czescia. Ta czarna sama o siebie zadba.

— Krowie mleko w swinskim pecherzu? — nie ustepowala mama.

— Znacie to wszystko — odparla Anga. — Wszystkiego, co wiem, od was sie nauczylam, pani Guester. Jak wszystkie kobiety w okolicy.

I teraz mnie o to pytacie? Nie rozumiecie, ze musze sie wyspac?

Kiedy Berry'owie odeszli, tato podniosl cialo dziewczyny i wyniosl je na dwor. Nie bylo nawet trumny — przykryja chociaz trupa kamieniami, zeby psy sie do niego nie dokopaly.

— Lekka jak piorko — zauwazyl, kiedy podnosil ja z podlogi. — Jak polano spalone na popiol.

Peggy musiala przyznac, ze ma racje. Tym wlasnie byla teraz uciekinierka. Popiolem. Wypalila sie bez reszty.

Mama wziela malego pikanina na rece, a Peggy poszla na strych i wyszukala kolyske. Tym razem nikt sie nie obudzil… oprocz tego pastora. On nie spal, ale za zadne skarby nie wyszedlby na korytarz. Mama i Peggy przygotowaly poslanie w pokoju rodzicow i ulozyly dziecko w kolysce.

— Powiedz, czy ta biedna sierotka ma jakies imie — zapytala mama.

— Ona mu nie nadala — odparla Peggy. — W jej plemieniu kobieta nie dostaje imienia, poki nie wyjdzie za maz, a mezczyzna, dopoki nie upoluje pierwszego zwierza.

— To straszne — stwierdzila mama. — To nie po chrzescijansku. Ojej! Przeciez ona umarla bez chrztu!

— Nie. Ochrzcili ja. Zona jej wlasciciela tego dopilnowala. Wszyscy Czarni na ich plantacji sa ochrzczeni.

Mama skrzywila sie.

— Pewnie myslala sobie, ze w ten sposob zrobi z nich chrzescijan. No, to ja znajde jakies imie dla tego malego. — Usmiechnela sie zlosliwie. — Jak myslisz, co zrobi tato, jesli nazwe tego chlopca Horacy Guester Junior?

— Umrze — stwierdzila Peggy.

— Raczej tak — zgodzila sie mama. — A jeszcze nie mam ochoty zostac wdowa. A wiec na razie nazwiemy go… Oj, sama nie wiem, Peggy. Znasz jakies imiona dla Czarnych? Czy mam go nazwac jak zwykle biale dziecko?

— Znam tylko jedno imie Czarnego: Otello.

— Dziwaczne. Jeszcze o takim nie slyszalam. Znalazlas je pewno w tych ksiazkach doktora Physickera.

Peggy nie odpowiedziala.

— Juz wiem — zawolala mama. — Wiem, jak go nazwiemy. Cromwell. Tak sie nazywal Lord Protektor.

— To juz lepiej nazwij go po krolu Arturze — poradzila Peggy.

Mama zachichotala, a potem rozesmiala sie glosno.

— Wlasnie tak! Nazwe cie Arthur Stuart, malutki! A jesli krolowi nie spodoba sie taki imiennik, niech przysle tu wojsko. I tak nie zmienie ci imienia. Jego Wysokosc bedzie musial zmienic swoje.

Peggy zasnela bardzo pozno, ale rankiem obudzila sie wczesnie. Wlasciwie obudzil ja tetent konia. Nie musiala podchodzic do okna. Po plomieniu serca poznala, ze to odjechal pastor. Jedz, Thrower, szepnela do siebie. Nie ty jeden znikniesz stad dzis rano, uciekajac przed jedenastoletnim chlopcem.

Wyjrzala przez okno wychodzace na polnoc. Miedzy drzewami widac stad bylo cmentarz na wzgorku. Probowala odgadnac, gdzie tato wykopal wczoraj grob, ale zwyczajny wzrok nie ukazal jej zadnych sladow. A na cmentarzu nie bylo tez plomieni serc, wiec nie udalo sie jej. Za to Alvin wypatrzy grob — tego byla pewna. Zajrzy tam od razu, bo tam spoczywa cialo jego najstarszego brata, Vigora, ktorego porwala rzeka Hatrack, kiedy ratowal zycie matki w tej ostatniej godzinie, nim urodzila swego siodmego syna. Ale Vigor trzymal sie zycia wystarczajaco dlugo, chociaz rzeka szarpala go z calej mocy. Tak dlugo, ze Alvin przyszedl na swiat jako siodmy z siedmiu zywych synow. Peggy sama widziala, jak plomien serca Vigora zamigotal i zgasl, kiedy tylko urodzilo sie dziecko. Alvin na pewno z tysiac razy slyszal te historie. Dlatego pojdzie na cmentarz i potrafi zajrzec pod ziemie. Znajdzie ukryty grob i niedawno pochowane wychudzone cialo.

Peggy wyjela pudelko z czepkiem, wsadzila je gleboko do sukiennej torby, obok zapasowej sukienki, halki i ostatnich ksiazek pozyczonych od Whitleya Physickera. Co prawda nie chciala sie spotykac z Alvinem twarza w twarz, ale to jeszcze nie znaczy, ze moze o nim zapomniec. Znowu dotknie czepka wieczorem, czy moze dopiero rano, a potem stanie obok niego we wspomnieniach i za pomoca jego zmyslow odszuka grob bezimiennej czarnej dziewczyny.

Ze spakowana torba zeszla schodami w dol.

Mama wciagnela kolyske do kuchni. Spiewala cicho, rownoczesnie ugniatajac ciasto na chleb. Hustala kolyske noga, chociaz Arthur Stuart spal jeszcze mocno. Peggy zostawila torbe pod drzwiami, weszla do kuchni i dotknela ramienia mamy. W glebi serca miala nadzieje, ze zobaczy, jak strasznie zmartwi sie mama, kiedy odkryje, ze Peggy odjechala. Ale nic z tego. Owszem, na poczatku okropnie sie rozzlosci, ale potem mniej bedzie tesknic, niz sama sie tego spodziewa. Nowe dziecko zajmie jej mysli, odsunie troske o corke. Poza tym mama wie dobrze, ze Peggy potrafi o siebie zadbac. Ze Peggy nie jest z tych, ktore trzeba prowadzic za raczke. Za to Arthur Stuart jej potrzebuje.

Gdyby to po raz pierwszy Peggy sie przekonala, jak malo obchodzi wlasna mame, bylaby gleboko urazona. Ale przezyla to juz ze sto razy, wiec sie przyzwyczaila, znala przyczyny i kochala mame za to, ze ma lepsza dusze niz wielu ludzi… I wybaczala mamie, ze nie kocha jej bardziej.

— Kocham cie, mamo — szepnela Peggy.

— Ja tez cie kocham, dziecinko — odpowiedziala mama.

Nie obejrzala sie nawet i nie odgadla, co planuje Peggy.

Tato jeszcze spal. W koncu noca wykopal grob, a nawet go wypelnil.

Peggy napisala list. Czasem starala sie wstawiac mnostwo liter tak elegancko, jak to widziala w ksiazkach, ale tym razem chciala miec pewnosc, ze tato sam wszystko sobie przeczyta. To znaczylo, ze nie nalezy wpisywac zbednych liter. Tylko tyle, zeby opisac dzwiek przy glosnym czytaniu.

Kocham was tato i mamo, ale musze isc. Wiem, ze to zle zostawic Hatrak bez zagwi, ale bylam zagwio od szesnastu lat. Widzialam mojo pszyszlosc i bede bespieczna nie marcie sie o mnie.

Wyszla frontowymi drzwiami, postawila torbe na drodze, a po ledwie dziesieciu minutach nadjechal swoim powozem doktor Whitley Physicker. Wyruszal w pierwszy etap podrozy do Filadelfii.

— Nie czekalas chyba na drodze specjalnie po to, zeby mi oddac tego pozyczonego Miliona — powiedzial Whitley Physicker.

Usmiechnela sie i pokrecila glowa.

— Nie, psze pana. Chce prosic, zebyscie zabrali mnie ze soba do Dekane. Mam zamiar odwiedzic znajoma taty, ale jesli nie przeszkadza wam moje towarzystwo, wolalabym raczej nie tracic pieniedzy na dylizans.

Widziala, ze sie zastanawia, ale byla pewna, ze ja zabierze i nie przyjdzie mu do glowy pytac rodzicow. Byl takim czlowiekiem, ktory dziewczynke uwaza za tyle samo warta, co chlopak. Co wiecej, lubil Peggy i traktowal ja jak siostrzenice. I wiedzial, ze Peggy nigdy nie klamie, wiec nie trzeba sprawdzac, co mowi.

Zreszta nie oklamala go — nie bardziej niz innych, kiedy nie mowila im wszystkiego, co wiedziala. W Dekane mieszkala dawna kochanka taty, kobieta, o ktorej marzyl i przez ktora cierpial. Owdowiala kilka lat temu, ale okres zaloby juz minal, wiec nie musi unikac towarzystwa. Peggy znala ja dobrze, od lat juz obserwowala z daleka. Kiedy zapukam do niej, myslala, nie musze nawet mowic, ze jestem corka Horacego Guestera. Przyjmie nawet obca, na pewno, zaopiekuje sie mna i nie odmowi pomocy. Ale moze jej powiem, kim jestem, skad wiedzialam, ze moge przyjsc, i jak tato wciaz zyje z bolesnym wspomnieniem swojej milosci do niej.

Powoz zaturkotal po zadaszonym moscie, ktory jedenascie lat temu zbudowali ojciec i starsi bracia Alvina, kiedy rzeka porwala najstarszego z nich. Ptaki uwily gniazda miedzy krokwiami. Spiewaly szalona, melodyjna, szczesliwa piosenke — przynajmniej tak brzmiala w uszach Peggy. Cwierkot byl glosny, jak wielka opera w jej wyobrazni. W Camelocie mieli opere. Moze kiedys pojdzie tam i poslucha, moze zobaczy samego krola w jego lozy.

A moze nie. Bo pewnego dnia moze odkryje sciezke wiodaca do tego przelotnego, ale pieknego snu. A

Вы читаете Uczen Alvin
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×