kociolkach cieczy ladowaly na smietnisku, razem z metalowymi puszkami, kartonami i kuchennymi resztkami. Oczywiscie czarodzieje pisali na uzytych przez siebie przedmiotach: „Niebezpieczenstwo” lub „Uwaga! Trucizna!”, ale w tamtych czasach szczury nie potrafily przeciez czytac, za to lubily ogarki swiec.

Maurycy nigdy nie zjadl nic ze smietnika. Stosowal ponadto w zyciu, dobre jego zdaniem, motto: Nie jedz nigdy niczego, co swieci.

Ale przeciez on tez zaczal myslec, i to w tym samym czasie co szczury. To byla prawdziwa zagadka.

Wczesniej robil to, co zawsze robily koty. Kierowal ludzmi. Teraz, oczywiscie, zaczal szczury traktowac jak ludzi. A ludzie to ludzie, nawet gdy maja cztery nogi i nosza tak dziwaczne imiona jak Niebezpieczny Groszek — imie, ktore moze sobie nadac ktos, kto nauczyl sie czytac, zanim zrozumial, co tak naprawde znacza poszczegolne slowa. Czytal wszystkie napisy na nalepkach i akurat taka nazwa mu sie spodobala.

Klopot z mysleniem polega na tym, ze jak juz raz zaczniesz, nie mozesz przestac. A zdaniem Maurycego szczury myslaly zdecydowanie za duzo. Juz sam Niebezpieczny Groszek byl wystarczajaco klopotliwy, ale tak zajmowalo go myslenie o kraju, ktory szczury stworza gdzies dla siebie, ze Maurycy jakos go znosil. Najgorsza byla Sliczna. Metoda Maurycego, by mowic duzo i szybko, zazwyczaj wprawiajaca rozmowce w zaklopotanie, na nia nie dzialala w ogole.

— Hmmm — zaczela szczurzyca znowu — my uwazamy, ze to powinien byc ostatni raz.

Maurycy spojrzal na nia bez slowa. Pozostale szczury cofnely sie odrobine, ale ona zachowala spokoj.

— Ostatni raz godzimy sie odegrac te glupia sztuczke z plaga szczurow — powiedziala. — Ten jeden raz i koniec.

— Czy Szynkawieprz sie z tym zgadza? — zapytal Maurycy. Kiedy Sliczna zaczynala stwarzac problemy, dobrze bylo odwolac sie do przywodcy, poniewaz nie darzyl jej zbytnia sympatia.

— Co masz na mysli? — zapytal Szynkawieprz Sliczna.

— Ja… sir, ja mysle, ze powinnismy zrezygnowac z tej sztuczki. — Potrzasnela nerwowo glowa.

— Och, myslisz, naprawde? — odparl Szynkawieprz. — Dzisiaj wszyscy mysla. Ja mysle, ze my zbyt wiele myslimy, tak ja mysle. Kiedy bylem mlody, nigdy nie myslelismy o mysleniu. Gdybysmy mysleli, nigdy bysmy niczego nie zrobili.

Szynkawieprz nie lubil Maurycego. Nie lubil zreszta wiekszosci tego, co sie zdarzylo po Przemianie. Prawde mowiac, Maurycy zastanawial sie, jak dlugo Szynkawieprz utrzyma sie jako przywodca. Ten szczur nie lubil myslec. Tesknil do starych czasow, kiedy wodz szczurow musial byc duzy i bitny. Teraz swiat zdecydowanie przyspieszyl, co wprawialo go w zlosc.

Nie tyle on przewodzil szczurom, ile sam byl popychany.

— Ja… Niebezpieczny Groszek uwaza, sir, ze powinnismy gdzies osiasc na stale.

Maurycy spochmurnial. Szynkawieprz nie posluchalby Slicznej i ona dobrze o tym wiedziala, ale Niebezpieczny Groszek byl w stadzie czyms w rodzaju szamana i mial posluch nawet u najwiekszych szczurow.

— Myslalem, ze wsiadziemy na lodz i poplyniemy, by znalezc wyspe — powiedzial Szynkawieprz. — Lodzie sa w sam raz dla szczurow — dodal z zadowoleniem w glosie. Kiedy jednak zaczal mowic dalej, nie brzmialo to juz tak pewnie i zerkal przy tym z niepokojem na Niebezpiecznego Groszka. — A inni mowia, ze potrzebujemy pieniedzy, poniewaz teraz, kiedy mozemy… no, myslec, musimy byc et… etyk…

— Etyczni, sir — podpowiedzial Niebezpieczny Groszek.

— Co dla mnie wcale nie brzmi szczurzo. Chociaz moja opinia najwyrazniej sie dla nikogo nie liczy — dodal Szynkawieprz.

— Mamy dosc pieniedzy, sir — powiedziala Sliczna. — Mamy juz bardzo duzo pieniedzy. Mnostwo pieniedzy, prawda, Maurycy? — To nie bylo pytanie, tylko oskarzenie.

— No coz, jesli mowisz: mnostwo… — zaczal Maurycy.

— Mamy wiecej, niz sie spodziewalismy — powiedziala Sliczna, rownie spokojnie jak przedtem. Byla bardzo grzeczna, ale nie chciala zamilknac i zadawala nieodpowiednie pytania. Maurycy uwazal za nieodpowiednie te pytania, ktorych on nie chcial slyszec. Sliczna znowu odchrzaknela po swojemu. — Mowie, ze mamy wiecej pieniedzy, Maurycy, bo powiedziales, ze zlote monety blyszcza jak ksiezyc, a srebrne blyszcza jak slonce i ze ty bedziesz trzymal srebrne. Tylko ze jest inaczej, Maurycy. To srebrne monety blyszcza jak ksiezyc.

Maurycy pomyslal brzydkie slowo w kocim jezyku, jedno z wielu brzydkich slow tego jezyka. Jaka korzysc z edukacji, pomyslal, jesli ci, ktorzy cie sluchaja, zdobywaja potem wiecej wiadomosci i je wykorzystuja?

— Tak wiec myslimy, sir — mowil dalej Niebezpieczny Groszek do Szynkawieprza — ze po tym razie, ktory juz bedzie ostatnim, powinnismy podzielic pieniadze i rozstac sie. Powtarzanie tej samej sztuczki staje sie niebezpieczne. Nalezy przestac, poki jeszcze nie jest za pozno. Tutaj plynie rzeka. Dostaniemy sie nia do morza.

— I tam znajdziemy wyspe bezludna i bezkrllrrtkotna — dokonczyl zadowolony Szynkawieprz.

Maurycy nie pozwolil, by z jego mordki znikl usmiech, choc dobrze wiedzial, co znaczy krllrrt.

— A my nie chcemy zatrzymywac Maurycego, ktorego czeka wspaniala przyszlosc u boku magika — dodala Sliczna.

Maurycy zmruzyl oczy. Przez chwile byl bliski zlamania swej zelaznej zasady, ze nie je niczego, co potrafi mowic.

— A ty co, dzieciaku? — zapytal chlopca wygladajacego na glupka.

— Mnie to nie obchodzi — powiedzial chlopiec.

— Co cie nie obchodzi? — zapytal Maurycy.

— Wlasciwie nic. Przynajmniej tak dlugo, jak dlugo nikt nie przeszkadza mi grac.

— Ale musisz pomyslec o przyszlosci! — zawolal Maurycy.

— Mysle — odparl chlopiec. — W przyszlosci chce grac na flecie. Granie nic nie kosztuje. Ale moze szczury maja racje. Pare razy ledwo nam sie udalo.

Maurycy nie byl pewny, czy chlopak z niego nie kpi, ale zrezygnowal z podejrzen. No, moze niezupelnie zrezygnowal. Po prostu je odlozyl. Przeciez zawsze cos wymysli.

— W porzadku — rzekl. — Zrobimy to jeszcze tylko ten jeden ostatni raz, a potem podzielimy pieniadze na trzy czesci. Niech tak bedzie. To zaden problem. Ale jesli ma to byc rzeczywiscie ostatni raz, niech bedzie pamietny. Co wy na to? — Usmiechnal sie.

Szczury, jak to szczury, nie byly zbyt zachwycone na widok usmiechajacego sie kota, ale jednoczesnie rozumialy, ze zostala podjeta trudna decyzja. Odetchnely z ulga.

— Zgadzasz sie, chlopcze? — zapytal Maurycy.

— A czy bede mogl potem grac na flecie?

— Oczywiscie.

— To sie zgadzam.

Pieniadze, i te lsniace jak slonce, i te lsniace jak ksiezyc, zostaly skrupulatnie wlozone do torby, ktora szczury zaciagnely w krzaki i zakopaly. Nikt tak nie zakopuje pieniedzy jak szczury, a do miasta nie warto bylo brac gotowki.

Mieli jeszcze konia. Musial duzo kosztowac i Maurycy bardzo zalowal, ze musza go puscic wolno. Ale, co podkreslila Sliczna, kon nalezal do zbojcy i mial niezwykle kunsztowne siodlo i uprzaz. Proba sprzedazy mogla sie okazac niebezpieczna. Ludzie zaczeliby gadac. To pewnie zwrociloby uwage strazy. A nie byl to dobry moment, by pozwolic straznikom na deptanie im po pietach.

Maurycy stanal na skraju urwiska i popatrzyl na miasto budzace sie w pierwszych promieniach slonca.

— Tym razem zabawimy sie na calego — powiedzial, kiedy szczury wrocily. — Poprosze o maksimum piskow, strojenia min do ludzi i pozostawiania odchodow, dobrze?

— Uwazamy, ze pozostawianie odchodow nie jest… — zaczal Niebezpieczny Groszek, ale Sliczna odchrzaknela, wiec rzekl tylko: — No coz, jesli to ma byc ostatni raz…

— Ja sikalem na wszystko od chwili, kiedy wyszedlem z gniazda — stwierdzil Szynkawieprz. — A teraz mi mowia, ze to nie w porzadku. Jezeli to wlasnie oznacza myslenie, jestem zadowolony, ze mnie ono nie dotknelo.

— Zadziwmy ich — powiedzial Maurycy. — Szczury! Jesli ci ludzie mysla, ze widzieli jakies szczury w miescie, to teraz sie naprawde zdziwia. Beda o nas opowiadac legendy.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×