wypuszczono go na wolnosc, by sluzyl za przynete dla grubszej zwierzyny.

Szpiegowano go na kazdym kroku, a on myslal, ze panna Lange znajduje sie wciaz w grozacym jej niebezpieczenstwie. Spojrzenie jego, pelne rozpaczy, rzucone na Blakeney'a potwierdzilo te dwa fakty i serce wodza scisnelo sie bolesnie na mysl o mece moralnej, ktora przezywal jego przyjaciel. Pragnal jak najpredzej dac znac Armandowi, ze dziewczyne zdolal wyprowadzic z Temple.

Skierowal sie teraz ku swemu dawnemu mieszkaniu przy ulicy St. Germain l'Auxerrois, przypuszczajac, ze Armandowi udalo sie moze pozostawic list dla niego. Jezeli to uczynil, to prawdopodobnie ludzie H~erona, podpatrzywszy jego kroki, postawili tam szpiegow na strazy, ale na to rady nie bylo.

To dawne mieszkanie bylo jedynym miejscem, do ktorego St. Just mogl poslac list do wodza, jezeli zamierzal sie w ogole z nim skomunikowac. Z drugiej strony biedny chlopiec nie mogl wiedziec, czy sir Percy powroci do Paryza, ale mogl pomimo tego poslac list do szwagra w nadziei, ze nie opusci go w potrzebie.

Rozwazywszy to wszystko, sir Percy doszedl do przekonania, ze musi koniecznie dowiedziec sie, czy Armand nie usilowal skomunikowac sie z nim.

Ze szpiegami mial juz dosc do czynienia swego czasu i niebezpieczenstwo nie bylo dzisiaj grozniejsze niz wczoraj w wiezieniu Temple. Grajac wciaz role walesajacego sie robotnika, szedl przez miasto, obijajac sie niedbale o sciany domow. Niebawem ujrzal przed soba fasade St. Germain l'Auxerrois i skrecajac na prawo, stanal przed domem, ktory opuscil przed 24 godzinami.

Wszyscy, ktorzy znaja rozklad Paryza z czasow rewolucji, znaja ten dom. Jest to duzy, oddzielnie stojacy czworokat, zwrocony ku Quai de l'Ecole, tuz obok Carrefour des Trois Maries. Tak zwana „porte coch~ere” wychodzi na ulice St. Germain l'Auxerrois.

Blakeney obszedl ostroznie dom, badawczym okiem przeszukal ciemnosci wzdluz ulicy, biegnacej az do „Pont Neuf” i przekonal sie, ze na razie nie bylo w poblizu szpiegow.

Widocznie Armand nie oddal tu zadnego listu, ale mogl to uczynic kazdej chwili, skoro wiedzial, ze Percy powrocil do Paryza.

Blakeney postanowil nie spuszczac z oka tego domu. Sztuke obserwacji posiadal w najwyzszym stopniu i mogl jej nauczyc niejednego agenta H~erona. W nocy ta obserwacja stawala sie naturalnie o wiele latwiejsza, gdyz duzo bylo bram nie oswietlonych, a latarnie uliczne przytwierdzone do scian ulatwialy sledzenie domow na zewnatrz.

Blakeney, wybrawszy sobie tymczasowe schronienie to w jednej, to w drugiej sieni, czekal cierpliwie kilka godzin. Drobny, przenikliwy deszcz padal bez ustanku i cienka bluza, ktora mial na sobie, przemokla niebawem do nitki.

Okolo dwunastej w nocy wrocil do siebie, by zazyc paru godzin snu, ale o siodmej rano byl znowu na posterunku.

Brama nie byla jeszcze otwarta; stanal przy niej i czekal. Nacisnal welniana czapke na umazane brudem czolo, wysunal naprzod szczeke, a oczom nadal tepy, bledny wyraz opryszka. Krotka gliniana fajka wcisnieta w kat ust, rece wsuniete w szerokie kieszenie podartych spodni i bose nogi zawalane blotem ulicy, wszystko to razem nadawalo mu wyglad nedznego i podejrzanego wloczegi.

Nie czekal dlugo. Niebawem brama otworzyla sie, wyszedl dozorca i zaczal zamiatac ulice przed domem.

W piec minut pozniej bosy chlopiec, okryty lachmanami, bez czapki na glowie zjawil sie na zakrecie ulicy. Przygladal sie kazdemu domowi, jakby szukajac numeru. Szary swit, wilgotny i mglisty jak ubieglych dni, roztaczal sie nad miastem.

Blakeney sledzil uwaznie zblizajacego sie chlopca. Gdy znalazl sie tuz przy nim, sir Percy wyciagnal fajke z ust.

– Wczesnie wstales, chlopcze – rzekl rubasznym glosem.

– Tak – odparl blady chlopczyna. – Mam list do oddania pod numer 9, ulica St. Germain l'Auxerrois. Musi to byc niedaleko.

– Mozesz mnie oddac ten list.

– O nie, obywatelu – odparl zywo chlopiec, w ktorego oczach blysnal lek – to dla jednego z lokatorow numeru 9. Musze wreczyc mu koperte sam.

Blakeney poczul od razu, ze to pismo przeznaczone bylo dla niego i pochodzilo od Armanda.

Dziecko tymczasem schowalo list za koszule, jakby chcialo strzec czegos bardzo cennego, co zamierzaja mu wydrzec.

– Oddam koperte adresatowi – rzekl Blakeney. – Znam obywatela, dla ktorego jest przeznaczona. Chodzi o to, by stroz jej nie widzial.

– Nie oddam jej strozowi! Zaniose ja sam na gore.

– Moj drogi, posluchaj. Oddasz mi list, a ja ci dam piec liwrow na piwo.

Blakeney, chociaz litowal sie z calego serca nad bladym chlopcem, przybral postawe groznego apasza. Nie chcial dopuscic, by chlopiec wszedl z listem do domu, z obawy, by dozorca nie odebral mu go pomimo prosb i lez, a wtedy Blakeney bylby zmuszony wykazac swa identycznosc, nim list zostanie mu wreczony. W ostatnim tygodniu odzwierny okazal sie bardzo czuly na przekupstwo. Jakkolwiek mogl miec podejrzenia, co do osoby lokatora, milczal ze wzgledu na pieniadze, ktore obficie otrzymywal, ale nie mozna bylo dowierzac nikomu w tych czasach.

Cos moglo sie zdarzyc w przeciagu kilku godzin i zmienic wygodnego i ugrzecznionego dozorce w niebezpiecznego wroga.

Na szczescie stroz wszedl na powrot do domu, nikogo nie bylo wokolo, a zreszta nikt by nie zwracal uwagi na grubianina, wymuszajacego cos na dziecku.

– A wiec – rzekl gburowato – daj mi list albo piec liwrow wroci do mojej kieszeni.

– Piec liwrow! – zawolalo dziecko z przestrachem – ach, obywatelu!…

Chuda raczyna zaglebila sie w lachmany koszuli, ale ukazala sie znow bez koperty, a lekki rumieniec oblal jego policzki.

– Tamten obywatel ofiarowal mi tez piec liwrow – rzekl pokornie. – Mieszka w domu, gdzie moja matka jest dozorczynia, przy ulicy de la Croix Blanche. Byl bardzo dobry dla mojej matki, chcialbym wiec wypelnic jego rozkaz.

– Dziwne dziecko – pomyslal sobie Blakeney – jego prawosc okupuje niejedna zbrodnie tej przez Boga opuszczonej stolicy. Ale teraz zdaje mi sie, ze bede go musial sterroryzowac.

Wyciagnal rece z szerokich kieszeni i pomiedzy dwoma brudnymi palcami pokazal sztuke zlota. Druga reke polozyl na piersiach dziecka.

– Oddaj mi list – rzekl ostro – albo…

Szarpnal go za podarta koszule i niebawem zwitek zmietego papieru wpadl mu do reki. Dziecko zaczelo plakac.

– Masz – rzekl Blakeney, wciskajac pieniadz w mala raczyne – zanies to matce i powiedz waszemu lokatorowi, ze wysoki, brutalny czlowiek wydarl ci przemoca list. A teraz umykaj, nim cie sprzatne z drogi.

Chlopiec, przerazony do najwyzszego stopnia, nie czekal dluzej, lecz uciekl pedem, sciskajac w reku sztuke zlota. W mgnieniu oka znikl na zakrecie ulicy.

Blakeney nie zabral sie zaraz do czytania. Wsadzil papier do kieszeni i skierowal sie przez Place du Carrousel ku swemu nowemu mieszkaniu przy ulicy de l'Arcade.

Dopiero gdy znalazl sie sam w ciasnym, nedznym pokoju, wyjal zwitek papieru z kieszeni i przeczytal go powoli. Tresc byla nastepujaca:

„Percy, nie mozesz mi przebaczyc – wiem o tym – ja tak samo nie przebacze sobie nigdy, ale gdybys wiedzial, co przecierpialem przez ostatnie dwa dni, probowalbys mi moze przebaczyc. Jestem wolnym, a jednak wiezniem. Sledza mnie na kazdym kroku. Co zamierzaja ze mna zrobic, nie wiem. Gdy mysle o Jance, chetnie zakonczylbym nedzne zycie. Percy! Ona znajduje sie w rekach tych zbojow. Widzialem liste uwiezionych, a jej imie tam umieszczone pali mi serce rozpalonym zelazem…

Byla jeszcze w wiezieniu, gdy opuszczales Paryz. Jutro, dzis wieczorem moze przesluchaja ja wydadza wyrok, beda torturowac, a ja nie smiem isc do Ciebie, by nie przyprowadzic szpiegow do Twoich drzwi. Ale moze Ty przyjdziesz do mnie, Percy? W nocy jestem bezpieczniejszy, a odzwierna bardzo mi jest oddana. Gdy dzis o dziesiatej wieczorem zastaniesz brame otwarta, a w pierwszym oknie na lewo ujrzysz zapalona swiece, przy niej zas na papierze napisane swoje litery S. P., bedziesz wiedzial, ze nic Ci nie grozi i mozesz bezpiecznie przyjsc do mego pokoju.

Mieszkam na drugim pietrze na prawo, drzwi moje beda otwarte. W imie kobiety, ktora kochasz ponad

Вы читаете Eldorado
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату