ze on i Darby sypiaja ze soba. Chyba nie. Darby nalegala na utrzymanie zwiazku w tajemnicy.
– Czy ktos przeczytal uzasadnienie Rosenberga w sprawie Nasha przeciwko stanowi New Jersey?
Callahan byl znow glownym obiektem zainteresowania. W sali panowala cisza. Studenci wiedzieli juz, ze dobrowolne zgloszenie sie do odpowiedzi oznaczalo przypiekanie zywym ogniem przez nastepne trzydziesci minut. Zadnych ochotnikow. Palacze siedzacy w ostatnich rzedach zapalili papierosy. Wiekszosc udawala, ze pilnie cos notuje. Przegladanie kodeksu i szukanie teraz opisu sprawy Nasha bylo zbyt ryzykowne, gdyz oznaczaloby przyznanie sie do niewiedzy. Za pozno na sciaganie. Kazdy podejrzany ruch mogl zwrocic uwage profesora, ktory i tak w koncu kogos przygwozdzi.
W istocie przypadek Nasha nie byl opisany w kodeksach. Nalezal do kilkudziesieciu drobnych spraw, o ktorych Callahan wspomnial mimochodem przed tygodniem, a teraz domagal sie od sluchaczy pelnej wiedzy na ten temat. Slynal zreszta z tego. Na egzaminie koncowym trzeba sie bylo wykazac znajomoscia tysiaca dwustu spraw, z czego tysiac nie bylo skodyfikowanych. Egzamin stanowil koszmar, choc Callahan ocenial sprawiedliwie i oblewal tylko prawdziwych matolow.
W tej chwili nie byl jednak w najlepszym nastroju. Rozejrzal sie po sali w poszukiwaniu ofiary.
– Panie Sallinger, jakie jest panskie zdanie w tej sprawie? Czy potrafi pan wyjasnic sprzeciw Rosenberga?
Siedzacy w czwartym rzedzie Sallinger odparl natychmiast:
– Nie, panie profesorze.
– Rozumiem. Czy moge to przypisac temu, iz nie przeczytal pan sprzeciwu Rosenberga?
– Tak, panie profesorze.
Callahan spiorunowal go wzrokiem. Przekrwione oczy nadawaly jego gniewnemu spojrzeniu zlowrogi wyraz. Dostrzegl to jedynie Sallinger, poniewaz pozostali studenci spuscili nisko glowy.
– A czemuz to?
– Bo staram sie nie czytac sprzeciwow. Szczegolnie Rosenberga.
Idiota. Idiota do szostej potegi! Sallinger zdecydowal sie na walke, choc jego sklady z amunicja swiecily pustkami.
– Czy ma pan cos przeciwko Rosenbergowi, panie Sallinger?
Callahan szanowal i podziwial Rosenberga. Czcil go. Przeczytal o nim wszystko i pamietal kazdy wyrok przez niego orzeczony, wraz z uzasadnieniem. Pisal o nim prace naukowe. Kiedys nawet zjadl z nim obiad.
Sallinger zaczal sie nerwowo wiercic.
– Och nie, panie profesorze. Ja… po prostu w ogole nie lubie sprzeciwow.
Odpowiedz Sallingera byla nawet dowcipna, ale nikt nie odwazyl sie usmiechnac. Pozniej, przy piwie, Sallinger i jego kumple beda tarzac sie ze smiechu, wspominajac te chwile. Teraz jednak nikomu nie bylo wesolo.
– Rozumiem. A czy w takim razie czytuje pan uzasadnienia wiekszosci?
Chwila wahania. Zdaje sie, ze wyzwanie, jakie rzucil Sallinger Callahanowi, zle sie dla smialka skonczy.
– Tak, panie profesorze. Czytam uzasadnienia.
– Wspaniale. W takim razie zechce pan zreferowac, jesli laska, uzasadnienie wiekszosci w sprawie Nasha przeciwko New Jersey.
Sallinger w zyciu nie slyszal o Nashu, ale zapamieta go do konca zycia.
– Tego chyba nie czytalem.
– A wiec nie czytuje pan uzasadnien sprzeciwow, panie Sallinger, a teraz dowiadujemy sie, ze zaniedbuje pan takze wiekszosc. To co pan, u licha, czyta? Romanse? Brukowce?
Z czwartego rzedu rozlegl sie cichy smiech studentow, ktorzy czuli sie w obowiazku wyrazic uznanie dla dowcipu Callahana, jednoczesnie nie zwracajac na siebie jego uwagi.
Twarz Sallingera nabiegla krwia i biedak wpatrywal sie jak oniemialy w swego przesladowce.
– Dlaczego nie przeczytal pan tej sprawy, drogi panie? – drazyl bezlitosnie Callahan.
– Nie wiem. Ja… no… chyba zapomnialem.
Callahan przyjal to ze zrozumieniem.
– Nie dziwi mnie to. Wspomnialem o tej sprawie w zeszlym tygodniu. W zeszla srode, mowiac scisle. Jest to jedna ze spraw, ktorych znajomosci bede wymagal podczas egzaminu koncowego. I wlasnie dlatego nie pojmuje, dlaczego nie zapoznal sie pan z uzasadnieniem, od ktorego zalezy panskie byc albo nie byc. – Callahan przechadzal sie wolnym krokiem przed katedra i przygladal sie swym sluchaczom. – Czy ktos zadal sobie trud i przeczytal to, o co pytam?
Cisza. Callahan wbil wzrok w podloge i sycil sie milczeniem studentow. Wszystkie oczy spogladaly w dol, zawisly nieruchomo wszystkie olowki i piora. Nad ostatnim rzedem unosil sie oblok dymu.
W koncu z miejsca w trzecim rzedzie uniosla sie niesmialo reka Darby Shaw, a sale wypelnilo westchnienie ulgi. Znow ich uratowala! Zreszta na to wlasnie liczyli.
Darby zajmowala na wydziale druga pozycje pod wzgledem ocen i tylko kilka punktow dzielilo ja od pierwszego miejsca. Potrafila wyrecytowac wszystkie odroczenia, wyroki jednomyslne, glosy sprzeciwu i uzasadnienia wiekszosci w kazdej sprawie omawianej przez Callahana na wykladzie. Znala je wszystkie. Miala juz dyplom
Callahan spojrzal na nia ze zdziwieniem. Wyszla od niego przed trzema godzinami, po dlugiej nocy spedzonej przy winie i prawniczych dysputach. Nie rozmawiali jednak o Nashu.
– Patrzcie panstwo, panna Shaw ma nam cos do powiedzenia! A wiec co nie spodobalo sie Rosenbergowi?
– Sedzia Rosenberg uwaza, ze kodeks karny New Jersey narusza Druga Poprawke do Konstytucji [3]. – Mowiac to nie patrzyla na Callahana.
– Swietnie. A moze zechcialaby pani poinformowac swoich szanownych kolegow i kolezanki, co stwierdza kodeks karny New Jersey.
– Zabrania miedzy innymi posiadania broni polautomatycznej.
– Cudownie! Panno Shaw, zabawmy sie w zgadywanke i odpowiedzmy sobie na pytanie, jaka bronia dysponowal pan Nash podczas aresztowania.
– Karabinem automatycznym AK-47.
– I co przydarzylo sie temu nieszczesnikowi?
– Zostal skazany na trzy lata, ale zlozyl apelacje. – Znala wszystkie szczegoly.
– Czym sie zajmowal pan Nash?
– W uzasadnieniu nie wspomniano o tym, ale z innych zrodel wiadomo, ze postawiono mu dodatkowy zarzut handlu narkotykami. Trzeba dodac, ze Nash w przeszlosci nie byl karany.
– A wiec pan Nash handlowal trawka z kalasznikowem na ramieniu. I znalazl prawdziwego przyjaciela w osobie sedziego Rosenberga, czy tak?
– Wlasnie tak. – Spojrzala na Callahana. Napiecie opadlo.
Wszystkie oczy sledzily profesora wolno przemierzajacego sale i rozgladajacego sie w poszukiwaniu kolejnej ofiary. Darby Shaw czesto byla jedyna osoba zabierajaca glos podczas wykladow, a Callahan zyczyl sobie udzialu i reszty studentow.
– Jak sadzicie, dlaczego Rosenberg wykazal zrozumienie dla nieszczesnego pana Nasha? – zwrocil sie teraz do wszystkich.
– Bo przepada za handlarzami trawka – odezwal sie Sallinger, ktory, zraniony w swej dumie, probowal odzyskac dobre imie.
Callahan kladl duzy nacisk na dyskusje podczas wykladow. Usmiechnal sie do swojej ofiary, jakby witajac ja z powrotem na polu bitwy.
– Tak pan sadzi, panie Sallinger?
– Ma sie rozumiec. Kocha handlarzy, zboczencow molestujacych nieletnich, sprzedawcow broni i terrorystow. Podziwia tego rodzaju ludzi, a jednoczesnie widzi w nich biedne, wykorzystywane dzieci, ktore nalezy ochraniac. – Sallinger udawal sluszne oburzenie i gniew.
– A panskim zdaniem, co powinno sie zrobic z tymi ludzmi, panie Sallinger?
– To proste. Wytoczyc im sprawiedliwy proces, potem zalatwic szybka, rownie sprawiedliwa apelacje i ukarac,