rukavicami skafandra i unutranym bokam pahlyblennia, jakoje z vadkaha adrazu stala miasistym, zastausia tonki sloj pavietra. Ja pavoli padniau ruku, chvala, a dakladniej, jaje vuzki atozylak, pajsla usled za rukoj pa-raniejsamu achoplivajucy maju ruku pastupova sviatlejucym brudnavata-zialonym slojem. Ja ustau, kab padniac ruku jasce vysej. Atozylak sciudzianistaha recyva napiausia, jak dryhotkaja struna, ale nie parvausia. Asnova calkam raspluscanaj chvali, jak dziunaja, ciarplivaja u cakanni kanca ekspierymienta istota, prychinulasia da bieraha la maich noh, taksama nie datykajucysia da ich. Zdavalasia, sto z Akijana vyrasla ciahucaja kvietka, casacka jakoj achoplivala maje palcy, stausy ich dakladnym niehatyvam, ale nie datykalasia da ich. Ja adsunuusia. Atozylak zatrymcieu i nieachvotna viarnuusia nazad, elastycny, chistki, niaupeunieny. Chvala uznialasia, uciahvajucy jaho u siabie, i znikla za bieraham. Ja pautarau hetuju hulniu da taho casu, pakul znou, jak i sto hadou tamu, adna z carhovych chval nie adkacilasia abyjakava, nibyta zdavolenaja novymi urazanniami. Ja viedau, sto mnie davialosia b cakac niekalki hadzin, pakul znouku pracniecca jaje „cikaunasc”. Ja sieu. Dobra viadomaja mnie z knih zjava nibyta pieraradzila mianie: nijakaja teoryja nie mahla pieradac realnaha urazannia.

U packavanni, roscie, raspausiudzvanni hetaha zyvatvoru, u jaho ruchach — u koznym paasobku i va usich razam — vyjaulalasia niejkaja, tak by movic, asciaroznaja, ale nie palachlivaja naiunasc, kali jon sprabavau az da samazabyccia, paspiesna zviedac, achapic novuju, niecakana sustretuju formu i na paudarozie vymusany byu adstupicca, bo heta pahrazala parusenniem miezau, vyznacanych tajamnicym zakonam. Jaki nievierahodny kantrast ujaulala jaho niakidkaja cikaunasc z nievymiernasciu, sto bliscala ad haryzontu da haryzontu. U miernym dychanni chvalau ja upiersyniu tak vyrazna adcuvau vielikanskuju prysutnasc, mahutnuju, nieadolnuju mauklivasc. Zachopleny suziranniem, skamianiely, ja apuskausia u niedasiaznyja hlybini i, hublajucy samoha siabie, zlivausia z vadkim slapym hihantam. Ja daravau jamu usio, biez malejsaha namahannia, biez slou, biez dumak.

Uvies aposni tydzien ja pavodziu siabie tak prystojna, sto niedavierliva bliskucyja vocy Snauta u rescie rest pierastali za mnoj sacyc. Zniesnie spakojny, ja usio-taki niecaha cakau. Caho? Viartannia jaje? Jak ja moh? Kozny z nas viedaje, sto uiaulaje z siabie materyjalnaja istota, jakaja paduladna zakonam fizijalohii i fiziki, i sto moc usich nasych pacucciau, navat abjadnanych, nie moza supracstajac hetym zakonam, a moza tolki nienavidziec ich. Adviecnaja viera zakachanych i paetau va usiemahutnasc kachannia, jakoje pieramahaje smierc, stahoddziami nieadlucnyja ad nas slovy „finis vitae sed non amoris”[5]— usio heta padman. Ale hety padman nie smiesny, jon nie maje sensu. A vos byc hadzinnikam, sto adlicvaje bieh casu, hadzinnikam, jaki to razbirajuc, to zbirajuc nanava, u miechanizmie jakoha, ledz tolki kanstruktar zakranie majatnik, naradzajucca adcaj i kachannie, viedac, sto ty tolki repietytar pakut, tym macniejsych, cym bols smiesnymi jany stanoviacca ad ich smatkratnasci? Pautarac calaviecaje isnavannie, ale pautarac jaho tak, jak pjanica pautaraje zvykluju mielodyju, kidajucy usio novyja i novyja miedziaki u muzycnuju safu? Ja ni chviliny nie vieryu, sto vadki hihant, jaki niasie u sabie smierc sotniam ludziej, da jakoha dziesiatki hadou usia maja rasa marna sprabavala zvic choc nitacku parazumiennia, sto jon, jaki biazmetna honic mianie, jak pylinku, budzie uzrusany trahiedyjaj dvuch ludziej. Ale jaho dziejanni mieli niejkuju metu. Prauda, navat u hetym ja nie byu calkam pierakanany. Adnak prosta sysci, sastupic — aznacala zakreslic tuju, niachaj sabie isnujucuju tolki va uiaulenni mazlivasc, jakuju daruje pryslasc. Dyk sto z urescie — hady siarod mebli i recau, da jakich my razam datykalisia, u pavietry, jakoje jasce zachouvaje jaje dychannie? U mianie nie bylo nadziei. Ale ja zyu cakanniem, heta bylo aposniaje, sto zastalosia ad jaje. Jakija zdziajsnienni, kpiny, jakija pakuty jasce cakali mianie? Ja nicoha nie viedau, ale pa-raniejsamu vieryu, sto nie minuu jasce cas niazvykla surovych cudau.

Zakapane, cervien 1959 — cervien 1960

,

Primiecanija

1

Havorka pra imia Snaut — ad anhl. snout: saplo.(Tut i dalej zauvahi pierakladnika.)

2

„My nie viedajem i nie daviedajemsia” (lac.).

3

Suum cuiquje (lac.) — koznamu svajo.

4

Agonia rierrietua — viecnaja ahonija (lac.).

5

„Kachannie macniej za smierc”

Вы читаете Salarys
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату