sie unikac, gdy tylko mialam wybor – zadziorny, pewny siebie i absolutnie nieprzystepny. Dobiegal piecdziesiatki, twarz mial poorana bruzdami, a dlugie kosmyki siwiejacych wlosow rozdzielal przedzialkiem po jednej stronie glowy i zaczesywal na druga, by przykryc lysiejaca czaszke. Mial przeszlo szesc stop wzrostu i glos zzarty przez dziesiatki lat picia piwa lub czegos mocniejszego. Niemodny, szeroki krawat w czerwono-niebieskie pasy byl nieco upackany. Marino stanowil doskonaly przyklad twardego gliniarza – ordynarnego, gruboskornego wyrzutka spoleczenstwa, ktory pewnie mial w domu przeklinajaca papuge, a na stoliku do kawy sterte pism pornograficznych.

Przeszlam przez korytarz i stanelam przed drzwiami do sypialni; czulam, jak ogarnia mnie pustka.

Policjant z sekcji identyfikacyjnej byl zajety pokrywaniem wszystkich powierzchni czarnym pylkiem; drugi filmowal wszystko reczna kamera.

Lori Petersen lezala na lozku, z ktorego zwieszala sie do podlogi bialo-niebieska kapa. Pod jej stopami dostrzeglam skopana w ogromny klab koldre, a przescieradlo sciagniete z rogow odslanialo materac; poduszki zgarniete byly w kat lozka po prawej stronie od jej glowy. Lozko wygladalo tak, jakby przeszedl po nim huragan, co stanowilo tym wiekszy kontrast z ladnie umeblowana w jasnym debie sypialnia.

Lori byla naga. Na kolorowym dywaniku lezacym po prawej stronie lozka znajdowala sie jej jasnozolta, bawelniana koszula nocna. Zostala rozcieta od kolnierzyka po sam dol, podobnie jak w trzech pierwszych przypadkach. Na nocnej szafce, tej stojacej blizej drzwi, zobaczylam telefon, z kablem wyrwanym ze sciany. Lampy po obu stronach lozka byly wylaczone, a kable odciete – jeden posluzyl oprawcy do zwiazania rak ofiary na plecach; petle sporzadzona z drugiego zarzucono na jej szyje, po czym kabel przeciagnieto za jej plecami, zawiazano dokola nadgarstkow i pociagnieto dalej, do kostek nog. Dopoki miala zgiete kolana, petla dokola szyi pozostawala luzna, lecz gdy tylko wyprostowala nogi – pod wplywem bolu lub czujac ciezar zabojcy na plecach – kabel zaciskal sie na jej szyi, niczym stryczek.

Smierc przez uduszenie trwa kilka minut; to bardzo dlugi czas, szczegolnie gdy kazda komorka w twoim ciele domaga sie tlenu.

– Prosze wejsc, pani doktor – odezwal sie policjant z kamera. – Juz wszystko sfilmowalem.

Stapajac bardzo ostroznie, podeszlam do lozka, postawilam torbe na podlodze i wyciagnelam lateksowe rekawiczki chirurgiczne. Potem wyjelam aparat fotograficzny i zrobilam kilka zdjec ofiary in situ. Jej twarz byla groteskowo opuchnieta, tak bardzo, ze trudno bylo rozpoznac rysy, i ciemnofioletowa, z powodu zatrzymania krazenia krwi wywolanego zacisnieciem petli dokola szyi. Z nosa i ust wyplywal krwawy plyn, plamiac przescieradlo; jasnoblond wlosy miala potargane. Byla wysoka i nieco pulchniejsza niz na zdjeciach zawieszonych w korytarzu.

Jej wyglad byl dla mnie bardzo wazny, gdyz brak metody z czasem moze stac sie metoda. Wydawalo sie, ze cztery ofiary Dusiciela nie maja zadnej wspolnej cechy fizycznej, nawet rasy. Trzecia ofiara byla bardzo szczupla i czarna, pierwsza pulchniutka i ruda, a druga – drobna brunetka. Pracowaly w zupelnie innych zawodach: jedna byla nauczycielka, druga pisarka, trzecia recepcjonistka, a teraz czwarta – lekarzem. Mieszkaly w roznych dzielnicach miasta.

Wyciagnelam dlugi chemiczny termometr z torby i zmierzylam temperature w pokoju, a potem cieplote ciala ofiary. Powietrze mialo 71 stopni *, cialo 93,5. Ustalenie czasu smierci jest o wiele trudniejsze, niz wydaje sie to wiekszosci ludzi. Nie mozna okreslic go z dokladnoscia co do minuty, chyba ze ktos byl swiadkiem morderstwa albo zegarek ofiary przestal nagle dzialac. Jednak Lori Petersen nie zyla mniej wiecej od trzech godzin; cialo styglo okolo jednego, dwoch stopni na godzine, a drobne miesnie juz zaczelo obejmowac stezenie posmiertne.

Poszukalam jakichs fragmentarycznych dowodow, ktore moglyby nie dojechac wraz z cialem do kostnicy; na ciele Lori Petersen nie znalazlam zadnych wlosow, lecz bylo tam mnostwo roznego rodzaju wlokien, pochodzacych bez watpienia z koldry i kapy na lozku. Peseta zebralam kilka z nich do plastikowej torebki – kilka bialych oraz pare pochodzacych z ciemnego, moze czarnego materialu. Najbardziej oczywistym dowodem byl pizmowy zapach unoszacy sie w pokoju oraz plamy przezroczystej, kleistej, na wpol zaschlej substancji znajdujace sie na jej plecach i tylnych powierzchniach ud.

Podczas kazdej ze spraw znajdowalismy plyn nasienny na ciele ofiary, lecz jak na razie niewiele nam to pomoglo. Zabojca mogl byc kazdy mezczyzna z dwudziestu procent populacji, ktory nalezal do grupy nonsekreterow * – co oznacza, ze antygenow jego grupy krwi nie mozna bylo wykryc na podstawie innych plynow ustrojowych ciala, takich jak slina, nasienie czy pot. Innymi slowy, z powodu braku probek krwi nie moglismy okreslic, czy w jego zylach plynie krew grupy A, B, AB, czy O.

Jeszcze dwa lata temu status nonsekretera zabojcy bylby okrutnym ciosem dla biura medycyny sadowej, ale teraz mamy juz testy DNA, niedawno wprowadzone i dostatecznie wiarygodne, by zidentyfikowac morderce; wystarczy zlapac go, pobrac probki i upewnic sie, ze nie ma brata blizniaka.

Obok mnie stanal Marino.

– Jezeli chodzi o to niezamkniete okno w lazience… – zaczal, patrzac na cialo. – Wedle slow meza – wskazal kciukiem w kierunku kuchni – jest otwarte, bo on sam otworzyl je tydzien temu.

Sluchalam, nie komentujac.

– Mowi, ze wlasciwie nie uzywaja tej lazienki, chyba ze maja gosci. Podobno wymienial siatke w oknie w zeszly weekend; twierdzi, ze mogl zapomniec zamknac potem okno. Caly tydzien z lazienki nikt nie korzystal. Ona – raz jeszcze spojrzal na cialo – nie miala powodu sie tym przejmowac, pewnie po prostu zalozyla, ze jest zamkniete. – Urwal na chwile. – Dziwne jest w tym wszystkim to, ze morderca nie usilowal sie dostac do domu przez zadne inne okno. Na zadnym siatka nie jest przecieta. Od razu trafil do otwartego.

– Ile okien wychodzi na tyly domu? – spytalam.

– Trzy. Kuchenne, kibelka i lazienki.

– I wszystkie sa suwane do gory, zamykane na haczyk?

– Aha.

– Czyli gdyby zaswiecic w nie z zewnatrz, na przyklad latarka, mozna by sie zorientowac, czy sa zamkniete, czy nie?

– Moze. – Znowu spojrzal na mnie tym nieprzyjemnym, chlodnym wzrokiem. – Ale tylko pod warunkiem, ze wczesniej bys sie na cos wdrapala. Z ziemi nie widac haczyka. Okna sa za wysoko.

– Wspomniales o lawce ogrodowej – przypomnialam mu spokojnie.

– Problem polega na tym, ze trawnik na tylach domu jest blotnisty i nasiakniety jak nieszczescie. Gdyby ten facet podciagnal lawke pod jakiekolwiek inne okno i wspial sie na nia, by zajrzec do srodka, na trawie zostalyby odciski nog lawki. Kilku moich ludzi wlasnie sie tam teraz rozglada. Pod pozostalymi dwoma oknami na tylach domu nie ma zadnych sladow; wyglada na to, ze zabojca nawet sie do nich nie zblizyl. Chyba od razu podszedl do okna lazienki.

– A czy jest mozliwe, ze bylo uchylone i wlasnie dlatego przyciagnelo uwage zabojcy?

Marino spojrzal na mnie z powatpiewaniem.

– Hej, wszystko jest mozliwe. Ale gdyby zostalo uchylone, byc moze ona tez by to zauwazyla… w czasie tego tygodnia, kiedy go nie bylo.

Moze tak, a moze nie. Nietrudno byc spostrzegawczym z perspektywy czasu, jednak wiekszosc ludzi nie zwraca uwagi na drobne szczegoly dotyczace ich codziennego otoczenia, zwlaszcza pomieszczen, w ktorych rzadko bywaja.

Pod zaslonietym oknem wychodzacym na ulice stalo biurko, na ktorym lezalo kilka nastepnych przedmiotow, bolesnie przypominajacych mi, ze Lori Petersen wykonywala ten sam zawod, co ja. Na blacie lezaly ostatnie wydania kilku miesiecznikow medycznych oraz dwa podreczniki akademickie. Przy nozce stylowej mosieznej lampki byly dwie dyskietki komputerowe IBM-u o podwojnej pojemnosci, oznaczone flamastrem „6/1” i ponumerowane „I” i „II”. Zawieraly prawdopodobnie cos, nad czym Lori pracowala w VMC *, gdzie stalo wiele komputerow przeznaczonych do uzytku lekarzy i studentow. W domu Petersenow jak na razie nie widzialam komputera.

Na wiklinowym krzesle stojacym pomiedzy komoda a oknem lezaly rowno ulozone ubrania: biale bawelniane spodnie oraz koszulka z krotkim rekawem w bialo-czerwone paski i stanik. Byly lekko zmiete, jakby noszone przez caly dzien, a potem zdjete i polozone na krzesle; sama czesto tak robie, gdy jestem zbyt zmeczona, by odwiesic ubrania do szafy.

Pospiesznie przejrzalam zawartosc szafy sciennej i lazienki przylegajacej do sypialni; wszystko znajdowalo sie na swoim miejscu i nic nie swiadczylo o dokonanej zbrodni, poza lozkiem. Wskazywalo to, ze modus

Вы читаете Post Mortem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату