Statki kosmiczne startujace razem zawsze byly w posiadaniu kompletu zdjec wszystkich osob bioracych udzial w wyprawie. Zaginione statki dlugo jeszcze mogly sie blakac w przestworzach i ich zalogi dlugo jeszcze mogly pozostawac przy zyciu. Taki statek jednak nie wracal juz nigdy. Odszukanie go czy udzielenie skutecznej pomocy przekraczalo wszelkie realne mozliwosci. Konstrukcja statkow i ich maszyn osiagnela juz ten stopien doskonalosci, ze drobne uszkodzenia nie zdarzaly sie prawie nigdy lub tez byly usuwane latwo w czasie kosmicznych podrozy. Powaznych awarii maszynowych dotad jeszcze nigdy nie udalo sie zlikwidowac w kosmosie. Czasami statki zdazyly jeszcze, jak wlasnie „Zagiel”, nadac ostatni komunikat. Przewaznie jednak komunikaty nie docieraly do celu z powodu bardzo trudnej orientacji. Komunikaty Wielkiego Pierscienia ustalily w ciagu tysiacleci scisle kierunki i byly transmitowane z planety na planete. Statki kosmiczne jednak przewaznie znajdowaly sie w okolicach dotad nie badanych, gdzie kierunki nadawanych fal udawalo sie raczej odgadnac przypadkowo.
Wsrod lotnikow kosmicznych panowalo przekonanie, ze w kosmosie istnieja ponadto jakies pola obojetne czy obszary zerowe, w ktorych wszelkie promieniowanie i fale tona jak kamien w wodzie. Astrofizycy zas uwazali, ze taka opinia moze byc jedynie wymyslem kosmicznych podroznikow, sklonnych do fantazjowania.
Po zakonczeniu smutnej ceremonii i po krotkiej naradzie Erg Noor wlaczyl silniki anamezonowe. Po dwoch dobach silniki zamilkly i statek zaczal sie zblizac do macierzystej planety z szybkoscia dwudziestu jeden miliardow kilometrow na dobe. Do Slonca pozostawalo w przyblizeniu okolo szesciu ziemskich (bezwzglednych) lat drogi. W centralnej sterowni i w bibliotece laboratorium zawrzalo: obliczano i wyznaczano nowa trase.
W ciagu calego szescioletniego lotu nalezalo zuzywac anamezon jedynie na poprawki kursu statku. Innymi slowy, trzeba bylo oszczedzac paliwa. Wszystkich niepokoila nie zbadana przestrzen 344 + 2U pomiedzy Sloncem i „Tantra”. Nie dawalo sie jej wyminac, gdyz na jej obrzezach od strony Slonca napotykano strefy meteorow, a ponadto, zbaczajac z trasy, statek nakladal drogi.
Po dwoch miesiacach obliczen linia lotu byla gotowa. „Tantra” zaczela opisywac krzywa jednakowych napiec.
Wspanialy statek zachowywal pelnie sprawnosci, szybkosc lotu utrzymywala sie w ustalonych granicach. Teraz juz tylko czas — okolo czterech lat wzglednych — lezal miedzy statkiem kosmicznym a Ojczyzna.
Po odbyciu dyzuru Erg Noor i Niza pograzyli sie w dlugotrwalym snie. Razem z nimi zapadli w tymczasowy niebyt dwaj astronomowie, biolog, lekarz i czterech inzynierow.
Dyzur objela kolejna grupa — doswiadczony astronawigator Pel Lin, ktory juz odbywal druga wyprawe, astronom Ingrida Ditra i dotrzymujacy im dobrowolnie towarzystwa inzynier elektronik Kay Ber. Ingrida, korzystajac z zezwolenia Pela Lina, czesto udawala sie do sasiadujacej ze sterownia biblioteki. Razem ze swoim starym przyjacielem Berem komponowala symfonie monumentalna: „Zaglada planety”, ktorej zasadniczym motywem byl tragiczny los Zirdy. Pel Lin, zmeczony ciagla muzyka przyrzadow i obserwacja czarnych wyrw kosmicznych, sadzal przy pulpicie kierowniczym Ingride, sam zas zabieral sie z zapalem do rozszyfrowywania tajemniczych napisow, pochodzacych z pewnej planety systemu Centaura. Wierzyl, ze uda mu sie wykonac to nieprawdopodobnie trudne zadanie.
Jeszcze dwa razy nastapila zmiana dyzurow, statek zblizyl sie do Ziemi prawie na odleglosc dziesieciu tysiecy miliardow kilometrow, a silniki anamezonowe wlaczano zaledwie na przeciag paru godzin.
Konczyl sie dyzur grupy Pela Lina, czwarty od chwili wyruszenia „Tantry” z miejsca niedoszlego spotkania z „Algrabem”.
Astronom Ingrida Ditra skonczywszy obliczenia zwrocila sie do Pela Lina, ktory melancholijnie sledzil nieustanne wahania czerwonych wskazowek na podzialce licznikow natezenia pola grawitacyjnego. Zahamowanie reakcji psychicznych, ktorego nie byli w stanie uniknac nawet najmocniejsi z zalogi, ujawnialo sie zwykle pod koniec dyzurow. Statek w ciagu miesiecy i lat plynal po wyznaczonej trasie, kierowany automatycznie. Jezeli sie zdarzylo cos, co przekraczalo mozliwosci „rozumowania” kierujacego statkiem automatu, statek zazwyczaj ginal, nie pomagala bowiem juz wtedy interwencja ludzi. Mozg ludzki, nawet najbardziej wycwiczony, nie mogl reagowac z konieczna szybkoscia.
— Moim zdaniem juz dawno zaglebilismy sie w nie zbadany rejon 344 + 2U. Erg Noor chcial tu dyzurowac sam — rzekla Ingrida do astronawigatora.
Pel Lin rzucil okiem na licznik dzienny.
— Jeszcze dwa dni, tak czy owak nastapi zmiana. Na razie nie przewidujemy nic godnego uwagi. Chyba doprowadzimy nasz dyzur do konca?
Ingrida kiwnela twierdzaco glowa. Z pomieszczen na rufie wyszedl Kay Ber i zajal miejsce w fotelu obok statywu z mechanizmami rownowagi. Pel Lin podniosl sie, ziewajac.
— Przespie sie pare godzin — powiedzial.
Ingrida przeszla do pulpitu kierowniczego.
„Tantra” plynela bez chwiejby w absolutnej pustce. Ani jednego, nawet najbardziej dalekiego meteoru nie ujawnial nadczuly aparat Volla Choda. Kurs statku zbaczal teraz nieco od kierunku na Slonce, mniej wiecej o poltora roku lotu. Ekrany obserwacji czolowej czernialy przerazajaca pustka; zdawalo sie, ze statek mknie ku samemu sercu ciemnosci. Tylko z bocznych teleskopow po dawnemu wbijaly sie w ekrany iglice swiatla niezliczonych gwiazd.
Astronoma ogarnal dziwny niepokoj. Ingrida wrocila do swych mechanizmow, obliczen i teleskopow, sprawdzajac na nowo ich dane i nanoszac je na mapy tego nie znanego i nie zbadanego rejonu. Choc panowal zupelny spokoj, Ingrida nie mogla oderwac wzroku od zlowieszczej ciemnosci rozposcierajacej sie przed statkiem. Kay Ber zauwazyl jej zaniepokojenie i przez czas dluzszy wsluchiwal sie w odglosy mechanizmow, przygladajac im sie z uwaga.
— Nic nie znajduje — odezwal sie wreszcie. — Co ci sie zdawalo?
— Nie wiem sama, niepokoi mnie ta niezwykla ciemnosc przed nami. Wydaje mi sie, ze nasz statek plynie wprost w ciemna mglawice.
— Ciemny oblok powinien tu sie gdzies znajdowac — stwierdzil Kay Ber — ale my tylko musniemy jego skraj. Tak wynika z obliczen. Natezenie pola ciazenia wzrasta rownomiernie i slabo. Lecac przez ten rejon powinnismy sie zblizyc do jakiegos osrodka grawitacyjnego. Czyz nie wszystko jedno, jaki on bedzie: ciemny czy swiecacy?
— Niby tak — odrzekla Ingrida.
— Skadze wiec twoj niepokoj? Idziemy wytyczonym kursem i nawet szybciej, niz planowalismy. Jesli sie nic nie zmieni, dojdziemy do Trytona nawet przy braku paliwa.
Ingrida poczula goracy przyplyw radosci na mysl o Trytonie, satelicie Neptuna, i o stacji statkow kosmicznych, zbudowanej na nim, na peryferiach systemu slonecznego. Dotarcie na Trytona bylo zapowiedzia rychlego powrotu do domu…
— Myslalem, ze zajmiemy sie muzyka, ale Lin poszedl wypoczac.
Pewnie pospi szesc do siedmiu godzin, a przez ten czas pomysle o instrumentacji finalu drugiej czesci. Wiesz, tam, gdzie nam sie nie udaje wprowadzenie integralnego watku grozy. O, to… — Kay zanucil kilka taktow.
— Di-i, di-i, da-ra-ra — ozwaly sie niespodziewanie sciany pomieszczenia.
Ingrida drgnela i obejrzala sie dokola, ale natychmiast domyslila sie przyczyn tego zjawiska. Natezenie pola ciazenia wzroslo i aparatura zareagowala przez zmiane melodii przyrzadu sztucznej grawitacji.
— Zabawny zbieg okolicznosci! — zasmiala sie w niejakim poczuciu winy.
— Nastapilo wzmozenie natezenia pola grawitacyjnego, co logicznie wynika z charakteru ciemnego obloku. Mozesz byc teraz zupelnie spokojna, niech sobie Lin spi — powiedzial Kay Ber, po czym opuscil sterownie.
W jasno oswietlonej bibliotece zasiadl do elektronowego, malego instrumentu stanowiacego polaczenie skrzypiec z fortepianem i pograzyl sie w swojej pracy. Uplynelo prawdopodobnie kilka godzin, kiedy hermetyczne drzwi biblioteki rozwarly sie i ukazala sie Ingrida.
— Kay, moj drogi, obudz Lina.
— Czy stalo sie cos?
— Natezenie pola ciazenia wzrasta bardziej, niz to przewidywaly obliczenia.
— A co jest przed nami?
— Po dawnemu: ciemnosc!
Kay Ber zbudzil astronawigatora. Ten zerwal sie i skoczyl do centralnej sterowni, ku aparaturze.
— Nic groznego. Tylko skad tu takie pole ciazenia? Dla ciemnego obloku jest zbyt potezne, a przeciez nie ma tu zadnej gwiazdy… — Lin po krotkim namysle nacisnal guzik, aby obudzic Erga Noora i Nize Krit.
— Jezeli sie nic nie stanie, po prostu zastapia nas — wyjasnil zaniepokojonej Ingridzie.
— A jezeli sie cos stanie? Erg Noor wroci do normalnego stanu dopiero po pieciu godzinach. Co robic?