Seranis:

— Nie bedziemy juz probowali przejac nad toba kontroli — chociaz nie sadze, aby nam sie to udalo lepiej niz poprzednio, gdybysmy nawet chcieli to uczynic.

— Zatem dobrze — powiedzial Alvin. — Zjawie sie w Airlee tak szybko, jak potrafie.

Zaczekal na powrot robota, wydal maszynie dokladne instrukcje i kazal je sobie powtorzyc. Byl calkowicie pewien, ze Seranis nie zlamie danego slowa, wolal jednak zapewnic sobie droge odwrotu.

Wyszedl ze statku i sluza powietrzna zamknela sie za nim cicho. W chwile pozniej rozlegl sie syk powietrza rozstepujacego sie przed startujacym statkiem. Przez chwile jeszcze jego czarny cien przeslanial gwiazdy, potem statek znikl.

Dopiero po jego odlocie Alvin uswiadomil sobie, ze przeliczyl sie, i to tak, ze jego najlepsze plany mogly sie nie powiesc. Zapomnial, ze zmysly robota byly daleko czulsze niz jego i noc byla ciemniejsza, niz sadzil. Kilka razy gubil droge i tylko cudem unikal zderzen z drzewami. W lesie panowaly nieprzeniknione ciemnosci. W pewnej chwili uslyszal trzask lamanych galazek, jak gdyby cos duzego przedzieralo sie przez zarosla w jego kierunku. Nagle, na wysokosci pasa, ujrzal dwoje wlepionych wen szmaragdowych slepi. Zawolal cicho i po dloni przejechal mu niewiarygodnie dlugi jezor. Zaraz potem potezne cielsko otarlo sie czule o jego nogi i oddalilo bezglosnie. Nie mial pojecia, co to moglo byc.

Miedzy drzewami polyskiwaly juz swiatla wioski, ale nie musial sie teraz nimi kierowac, bo sciezka, ktora szedl, stala sie rzeka niebieskiego ognia. Mech, po ktorym stapal, jarzyl sie i jego stopy pozostawialy ciemne, powoli zanikajace slady. Byl to czarowny widok. Alvin zatrzymal sie i wyrwal kepke dziwnego mchu. Jarzyla sie przez kilka minut w jego dloniach, zanim promieniowanie zamarlo.

I znowu przed domem powital go Hilvar, aby po raz drugi zaprowadzic go do Seranis i senatorow. Przywitali go z mieszanina czujnosci i niechetnego respektu. Jesli ciekawi byli, co sie stalo z robotem, to nie spytali o to.

— Bardzo mi przykro — zaczal Alvin — ze musialem opuscic wasza kraine w tak niegodny sposob. W moim interesie jest, abyscie wiedzieli, iz niemal z takim samym trudem ucieklem teraz z Diaspar… Powiedzialem naszej Radzie wszystko o Lys i zrobilem, co moglem, zeby ta informacja wywarla na nich korzystne wrazenie. Ale Diaspar nie chce miec z wami nic wspolnego. Pomimo tego, co o was opowiedzialem, nie chce nawiazywac stosunkow z nizsza kultura.

Najbardziej satysfakcjonujaca byla obserwacja reakcji senatorow i nawet opanowana zwykle Seranis zarumienila sie lekko po tych slowach. Alvin pomyslal sobie, ze gdyby chcial ostatecznie poroznic Lys z Diaspar, zadanie byloby juz na wpol wykonane.

— Dlaczego wrociles do Lys? — spytala Seranis.

— Poniewaz chce udowodnic wam i Diaspar, ze popelniacie blad. — Nie wspomnial o drugiej przyczynie; w Lys zyl jego jedyny, prawdziwy przyjaciel, ktorego mogl byc pewien i ktorego pomocy teraz potrzebowal.

Senatorowie wciaz milczeli czekajac na jego dalsze slowa i Alvin wiedzial, ze przez ich oczy i uszy patrzy na niego i slucha go wiele innych niewidocznych inteligencji. Byl przedstawicielem Diaspar i cale Lys na podstawie jego slow wyrabialo sobie obraz jego rodzimego swiata. To byla wielka odpowiedzialnosc. Zebral mysli i zaczal mowic.

Wysluchali go do konca nie przerywajac i nie zadajac pytan. Kiedy skonczyl, bylo juz bardzo pozno i czul sie bardziej wyczerpany niz kiedykolwiek przedtem. Napiecie i podniecenie tego dlugiego dnia daly wreszcie o sobie znac i zupelnie niespodziewanie Alvin zasnal.

Obudziwszy sie stwierdzil, ze znajduje sie w nieznanym pokoju i minela dluzsza chwila, zanim uswiadomil sobie, iz nie jest juz w Diaspar. Cala swiadomosc powrocila z zimnymi promieniami slonca przenikajacymi przez przezroczyste teraz sciany. Lezal na wpol przebudzony przypominajac sobie wypadki poprzedniego dnia i zastanawiajac sie, jakie sily wyzwolil swoim postepowaniem.

Z cichym, melodyjnym dzwiekiem sciany poczely skladac sie w gore w sposob tak skomplikowany, ze wymykal sie oku. Przez powstaly w ten sposob otwor wkroczyl do pokoju Hilvar patrzac na Alvina z wyrazem na wpol rozbawienia, na wpol powagi na twarzy.

— Teraz, kiedy sie juz obudziles, Alvinie — powiedzial — moze powiesz mi przynajmniej, co dalej zamierzasz i jak udalo ci sie tu powrocic. Senatorowie wyszli wlasnie, aby obejrzec podziemna kolej; nie moga zrozumiec, jak udalo ci sie nia wrocic. Tamtedy wrociles?

Alvin wyskoczyl z lozka i przeciagnal sie.

— Moze lepiej zawrocmy ich z drogi — rzekl. — Szkoda ich czasu. A co do pytania, ktore mi zadales, to niedlugo pokaze ci odpowiedz.

Dogonili senatorow nad jeziorem. Obie grupki przywitaly sie sztywno. Komitet Sledczy domyslil sie, ze Alvin wie, dokad ida, i zmieszalo ich nieco to niespodziewane spotkanie.

— Przepraszam, ze wprowadzilem was w blad poprzedniego wieczora — powiedzial Alvin. — Nie przybylem do Lys dawna droga, a wiec zamkniecie jej z waszej strony bylo zupelnie niepotrzebne. Prawde mowiac Rada Diaspar rowniez zamknela ja po naszej stronie z rownym brakiem powodzenia.

Twarze senatorow stanowily przyklad zaklopotania, a przez ich mozgi przewijaly sie, jedna po drugiej, mozliwe rozwiazania zagadki.

— Jak wiec sie tu dostales? — spytal najstarszy. W jego oczach pojawila sie iskierka zrozumienia i Alvin byl niemal pewien, ze ten czlowiek domysla sie prawdy. Ciekaw byl, czy odebral tez rozkaz, ktory jego umysl wyslal wlasnie w gory. Nie powiedzial jednak nic i w milczeniu wskazal na pomocne niebo.

Igla srebrzystego swiatla poruszajaca sie z nieprawdopodobna predkoscia zatoczyla nad gorami luk, pozostawiajac za soba dlugi na mile slad. Zatrzymala sie dwadziescia tysiecy stop nad Lys. Uczynila to bez zwalniania, bez stopniowego wyhamowywania kolosalnej predkosci. Zatrzymala sie tak nagle, ze oko sledzilo jeszcze tor jej ruchu przez cwierc niebosklonu, zanim mozg zarejestrowal ten fakt. Z przestworzy dobiegl potezny grzmot — protest powietrza miazdzonego gwaltownoscia przelotu statku. W chwile pozniej sam statek, blyszczac wspaniale w promieniach slonca, spoczal na zboczu wzgorza odleglego o sto jardow.

Trudno bylo ocenic, kto byl bardziej zaskoczony, ale pierwszy przyszedl do siebie Alvin. Gdy szli — niemal biegli — w kierunku statku kosmicznego, Alvin zastanawial sie, czy on zawsze pedzi jak meteoryt. Ta mysl nie dawala mu spokoju, chociaz podczas pierwszej podrozy nie odczuwal w ogole wrazenia ruchu.

Z Hilvarem u boku Alvin stanal w otwartych drzwiach i obejrzal sie przez ramie na milczacych senatorow. Ciekaw byl, co mysla — co mysli cale Lys. Z wyrazu ich twarzy wynikalo, ze nie sa zdolni do jakiegokolwiek myslenia.

— Udaje sie do Shalmirane — powiedzial Alvin — i za jakas godzine wroce do Airlee. Ale to dopiero poczatek. To nie jest zwykla maszyna latajaca z rodzaju tych, na ktorych ludzie podrozowali nad Ziemia. To jest statek kosmiczny, jeden z najszybszych, jaki kiedykolwiek zbudowano. Jesli chcecie wiedziec, gdzie go znalazlem, odpowiedz znajdziecie w Diaspar. Ale bedziecie musieli tam pojsc, bo Diaspar nigdy nie przyjdzie do was.

Odwrocil sie do Hilvara i wskazal gestem drzwi. Hilvar wahal sie tylko przez chwile. Obejrzal sie jeszcze raz, aby spojrzec na znajomy krajobraz, i wszedl do wnetrza.

Senatorowie odprowadzili wzrokiem statek, ktory poruszajac sie teraz zupelnie wolno, zniknal na poludniu. Wtedy siwowlosy, mlody czlowiek, ktory prowadzil grupe, wzruszyl filozoficznie ramionami i zwrocil sie do jednego z towarzyszy:

— Ty zawsze sprzeciwiales sie zmianom, jakie chcielismy wprowadzac — powiedzial — i jak dotad stawalo na twoim. Ale nie sadze, aby przyszlosc nalezala do ktoregokolwiek z naszych spoleczenstw. Lys i Diaspar dotarly do konca pewnej ery i musimy zrobic, co w naszej mocy, aby zapoczatkowac nowa.

— Niestety, masz racje. To jest kryzys i Alvin wiedzial, co mowi, kiedy kazal nam udac sie do Diaspar. Wiedza tam teraz o nas, nie ma wiec powodu, aby nadal sie ukrywac. Sadze, ze lepiej bedzie, jesli pierwsi skontaktujemy sie z naszymi kuzynami — byc moze beda teraz bardziej chetni do wspolpracy.

— Ale droga podziemna jest zamknieta z obu stron!

— Mozemy ja otworzyc z naszej; nie potrwa dlugo, zanim Diaspar zrobi to samo.

Umysly senatorow — tych w Airlee i tych rozsianych po calym Lys — rozwazyly te propozycje i bardzo im sie ona nie spodobala. Nie widzieli jednak innego rozwiazania.

Ziarno, ktore posial Alvin, zaczynalo kielkowac szybciej, niz sie spodziewal.

Gdy dotarli do Shalmirane, gory plawily sie jeszcze w cieniu. Z ich wysokosci, wielka niecka fortecy wygladala na bardzo mala i wydawalo sie niemozliwe, ze od tego malego ebonitowego koleczka zalezal kiedys los calej Ziemi.

Alvin posadzil statek wsrod ruin, przy brzegu jeziora, i ogarnal go niewyslowiony, przejmujacy do glebi zal. Otworzyl sluze powietrzna i do srodka wpelzla cisza tego miejsca. Hilvar, ktory podczas calego przelotu prawie sie nie odzywal, spytal cicho:

— Po co tu wrocilismy?

Alvin nie odpowiedzial, dopoki nie znalezli sie nad brzegiem jeziora. Tam odezwal sie:

— Chcialem ci pokazac, jaki jest ten statek. Mialem rowniez nadzieje, ze polip juz sie odrodzil. Czuje, ze jestem mu cos winien, i chcialem mu pokazac, co odkrylem.

— W takim razie bedziesz musial zaczekac. Za szybko wrociles.

Alvin spodziewal sie tego; nikla to byla szansa i niepowodzenie nie zniechecilo go. Wody jeziora byly idealnie gladkie i nie wstrzasal juz nimi ten jednostajny rytm, ktory tak ich zafrapowal podczas pierwszej wizyty. Uklakl na brzegu jeziora i zajrzal w mroczna, zimna ton.

Tu i tam, pod powierzchnia, plywaly malenkie przezroczyste dzwoneczki, ciagnace za soba warkocze niewidocznych niemal macek. Alvin zanurzyl dlon i wylowil jeden z nich. Odrzucil go od razu z cichym okrzykiem. Stworzonko uzadlilo go.

Pewnego dnia — moze za lata, moze za wieki — te bezrozumne meduzy zbiora sie z powrotem w jedna istote i wielki polip odrodzi sie, a potem powroca mu wspomnienia i swiadomosc. Alvin ciekaw byl, jak ta istota zareagowalaby na odkrycia, ktorych dokonal; prawda o Mistrzu moglaby nie byc dla niej przyjemna. Poza tym, nie chcialaby moze uznac wszystkich tych lat cierpliwego wyczekiwania za czas stracony na prozno.

Czy aby na pewno stracony na prozno? Chociaz stworzenia te oszukano, ich dlugie czuwanie zostalo wreszcie wynagrodzone. Cudem uchronily przed zapomnieniem wiedze, ktora inaczej moglaby zostac stracona. Teraz moga wreszcie odpoczac, a ich wiara pojsc w slady milionow innych wyznan, ktore niegdys

Вы читаете Miasto i gwiazdy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату