nie slucha. Wstrzas elektryczny sparalizowal system nerwowy tak, ze konczyny sa bezwladne, calkowicie bezuzyteczne.

Zostaje wywleczony z lozka, bezbronny jak oglupiala krowa, prowadzona na rzez, a potem posadzony pod sciana, zeby stac sie swiadkiem tego, co ma nastapic.

Ale dzialanie tasera nie trwa dlugo. Po chwili miesnie doktora napinaja sie, dlonie zaciskaja w piesci. Wscieklosc na widok meki zony powoduje przyplyw adrenaliny. Tym razem, kiedy usiluje zrobic ruch, miesnie juz go sluchaja. Probuje wstac, lecz zdradza go halas spadajacej mu z kolan filizanki.

Nastepny paralizujacy wstrzas elektryczny powoduje, ze pada zrozpaczony jak Syzyf, ktoremu kamien wysliznal sie z reki.

Patrzyla na twarz Richarda Veagera, na rozchylone powieki. Wyobrazila sobie ostatnie obrazy, ktore musial zarejestrowac jego mozg. Wlasne nogi, wyciagniete bezwladnie przed nim. Zgwalcona zona, lezaca na bezowym dywanie. Mysliwski noz w reku zblizajacego sie mordercy.

W pomieszczeniu dziennym panuje halas. Mezczyzni kraza po nim jak zamkniete w klatce bestie, ktorymi w rzeczywistosci sa. Telewizor ryczy, a metalowe schody prowadzace do cel polozonych na wyzszych kondygnacjach dzwiecza przy kazdym kroku. Nie ma miejsca, w ktorym nie bylibysmy obserwowani.

Skanery podgladowe sa wszedzie, nawet w lazience i w toaletach. Z okien swojego pomieszczenia na gorze klawisze patrza, jak kotlujemy sie na dnie studni. Widza kazdy nasz ruch.

Zaklad Karny imienia Souzy Baranowskiego, najnowszy hickt w systemie wieziennictwa stanu Massachusetts, o szostym stopniu bezpieczenstwa, jest pod wzgledem technicznym prawdziwym cudem.

Zamki nie maja kluczy. Otwierane sa z wiezy strazniczej za pomoca komputera. Bezosobowe glosy interkomu wydaja nam rozkazy. Otwieranie i zamykanie drzwi do cel odbywa sie zdalnie, nie ma w tym ludzkiego czynnika. Bywaja dni, kiedy zaczynam watpic, czy nasi straznicy sa ludzmi z krwi i kosci; doznaje wrazenia, ze poruszajace sie postaci, ktore widze za szyba, sa w rzeczywistosci bitumowanymi sylwetkami o ludzkich ksztaltach.

W gruncie rzeczy wszystko mi jedno, czy jestem pilnowany przez czlowieka, czy przez robota. Najwazniejsze jest to, ze nie moga czytac moich ciemnych mysli; kraina moich fantazji nalezy wylacznie do mnie. Siedze w pomieszczeniu dziennym i wedruje po tej krainie, ogladajac popoludniowe wiadomosci o szostej. Towarzyszy mi w wedrowce prezenterka wiadomosci, usmiechajaca sie do mnie z ekranu. Wyobrazam sobie jej ciemne wlosy, smuge czerni na tle poduszki. Widze na jej skorze blyszczace krople potu. Ale w mojej krainie bynajmniej sie nie usmiecha; oczy ma szeroko otwarte, rozszerzone zrenice wygladaja jak stawy bez dna, usta ostygle w grymasie strachu.

Wyobrazam sobie to wszystko, patrzac na nia – na urocza prezenterke w szmaragdowym kostiumie. Widze, jak sie usmiecha, slysze jej starannie modulowany glos i zastanawiam sie, jak brzmialby jej krzyk. Nagle na ekranie telewizora pojawia sie obraz, ktory sprawia, ze wszelka mysl o prezenterce sie urywa.

Na tle domu doktora Veagera w Newton ukazuje sie mezczyzna, reporter, oznajmiajac dramatycznym tonem, ze choc uplynely dwa dni od zamordowania doktora i uprowadzenia jego zony, nie dokonano zadnych aresztowan. Sprawe doktora Veagera i jego zony juz znam.

Patrze teraz z napieciem na ekran, w nadziei, ze mi mignie. W koncu ja dostrzegam. Kamera robi najazd na dom. Widze ja, wychodzaca frontowymi drzwiami, tuz za nia idzie zwalisty mezczyzna. Zatrzymuja sie, rozmawiajac w ogrodzie przed domem, nieswiadomi, ze operator pokazuje ich zblizenie.

Mezczyzna jest opasly, obwisle policzki i rzadkie kosmyki wlosow, opadajace z lysej czaszki, sprawiaja, ze wyglada rubasznie. Ona na jego tle wydaje sie mala i eteryczna. Od chwili gdy ja ostatnio widzialem, uplynelo duzo czasu; odnosze wrazenie, ze sporo sie w jej wygladzie zmienilo. Wprawdzie w dalszym ciagu ma na glowie grzywe niesfornych, czarnych lokow i nosi taki sam granatowy kostium, ktorego zbyt obszerna marynarka zwisa luzno z jej ramion, niedopasowana do drobnej figury, ale wyglada inaczej.

Na jej twarzy – kiedys wyrazajacej stanowczosc, pewnosc siebie, moze nie uderzajaco urodziwej, ale przykuwajacej uwage ze wzgledu na oczy zdradzajace zywa inteligencje – widac teraz troske i zmeczenie. Stracila na wadze. Wklesniecia na policzkach nadaja jej twarzy nowe cienie. Nagle dostrzega kamere i patrzy wprost na mnie, jakby mnie widziala. Ja tez ja widze tak dokladnie, jakby zmaterializowala sie tuz przede mna. Mamy za soba wspolna przeszlosc. Jestesmy jak byli kochankowie, polaczeni na zawsze intymnymi przezyciami. Podchodze do telewizora i przykladam reke do ekranu. Nie slucham slow reportera, koncentruje sie wylacznie na jej twarzy.

Janie, moja malenka! Czy ciagle jeszcze czujesz bol w rekach? Czy pocierasz dlon, jakbys czula tkwiacy w niej odlamek… jak to robilas na sali sadowej? Czy patrzysz na swoje blizny jak na slady mojej milosci? Znaki mojego szacunku dla ciebie?

– Zabierz swoja dupe sprzed telewizora!

Nie mozemy ogladac! – krzyczy ktos z tylu.

Nie reaguje.

Stoje przed ekranem, dotykajac jej twarzy. Przypominam sobie czarne jak wegiel oczy patrzace na mnie z rezygnacja. Wspominam aksamitna gladkosc skory pozbawionej jakiegokolwiek makijazu.

– Spierdalaj, dupku!

Nagle znika, na ekranie pojawia sie znow prezenterka w szmaragdowym kostiumie. Jeszcze przed chwila bylem zadowolony z widoku eleganckiej lalki, odpowiedniej dla moich fantazji, ale teraz zauwazam w niej bezbarwnosc. Jest tylko jedna z wielu przystojnych kobiet o smuklych szyjach.

Wystarczylo migawkowe ujecie Jane Rizzoli, zeby mi przypomniec, kto stanowi rzeczywiscie wartosciowa zdobycz.

Wracam na kanape.

Telewizor zacheca do kupowania samochodow Lexus, ale przestaje patrzec na ekran. Cofam sie pamiecia do czasow, kiedy bylem wolny, kiedy chodzilem ulicami miasta, delektujac sie zapachem mijanych kobiet – nie chemicznym zapachem ich perfum, lecz wonia ich potu, ich nagrzanych sloncem wlosow.

W pogodne, letnie dni stawalem wsrod pieszych, ktorzy czekali na zielone swiatlo. Czy kobieta zatrzymujaca sie w tlumie na rogu ulicy moze zauwazyc, ze stojacy za nia mezczyzna pochyla sie, zeby powachac jej wlosy? Czy bedzie podejrzewala, ze mezczyzna obok przyglada sie jej szyi, miejscom, gdzie widac tetnienie pulsu, miejscom, ktore pachna najslodziej? Kobieta o tym nie wie.

Kiedy zapalaja sie zielone swiatla, rusza wraz z tlumem. Niczego nie podejrzewa, nie wie, ze drapieznik zwietrzyl zapach zwierzyny.

– Samo zlozenie koszuli nocnej jeszcze nie swiadczy, ze mamy do czynienia z nasladowca – powiedzial doktor Lawrence Zucker.

– To jest demonstracja wladzy.

Morderca pokazuje swoje panowanie nad ofiarami, swoj kunszt zaaranzowania sceny.

– To samo robil Warren Hoyt – zauwazyla Rizzoli.

– Nie tylko Chirurg. Inni zabojcy rowniez.

Doktor Zucker, psycholog i diagnosta kryminologiczny w Northeastem University, spojrzal na nia z dziwnym, mozna by rzec atawistycznym blyskiem w oku.

Wystepowal czesto w charakterze konsultanta Departamentu Policji w Bostonie. Przed rokiem wspolpracowal z wydzialem zabojstw w sprawie Chirurga. Opracowany przez niego profil psychologiczny nieznanego jeszcze wowczas mordercy okazal sie niezwykle dokladny.

Rizzoli zastanawiala sie czasem, w jakim stopniu on sam jest normalny, bo wniknac tak bezblednie w proces myslowy mordercy pokroju Warrena Hoyta potrafilby tylko czlowiek, ktoremu bliskie sa kregi zla.

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×