skotlowana posciel, ktora wciaz jeszcze utrudniala dostep do drzwi. Biegl najszybciej jak mogl, obojetny na wszystko, gnany strachem, ktory sie w nim rozrastal.
Sedzia siedzial oparty o sciane. Oczy mial zamkniete, a oddech plytki. W takim stanie znalazl go Tommy. Na widok ran dziadka chlopcu zabraklo tchu. Chcial go objac, ale bal sie, ze moze zrobic mu krzywde. Przez chwile krecil sie niezdecydowany. Potem ukleknal przy dziadku. Bal sie go dotknac i bal sie tego nie robic. Powieki sedziego drgnely, gdy uslyszal, ze wnuk jest kolo niego.
– Dziadku?
– Jestem tu, Tommy.
Tommy westchnal gleboko, chcac sie uspokoic.
– Prosze cie, nie umieraj. Mama dzwonila po pomoc, zaraz tu beda. Wylecza cie.
Sedzia Pearson nie odpowiedzial od razu, kiedy przemowil, jego glos brzmial odlegle.
– Jednak nam sie udalo, prawda?
– Tak, dziadku.
– Czy ktos…?
– Tatus jest ranny, ale moze chodzic. Mamie nic nie jest. Karen i Lauren tez.
– A reszta?
Tommy nie odpowiedzial.
– Dobrze – powiedzial dziadek. – Twoja mama zalatwila tego tu, zanim on mnie wykonczyl. Tommy podazyl wzrokiem za spojrzeniem dziadka. Bill Lewis lezal w kacie. Chlopiec szybko odwrocil oczy. – To nic – rzekl sedzia. – Nie bylo rady. – Po chwili dodal: – Ale udalo sie nam. Mowilem ci, ze damy sobie rade. – Glos starego czlowieka wydawal sie teraz mocniejszy.
Tommy pospiesznie wtracil:
– Ale nie umrzesz, dziadku, prawda?
Sedzia Pearson nie odpowiedzial. Tommy zauwazyl, ze powieki dziadka opadaja.
– Dziadku, otworz oczy, prosze – blagal. Czul, ze z oczu ciekna mu lzy i wytarl je odruchowo. Podniosl glos, starajac sie, by brzmial rozkazujaco. – Otworz oczy, prosze.
Dziadek spojrzal przytomniej na wnuka.
– Chcialem tylko odpoczac – powiedzial.
– Rozmawiaj ze mna, dziadku.
– Jestem twardy – powiedzial sedzia takim tonem, jakby mowil z duchami. – Twardszy niz sadzili.
Tommy usmiechnal sie.
– Nie dam ci umrzec, dziadku. Pamietasz nasza zagadke? Pamietasz, co mowiles? Zebym myslal o niej, gdy sie boje, a ona nam pomoze jak cudowne zaklecie. Posluchaj, dziadku. Cztery nogi, dwie nogi, trzy nogi. Nie dam ci umrzec. – Stary czlowiek znow przymknal oczy i Tommy pochylil sie nad nim. – Dziadku, rozwiaz zagadke! Co to jest?
Sedzia ocknal sie. Odchrzaknal i z cieniem usmiechu na twarzy odpowiedzial.
– Czlowiek.
Tommy ujal dlon dziadka. W jednej chwili stary czlowiek poczul, jak zywotnosc dziecka wlewa sie w jego zyly, jak gdyby jego rany uzdrawialy sie pod wplywem niewyczerpanych sil mlodosci. Przeplynal przez niego ozywczy prad, poczul przyplyw sil.
– Nie pozwole ci – powtarzal uporczywie chlopiec.
– Wiem – odpowiedzial dziadek.
– Naprawde, nie oszukuje.
– Wiem.
Przez chwile obaj milczeli.
– Jestem zmeczony – powiedzial sedzia. – Bardzo zmeczony. Trzy nogi. Tommy scisnal jego dlon, a on odwzajemnil uscisk.
Czekali obaj, obejmujac sie ramionami i dodajac sobie otuchy, tak jak czynili to przez wszystkie dni minionego tygodnia.
* Studenci na Rzecz Spoleczenstwa Demokratycznego