Nie odpowiedzial, tylko rozesmial sie cicho. Amanda zwrocila sie ku niemu ze zmarszczonym gniewnie czolem.
– Nie spodziewasz sie chyba, ze zgodze sie na twoja propozycje, skoro nawet nie wiem, o co chodzi.
Usta Jacka drgaly, choc staral sie tlumic rozbawienie.
– Dalem ci egzemplarz wspomnien Gemmy Bradshaw – powiedzial z powazna mina. – Znajdziesz tam wiele pozytecznych wskazowek.
– Nie przeczytalam tej ksiazki w calosci – odparla zadziornie. – Tylko fragmenty. Uznalam ja za zbyt drastyczna, wiec nie czytalam dalej.
– Nigdy nie przyszloby mi do glowy, ze dama, ktora decyduje sie na utrate dziewictwa w powozie, okaze sie taka pruderyjna. – Widzac jej sroga mine, usmiechnal sie szeroko. – Zawrzyjmy wiec taki uklad. Za trzy miesiace zakonczymy nasz romans, na twoje zyczenie, ale pod warunkiem, ze zrobisz ze mna wszystko, co zostalo opisane we wspomnieniach Gemmy.
– Chyba nie mowisz powaznie? – zawolala Amanda z przerazeniem.
– Oczywiscie, w granicach rozsadku. Nie ma pewnosci, ze wszystko, co opisano w tej ksiazce, jest fizycznie mozliwe. Ale mozna by sie o tym przekonac. To by bylo bardzo interesujace, nie sadzisz?
– Jestes zdemoralizowany – oznajmila srogo. – Zepsuty do szpiku kosci degenerat.
– Zgadza,
Amanda byla przerazona, ale jednoczesnie chcialo jej sie smiac. Zastanawiala sie, czy oburzajaca propozycja Jacka jest powazna.
– Zdaje sie, ze na poczatku pewien dzentelmen otwiera wskazane mu drzwi do sypialni.
Jack przerwal jej namietnym pocalunkiem.
– Tak, teraz pamietam. Wlasnie tak sie to zaczyna – powiedzial cicho. – Zabiore cie na gore i pokaze, co sie zdarzylo potem.
Amanda poprowadzila go w strone schodow, ale zatrzymala sie, zanim weszla na pierwszy stopien. Nagle obezwladnila ja niesmialosc. W ciemnym powozie latwo bylo zapomniec o rzeczywistosci, tutaj jednak, w znajomym wnetrzu wlasnego domu, dotarlo do niej az nazbyt jasno, na co sie zdecydowala.
Jack chyba zrozumial jej wahanie, poniewaz rowniez sie zatrzymal i przyparl ja do barierki schodow, zagradzajac droge opartymi o balustrade ramionami. Usmiechal sie ledwo dostrzegalnie.
– Zaniesc cie na gore? – zapytal.
Weszla na pierwszy stopien, wiec ich twarze znalazly sie na tym samym poziomie.
– Nie, jestem za ciezka. Upuscisz mnie albo sie przewrocisz i oboje skrecimy sobie kark.
W jego niebieskich oczach migotalo diabelskie rozbawienie.
– Kiedy ty wreszcie zaczniesz mnie doceniac? Zaraz dam ci pierwsza nauczke.
– Nie chodzi o to, tylko… – Pisnela zaskoczona, kiedy wzial ja na rece i lekko uniosl do gory. – Przestan! Nie, Jack! Upuscisz mnie.
On jednak trzymal ja mocno i wnosil po schodach, jakby byla lekka niczym piorko.
Jestes o polowe mniejsza ode mnie – stwierdzil. – Moglbym cie tak niesc na koniec swiata i nawet bym sie nie zasapal. Tylko przestan sie wiercic. Zarzucila mu rece na ramiona.
– Dobrze, juz udowodniles, co chciales udowodnic. A teraz mnie pusc.
– Oczywiscie, zaraz to zrobie – zapewnil ja. – Poloze cie prosto na lozko, jak tylko dotrzemy do sypialni. Ktore to drzwi?
– Drugie w tym korytarzu – powiedziala. Jej glos brzmial niewyraznie, poniewaz ukryla twarz na piersi Jacka. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie niosl. Byc moze bylo to troche smieszne, ale w jakis pierwotny, prymitywny sposob bardzo jej sie to podobalo. Oparla policzek o ramie Devlina i po prostu cieszyla sie tym, ze niesie ja w ramionach silny, przystojny mezczyzna.
Dotarli do sypialni i Jack zamknal za soba drzwi, popychajac je obcasem. Ulozyl ja ostroznie na duzym lozku pod zoltozlotym baldachimem, zawieszonym na ozdobnych spiralnych slupkach. Znad dzbana z goraca woda, ktory pokojowka ustawila na toaletce z przyborami do mycia, unosily sie kleby dymu. Jezyki ognia tanczyly w kominku, strzelajac coraz to wyzej, w miare jak zajmowaly sie kolejne polana.
Amanda patrzyla na Jacka szeroko otwartymi oczami, zastanawiajac sie, czy zamierza sie tu przed nia calkiem rozebrac. Rzucil surdut na pobliski stolik, zdjal kamizelke i rozwiazal fular.
Amanda przelknela sline. Serce bilo jej coraz szybciej, a krew wydawala sie bardziej goraca.
– Jack – powiedziala cicho. – Chyba nie zamierzasz naprawde odegrac pierwszego rozdzialu?
Usmiechnal sie, kiedy zrozumial, ze ma na mysli pierwszy rozdzial
– Wyznam ci, Brzoskwinko, ze pamiec mnie troche zawodzi. Nie moge sobie przypomniec, jak sie ta ksiazka zaczyna… moze mi pomozesz?
– Nie – odrzekla gwaltownie, co tylko wywolalo wybuch smiechu.
Podszedl do niej w czesciowo rozpietej koszuli. Swiatlo lampy kladlo zlociste plamy na muskularnej piersi. Siegnal po kolczyki, kolyszace sie przy uszach Amandy. Odpial je delikatnie i pomasowal obolale platki uszu. Odlozyl zlote lezki na nocny stolik, a potem wyjal szpilki z jej wlosow. Amanda zamknela oczy; oddychala nierowno i plytko. Jack poruszal sie wolno i precyzyjnie, jakby byla jakas krucha istota, z ktora nalezy obchodzic sie wyjatkowo ostroznie.
– Musi byc jakis fragment ksiazki Gemmy, ktory ci sie spodobal. – Zdjal jej buty i rzucil na dywan. – Na pewno cos cie tam zaintrygowalo… wprawilo w podniecenie.
Lekko drgnela, gdy jedna jego dlon spoczela na jej kostce, druga zas powedrowala do podwiazki. Kilkoma zrecznymi ruchami rozwiazal tasiemki i jedna po drugiej zsunal jedwabne ponczochy z jej nog, jednoczesnie gladzac ja po jedrnych lydkach. Czubkami palcow przesunal po wrazliwych punktach pod kolanami, az poczula, ze po nogach przebiegl jej przyjemny dreszczyk.
– Nigdy bym ci czegos takiego nie wyjawila. – Parsknela zduszonym smiechem. – Zreszta nie podobal mi sie zaden fragment tej okropnej ksiazki.
– Alez podobal ci sie – odparl cicho. – I powiesz mi to, Brzoskwinko. Po tym, co juz razem przeszlismy, jedna czy dwie fantazje wiecej nie beda zbyt trudne do zrealizowania.
Sprobowala wykrecic sie od odpowiedzi.
– W takim razie ty pierwszy opowiedz mi o swoich fantazjach.
Zacisnal dlonie na jej kostkach i przyciagnal ja do siebie.
– Moje fantazje obejmuja kazda czesc twojego ciala. Twoje wlosy, usta i piersi… nawet stopy.
– Stopy? – Podskoczyla mimowolnie, kiedy poczula jego kciuki na podeszwach. Gladzil delikatnie ich luki, usuwajac zmeczenie i napiecie. Potem polozyl jej stope na swojej piersi, a cieplo jego ciala zdawalo sie palic ja zywym ogniem. Odruchowo podkurczyla palce.
Zawstydzona i podniecona, zerknela na niego spod rzes i spostrzegla, ze oczy blyszcza mu lobuzersko. Szybko cofnela stope a Jack tylko sie rozesmial. Zdjal z siebie reszte ubrania i rzucil je na podloge. Rozlegl sie cichy szelest, a potem w sypialni zalegla cisza, przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku.
Amanda odwazyla sie spojrzec niesmialo na stojacego przed nia nagiego mezczyzne. Kiedy to zrobila, nie byla w stanie oderwac od niego wzroku. Swiatlo i mrok igraly na jego sylwetce, wydobywajac kazdy szczegol, podkreslajac piekne zarysy silnych miesni i zlocistosc skory. Amanda nie spodziewala sie, ze nagi czlowiek moze sie czuc swobodnie, a jednak Jack stal przed nia tak smialo, jakby byl calkowicie ubrany, i wcale nie staral sie ukryc tego, jak bardzo jest podniecony. Amanda przygladala mu sie z fascynacja i nagle ogarnelo ja bardzo dziwne uczucie. Niczego jeszcze tak w zyciu nie pragnela… Chciala poczuc na sobie jego ciezar, pragnela, zeby jego oddech parzyl jej skore, a rece mocno ja obejmowaly.
– Teraz mozesz juz powiedziec, ze widzialas calkiem nagiego mezczyzne – stwierdzil Jack. – I jakie masz wrazenia?
Zwilzyla suche wargi jezykiem.
– Trzydziesci lat oczekiwania na taki widok to stanowczo za dlugo.
Jack pochylil sie, rozpial jej suknie na plecach. Zapach jego skory, cieply i slonawy, przyprawil ja o lekki zawrot glowy, taki sam, jaki odczuwala, gdy zbyt szybko wychylila kieliszek wina. Oparla mu rece na ramionach, zeby utrzymac rownowage. Kiedy dotknela jego sprezystej, aksamitnej skory, poczula mrowienie w czubkach