niedzielnych obiadow.
I kto wie? Moze stary LAuberget po tej okropnej lekcji plywania zmienil postawe i zaczal sie dobierac do Portii, kiedy ta miala dwanascie czy trzynascie lat? Bo w koncu to Portia byla ta ladniejsza z siostr.
Byl czas, kiedy ta mysl wydalaby sie Lis szalenstwem i herezja. Ale ostatnio wszystko sie zmienilo – szalenstwo pojawilo sie w jej wlasnym domu, zeby sie na niej zemscic, a noc, podczas ktorej szalala burza (bo tak eufemistycznie siostry te noc okreslaly) nauczyla ja, ze tak naprawde to istnieja tylko dwie herezje: klamstwa i nasze dobrowolne ich akceptowanie.
Trenton Heck tez mial byc obecny na dzisiejszej rozprawie. Interesowala go ona nie tylko dlatego, ze miala na niej zostac wymierzona sprawiedliwosc. Interesowala go takze z innych powodow. Otoz doktor Ronald Adler, zanim zostal usuniety przez Departament Zdrowia Psychicznego ze stanowiska dyrektora szpitala w Marsden, odmowil wyplacenia nagrody, ktora wedlug Hecka powinna byla zostac wyplacona. Nastepca Adlera nie widzial zadnej moralnej przyczyny (nie mowiac juz o prawnych), dla ktorej nalezaloby wyplacic pieniadze, jakich Adler nie mial prawa obiecywac. A wiec zrozpaczony Heck, aczkolwiek z pewnym ociaganiem, oskarzyl Owena o to, ze strzelil mu w plecy – domagajac sie odszkodowania.
Firma ubezpieczeniowa nie chciala placic za takie przestepstwo i Heck, ku wlasnemu przerazeniu, przekonal sie, ze zadajac odszkodowania od Owena, zada go od Lis. Dowiedziawszy sie o tym, postanowil wycofac sprawe, ale Lis powiedziala mu, ze zasluguje on bardziej niz ktokolwiek inny na to, zeby miec z tej tragedii jakas korzysc i, wbrew obiekcjom swojego adwokata, wypisala mu czek na sume wyzsza niz ta, ktorej zadal.
Lis wiedziala, ze miedzy nia a Trentonem Heckiem nie istnieje zaden dajacy sie racjonalnie uzasadnic zwiazek, a jednak czula, ze oboje sa stacjami przy tej samej drodze. Mimo to, kiedy Heck zaprosil ja w zeszlym tygodniu na obiad, odmowila. Gdyz Heck co prawda rzeczywiscie potrzebowal w zyciu czegos wiecej niz tylko przyczepy mieszkalnej i psa. Jednak ona miala watpliwosci, czy moglaby mu tego czegos dostarczyc.
Jedyna osoba, ktora nie miala sie pojawic na rozprawie, byl Michael Hrubek.
W Swieto Dziekczynienia, na jego niesmiala prosbe, Lis odwiedzila go w Stanowej Placowce Zdrowia Psychicznego we Framington, gdzie znajdowal sie znowu pod opieka Richarda Kohlera. Michael z poczatku byl poirytowany tym, ze Lis – przedstawicielka Boga – nie chciala wziac jego zycia w zamian za zycie dziewietnastowiecznego Prezydenta. Jednak w koncu najwyrazniej przyjal do wiadomosci fakt, ze uratowanie zycia Lis bylo czescia jakiegos skomplikowanego duchowego targu, zrozumialego tylko dla niego, i pogodzil sie z tym, ze zostanie jeszcze przez jakis czas na tej ziemi.
Jego samego tez czekal proces – o morderstwo na wspolwiezniu dokonane podczas ucieczki z Marsden. Wszelkie dowody wskazywaly na to, ze czlowiek ten popelnil samobojstwo, a sprawa zostala wniesiona tylko dlatego, ze Michael, uciekajac ze szpitala, zrobil idiotow z jego personelu i z policjantow. Adwokat Michaela zapewnil Lis, ze jego klient z cala pewnoscia nie tylko zostanie uznany za niewinnego, ale takze wyjdzie z procesu z lepsza opinia niz prokurator, ktory – jak to napisal jeden z dziennikarzy – powinien martwic sie o rzeczy wazniejsze niz smierc przebywajacego w szpitalu dla psychicznie chorych zabojcy Bobby'ego Raya Calla- ghana.
Michael byl tez oskarzony o inne rzeczy. O kradziez, o wlamanie, o celowe uwiezienie w bagazniku samochodu policyjnego dwoch nad wyraz pechowych policjantow z Gunderson, z ktorych jeden mial zlamany nadgarstek. Trzeba przyznac, ze Michael byl sprawca tych czynow. Ale – twierdzil adwokat – najprawdopodobniej nie pojdzie on do wiezienia. Musi tylko powiedziec sedziemu prawde – ze, robiac to wszystko, chcial po prostu uciec agentom Pinkertona, ktorzy scigali go z powodu zabojstwa Abrahama Lincolna. Kiedy to powie, zostanie natychmiast wypuszczony z wiezienia i wroci do swojego pokoju w szpitalu.
Michael Hrubek byl dobrym przykladem na to, ze czlowiek moze wykorzystac historie dla swojego wlasnego dobra.
Lis wlozyla teraz plaszcz i zawolala do siostry, ze czas jechac. Mialy wziac dwa samochody, bo po rozprawie Lis chciala udac sie na godzine czy dwie do Framington.
W okresie, jaki uplynal od Swieta Dziekczynienia, byla w szpitalu kilka razy. Ciagle jeszcze bala sie troche Michaela. Ale przekonala sie, ze siedzac naprzeciwko niego – czasami w towarzystwie Richarda Kohlera, a czasami sama – odczuwa jakas nieokreslona przyjemnosc. Kiedy wchodzila do pokoju, Michael ujmowal jej dlon z taka delikatnoscia i szacunkiem, ze niekiedy wzruszalo ja to do lez. Bardzo pragnela zrozumiec jego skomplikowane uczucia. Chciala zrozumiec, dlaczego Michael udal sie w tak dluga podroz, majac przed soba jeden cel: uratowanie jej, dlaczego chcial uratowac wlasnie ja, a nie kogo innego. Pragnela tez pojac, dlaczego mysl o tej podrozy tak bardzo ja wzrusza – tak, wzrusza ja, mimo ze korzenie dzialan Michaela tkwily w jego szalenstwie.
Byly to jednak pytania, na ktore nie potrafila odpowiedziec. Zadowalala sie wiec tym, ze moze siedziec z nim w swietlicy, ktorej okna wychodza na osniezone pola, pic kawe albo cole z plastikowego kubka i rozmawiac o krowach, o polityce albo o bezsennosci, ktora dawala sie we znaki i jej, i jemu.
Michael, skupiony, sluchal uwaznie tego, co ona miala mu do powiedzenia, a potem pochylal sie w przod i – dotykajac czasami jej ramienia dla podkreslenia waznosci tego, co sam mowi – wypowiadal swoje wlasne mysli. Niektore z tych mysli byly dla niej olsnieniem, inne znowu wydawaly jej sie bezsensowne, ale wszystkie wypowiadane byly tak, jakby Michael glosil boza prawde.
I kto moze zareczyc – myslala czasami Lis – kto moze z cala pewnoscia stwierdzic, ze tak nie jest?
Jeffery Deaver
[1]W tlum. Stanislawa Baranczaka.
[2]Zywot i smierc Ryszarda III w tlum. Macieja Slomczynskiego.