jednym z tych niebezpiecznych.

Upior przestraszyl sie do szalenstwa. Najwidoczniej wszystkie zjawy czuly respekt przed wilkami Odyna. Dlaczego, tego ludzie nie wiedzieli, w kazdym razie upior oderwal sie od Kira i rzucil do ucieczki, zanim dosiegly go kly Frekego. Gdy tylko zjawa sie oddalila, Faron wezwal wilka i nie szczedzil mu slow pochwaly. Sol uklekla przy Kirze, podniosla mu glowe.

– Czy on zyje? Czy myslicie, ze tamten cos mu zrobil? Zbadajcie go – prosila na wpol z placzem.

Marco kucnal przy niej i zbadal Straznika.

– Sprawa nie wyglada beznadziejnie – pocieszyl ja.

– A oto i Cien, Gere i Dolg z szafirem. Przekonajmy sie, co kamien moze dla niego zrobic.

Gere ozdrowial juz na tyle, ze mogl o wlasnych silach utrzymac sie na nogach. Nie bylo czasu na to, by wyleczyc jego i Dolga calkowicie. Tym mozna sie zajac w Juggernaucie, teraz pragneli tam wrocic, i to jak najszybciej.

Zarowno Gere, jak i Freke uslyszeli wiele pochwal i serdecznych podziekowan.

– To wy nas ocalilyscie – oswiadczyl Faron, a wszyscy pozostali przyznali mu racje. – Winni wam jestesmy naprawde wielka wdziecznosc, nigdy o tym nie zapomnimy.

– Wobec tego jestesmy kwita – oswiadczyl Freke. – Wreszcie moglismy sie odwzajemnic, przeciez wy uratowaliscie nas przed Gorami Czarnymi.

No coz, to akurat sie nie stalo, uprzytomnil sobie Marco, przeciez zabralismy was z powrotem w Gory i trudno powiedziec, zesmy sie z nich wydostali. Faktem jest, ze nie posuwamy sie ani o krok naprzod, caly czas drepczemy w miejscu.

Ram wezwal Joriego w J1.

– Wracamy – poinformowal go. – Cudownie bedzie znow znalezc sie w bezpiecznych Juggernautach. Jakie to szczescie, ze one sa z nami! Ale moze to troche potrwac, bo mamy trzech ciezko rannych, zreszta kazdy z nas jest mniej lub bardziej poturbowany. Wszystko na szczescie dobrze sie skonczylo. A co u was?

– No coz – rzekl Jori jakims dziwnie obojetnym glosem. – U nas wszystko w porzadku, przygotowujemy sie na wasz powrot, chcemy wydac mala uczte, zasluzyliscie na nia po tej pierwszej nieudanej probie dotarcia do wiezniow. Ale Sassa jest jakas niespokojna, zreszta nie tylko ona…

– Co takiego? A to dlaczego?

– Nie wiemy, cos jakby czailo sie po katach, chociaz tak wcale nie jest. I nie najlepiej sie czujemy, chociaz wszystko jest w porzadku. Nie wiem, Ram, wracajcie jak najpredzej!

– Tak predko, jak tylko zdolamy. Ale pamietajcie, ze Juggernauty to nasze jedyne bezpieczne oparcie. Odprezcie sie wiec, to na pewno grozace nam niebezpieczenstwo wplynelo i na was, ot i wszystko.

– Pewnie tak – odparl Jori, lecz nie zabrzmialo to wcale przekonujaco.

Po zakonczeniu rozmowy przeszedl do magazynu z zywnoscia poszukac jakiegos smakolyka dla wspanialych wilkow, ktore najwyrazniej wszystkich ocalily. Nie mogl jednak pozbyc sie przeswiadczenia, ze czyjes zle oczy bezustannie go sledza. Mial wrazenie, jakby cos chcialo przeniknac w jego cialo, czego doznal przeciez Kiro i reszta. O wszystkim mu juz opowiedzieli. A moze rzeczywiscie gdzies w jakims kacie czail sie ktos, kto chcial sie go pozbyc? Podkrasc sie do niego i usunac go jako osobe, ktora stoi mu na drodze?

Odwrocil sie predko i zajrzal w kat, w ktorym, jak byl przekonany, kryje sie cos zadnego krwi i wyczekujacego tylko na okazje.

Oczywiscie niczego tam nie bylo.

Juz nawet w bialy dzien zwiduja mi sie duchy, pomyslal zly na samego siebie.

Wreszcie stoly byly nakryte i wszystko zostalo przygotowane na powrot przyjaciol. Jori zorientowal sie jednak, ze nie tylko on i Sassa maja wrazenie nadciagajacego ukrytego zagrozenia. Cos znajdowalo sie w ich bezpiecznym Juggernaucie.

Nareszcie wrocili. Dzieki Bogu, Jori nigdy chyba jeszcze nie odczul takiej ulgi. Nastapily ceremonie powitalne, usciski i objecia. Wylano troche lez, trwaly krotkie rozmowy, opowiadanie przy pieknie nakrytych stolach z zapalonymi swiecami. Nic nie szkodzilo, ze wlasciwie znajdowali sie w punkcie wyjscia, bo teraz dolina byla bezpieczna i gdy wyrusza w nia nastepnego dnia, nic juz nie stanie im na przeszkodzie.

Faron zaprosil wszystkich do stolu. Nalezalo uczcic tak szczesliwe ocalenie.

Ale gdzies w kacie czaily sie chytre oczy. To w oczach Armasa i Oka Nocy blyskalo zlo. Te oczy wypatrywaly swoich ofiar. Mrugaly, z lekiem patrzac na wilki Odyna…

Jako upiory nie zdolalyby niczego osiagnac, ani zemscic sie, ani zabic. Teraz jednak zdobyly tez ciala.

Margit Sandemo

***
Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×