5

Myron wszedl do biura, nieprzytomny z niewyspania. Zeszlej nocy nie polozyl sie do lozka. Probowal czytac, ale slowa rozplywaly mu sie przed oczami. Wlaczyl telewizor. Na jednym kanale szedl program kulturalny, ktory mial tyle wspolnego z kultura co ser w aerozolu z serem. A na drugim przez trzy godziny kolejne odcinki komediowego westernu Pogranicznik, w ktorym Larry Storch w roli kaprala Agarna demonstrowal najwyzszy kunszt aktorski. Kto by przypuszczal, ze uderzanie kogos wielkim kapeluszem moze byc takie smieszne?

Nawet tak wyrafinowana rozrywka nie pozwolila mu przestac myslec o Jess. Wrocila. I nie byl to – Win mial racje – przypadek.

Matka, ubrana w szlafrok zeszla o polnocy na dol.

– Dobrze sie czujesz? – spytala.

– Tak, mamo.

– Caly wieczor byles roztargniony.

– To nic. Mam duzo pracy.

Obrzucila go niedowierzajacym spojrzeniem matki, ktora wie swoje.

– Skoro tak mowisz.

Trzydziestojednoletni Myron nadal mieszkal z rodzicami. Co prawda, mial wlasny kat – sypialnie i lazienke w przyziemiu. Fakt pozostawal faktem, ze wciaz mieszkal z mama i tata.

Piec minut po powrocie matki do lozka Myron odebral telefon od Christiana Steele’a. Osobny aparat na dole dzwonil cicho, by nie budzic rodzicow, ktorzy mieli lekki sen. Christian powiadomil go o dziwnych telefonach.

Myron znal usluge zwana oddzwanianiem, za ktora operator liczyl sobie siedemdziesiat piec centow. Niestety, nie obejmowala ona podania numeru, z ktorego telefonowano, i ograniczala sie wylacznie do jego wybrania. Natomiast wcisniecie gwiazdki, piatki i siodemki uruchamialo „wyszukiwanie numeru”, tyle ze lokalna firma telefoniczna ujawniala ow numer jedynie uprawnionym wladzom.

Myronowi pozostawalo wiec zasiegnac jezyka u jej pracownikow, jego starych znajomych. Usluga „oddzwaniania” byla dostepna tylko lokalnie, a wiec do Christiana telefonowano z miasta. Byl to jakis punkt zaczepienia. Lepsze to niz nic. Do aparatu telefonicznego Christiana mozna podlaczyc „identyfikator dzwoniacego”. Pluskwy najnowszej generacji nie dzialaly tak jak te z seriali telewizyjnych, ktorych bohaterowie, chcac ustalic numer, celowo przedluzali rozmowy. Robily to automatycznie. Identyfikator wyswietlal numer, zanim podniosles sluchawke.

Wszystko to jednak nie dawalo odpowiedzi na najwazniejsze pytania:

Czy glos, ktory uslyszal Christian, rzeczywiscie nalezal do Kathy? A jesli tak, to co z tego wynikalo?

Mnostwo pytan. Malo odpowiedzi.

– Co slychac? – spytal Esperanze.

Popatrzyla na niego niechetnie, z dezaprobata pokrecila glowa i przeniosla wzrok na biurko.

– Wrocilas do bezkofeinowej?

Poslala mu kolejne zle spojrzenie. Wzruszyl ramionami.

– Ktos dzwonil?

Potrzasnela glowa i cos mruknela. Zdaje sie, ze nazwala go po hiszpansku „kutafonem”.

– Co cie ugryzlo?

– Tak jakbys nie wiedzial – odparla zgryzliwie.

– Nie wiem.

Znow przeszyla go zlym spojrzeniem. Kobiety mialy talent do takich spojrzen. A Esperanza wprost wyjatkowy.

– Zostawmy to. Polacz mnie z Ottonem Burkiem.

– W tej chwili? Nie bedziesz zajety? – spytala tonem ociekajacym sarkazmem.

– Polacz mnie z nim, dobrze? Zaczynasz mnie wkurzac.

– O-ho-ho. Juz sie trzese.

Myron pokrecil glowa. Nie mial czasu na znoszenie jej humorow. Przeszedl przez sekretariat, otworzyl drzwi i stanal jak wryty.

– Czesc.

Odchrzaknal i zamknal drzwi.

– Czesc, Jessico – powiedzial.

Najczesciej sportowa slawa przygasa stopniowo, pomyslala Jessica. Jednak dla garstki pechowcow gasnie nagle jak reflektor po awarii pradu, pograzajac ich w kompletnych ciemnosciach.

Tak bylo w przypadku Myrona.

Marzenia sportowcow rozwiewaja sie powoli. Ktos, kto byl gwiazda w druzynie szkolnej, na studiach grzeje lawe. Swiatla przygasaja. Grajacy w druzynie akademickiej uswiadamia sobie, ze nie bedzie jej asem. Swiatla przygasaja. Do gwiazdora druzyny uniwersyteckiej dociera, ze nie trafi w szeregi zawodowcow. Swiatla przygasaja. I tylko jeden na milion z garstki nielicznych, ktorzy, by posluzyc sie okresleniem Toma Wolfe’a, maja „to, co trzeba”, zostaje profesjonalista.

Slawa oslepia tych, ktorzy patrza jej prosto w oczy, na zawsze uszkadzajac wzrok. Wlasnie dlatego tak wazne jest, by przygasala powoli. Sportowiec ma czas przyzwyczaic sie do jej stopniowej utraty. Z niedoswiadczonego zoltodzioba zmienia sie w gracza u szczytu mozliwosci, a na koniec w starego Wyjadacza, ktorego kariera pomalu sie konczy.

Z Myronem stalo sie inaczej.

Nalezal do garstki wybrancow, skapanych w najsilniejszym „lasku, ktory zdaje sie bic nie tylko z zewnatrz, lecz z nich samych. Jego talent do koszykowki ujawnil sie juz w szostej klasie. W odwiecznym szkolnym bastionie tej gry, jakim jest hrabstwo Essex w New Jersey, Myron pobil wszelkie rekordy zdobytych koszy i zbiorek. Jak na napastnika byl niski, mial programowe metr osiemdziesiat osiem wzrostu (w rzeczywistosci metr osiemdziesiat trzy), za to sile i posture byka i – jak na bialego – dysponowal wspanialym wyskokiem. Chcialo go pozyskac wiele uczelni. Wybral Duke w Karolinie Polnocnej i w ciagu czterech lat zdobyl z ta druzyna dwa tytuly mistrzowskie.

Do Boston Celtics wybrano go juz w pierwszej rundzie zaciagu, jako osmego gracza z listy. Reflektor jego slawy zaplonal pelnym blaskiem.

A potem nagle strzelil bezpiecznik.

Nazwali to „nieprawdopodobna kontuzja”. W przedsezonowym meczu z Washington Bullets swiezo upieczony zawodowiec Myron Bolitar zderzyl sie z dwoma wazacymi w sumie blisko trzysta kilogramow przeciwnikami. Lekarze zasypali mlodzienca, ktory dotad nie doznal kontuzji (nigdy nawet nie skrecil kostki) lawina slow. Wielokrotne zlamania, oznajmili. Strzaskana rzepka kolanowa. Gips. Wozek. Kule. Laska.

Lata rehabilitacji.

Po szesnastu miesiacach Myron zaczal chodzic, chociaz kulal przez nastepne dwadziescia cztery. Nie wrocil do sportu. Jego kariera sie skonczyla. Odarto go z jedynego zycia, jakie znal. W prasie poswiecono mu pare artykulow, ale szybko o nim zapomniano.

Skryly go ciemnosci.

Jessica zmarszczyla brwi. Reflektor? Kiepska metafora. Wyswiechtana i nietrafna. Potrzasnela glowa i spojrzala na Myrona.

– To wszystko wyjasnia – powiedzial.

– Co wyjasnia?

– Humor Esperanzy.

– A! – Usmiechnela sie. – Sklamalam, ze jestesmy umowieni. Nie ucieszyl jej moj widok.

– Co ty powiesz.

– Pewnie utopilaby mnie w lyzce wody.

– Nawet w pol. Napijesz sie kawy?

– Tak.

– Mozesz zaparzyc kawy? – poprosil przez telefon Esperanze. – Dziekuje.

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×