zmiane.
Jennifer nad czyms rozmyslala.
– Ale ja nie mam specjalnych uzdolnien, jesli chodzi o gotowanie i temu podobne zajecia.
– Mnie to nie martwi, nie jestem rozpieszczony.
Przez chwile siedziala, nic nie mowiac. Potem rzekla cicho:
– Mysle, ze mam na to chec, bo moge gotowac wlasnie dla ciebie. Cieszy mnie ta perspektywa!
Polozyl jej reke na kolanie.
– To swietnie, Jennifer! Ale przede wszystkim bedziesz pisac, kiedy tylko przyjdzie ci na to ochota. Przeczytalem ten krotki fragment noweli, ktora napisalas w Trollstolen, jest doskonaly!
Zarumienila sie z radosci, zastanawiajac sie, czy zrozumial, ze tak naprawde bylo to adresowane do niego wyznanie milosne.
Chyba tak, bo w przeciwnym razie w hotelu nie rozpraszalby wszystkich jej watpliwosci z tak niezachwiana pewnoscia.
– Wyprowadzimy sie z Oslo – kontynuowal Rikard. – Mam serdecznie dosc tamtejszej brutalnej przestepczosci. Mozemy na przyklad…
Snul dalsze plany, ale Jennifer sluchala tylko jednym uchem. Najbardziej zajmowalo ja podziwianie jego profilu i samego brzmienia jego glosu.
Wyznajac mu milosc odnalazla swoja wrodzona otwartosc i radosc zycia, zdolnosc bycia soba, wszystko to, co inni ludzie czuli sie w obowiazku tlamsic i niszczyc.
– Jestem taka szczesliwa – szeptala do siebie, a Rikard polozyl swoja dlon na jej dloni i mocno usciskal.
– Zrobie, co w mojej mocy, zeby tak bylo zawsze – zapewnil cieplo, kiedy dojezdzali do szarego i ponurego listopadowego Oslo.
Oni jednak tego nie widzieli. Ich swiat blyszczal jak zamek z basni. Nie byla to jednak basn o Krolowej Sniegu…
Margit Sandemo