wlozyl pistolet do kabury, zeby wygladac przepisowo.

— Powodzenia — odparl Fritz, nie odwracajac sie. — Ja tu bede, nie martw sie.

Andrzej, przyspieszajac kroku, podszedl do drzwi i wyskoczyl na korytarz. Pod ciemnym sklepieniem panowala chlodna, aromatyczna cisza, na dlugiej parkowej lawce, pod srogim okiem dyzurnego wartownika, siedzialo nieruchomo kilka obszarpanych typow plci meskiej. Andrzej minal pare zamknietych drzwi od gabinetow przesluchan, minal klatke schodowa, gdzie kilku mlodych sledczych z ostatniego poboru, nie przestajac palic papierosow, z zapalem opowiadalo sobie o swoich sprawach, wszedl na trzecie pietro i zapukal do gabinetu szefa.

Szef byl w ponurym nastroju. Jego tluste policzki obwisly, rzadkie zeby wyszczerzyl nieprzyjemnie. Oddychal ustami, ciezko i z poswistem, i patrzyl spode lba na Andrzeja.

— Niech pan siada — warknal.

Andrzej usiadl, polozyl rece na kolanach i utkwil wzrok w oknie. Okno bylo zakratowane, za szyba panowala nieprzenikniona ciemnosc. Juz po jedenastej, pomyslal. Ile czasu stracilem na tego lajdaka…

— Ile ma pan spraw?

— Osiem.

— Ile ma pan zamiar zakonczyc do konca kwartalu?

— Jedna.

— Niedobrze.

Andrzej nie odezwal sie.

— Zle pan pracuje, Woronin. Zle! — zachrypial szef. Meczyla go zadyszka.

— Wiem — powiedzial Andrzej pokornie. — Nie moge wejsc w rytm.

— A to juz najwyzszy czas! — Szef podniosl glos do swiszczacego pisku. — Tyle czasu pan juz u nas pracuje, a zakonczyl pan dopiero dwie zalosne sprawy. Nie wypelnia pan swojego obowiazku wobec Eksperymentu, Woronin. A przeciez ma sie pan od kogo uczyc, ma sie pan kogo poradzic… Niech pan popatrzy, na przyklad, jak pracuje panski przyjaciel, mam na mysli..ee… mam na mysli Friedricha… Oczywiscie, ma on swoje wady, ale nie musi pan od niego przejmowac wlasnie tych wad. Mozna przejmowac, zalety, Woronin. Przyszliscie do nas razem, a on zakonczyl juz jedenascie spraw.

— Ja tak nie potrafie — powiedzial posepnie Andrzej.

— Uczyc sie. Uczyc sie trzeba. Wszyscy sie uczymy. Panskiee… Friedrich tez kursow prawniczych nie konczyl, a pracuje, i to niezle pracuje… Jest juz starszym sledczym. Panuje przekonanie, ze pora zrobic go zastepca naczelnika sektora karnego… Tak. A z pana, Woronin, nie sa zadowoleni. Na przyklad, jak sie u pana posuwa sprawa Budynku?

— W ogole sie nie posuwa — wzruszyl ramionami Andrzej. — Przeciez to zadna sprawa. To jakies brednie, mistyka…

— Dlaczego mistyka, skoro sa zeznania swiadkow? Skoro sa ofiary? Ludzie gina, Woronin!

— Nie rozumiem, jak mozna prowadzic sprawe oparta na plotkach i legendach — powiedzial ponuro Andrzej.

Szef z wysilkiem zakaszlal.

— Trzeba ruszyc glowa, Woronin — zachrypial. — Plotki, legendy — tak. Mistycyzm — tak. Ale dlaczego? Komu to potrzebne? Skad biora sie plotki? Kto je tworzy? Kto je rozprzestrzenia? Po co? I przede wszystkim — gdzie znikaja ludzie? Rozumie mnie pan Woronin?

Andrzej wzial sie na odwage i powiedzial:

— Rozumiem, szefie. Ale ta sprawa jest dla mnie za trudna. Wolalbym zajmowac sie tylko zwyklymi przestepstwami. Miasto az kipi od roznych drani…

— A ja wole uprawiac pomidory! — zawolal szef. — Uwielbiam pomidory, a tutaj, nie wiadomo dlaczego, nie mozna ich dostac za zadne pieniadze… Jest pan na sluzbie, Woronin i nikogo nie interesuje, co pan woli. Powierzono panu sprawe Budynku, wiec prosze ja prowadzic. Ze sie pan do tego nie nadaje, to ja sam widze. W innych okolicznosciach nie powierzylbym panu tej sprawy. Ale powierzam. Dlaczego? Dlatego ze jest pan naszym czlowiekiem, Woronin. Dlatego ze pan tu nie odsiaduje wyroku, tylko walczy! Dlatego ze przyjechal pan tutaj nie dla siebie, ale dla Eksperymentu. Takich ludzi jest malo, Woronin. A wiec opowiem panu teraz o tym, o czym pracownikow panskiej rangi zazwyczaj sie nie informuje.

Szef zapadl w fotel i przez jakis czas milczal, coraz glosniej poswistujac i coraz bardziej szczerzac zeby.

— Walczymy z gangsterami, rekietierami, chuliganami. To wiedza wszyscy, to jest dobre, potrzebne. Ale niebezpieczenstwo numer jeden — to nie oni, Woronin. Po pierwsze, istnieje takie zjawisko przyrody jak Antymiasto. Slyszal pan? Nie slyszal pan. I dobrze. Nie powinien pan byl slyszec. Zeby od pana tez nikt o tym nie uslyszal! Tajemnica sluzbowa z dwoma zerami. Antymiasto. Mamy informacje, ze na polnocy istnieja jakies osiedla — jedno, dwa, kilka — nie wiadomo. A oni o nas wiedza wszystko! Istnieje mozliwosc najazdu, Woronin. To bardzo niebezpieczne. To bylby koniec naszego miasta. Koniec Eksperymentu. Mamy do czynienia ze szpiegostwem, z probami sabotazu, dywersji, z rozprzestrzenianiem histerycznych i szkodliwych plotek. Rozumie pan sytuacje, Woronin? Widze, ze tak. Jeszcze cos. Tutaj, w samym miescie, obok nas, wsrod nas, zyja ludzie, ktorzy przybyli tu nie dla Eksperymentu, a z innych, bardziej lub mniej wyrachowanych powodow. Nihilisci, wewnetrzni pustelnicy, elementy watpiace, anarchisci. Niewielu z nich jest aktywnych, ale nawet bierni moga byc niebezpieczni. Podrywanie moralnosci, niszczenie idealow, proby nastawiania jednych warstw spoleczenstwa przeciwko innym, destrukcyjny sceptycyzm. Przyklad: panski dobry znajomy, niejaki Katzman…

Andrzej drgnal. Szef spojrzal na niego ciezko spod spuchnietych powiek, przez chwile nic nie mowil, po czym powtorzyl:

— Jozef Katzman. Interesujacy czlowiek. Mamy informacje, ze czesto zapuszcza sie na polnoc, przebywa tam jakis czas, po czym wraca. Poza tym zaniedbuje swoje obowiazki sluzbowe, ale to ju nas nie interesuje. Prowadzi rozmowy. O tym to juz powinien cos pan wiedziec.

Andrzej odruchowo skinal glowa, ale natychmiast spostrzegl sie i przybral kamienny wyraz twarzy.

— Co dla nas najwazniejsze, zostal zauwazony w poblizu Budynku. Dwa razy. Po raz pierwszy widziano, jak stamtad wychodzil. Wydaje mi sie, ze znalazlem dobry przyklad i trafnie polaczylem go ze sprawa Budynku. Musi sie pan zajac ta sprawa, Woronin. Nie moge powierzyc jej nikomu innemu. Sa inni ludzie, tak samo pewni jak pan, duzo bardziej sensowni, ale zajeci. Wszyscy. Co do jednego. Maja dziesiatki spraw. Tak wiec niech pan forsuje sprawe Budynku, Woronin. Postaram sie pana uwolnic od pozostalych zadan Jutro punktualnie o szesnastej przyjdzie pan do mnie i przedstaw swoj plan.

Andrzej wstal.

— Aha! Radze panu zwrocic uwage na sprawe Spadajacyc Gwiazd. Baczna uwage. To moze miec jakis zwiazek. Te sprawe prowadzi teraz Czaczua, niech pan do niego pojdzie, zapozna sie z nia Poradzi…

Andrzej uklonil sie niezgrabnie i skierowal do wyjscia.

— Jeszcze jedno! — powiedzial szef i Andrzej zatrzymal sie pr samych drzwiach. — Niech pan pamieta: sprawa Budynku specjalnie interesuje sie glowny prokurator. Specjalnie! Tak wiec oprocz pana bedzie sie tym zajmowal ktos z prokuratury. Niech pan sie postara nic nie przeoczyc, ani w zwiazku z panskimi sklonnosciami, w ogole. Niech pan idzie, Woronin.

Andrzej zamknal za soba drzwi i oparl sie o sciane. Odczul jakas niezrozumiala, nieokreslona wewnetrzna pustke. Oczekiwal bury, nagany, moze nawet zwolnienia albo przeniesienia do policji. Zamiast tego otrzymal, mozna powiedziec, pochwale, zostal wyrozniony, bo powierzono mu jedna z najwazniejszych spraw. Jeszcz rok temu, gdy byl smieciarzem, sluzbowy ochrzan zepchnalby go w otchlan rozpaczy, a odpowiedzialne zadanie wynioslo na szczyt radosci i entuzjazmu. A teraz w jego duszy panowal jakis nieokreslony mrok. Andrzej ostroznie probowal to zrozumiec i jednoczesnie wyluskac nieuniknione komplikacje i niewygody, ktore musialy pojawic sie w tej nowej sytuacji.

Izia Katzman… Gadula. Papla. Niedobry, jadowity jezyk. Cynik. A jednoczesnie — nic nie poradzisz — taki zupelnie, az do glupoty bezinteresowny, dobroduszny, taki zyciowo bezradny… I sprawa Budynku. I Antymiasto. Cholera… No dobra, jakos to bedzie…

Wrocil do swojego gabinetu i z pewnym zdziwieniem zobaczyl tam Fritza. Heiger siedzial przy biurku, palil jego papierosy i z uwaga przegladal powyciagane z sejfu akta jego spraw.

— No, jak tam, zdrowo oberwales? — zapytal, podnoszac oczy na Andrzeja.

Andrzej, nie odpowiadajac, wzial papierosa, zapalil i kilka razy mocno sie zaciagnal. Rozejrzal sie, gdzie by

Вы читаете Miasto skazane
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату