Genarr byl swiecie przekonany, ze Marlena dobrze sie bawi. Sam rowniez czul sie doskonale. Marlena biegla brzegiem strumienia. Nie widzial potrzeby, aby jej towarzyszyc. Niech sie nacieszy — pomyslal.

Kopula stala na skalistym wzniesieniu, jej otoczenie poprzecinane bylo malymi strumieniami, ktore laczyly sie trzydziesci kilometrow dalej w spora rzeke, ktora z kolei wpadala do morza. Strumienie byly bardzo przydatne. Zaopatrywaly Kopule w wode, z ktorej wystarczylo jedynie usunac prokarioty („zabic” byloby tutaj bardziej odpowiednim slowem), by woda nadawala sie do spozycia. We wczesnym okresie istnienia Kopuly znalezli sie, co prawda, nawiedzeni biolodzy, ktorzy sprzeciwiali sie „mordowaniu” prokariotow, ale Genarrowi wydawalo sie to smieszne i dziecinne. Malenkie komorki wystepowaly na Erytro w takich ilosciach i mnozyly sie tak niezwykle szybko, ze zaden zabieg oczyszczenia wody nie mogl wplynac na rozwoj ich populacji.

A gdy na porzadku dziennym stanela sprawa Plagi, nienawisc do Erytro nabrala takich rozmiarow, ze nikt nie

zwracal uwagi na los prokariotow.

Teraz Plaga nie stanowila takiego zagrozenia i w niektorych, byc moze, znowu odezwa sie odczucia humanitarne

(„biotame', jak w myslach nazywal je Genarr.) Prywatnie nawet sympatyzowal z nimi, z drugiej strony jednak musial dbac o zaopatrzenie Kopuly w wode.

Zamyslony Genarr stracil z oczu Marlene. W jego sluchawkach rozlegl sie krzyk.

— Marleno! Marleno! Siever, co ona robi?

Spojrzal wprost i juz mial odpowiedziec z automatyczna pewnoscia siebie, ze wszystko jest w porzadku, gdy do jego swiadomosci dotarl obraz Marteny.

Przez chwile trudno mu bylo rozpoznac, co wlasciwie robi. Wpatrywal sie w nia w rozowej poswiacie Nemezis.

A potem zrozumial. Odpiela helm i zdjela go. W tej chwili zajeta byla rozpinaniem reszty skafandra.

Musi ja powstrzymac!

Probowal krzyknac, ale jego glos zamarl w gardle. Chcial podbiec do niej, ale jego nogi byly jak z olowiu. Nie mogl poruszyc zadnym miesniem.

Poczul sie tak, jak w koszmarnym snie, w ktorym zdarzaja sie okropne rzeczy, a czlowiek nie moze na nie zareagowac. A moze na skutek napiecia umyslu stracil kontrole nad cialem?

A jesli to Plaga? — zastanawial sie przerazony Genarr. Co stanie sie z Martena wystawiona teraz na swiatlo Nemezis i powietrze Erytro?

Rozdzial 26

PLANETA

Krile Fisher spotkal Koropatskiego tylko dwukrotnie, odkad ten zajal stanowisko zajmowane uprzednio przez Tanayame i stal sie faktycznym, chociaz nie tytularnym, szefem projektu. Krile nie mial jednak klopotow z rozpoznaniem go na wideografii. Koropatsky ciagle byl tym samym zadowolonym z siebie grubasem. Ubieral sie dobrze, nosil najmodniejsze, duze, powiewajace krawaty.

Fisher, ktory odpoczywal tego ranka, nie wygladal zbyt elegancko, nie odmowil jednak przyjecia dyrektora, chociaz przybyl on bez uprzedzenia. Wcisnal klawisz „Czekac' na swym domowym wideofonie. Z drugiej strony powinna pojawic sie figurka zapraszajacego do srodka gospodarza (lub gospodyni — na ekranie trudno bylo rozpoznac plec), z reka uniesiona do gory, co w powszechnie zrozumialym jezyku oznaczalo: „chwileczke', bez potrzeby dalszych slownych wyjasnien.

Przyczesal wlosy i doprowadzil do porzadku ubranie. Powinien sie ogolic. Lecz dalsza zwloka moglaby zostac odczytana jako zniewaga. Otworzyly sie drzwi i do pokoju wszedl Koropatsky. Usmiechnal sie przyjemnie i powiedzial:

— Dzien dobry, Fisher. Wiem, ze ci przeszkadzam.

— Alez nie, dyrektorze — odpowiedzial Krile, usilujac nadac glosowi wiarygodne brzmienie — ale jesli przyszedl pan zobaczyc sie z doktor Wendel, to niestety wyszla juz do pracy.

Koropatsky chrzaknal.

— Wiesz, spodziewalem sie tego. Nie mam wiec powodu i musze porozmawiac z toba. Moge usiasc?

— Oczywiscie, bardzo prosze dyrektorze — Fisher zzymal sie na siebie, ze nie zaproponowal zajecia miejsca wczesniej. — Czy zyczy pan sobie cos do picia?

— Nie — Koropatsky poklepal sie po brzuchu. — Waze sie co rano i juz sama ta procedura odbiera mi ochote do przyjmowania plynow, nie wspominajac o jedzeniu. Posluchaj Fisher, nigdy nie mialem okazji porozmawiac z toba jak mezczyzna z mezczyzna. A bardzo tego pragnalem.

— Cala przyjemnosc po mojej stronie — wymamrotal Fisher, zaczynajac odczuwac pewien niepokoj. O co tu chodzi?

— Nasz planeta ma wobec ciebie dlug.

— Jesli pan tak mowi, dyrektorze… — odpowiedzial.

— Byles na Rotorze, zanim odlecial.

— Czternascie lat temu, dyrektorze.

— Wiem. Wziales tam slub i miales dziecko.

— Tak, dyrektorze — odpowiedzial cicho Fisher.

— Ale wrociles na Ziemie tuz przed ich odlotem z Ukladu Slonecznego.

— Tak, dyrektorze.

— Ziemia odkryla Sasiednia Gwiazde dzieki temu, ze uslyszales cos na Rotorze i powtorzyles to tutaj oraz na skutek twojej bezposredniej sugestii, co do tego, gdzie nalezy jej szukac.

— Tak, dyrektorze.

— To takze ty przywiozles z Adelii na Ziemie Tesse Wendel.

— Tak, dyrektorze.

— Stworzyles jej takie warunki, ze pracuje od osmiu lat i czuje sie szczesliwa, co?

Koropatsky chrzaknal znaczaco. Fisher odniosl wrazenie, ze gdyby siedzial blizej, dyrektor szturchnalby go porozumiewawczo lokciem, tak jak maja to we zwyczaju prawdziwi mezczyzni.

— Dobrze jest nam ze soba, dyrektorze — powiedzial ostroznie.

— Ale nie wziales z nia slubu.

— Jestem zonaty, dyrektorze.

— Zyjesz w separacji od czternastu lat. Rozwod mozna zalatwic raz dwa.

— Mam corke.

— Ktora pozostanie twoja corka, nawet jesli powtornie sie ozenisz.

— Bylaby to formalnosc bez znaczenia.

— Byc moze — Koropatsky kiwnal glowa. — A moze rzeczywiscie masz racje: kto wie, czy tak nie jest lepiej. Wiesz, ze statek superluminalny jest gotow do lotu. Mamy nadzieje wystrzelic go na poczatku 2237.

— Wspomniala mi o tym doktor Wendel, dyrektorze.

— Detektory neuroniczne sa juz zainstalowane i dobrze sie sprawuja.

— O tym rowniez mowila.

Koropatsky zlozyl dlonie na brzuchu i w zamysleniu kiwnal swoja wielka glowa. A potem rzucil szybkie spojrzenie na Fishera.

— Wiesz, jak to dziala? Fisher potrzasnal glowa.

— Nie, prosze pana. Nie mam pojecia o dzialaniu statku. Koropatsky zmruzyl oczy.

— My tez nie. Musimy wierzyc na slowo doktor Wendel i naszym inzynierom. Brakuje jednak jeszcze jednej rzeczy.

— Tak? — zimny pot oblal Fishera. (Znowu zwloka?) — Czegoz to brakuje, dyrektorze?

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×