge na bok i polozyla rece na biodrach.

– Rozwazmy kolejny punkt. Kiedy przedstawil nam pan wczoraj te elektryzujaca informacje, mielismy z niej wywnioskowac, jakze by inaczej, ze oskarzona, pani Didrikson, osobiscie weszla w posiadanie tych listow i ukryla je w toaletce?

– Po prostu powiedzialem, co znalazlem – odparl ostroznie Wigfull.

– A moze nam pan teraz powiedziec, czy zaskoczylo pana to odkrycie? W koncu poprzednim razem przeszukal pan dom od strychu do piwnic.

– Musielismy przeoczyc je poprzednim razem. Jak wyjasnialem…

– Niechze pan sie bardziej ceni, nadinspektorze. Czy rozwazal pan mozliwosc, ze ktos niedawno wszedl do domu i podlozyl tam listy?

Wigfull popatrzyl w kierunku stolu, za ktorym siedzial oskarzyciel z asysta, ale nie nadeszla stamtad zadna pomoc.

– Nie sadze, zeby to bylo prawdopodobne. Dom jest zamkniety.

– Zapewne zaskoczy pana informacja, ze okno w salonie na tylach domu zostalo niedawno otwarte sila, zamek naprawiony i zalozony z powrotem?

– Czy to prawda? – zapytal bezradnie Wigfull.

– Taka informacje uzyskalam. To pan jest detektywem, panie Wigfull. Proponuje, zeby przeprowadzil pan dochodzenie. Panskie wnioski zainteresuja wszystkich, podobnie jak panskie dedukcje. Przyjmujemy, ze panskie wczorajsze zeznanie zostalo uczynione w dobrej wierze. Nie naduzywajac cierpliwosci Wysokiego Sadu, osmiele sie nazwac to zeznanie jako nieco podkoloryzowane przez dume i uprzedzenie. Nie mam wiecej pytan.

Sedzia wygladal na rozbawionego. Pochylil sie do przodu, podpierajac podbrodek na prawej rece.

– Sir Jobie?

Szybkie przerzucanie papierow na prokuratorskim stole podkreslilo zmieszanie oskarzyciela.

– W tym punkcie, Wysoki Sadzie, proponujemy przejsc do zeznan nadinspektora w toku bezposredniego przesluchania.

– Proponuje zatem, zeby pan to zrobil.

Nastepna godzina i piecdziesiat minut stanowily studium ograniczania szkod, drobiazgowe podsumowanie sledztwa policyjnego. Wracajac do znalezienia zwlok w Chew Valley Lake, przeorujac sie systematycznie przez procedury, ktore doprowadzily do oskarzenia Dany Didrikson, sir Job punkt po punkcie rehabilitowal Johna Wigfulla jako wiarygodnego swiadka.

Na korzysc Wigfulla trzeba stwierdzic, ze jego zeznania sprostaly wyzwaniom. Mowil znowu z pewnoscia siebie, odpowiadajac, staral sie patrzec na lawe, jego jezyk byl prosty i bezposredni. Juz sie nie wahal. Musial byc

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×