Glos mu sie zalamal. Pochylil sie nad siostra.
– Geir juz nie przyjdzie, musimy sie z tym pogodzic. To nie byla twoja wina, wierz mi, nie mozesz tak myslec!
Torii opadla na lozko. Znow ogarnela ja apatia, ktorej nie mogli pojac ani pokonac.
Kilka tygodni pozniej do drzwi mieszkania Sary, do ktorego przeniosl sie juz Alfred, zadzwonil dzwonek.
– Lasse, jak to milo! Wchodz do srodka!
– Jestem tu przejazdem, bo wybieramy sie w gory. Pomyslalem, ze… Zabralem ze soba czesc moich zbiorow, ktore chcialem wam pokazac. Mam tez kilka podwojnych muszli, wiec moze spodobaja ci sie, Saro?
– Czesc, Lasse. – Alfred wyszedl na korytarz i przywital sie z chlopcem. – Wlasnie wychodzimy w odwiedziny do mojej siostry, ktora przebywa w domu opieki. Nie mozemy opuscic tej wizyty. Ale jesli masz ochote z nami pojechac, pogadamy w samochodzie.
Lasse nie mial nic przeciwko temu. Jadac samochodem, gawedzili zywo, a Lasse pokazywal im swoje skarby. Sarze podobaly sie muszle chlopca, ale nie chciala sie przyznac, ze nie podziela jego pasji zbieracza. Po dramatycznych wydarzeniach w Sri Lance wlasciwie miala juz muszli po dziurki w nosie.
U Torii nie wydarzylo sie nic nowego. Pielegniarki mowily, ze po ostatniej wizycie Alfreda dziewczynka sie uspokoila.
Lasse okazal chorej wiele ciepla. Wzruszyl go los slicznej Torii. Opowiadal jej o Alfredzie i Sarze, o ich przyjazni, jaka nawiazala sie w Sri Lance. Mowil tez, ze Torii takze powinna kiedys odwiedzic ten wspanialy kraj. Potem podal dziewczynie kilka muszli o intensywnych kolorach, reszte ulozyl na podlodze tuz przed nia. Nie przejmujac sie brakiem reakcji, opisywal kazdy z okazow.
Od Alfreda i Sary Lasse dowiedzial sie o turbinelli i tajemniczej smierci Kato Helmutha.
Po chwili namyslu chlopiec rzekl:
– Jestem realista. Moge sie zalozyc, ze to byla sprawa rekina.
– Tez tak sadze – odparl Alfred, ale Sara wyczula w jego glosie cos, co kazalo jej przyjrzec mu sie dokladniej.
Jednak nic szczegolnego nie dostrzegla, wiec odwrocila sie i nagle szepnela:
– Alfredzie, popatrz!
Rece Torii spoczywaly teraz na dywanie, ale palce poruszaly sie lekko i usilowaly dosiegnac muszelek. Zwlaszcza kauri przyciagala jej uwage.
Znieruchomieli, tylko Lasse blyskawicznie siegnal po muszle i polozyl ja na dloni Torii.
– Zobacz tylko! Czy ona nie jest wspaniala w dotyku? Dlon Torii objela muszle. Dziewczynka podniosla wzrok i przygladala sie Lassemu, podczas gdy on niestrudzenie ciagnal swoje historie o slimaczych domkach.
I wreszcie twarz chorej dziewczyny rozjasnil niepewny usmiech. Wciaz nie spuszczala oczu z chlopca.
– Przez dwa dlugie lata probowalem nawiazac z nia kontakt – wyszeptal z niedowierzaniem Alfred.
Sara smiala sie do niego roziskrzonymi oczami.
– Jestes tylko bratem, Alfredzie, tylko bratem! Obecnosc Lassego zupelnie odmienila swiat Torii.
Nic dziwnego: mloda dziewczyne stale otaczaly jedynie kobiety – pacjentki i pielegniarki, tylko co jakis czas wpadal brat, teraz rowniez z narzeczona.
Lasse zrezygnowal z wyprawy w gory. Zdecydowal sie na cos innego: dzien w dzien odwiedzal Torii w szpitalu.
Gdy Sara i Alfred pojawili sie tydzien pozniej z kolejna wizyta, przywitala ich rozpromieniona pielegniarka.
– Nie poznacie jej! – zapewniala. – Sa teraz oboje w parku i cwicza chodzenie. Torii wykazuje wiele zapalu, wierze wiec, ze sie im powiedzie. Przedtem brakowalo jej motywacji.
Zatrzymali sie w pewnej odleglosci od mlodych i przygladali sie probom. Po chwili Torii spostrzegla brata i Sare i od razu sie ozywila. Podeszli blizej.
– Torii, siostrzyczko! – wykrztusil Alfred i objal czule dziewczyne.
Torii stala dluzszy czas bez ruchu, po czym odezwala sie cicho:
– Byles dla mnie taki dobry! Bardzo ci za wszystko dziekuje.
Nie zdolal odpowiedziec, wzruszenie scisnelo mu gardlo.
– Sare tez lubie, i Lassego.
Kiedy wypowiadala imie chlopca, w jej glosie dalo sie wyczuc szczegolny ton.
– Na pewno jej nie zawiode – obiecal Lasse, zwracajac sie do Alfreda. – Opowiedziala mi o wszystkim, co przeszla. Bardzo dobrze sie stalo, ze wreszcie mogla o tym porozmawiac.
– Na pewno. Lasse, dziekuje ci. Sam nie wiem, jak moglbym ci sie odwdzieczyc.
– Nie ma za co dziekowac – burknal chlopak pod nosem, po czym wzial Torii za reke i poszli dalej cwiczyc chodzenie.
W drodze powrotnej, w samochodzie, Sara rzekla w zamysleniu:
– Oszukales Helmutha, prawda?
– Co masz na mysli?
– Wiedziales, ze sir Constable wycofal swoja oferte, ale przemilczales to. Helmuth nie zdawal sobie z tego sprawy.
– Nie – przyznal. – Chyba rozumiesz, ze nie moglem puscic go wolno. Musialem miec pewnosc, ze go zatrzymamy.
– Ryzykowales w ten sposob niejedno zycie.
– Nie mielismy innego wyjscia. W przeciwnym razie znowu zniknalby nie wiadomo gdzie i popelnial kolejne przestepstwa.
– Byc moze masz racje. – Sara na moment zamilkla. – Ale ty wiesz, jak zginal Helmuth?
– Utopil sie – otrzymala krotka odpowiedz.
– Tak, ale dlaczego? Jestem pewna, ze dobrze wiesz. Mam racje?
Alfred westchnal.
– Wiem, w kazdym razie wiem tyle, co opowiedzial mi nurkujacy za nim policjant.
Zapadla cisza. Sara nie wytrzymala i znowu zapytala:
– No wiec jak?
– Jestes okropnie ciekawska. Zobaczyl wielkie zbiorowisko muszli, ktore jakby cos pokrywaly, ale to niczego nie dowodzi. Mogly na przyklad porastac koralowiec. „Wyobraznia Syngaleza dopowiedziala reszte. Cialo Helmutha moglo znajdowac sie w zupelnie innym miejscu.
– No tak… – rzekla Sara, po czym znowu umilkla, tym razem na dluzej. – Sluchaj, czy nie moglibysmy przesunac daty slubu?
Alfred zjechal na pobocze i zatrzymal samochod.
– Chyba nie chcesz powiedziec, ze teraz zalujesz?
– Alez skad. Przeciwnie. Przeciez wlasciwie nie musimy czekac…
– Przeciez sama o to prosilas.
– Tak, ale wtedy uwazalam, ze powinnismy skoncentrowac sie na zdrowiu Torii.
Alfred objal ja czule i przytulil do siebie.
– Ale dlaczego teraz zmienilas decyzje?
Sara nachylila sie ku niemu i wyszeptala niesmialo:
– Bo uwazam, ze mamy za mala rodzine.
– Moze i tak, ale co z tego wynika?
– Oczywiscie trzeba przysporzyc jej nowych czlonkow… Jego twarz rozjasnila sie w usmiechu.
– Swietny pomysl! W takim razie nie odkladajmy slubu! Myslisz, ze Torii bedzie mogla nam towarzyszyc?
– Mam wrazenie, ze tak. I ze bedzie bardzo szczesliwa. Do niedawna surowy, zamkniety w sobie komisarz Elden nie mogl sie powstrzymac, by nie wykrzyczec na caly swiat swej radosci.
– Saro! – zawolal. – Nie mialem pojecia, ze zycie moze byc takie piekne! Dziekuje ci, najmilsza, ze otworzylas mi oczy!
Margit Sandemo