po raz plynely zalosne dzwieki.

Zlustrowalam tlum. Widzowie byli z wampirem, czujac jego glod, jego pragnienie i to, jak sie pozywial. Byc moze dzielili tez strach Phillipa, nie wiem. Nie wlaczylam sie w to i bylam z tego zadowolona.

Wampir wstal, pozwalajac, by Phillip upadl na scene, bezwladny i nieruchomy. Mimowolnie wstalam. Pokryte bliznami plecy mezczyzny drzaly targane silnymi konwulsjami, gdy tancerz rozpaczliwie probowal zaczerpnac tchu. Wydawalo sie, ze mezczyzna byl jedna noga na tamtym swiecie, a teraz wracal z dalekiej podrozy. Byc moze faktycznie tak bylo.

Ale zyl. Usiadlam. Kolana mialam jak z waty. Mialam spocone rece, sol sprawiala, ze piekly mnie zadrapania po wewnetrznej stronie dloni. Facet zyl i byl szczesliwy z powodu tego, co go spotkalo. Gdyby ktos mi to opowiedzial, nie uwierzylabym. Powiedzialabym, ze lze jak pies.

Wampirzy cpun. Teraz bylam pewna, ze widzialam juz wszystko.

Jean-Claude wyszeptal:

– Kto ma ochote na calusa?

Przez jedno uderzenie serca nikt sie nie poruszyl, a potem tu i owdzie pojawily sie uniesione dlonie z plikami banknotow. Nie bylo ich wiele, ale kilka naliczylam. Wiekszosc osob wygladala na zdezorientowana, jakby przebudzila sie z koszmaru. Monica takze trzymala uniesiona dlon z pieniedzmi.

Phillip lezal tam, gdzie go upuszczono, jego piers unosila sie i opadala.

Wampir Robert podszedl do Moniki. Wsunela mu pieniadze za spodnie. Wampir przytknal okrwawione usta do jej warg. Pocalunek byl dlugi i gleboki, z jezyczkiem. Smakowali sie nawzajem.

Wampir odsunal sie od Moniki. Objela go obiema rekami za szyje, probujac ponownie przyciagnac go ku sobie, lecz bez powodzenia. Odwrocil sie do mnie. Pokrecilam glowa i pokazalam puste rece. Ode mnie nie dostaniesz ani grosza, stary.

Siegnal w moja strone. Byl szybki jak atakujaca kobra. Nie dal mi czasu do namyslu. Moje krzeslo z hukiem spadlo na podloge. Podnioslam sie, znalazlszy sie poza jego zasiegiem. Zaden zwykly czlowiek nie zauwazylby jego ruchu. Ale ja nie zamierzalam tanczyc tak, jak mi zagra.

Widzowie zaczeli szemrac, usilujac zorientowac sie, co zaszlo. To tylko ja, wasza mala animatorka z sasiedztwa, nie ma sie czym podniecac. Wampir wciaz na mnie patrzyl. Jean-Claude znalazl sie nagle tuz obok mnie. Nawet nie zauwazylam, kiedy sie do mnie zblizyl.

– Wszystko w porzadku, Anito?

W jego glosie zawieraly sie rzeczy, ktorych same slowa w zaden sposob nie sugerowaly. Obietnice szeptane w ciemnych pokojach, pod chlodnymi przescieradlami.

Wchlonal mnie, rolowal moj umysl jak bezdomny zdobyty banknot i bylo to calkiem przyjemne. Lomot-wizg- halas zagrzmialy w moim umysle, przegnaly wampira, trzymaly go na dystans.

Moj pager zaczal dzwonic. Zamrugalam i chwiejac sie na nogach, oparlam o nasz stolik. Jean-Claude wyciagnal reke, aby mnie podtrzymac.

– Nie dotykaj mnie – rzucilam.

Usmiechnal sie.

– Oczywiscie.

Wcisnelam guzik pagera, aby uciszyc urzadzenie. Bogu dzieki, ze przypielam go do paska zamiast wlozyc go do torebki. W przeciwnym razie moglabym go nie uslyszec. Oddzwonilam z telefonu w barze. Policja domagala sie mojej ekspertyzy na cmentarzu Hillcrest. Nawet w wolny wieczor przyszlo mi pracowac. Ale ekstra. Naprawde.

Zaproponowalam, ze zabiore z soba Catherine, ale ona chciala zostac. Cokolwiek mozna powiedziec o wampirach, bez watpienia sa one fascynujace. Taka praca, plus picie krwi i obowiazkowa trzecia zmiana.

Coz, to byl jej wybor.

Obiecalam, ze wroce, aby odwiezc je do domu. Nastepnie odebralam od hostessy moj krzyzyk i wsunelam pod bluzke.

Jean-Claude stal przy drzwiach.

– Tym razem prawie cie mialem, moja mala animatorko – powiedzial.

Spojrzalam mu w twarz, ale zaraz spuscilam wzrok.

– Prawie to za malo. Nie liczy sie, ty parszywy krwiopijco.

Jean-Claude odchylil glowe do tylu i wybuchnal smiechem. Jego smiech niosl sie za mna w noc niczym aksamit splywajacy miekko po kregoslupie.

5

Trumna lezala na boku. Na ciemnym lakierze mozna bylo dostrzec biale bruzdy, slady pazurow. Wysciolka w kolorze jasnoniebieskim, z imitacji jedwabiu, byla podziurawiona i poszarpana. Jeden odcisk okrwawionej dloni byl calkiem wyrazny – niemal moglby uchodzic za slad reki ludzkiej. Wszystko, co pozostalo ze starego trupa, to podarty na strzepy brazowy garnitur, ogryziona do czysta kosc jednego z palcow i fragment skalpu. Mezczyzna byl blondynem.

Drugie cialo spoczywalo niecale piec stop dalej. Ubranie mezczyzny bylo w strzepach. Jego klatka piersiowa zostala rozdarta, zebra potrzaskaly jak zapalki. Brakowalo wiekszosci organow wewnetrznych, wskutek czego jama brzuszna wygladala jak wyzlobiona kloda. Tylko twarz pozostala nietknieta. Blade oczy, niesamowicie rozszerzone, wpatrywaly sie w gwiazdy migoczace na letnim niebie.

Cieszylam sie, ze bylo ciemno. W nocy widze calkiem niezle, ale mrok odziera wszystko z kolorow. Cala krew wydawala sie czarna. Cialo mezczyzny lezalo w cieniu drzew. Nie musialam go ogladac, chyba ze zdecydowalabym sie podejsc blizej. Zrobilam to. Zmierzylam przy pomocy mojej wiernej tasmy mierniczej slady po ugryzieniach. Nalozywszy plastykowe rekawiczki, przeszukalam zwloki w poszukiwaniu innych sladow. Nie odkrylam zadnych.

Moglam zrobic na miejscu zbrodni, co tylko chcialam. Zostalo juz sfilmowane i obfotografowane z kazdej strony. Bylam ostatnim „ekspertem”, ktorego tu wezwano. Karetka czekala, aby zabrac ciala, kiedy tylko skoncze.

Wlasciwie juz konczylam. Wiedzialam, co zabilo tego czlowieka. Ghule. Zawezilam krag poszukiwan do jednego konkretnego gatunku nieumarlych. I po co bylo mi sie tu telepac? To samo moglby powiedziec im koroner.

Zaczelam sie pocic w kombinezonie, ktory musialam nalozyc dla ochrony mojego ubrania. Kombinezonu uzywalam przy okazji kolkowania wampirow, ale ostatnio zaczelam nosic go takze podczas ogladania miejsc zbrodni. Od wysokosci kolan w dol na nogawkach widnialy czarne plamy. Trawa byla cala we krwi. Dzieki ci, Boze, ze nie musze ogladac tego miejsca w swietle dnia.

Nie wiem, dlaczego tego typu sceny ogladane w dzien sa o wiele bardziej drastyczne, ale gdy miewam koszmary, zawsze rozgrywaja sie one za dnia. Krew jest przerazliwie czerwona i gesta. Noc lagodzi te szczegoly, czyni je mniej rzeczywistymi. Bylam z tego bardzo zadowolona.

Rozpielam suwak kombinezonu, rozchylajac szeroko poly. Poczulam orzezwiajacy, zdumiewajaco chlodny podmuch wiatru. W powietrzu czulo sie deszcz. Zanosilo sie na kolejna burze. Wokol pni drzew i wsrod krzewow rozciagnieto zolta policyjna tasme. Jedna z petli oplatala stopy kamiennego aniola. Tasma trzepotala i falowala targana coraz silniejszym wiatrem. Sierzant Rudolf Storr zdjal tasme i podszedl do mnie.

Mierzyl dwa metry i byl zbudowany jak zapasnik. Szedl szybkim, energicznym krokiem. Mial krotko przyciete czarne wlosy wygolone wysoko nad uszami. Dolph byl szefem nowo sformowanej jednostki specjalnej, pogromcow duchow. Oficjalnie nosila ona nazwe Okregowej Jednostki ds. Dochodzen Paranormalnych. Grupa zajmowala sie wszystkimi przestepstwami, ktore mialy zwiazek ze zjawiskami i istotami nadnaturalnymi. Dla Dolpha objecie tej funkcji nie bylo bynajmniej awansem, kolejnym szczebelkiem na drabinie kariery. Willie McCoy mial racje, oddzial specjalny mial jedynie na celu ulagodzic nastroje prasy i liberalow.

Dolph kogos wkurzyl, w przeciwnym razie nie byloby go tutaj. Niemniej Dolph, jak to on, zamierzal wypelnic swoja misje najlepiej, jak potrafil. Byl jak sila natury. Nie podnosil glosu, po prostu byl i sama jego obecnosc wystarczala, aby wiele spraw znalazlo swoj koniec.

– No i – powiedzial.

Вы читаете Grzeszne Rozkosze
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату