jakis nowy wyraz.

— Gralam w dzieciecym filmie polnocna krolowe z Czasow Ciemnoty i ledwie sie zdazylam przebrac — wyjasnila nieco zdyszana. — Nie starczylo juz czasu na zmiane uczesania.

Dar Wiatr wyobrazil ja sobie w dlugiej, obcislej sukni ze zlotoglowiu, w zlotej koronie, z niebieskimi kamieniami, z popielatymi wlosami siegajacymi do kolan, z odwaznym wejrzeniem szarych oczu i usmiechnal sie radosnie.

— Mialas korone?

— O tak, taka — Veda nakreslila w powietrzu kontur szerokiego pierscienia.

— A ja zobacze?

— Jeszcze dzis. Poprosze, zeby ci pokazali film.

Dar Wiatr chcial zapytac, kto ma mu pokazac film, ale Veda witala sie z powaznym fizykiem, ktory usmiechal sie z naiwna serdecznoscia.

— Gdziez sa bohaterowie Achernara? — Ren Boz rozejrzal sie po pustej przestrzeni dokola statku kosmicznego.

— Tam! — Veda wskazala budynek w ksztalcie namiotu, zbudowany z plyt pistacjowego szkla mlecznego ze srebrzystymi zebrowaniami zewnetrznych belek. Byla to glowna sala portu kosmicznego.

— Chodzmy wiec.

— Jestesmy tam zbedni — odparla Veda. — Tamci ogladaja pozegnalne pozdrowienie Ziemi. Chodzmy lepiej do „Labedzia”.

Idac obok Dara Wiatra Veda zapytala cicho:

— Wygladam pewno okropnie w tym uczesaniu? Moglabym zmienic…

— Nie trzeba. Czarujacy kontrast z odzieza wspolczesna. Warkocze dluzsze niz sukienka! Niech tak zostanie.

— Slucham, moj Wietrze! — szepnela Veda magiczne zaklecie, ktore przyspieszalo bicie jego serca i wywolywalo rumieniec na twarz.

Setki ludzi zdazaly bez pospiechu ku statkowi. Wiele osob witalo Vede usmiechem lub podniesieniem reki, znacznie czesciej niz Dara Wiatra lub Rena Boza.

— Pani jest popularna, Vedo — zauwazyl Ren Boz. — Co jest tego powodem: pani zawod historyka czy tez uroda?

— Ani jedno, ani drugie. Stale obcowanie z ludzmi w zwiazku z praca zawodowa i spoleczna. Wy obaj, pan i Wiatr, albo sie zamykacie w zaciszu laboratoriow, albo pracujecie po nocach. Robicie dla ludzkosci znacznie wiecej niz ja, ale wasza praca pozbawia was przyjemnosci zycia towarzyskiego. Czara Nandi i Evda — Nal sa znacznie popularniejsze ode mnie.

— Znow zarzut pod adresem naszej cywilizacji technicznej? — rzucil wesolo Dar Wiatr.

— Nie naszej. To sa przezytki dawnych, tragicznych bledow. Juz tysiace lat temu nasi przodkowie wiedzieli, ze sztuka i kultura uczuc ludzkich sa nie mniej wazne dla spoleczenstwa niz wiedza.

— W sensie wzajemnych stosunkow ludzkich? — zapytal fizyk.

— Tak.

— Jakis medrzec starozytny powiedzial, ze najtrudniej jest zachowac na Ziemi radosc zycia — dodal Dar Wiatr. — Patrzcie, zbliza sie jeszcze jeden wierny sprzymierzeniec Vedy!

Zwracajac na siebie powszechna uwage swym ogromnym wzrostem szedl do nich lekkimi i szerokimi krokami Mven Mas.

— Czara zakonczyla taniec — domyslila sie Veda. — Niebawem zjawi sie zaloga „Labedzia”.

— Na ich miejscu szedlbym tutaj piechota i jak mozna najdluzej — oswiadczyl Dar Wiatr.

— Jestes wzruszony? — Veda ujela go za reke.

— Gnebi mnie mysl, ze odchodza stad na zawsze i ze juz nigdy nie zobacze tego statku. Budzi sie wewnetrzny protest przeciwko takiemu bezwzglednemu wyrokowi. Moze to dlatego, ze sa wsrod nich ludzie bardzo mi bliscy.

— Sadze, ze nie dlatego — odezwal sie Mven Mas, ktory doslyszal slowa Dara Wiatra. — To protest czlowieka przeciwko nieublaganemu czasowi.

— Smutek jesieni? — z odpieniem kpiny rzucil Ren Boz usmiechajac sie do towarzysza i zamieniajac z nim spojrzenie.

— A czyscie nie zauwazyli, ze jesien w szerokosciach umiarkowanych odpowiada najbardziej ludziom energicznym, pelnym radosci zycia i gleboko czujacym? — odparl Mven Mas przyjaznie glaszczac ramie fizyka.

— Sluszne spostrzezenie! — zachwycila sie Veda.

— Bardzo dawne…

— Czy Dar Wiatr jest na terenie? Czy Dar Wiatr jest na terenie? — zagrzmial nagle z gory potezny glos. — Dar Wiatr jest proszony do TWF w budynku centralnym. Wzywa go Junius Ant. Dar Wiatr jest proszony do TWF w budynku centralnym…

Ren Boz drgnal i wyprostowal sie.

— Czy moge pojsc z panem?

— Prosze isc zamiast mnie. Moze pan nie byc przy starcie. Junius Ant lubi po staroswiecku pokazywac bezposrednia obserwacje, a nie zapis. Jest pod tym wzgledem podobny do Mvena Masa.

Port kosmiczny posiadal potezny TWF i polkulisty ekran. Ren Boz znalazl sie w okraglym pokoju. Operator dyzurny szczeknal wylacznikiem i wskazal boczny ekran, na ktorym ukazal sie podniecony Junius Ant. Uwaznie obejrzal fizyka i zrozumiawszy powod nieobecnosci Dara Wiatra skinal glowa.

— Ja tez sie wybieralem obejrzec start, ale obecnie mamy pozaprogramowy odbior poszukujacy w poprzednim kierunku, w zakresie 62/77. Prosze ujac stozek promieniowan kierunkowych i zorientowac na obserwatorium. Przerzuce promien-wektor wprost przez Morze Srodziemne na El Homre. Prosze chwytac za pomoca rurowatego wachlarza i wlaczyc polkulisty ekran. — Junius Ant spojrzal w bok i dodal: — Szybciej.

Nawykly do podobnych manipulacji uczony wypelnil zadanie w ciagu dwu minut. W glebi ekranu ukazal sie obraz olbrzymiej Galaktyki, w ktorym obaj uczeni rozpoznali Mglawice Andromedy, czyli M-31.

W najblizszym, zewnetrznym skrecie jej spirali, prawie posrodku soczewkowatego w przekroju dysku ogromnej Galaktyki zaplonelo swiatelko. Wychodzila stamtad jakby cieniutka niteczka, ktora byla niewatpliwie ukladem gwiezdnym liczacym kilkaset parsekow dlugosci. Swiatelko roslo i jednoczesnie powiekszala sie „niteczka”, gdy tymczasem sama Galaktyka znikla rozplywajac sie poza granice pola widzenia. Strumien czerwonych i zoltych gwiazd wyciagnal sie w poprzek ekranu. Swiatelko stalo sie malym kolkiem i polyskiwalo na samym koncu gwiezdnego strumienia. Z brzegu tego strumienia wyrozniala sie pomaranczowa gwiazda klasy widmowej „K”. Dokola niej zaczely sie krecic ledwie dostrzegalne punkciki planet. Na jednej z nich, nakrywajac ja calkowicie, ulozyl sie swietlny krag. I nagle wszystko zawirowalo wsrod czerwonych zygzakow i w migotaniu lecacych iskier. Ren Boz przymknal oczy…

— To wybuch — powiedzial z bocznego ekranu Junius Ant. — Pokazalem obserwacje z zeszlego miesiaca z zapisu mechanizmow pamieciowych. Przelaczam na odbior bezposredni.

Na ekranie, jak poprzednio, krazyly iskry i krzywe ciemnoczerwonej barwy.

— Dziwaczne zjawisko! — zawolal fizyk. — Jak pan sobie tlumaczy ten wybuch?

— Pozniej. Obecnie wznawiamy odbior. Ale co pan uwaza za dziwaczne?

— Czerwona barwe wybuchu. W widmie Mglawicy Andromedy mamy przesuniecie ku fioletowi, to znaczy, ze jest zblizone do naszego.

— Wybuch nie ma nic wspolnego z Andromeda. To zjawisko scisle lokalne.

— Pan sadzi, ze ich stacja nadawcza zostala przesunieta na sam skraj Galaktyki, do strefy jeszcze bardziej odleglej od jej centrum niz strefa Slonca w naszej Galaktyce?

Junius Ant obrzucil Rena Boza krytycznym spojrzeniem.

— Pan rozpoczyna dyskusje zapominajac, ze mowi z nami Mglawica Andromedy z odleglosci czterystu piecdziesieciu tysiecy parsekow.

— O, tak — zmieszal sie Ren Boz. — Scisle z odleglosci poltora miliona lat swietlnych. Komunikat nadano pietnascie tysiecy wiekow temu.

— Widzimy zatem teraz to, co nadawano dlugo przed nastaniem epoki lodowcowej i przed pojawieniem sie na Ziemi czlowieka! — Junius Ant wyraznie zlagodzil swoj ton.

Czerwone linie zwolnily wibracje, ekran sciemnial, ale za chwile znowu zaplonal. Otulona mrokiem plaska

Вы читаете Mglawica Andromedy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату