Milo bylo pomyslec, ze nawet on musi od czasu do czasu sie przespac. A moze uznal, ze ktos, kto wlasnie sie zareczyl, potrzebuje troche prywatnosci. Znalem go jednak na tyle dobrze, ze nie wydalo mi sie to prawdopodobne. Juz predzej wybrano go na papieza i musial poleciec do Watykanu.
Szybko pojechalem do domu i sprawdzilem automatyczna sekretarke. Byla tylko jedna wiadomosc namawiajaca mnie, zebym kupil nowy zestaw opon, zanim bedzie za pozno, co brzmialo dosc zlowieszczo, ale zadnej wiadomosci od Debs. Zrobilem kawe i czekalem na odglos porannych gazet rzucanych przed drzwi. Poranek wydawal mi sie jakis nierealny, co nie do konca bylo efektem szampana. Zareczylem sie? No, no. Zalowalem, ze nie potrafie sie zbesztac i zazadac wyjasnienia, co o tym mysle. Ale ja naprawde, niestety, nie zrobilem nic zlego. Obleczony bylem od stop do glow w cnote i pracowitosc. I nie zrobilem nic, co mozna by nazwac rzucajaca sie w oczy glupota. Obchodzilem sie z zyciem w szlachetny, a nawet przykladny sposob, zajmowalem sie swoimi sprawami i probowalem pomoc siostrze w odzyskaniu chlopaka, cwiczylem, jadlem mnostwo zieleniny i nawet nie rznalem na kawalki innych potworow. I jakos tak sie stalo, ze to czyste i nobliwe zachowanie zaszlo mnie od tylu i ugryzlo w zadek. Jak zwykl mawiac Harry, nie ma dobrego uczynku, ktory nie zostalby ukarany.
I co ja mam z tym wszystkim zrobic? Rita z pewnoscia oprzytomnieje. Bo jakze to, doprawdy: ja? Ktoz chcialby poslubic mnie? Jest inna alternatywa: mozna zostac zakonnica albo wstapic do Korpusu Pokoju. Mowimy przeciez o Dexterze. Czy w miescie rozmiarow Miami nie potrafi znalezc sobie kogos, kto przynajmniej bylby czlowiekiem? I skad ten jej pospiech, zeby ponownie wydac sie za maz? Za pierwszym razem wyszedl z tego koszmarek, a ona najwyrazniej ma ochote znowu sie w tym zanurzyc. Czy kobiety naprawde sa tak zdesperowane na tle zawierania malzenstw?
Oczywiscie, trzeba bylo jeszcze pomyslec o dzieciach. Madrosc ludowa mowi, ze potrzebuja ojca, i jest w tym cos, bo co staloby sie ze mna, gdyby nie Harry? A Cody i Astor wygladali na takich szczesliwych. Jesli nawet wyjasnie Ricie, ze to wszystko komiczna pomylka, to czy dzieci kiedykolwiek to zrozumieja?
Pilem druga filizanke kawy, kiedy nadeszly gazety. Przejrzalem pierwsze strony i ulzylo mi, ze okropienstwa dzieja sie prawie wszedzie. Przynajmniej reszta swiata nie zwariowala.
O siodmej pomyslalem, ze nalezaloby zadzwonic do Deborah na komorke. Nie bylo odpowiedzi; zostawilem wiadomosc i kwadrans pozniej oddzwonila.
— Dzien dobry, siostrzyczko — powiedzialem zdziwiony, ze udalo mi sie utrzymac radosny ton glosu. — Wyspalas sie?
— Troche — burknela. — Wczoraj obudzilam sie okolo czwartej. Sledzilam droge paczuszki do miejsca w Hialeah. Przez wieksza czesc nocy jezdzilam po okolicy i szukalam bialej furgonetki.
— Jesli podrzucil paczuszke w Hialeah, to prawdopodobnie nadjechal z Key West — powiedzialem.
— Wiem, cholera — parsknela. — Ale co innego, do diabla, mialam robic?
— Nie wiem — przyznalem. — Ale czy ten facet z Waszyngtonu nie przyjezdza dzisiaj?
— Nic o nim nie wiemy — powiedziala. — To, ze Kyle jest dobry, nie musi znaczyc, ze on bedzie taki sam.
Najwyrazniej nie pamietala, ze Kyle wcale nie okazal sie taki dobry. W rzeczy samej to nic nie zrobil poza tym, ze dal sie zlapac i odciac sobie palec. Ale nie wydawalo mi sie dyplomatyczne komentowac, czy rzeczywiscie byl taki dobry, powiedzialem wiec po prostu:
— Hm, przyjmijmy, ze ten nowy facet wie cos, czego my nie wiemy.
Deborah parsknela pogardliwie.
— To nie sztuka — burknela. — Zadzwonie, kiedy dotrze na miejsce. — Rozlaczyla sie, a ja przygotowalem sie do pracy.
17
O dwunastej trzydziesci Deborah wytropila mnie w moim ustroniu w laboratorium kryminalistycznym i rzucila na biurko kasete z tasma. Podnioslem na nia wzrok; nie wygladala na szczesliwa, ale to nie nowosc.
— Z mojej automatycznej sekretarki w domu — powiedziala. — Posluchaj.
Unioslem wieczko w moim odtwarzaczu i wsunalem tasme, ktora cisnela Deb. Nacisnalem klawisz „play”; tasma glosno bipnela, a potem uslyszalem nieznany mi glos.
— Sierzant, hm, Morgan. Zgadza sie? Tu mowi Dan Burdett, z hm… Kyle Chutsky mowil, ze powinienem do pani zadzwonic. Juz wyladowalem, jestem na lotnisku i zatelefonuje do pani w sprawie spotkania, kiedy dojade do hotelu, ktory miesci sie… — Rozlegl sie szelest i rozmowca najwyrazniej odsunal komorke od ust, gdyz jego glos zrobil sie slabszy. — Co? Och, hej, to milo. W porzadku, dziekuje. — Jego glos znow przybral na sile. — Wlasnie spotkalem waszego kierowce. Dziekuje, ze kogos podeslaliscie. W porzadku, zadzwonie z hotelu.
Deborah siegnela nad biurkiem i wylaczyla magnetofon.
— Nikogo nie wysylalam na lotnisko! — wrzasnela. — Kapitan Matthews tez jest pewien, ze nikogo nie wysylal. Dexter, czy ty wysylales kogos?
— W mojej limuzynie zabraklo benzyny — powiedzialem.
— No to dupa blada! — rozzloscila sie na dobre, a ja musialem sie zgodzic z jej analiza.
— Tak czy siak — powiedzialem — przynajmniej wiemy, jaki dobry jest ten nastepca Kyle’a.
Deborah opadla na skladane krzeslo przy biurku.
— Cholera — zaklela. — A Kyle jest… — Przygryzla warge i nie dokonczyla zdania.
— Mowilas juz o tym kapitanowi Matthewsowi? — zapytalem. Pokrecila glowa. — Coz, bedzie musial do nich zadzwonic. Niech przysla kogos innego.
— Jasne, swietnie. Przysla kogos innego, komu moze uda sie dojsc do punktu odbioru bagazu. Cholera, Dexter.
— Musimy im powiedziec, Debs — powiedzialem. — Przy okazji, kto to sa ci oni? Czy Kyle mowil ci, dla kogo pracuje?
Westchnela.
— Nie. Zartowal, ze pracuje dla OGA, ale nie wyjasnil mi, dlaczego to takie smieszne.
— Hm, kimkolwiek sa, powinni wiedziec. — Wyciagnalem kasete z odtwarzacza i polozylem przed nia, na biurku. — Musza cos z tym zrobic.
Deborah nie ruszala sie przez chwile.
— Skad mam to przeczucie, ze juz cos z tym zrobili, a tym czyms byl Burdett? — zapytala. Potem zabrala tasme i wyszla z mojego gabinetu.
Trawilem lunch i popijalem kawe, jedzac ogromne ciastko z wiorkami czekoladowymi, kiedy przyszlo wezwanie, zeby zglosic sie na miejsce zabojstwa w rejonie Miami Shores. Z Angelem niespokrewnionym pojechalismy na miejsce, gdzie znaleziono cialo — w skorupie rozwalonego i remontowanego domku nad kanalem. Roboty zostaly tymczasowo wstrzymane, gdyz wlasciciel i przedsiebiorca budowlany wzajemnie sie pozwali do sadu. Dwoch nastolatkow na wagarach zakradlo sie do domku i znalazlo cialo. Trup lezal na grubym plastiku, na stosie sklejki ulozonym na dwoch kozlach do pilowania drewna. Ktos wzial pile mechaniczna i elegancko odcial glowe, nogi i ramiona. Calosc zostawiono w takim stanie, z kadlubem posrodku i kawalami ciala lezacymi po prostu o kilka centymetrow od niego.
I chociaz Mroczny Pasazer chichotal i szeptal mi do ucha urocze, mroczne banialuki, zlozylem to na karb czystej zawisci i przystapilem do pracy. Bylo tam, oczywiscie, mnostwo rozchlapanej krwi, mialem wiec nad czym sie trudzic. Byla nadal bardzo swieza, prawdopodobnie spedzilbym radosnie wydajny dzionek, wykrywajac i analizujac, gdybym nie uslyszal przypadkiem, jak umundurowany funkcjonariusz, ktory zjawil sie tu pierwszy, rozmawia z detektywem.
— Portfel lezal w tym miejscu, tuz obok ciala — powiedzial funkcjonariusz Snyder. — Ma wirginijskie prawo jazdy na nazwisko Daniel Chester Burdett.
— Prosze, prosze — zwrocilem sie do szczesliwie gaworzacego glosu na tylnym siedzeniu mojego mozgu. — To z pewnoscia wiele wyjasni, prawda? Znow popatrzylem na cialo. Chociaz glowa i konczyny zostaly usuniete szybko i po barbarzynsku, to w calym ukladzie odnalazlem jakas znajoma elegancje, a Mroczny Pasazer chichotal radosnie na znak zgody. Miedzy tulowiem a kazda z czesci ciala odstep byl tak precyzyjny, jakby go odmierzono, a cala prezentacja zostala tak zaaranzowana, jak na lekcje anatomii. Kosc biodrowa odlaczona byla