– Liege? – zapytal impulsywnie.
– Tak! – Charles Cresswell spojrzal na niego z zainteresowaniem. – Jak na policjanta ma pan dosc oryginalne zainteresowania.
Alex chcial wyjasnic swoja obecnosc w tym domu, ale Parker uniosl reke. Usiedli.
– Slucham? – powiedzial Cresswell. – Jestem naprawde i szczerze zdumiony wizyta panow. Nigdy jeszcze nie mialem kontaktu z…
– Mial pan – powiedzial uprzejmie Parker – o ile sobie przypominam, odbylem z panem przed trzema laty rozmowe o Claudiuszu Clavearege, panskim przyjacielu, ktory zaplatal sie w pewne… hm… sprawy. Nie myle sie, prawda?
– Wiec to pan? – Cresswell rozesmial sie. – Od razu wydawalo mi sie, ze skads pana znam! Ale nie przypuszczalem, zeby… Tak, rzeczywiscie, rozmawial pan ze mna przed trzema laty o biednym Claudiuszu.
– Wlasnie. Natomiast dzis chcialbym pana poprosic o opowiedzenie nam, jak pan spedzil wczorajsze popoludnie i wieczor do chwili obecnej.
– Ja?
– Tak. Istnieja pewne przypuszczenia, ze zupelnie nieswiadomie stal sie pan nieomal swiadkiem morderstwa, a w kazdym razie moze pan wiele wyjasnic, opowiadajac nam przebieg wczorajszego popoludnia i wieczoru. Nie chce panu wiecej sugerowac, aby nie wplynac na swobodny tok panskiego opowiadania.
– To wydaje mi sie zupelnie niemozliwe… – powiedzial Cresswell – przeciez wczoraj po poludniu i wieczorem… – Wzruszyl ramionami. – Ale nie budzilby mnie pan chyba o tej godzinie nocy dla zartu, prawda? Wiec opowiem panom wszystko, co sie wydarzylo. A nie wydarzylo sie nic… O czwartej pojechalem do mojej narzeczonej, panny Anny Dodd, i przebywalem u niej do godziny za pietnascie osma. Niedlugo ma sie odbyc nasz slub i omawialismy najbanalniejsza na swiecie sprawe: trase naszej podrozy poslubnej. Chcemy wyjechac z Anglii na kilka miesiecy i objechac swiat dokola. Ale, jak panowie wiecie, swiat mozna objezdzac rozmaicie. Spedzilismy wiec ten czas bardzo przyjemnie, ogladajac cala mase kolorowych prospektow, ktore przywiozlem z soba, i dyskutujac bardzo zawziecie. Potem zjedlismy cos w rodzaju poznego podwieczorku w towarzystwie pani Angeliki Dodd, matki mojej narzeczonej. Jej maz jest dosyc powaznie chory, wiec nie bral w tym udzialu. Zszedl tylko na kawe przed samym naszym wyjazdem do teatru. Pojechalismy na
– Dziekuje panu bardzo – Parker wstal. – Jeszcze jedno drobne pytanie: Czy byl pan w teatrze sam ze swoja narzeczona?
– Nie – Cresswell uniosl brwi. – Byla tam takze jej matka.
– Ale uzyl pan przed chwila okreslenia: „odwiozlem Anne do domu”. Trzeba chyba rozumiec pod tym, ze odwiozl pan takze swoja przyszla tesciowa?
– Nie. Pozegnala sie z nami po przedstawieniu, mowiac, ze ma jeszcze cos do zalatwienia w sasiedztwie i wroci taksowka. Wiec odjechalismy sami.
– Raz jeszcze panu dziekuje i bardzo przepraszam za nocne najscie – Parker usmiechnal sie. – Wydaje mi sie, ze wiele mi pan pomogl, chociaz oczywiscie nie jestem tego jeszcze pewien. Do widzenia panu, mr Cresswell!
I wyszedl, pozostawiajac zdumionego gospodarza na progu pokoju. Milczacy Alex wysunal sie za przyjacielem.
VII. Pusta koperta
Kiedy znalezli sie za furtka, Parker zatrzymal sie z reka oparta na blotniku samochodu.
– Co bys zrobil na moim miejscu w tej chwili? – zapytal.
– Gdybym byl na twoim miejscu, pojechalbym z powrotem do teatru, zeby sprawdzic wyniki badania zwlok, odciski palcow i przede wszystkim, zeby dowiedziec sie, co za papier Vincy trzyma w rece. Poza tym jest jeszcze jedno pytanie, na ktore chcialbym sobie odpowiedziec, chociaz nie chcialbym jeszcze o nim teraz mowic.
– A pozniej co bys zrobil?
– Pozniej pojechalbym do pani Angeliki Dodd i zapytalbym ja, co robila od chwili pozegnania corki i przyszlego ziecia po zakonczeniu sztuki
– Tak, masz racje. Na moim miejscu zrobie to samo. – Parker usmiechnal sie niewesolo i wsiadl do auta.
Zaledwie ruszyli, zaczal mowic na pol do siebie, na pol do Alexa.
– Wiemy, ze o godzinie 10.15 do garderoby Vincy’ego weszla jakas pani. Doktor podaje chwilowo mniej wiecej ten sam czas jako ostateczna granice chwili zgonu, chociaz krecil troche nosem, mowiac, ze to za pozno. Ale fakty twierdza co innego. Wiedza medyczna nie moze operowac z dokladnoscia chronometru. Spektakl zaczal sie o osmej, o dziewiatej nastapila przerwa, ktora trwala do dziewiatej pietnascie mniej wiecej, potem Vincy znowu wszedl na scene. O dziesiatej spektakl byl skonczony. Wiem, bo sam spojrzalem na zegarek. Na ile czasu przed koncem mogl Vincy zejsc ze sceny?
– Siedem do osmiu minut, jak sadze – odpowiedzial Alex troche roztargnionym glosem.
– Wlasnie! Wiec mniej wiecej o godzinie 9.52 byl jeszcze widoczny. Troche czasu musialo mu zajac przejscie do garderoby. Nie zostal zabity w drzwiach. Musial polozyc sie najpierw i wziac do reki ten papier, ktory za chwile poznamy. To razem moglo trwac cztery do pieciu minut. To znaczy, ze zyl jeszcze o 9.56. Zaden lekarz na swiecie nie wmowi we mnie, ze moze.okreslic po kilku godzinach czas zgonu z dokladnoscia wieksza niz pol godziny. Czyli ze mogl zginac nawet o 10.25. – Ale mnie potrzebna jest godzina 10.15. Tu wszystko sie zgadza…
– Absolutnie… – mruknal Alex.
– Wlasnie. Absolutnie! Poza tym pani Dodd miala te dziwna torebke. Zwrocila przeciez na to uwage panna Beacon. Na szczescie kobiety dostrzegaja takie rzeczy. Cresswell nie odwiozl jej do domu. Jakiz, na Boga, interes mogla miec w tej okolicy poza odwiedzeniem Vincy’ego? Odczekala, az wyjda aktorzy i personel, i weszla po kwadransie. Vincy czekal na nia…
– A ona go zabila… – mruknal znowu Alex. – Jezeli dodasz do tego fakt, ze Vincy od tygodnia bredzil o nadchodzacej wielkiej fortunie, a takze drugi fakt, ze corka pani Dodd odziedziczyla dwadziescia piec milionow, to zawsze mozesz wysnuc z tego jeszcze jeden wniosek.
– Juz go wysnulem, moj drogi. Vincy najprawdopodobniej szantazowal pania Dodd. Nie wiem jeszcze, jakie tlo mial ten szantaz. A moze byl jej kochankiem?
– To takze jest mozliwe… – Alex ziewnal. – Mogl byc takze kochankiem jej corki, ktora wychodzac za maz chcialaby wykupic od niego swoje milosne listy. Milionerka moze wiele zaplacic za takie kompromitujace dokumenty, o wiele wiecej niz skromna corka archeologa, ktora byla jeszcze przed paru tygodniami. Mogla prosic matke o zalatwienie tego…
– I to jest mozliwe. Bardziej chyba nawet niz tamto pierwsze. A moze jest w tym jeszcze jakies powiklanie, ale jestem przekonany, ze nie myle sie, rozumujac w ten sposob. Dalej moglo sie to odbywac tak, ze weszla i widzac okazje, pozbyla sie szantazysty, a potem uciekla.
– I to jest mozliwe… Chociaz zdumiewa mnie jej glupota. Wejsc do pustego teatru, zapytac portiera o pana Vincy, stac z nim twarza w twarz w tym pelnym oswietleniu, a potem zabic. Najwidoczniej pani Dodd wierzyla jeszcze bardziej w glupote policji niz w swoja wlasna. Naiwna osoba, ktora uwierzyla, ze przychodzac dosc charakterystycznie ubrana, po spektaklu, gdzie ja z ta dziwna torebka widzialo zapewne wielu znajomych procz nas… moze zabic faceta i rozplynac sie w londynskiej mgle, ktorej zreszta nie ma dzis ani na lekarstwo. Ale kto wie, moze tak wlasnie bylo?
– Czy watpisz w to? – zapytal Parker.
– Tak. Watpie.
– A jakie widzisz inne rozwiazanie? Przeciez po jej wejsciu nikt juz nie wszedl ani nie wyszedl z teatru. Jezeli ona tego nie zrobila, mogl to zrobic po niej tylko portier, William Gullins, ktorego mozna posadzic o wszystko, ale nie o to, ze w dwadziescia cztery godziny po przyjsciu na swiat trzeciego dziecka zabawil sie w morderce.
– Vincy mogl byc juz niezywy, kiedy weszla… – szepnal Alex.