gdybys ty wiedzial… nie, facet nigdy nie zrozumie, jaka to byla suka. Jadles sniadanie?

– Tak.

– Ale i tak chodz, napijemy sie herbaty.

3.

Kazdy narod ma takie tradycje, ktorych juz nie kultywuje, a ktore staly sie idealnym towarem eksportowym. Mozna nawet powiedziec, ze im tradycja lepsza i bardziej egzotyczna, tym mniejsze ma szanse przetrwania we wlasnej ojczyznie; cos podobnego dzieje sie rowniez z ludzmi.

Wiekszosc Szkotow plci meskiej nosi spodnie, ale rzadko ktory turysta wyjezdza z opiewanego przez Burnsa kraju wrzosu i jeczmienia bez kraciastego kiltu. Wiekszosc Francuzow nie moze patrzec bez wzdrygania sie na ostrygi i zabie udka, ktorymi dlawia sie spragnieni egzotyki turysci. Nawet Japonczycy, zamiast podziwiac kwitnace wisnie na zboczach Fudzijamy, studiowac chwyty karate przed obiadem zlozonym z sushi i sake, wola zjesc hamburgera i popic go piwem, ogladajac amerykanski wideoklip.

W tej bytowej globalizacji Rosja znajduje sie w scislej czolowce. Dobrze chociaz, ze wrocil kwas, wypierajac wszelkiego rodzaju cole, coraz rzadziej zartuje sie z walonek, niezastapionych podczas rosyjskiej zimy. Nawet sarafany, kartuzy i koszule bez kolnierzyka dzieki staraniom projektantow mody wracaja w nowej postaci.

Ale juz samowar nieodwracalnie zmienil sie w pamiatke dla turystow. Odszedl wraz z duzymi rodzinami, ktore zbieraly sie przy jednym stole podczas wspolnej kolacji, niespiesznej, bez wlaczonego telewizora i odgrzewanych w mikrofalowce polproduktow. Przez jakis czas utrzymywal sie jeszcze jako ozdoba swiatecznego stolu, pyzaty, niklowany albo pomalowany „na chochlome”. Wyjmowano go z okazji urodzin, Nowego Roku i 1. Maja, ale mimo wszystko wyjmowano – i najsmaczniejsza herbata dziecinstwa byla ta nalana z samowara.

A potem rozne plastikowe czajniki ostatecznie wyparly samowary. Latwiej przyniesc z kuchni czajnik i postawic przed goscmi pudelko z torebkami herbaty ekspresowej, niz dzwigac wielki samowar i parzyc herbate wedle wszelkich zasad – czekajac na „perlowe nici” we wrzatku, nalewajac wrzatek do czajniczka, „zeniac” esencje. Juz nawet nie pamietalam, kiedy ostatni raz siedzialem przy stole, na ktorym stal samowar. Nawet Wasylisa poprzednim razem gotowala wode w czajniku.

Dzisiaj na stole stal samowar. Wielki, osmio-, moze dziesieciolitrowy, i zdaje sie, ze czesto uzywany.

– Ale piekny – wymamrotalem.

Bylo widac, ze Wasylisa celebruje picie herbaty: plasterki cytryny na spodeczku, smietana, cukier – bialy z burakow cukrowych i brazowy z trzciny, pierniczki, ciasto, wafle, cukierki.

– Czekam na gosci – odparla Wasylisa nieco speszona.

– Z Nirwany?

– Tak. – Wasylisa skinela glowa w strone okna, za ktorym swiecilo slonce i zielenily sie liscie na drzewach. – Umowilam sie z miejscowymi, raz w tygodniu przyprowadzaja do mnie dzieci. Pijemy razem herbate, a potem ja je ucze. Szkoly im nie zastapie, ale zawsze.

Nirwana byla tym swiatem, w ktorym sie poznalismy – moja wieza i jej kuznia staly blisko siebie. Piekny, zachwycajacy swiat o lagodnym klimacie i calkowitym braku fauny – miejscowa flora wydzielala srodek psychomimetyczny o swoistych wlasciwosciach. Wdychanie powietrza w Nirwanie powodowalo niesamowita intensywnosc doznan oraz calkowite zagluszenie woli. Czlowiek mogl umierac z pragnienia dwa metry od strumienia, nie bedac w stanie pokonac tych dwoch metrow i nie czujac meczarni. Prawie jak ten leniwy kot z dowcipu, ktory darl sie przez pol godziny, nadeptujac sobie… no… powiedzmy, na ogon.

Rzecz jasna, funkcyjnym zatrute powietrze Nirwany nie szkodzilo, ale nie czuli szczegolnej potrzeby posiadania kolejnego swiata-kurortu. Dlatego tez Nirwany zaczeto uzywac w charakterze zeslania dla tych, ktorzy w jakis sposob zagrazali funkcyjnym. Humanitarne – i jakze bezpieczne. Po okresie adaptacji ludzie potrafili sie sami obsluzyc, niektorzy mogli nawet lowic ryby czy hodowac kury. O dziwo, czasem nawet rodzily sie tam dzieci; staruszek Freud na pewno by sie ucieszyl.

Ktos niewtajemniczony moglby wziac osiedle zeslancow za sanatorium dla imbecylow – tak byli leniwi, nieruchawi, rozluznieni. Jednak caly koszmar tej sytuacji polegal na tym, ze z ich rozumem bylo wszystko w porzadku, brakowalo im tylko woli.

– Czego ich uczysz? – zapytalem. – Czytania, pisania?

Wasylisa pokrecila glowa.

– To nie ma sensu. Nawet jesli sie naucza, to i tak nie czytaja; brak motywacji.

– Jestes pewna, ze te opary nie przenikaja do naszego swiata? – zapytalem, nalewajac sobie herbaty. Wasylisa sie usmiechnela.

– No coz… ucze ich myc zeby i rece, zdejmowac spodnie przed zalatwieniem potrzeby, opatrywac skaleczenia, zmywac naczynia.

– Wiesz, wydaje mi sie, ze nie w tym rzecz – powiedzialem. – Przeciez nie sa debilami. Tu chodzi o motywacje, o wole. Moze skonsultuj sie z jakims psychologiem, moze on cos doradzi? Moze nalezaloby uczyc ich nie mycia rak, lecz osiagania celow, stawiania sobie jakichs celow. Bez tego wszystko na prozno.

– Zastanowie sie. – Wasylisa spojrzala na mnie z zaciekawieniem. – Brawo, Kiryle. Z boku zawsze lepiej widac. Ale powiedz, co sie z toba dzialo? Jak doszlo do starcia z Natalia?

Nie wahalem sie – glupio byloby klamac jedynemu czlowiekowi, ktory moze ci pomoc. Opowiedzialem o wszystkim.

Pilismy herbate, Wasylisa co chwila podgrzewala samowar i pilnowala, zeby filizanki nie byly puste. Widocznie ceremonia picia herbaty byla dla niej rownie wazna jak dla Anglikow z epoki wiktorianskiej.

Opowiedzialem jej rozmowe z Illan – opozycjonistka, ktora byla niegdys lekarzem-funkcyjnym. O jej przyjaciolce Nastii, o ich zabawach w ruch oporu… O Natalii Iwanowej, ktora nie pochwalala takich zabaw. O Kostii, ktory okazal sie kuratorem naszej Ziemi. O Ziemi-jeden, Arkanie. O tym, jak omal nie zostalem zabity. I o tym, jak ja zaczalem zabijac.

– Jestesmy poligonem Arkanowcow – powiedzialem. – Oni umieja przemieniac zwyklych ludzi w funkcyjnych.

– Po co? – spytala z zaciekawieniem Wasylisa.

– To ich metoda sterowania swiatami. W jakis sposob wyliczaja, jak osiagnac zamierzone efekty. No, jak w ksiazkach fantastycznych – czy mozna byloby uniknac drugiej wojny swiatowej, gdyby zamordowano Hitlera w okresie niemowlectwa i czy byloby to humanitarne? Usuneli z zycia jednego czlowieka, przemienili go w funkcyjnego i swiat sie zmienil. Wystarczy zmienic los jednego czlowieka, zeby caly swiat poszedl inna droga.

– Na zajeciach filozofii uczyli nas, ze od jednego czlowieka nic nie zalezy. – Wasylisa sie usmiechnela. – Tak glosil marksizm-leninizm. Ale ty nawet nie znasz takiego przedmiotu, Kiryl.

– Nie wierzylbym za bardzo marksizmowi-leninizmowi – odparlem urazony. – Zwlaszcza po rozpadzie ZSRR.

Wasylisa zasmiala sie i odgryzla z apetytem polowe tulskiego pierniczka.

– Ja rowniez nie wierze! Jeden czlowiek wplywa na losy calego swiata? Alez prosze bardzo! Ale cala reszta to juz, wybacz, bzdury…

– Dlaczego? – obruszylem sie.

– Jesli ci twoi Arkanowcy…

– Nie moi!

– Jesli ci Arkanowcy bez trudu przewiduja losy swiatow, jesli wystarczy usunac jednego czlowieka i swiat sie zmienia, to po co im planety-poligony? Laboratoria i eksperymenty sa potrzebne wtedy, gdy nie sposob czegos wyliczyc. Wychodziloby na to, ze Arkanowcy wszystko przewidzieli na cale dziesieciolecia naprzod. Jak zrobic swiat bez techniki i jak zrobic swiat z technika. Tu bedzie religia, tam nauka, tutaj chiromancja, a z boku kokardka. Dobrze! Ale wtedy nie potrzebowaliby zadnych eksperymentow! Rozlozylem rece.

– Wasyliso… Mowie tylko to, co wiem.

– Wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane. – Pokrecila z uporem glowa. – Znacznie bardziej, Kiryle.

Вы читаете Czystopis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×