– Zgadzam sie. Jest jeszcze cos. Mysle, ze Arkan wcale nie jest glownym swiatem. Powiedz, czy numerujac kolejne swiaty, ponumerowalabys rowniez swoj, glowny swiat? Jak bys go nazwala? Jak nazwalabys swiat, o ktorym inni nie powinni nawet wiedziec? Ziemia-jeden?

– W ogole bym go nie nazywala. Swoj to swoj, nie potrzebuje numerkow. Zwlaszcza jesli ma pozostac tajemnica.

– No wlasnie! A oni nazywaja siebie Ziemia-jeden! Czyli musi byc jeszcze jeden swiat, Ziemia-zero! To tam mieszkaja glowni wladcy marionetek, a mieszkancy Arkanu to tylko wykonawcy!

Ku mojemu rozczarowaniu, Wasylisa przyjela to genialne odkrycie z dystansem.

– No i co z tego? Niechby nawet istnial swiat Minus Jeden! To niczego nie zmienia. Rzecz w tym, po co? Komu to potrzebne: kilkanascie planet, na ktorych zyja rozne spolecznosci? Eksperymenty polegajace na tworzeniu roznych spoleczenstw? Od razu poznac humaniste. – Wasylisa zlagodzila swoje slowa usmiechem, ale ja i tak nie mialem nic do przebicia.

– Nie jestem humanista – wymamrotalem.

– A kim?

– A nikim. Subiektem w sklepiku z komputerami. – Wstalem i przeszedlem sie po pokoju. – Wasyliso, wszystko jedno! Tak czy inaczej, Arkan pelni role nadzorcy nad wszystkimi swiatami. A komu i po co to potrzebne…? To dopiero pytanie.

– A ja zastanawialam sie nad czyms innym – odparla Wasylisa. – Komu zalezalo na tym, zeby zrobic ze mnie funkcyjnego? Jaki ze mnie celnik? Przeciez drzwi, ktore otworzylam, nie sa nikomu potrzebne… Mowisz, ze wyciagaja nas ze swiata i swiat sie zmienia. Nie wierze! Jesli tak, to niech wyciagna Putina, wtedy sie zmieni! Albo papieza! Albo Pielewina. Johny Deppa. Eltona Johna czy Dime Bilana. Od nich faktycznie cos zalezy. Ale ode mnie? Od ciebie? Bez urazy.

– Ze mnie wyszedl calkiem niezly celnik – mruknalem z niespodziewana duma. – Otworzyly sie bardzo dobre drzwi. Ale wydaje mi sie, ze nikt sie tego nie spodziewal.

– Czyli nie po to usuwali nas z zycia, zeby swiat sie zmienil – stwierdzila Wasylisa. – Tu chodzi o cos innego. I wlasnie nad tym bedziesz sie musial zastanowic.

– Ja? – Usiadlem na parapecie; za moimi plecami bebnily w szyby ciezkie krople deszczu.

– A kto? – odparla spokojnie Wasylisa, odwracajac sie do mnie. – Moze nie pamietasz, ale ja jestem do tego budynku przywiazana smycza. Osiem kilometrow siedemset czternascie metrow, policzylam sobie w wolnej chwili. Jesli przekrocze te odleglosc, moja funkcja padnie i stane sie zwyklym czlowiekiem. Tylko ze o mnie nikt sobie nie przypomni, Kiryle. Zostane bezdomna, bede spac w liniach cieplociagu, naucze sie pic wode kolonska.

– O mnie sobie przypomnieli – przerwalem jej. – I rodzice, i przyjaciele.

– Z toba w ogole dzieja sie dziwne rzeczy – stwierdzila Wasylisa. – Jak zdolales pokonac akuszerke? I tego kuratora?

– Nie wiem. – Odruchowo zerknalem na swoja dlon, co Wasylisa skomentowala ironicznie:

– Nie wierze w pierscienie wladzy, sama je kulam, gdy film byl jeszcze w modzie. Tu chodzi nie o pierscien, tylko o ciebie.

– Od czego powinienem zaczac, Wasyliso? – zapytalem. – Pomoz mi.

– Dlaczego ja?

– Nie mam juz przyjaciol-funkcyjnych.

– Przyjaciol – prychnela Wasylisa.

Nie skomentowalem.

– Wychodzi na to, ze powinienes dostac sie do Arkanu i tam szukac rozwiazania zagadki. Tylko ze tam nie ma drzwi.

– Musza byc, po prostu trzymaja to w tajemnicy. Przeciez ktos przerzucil policjantow z Arkanu do Orla! – Zeskoczylem na podloge i spojrzalem w okno, to, ktore zapamietalem z poprzedniej wizyty.

– Pociagiem nie przyjechali na pewno – stwierdzila Wasylisa.

– Mysle, ze pociagiem jechali z Orla do Charkowa – oznajmilem, patrzac na cicha jesienna uliczke.

Deszcz za oknem lal teraz na calego i mocno zbudowani mezczyzni w jednakowych ubraniach wyjeli czarne parasole, tez jednakowe. Stali polkolem przy wiezy i w milczeniu patrzyli w okno.

Prosto na mnie.

Cofnalem sie od okna i powoli odszedlem w bok.

To samo baczne spojrzenie. Zaden sie nie poruszyl i nie mrugnal.

– Oni mnie widza? – zapytalem.

– Nie – odparla Wasylisa, podchodzac. – Szyba jest jednostronnie przezroczysta.

– Wszystko jedno. I tak wiedza, ze tu jestem.

– Albo podejrzewaja. Skoro szukali cie w pociagu, to wiedza, dokad jechales. Duzo masz znajomych w Charkowie?

– Tylko ciebie.

Wasylisa jeszcze raz wyjrzala przez okno i sposepniala:

– Czekaja na kogos.

– Na policjanta? – zasugerowalem.

Wasylisa nie odpowiedziala na to retoryczne pytanie. Obrzucila wzrokiem pokoj i spytala:

– Nirwana czy Janus?

– Janus? – Nie rozumialem.

– Ziemia-czternascie. Zima mroz, w lecie zar. Nie ma tam ludzi.

Zrozumialem. Nie nalezalo liczyc, ze Wasylisa odmowi wpuszczenia policjanta, gdy ten wczesniej czy pozniej przyjdzie. Zreszta, nawet bym jej o to nie prosil; potem przyszlaby nowa akuszerka i po prostu zniszczylaby funkcje Wasylisy; male, nikomu niepotrzebne clo pomiedzy Ziemia, Nirwana i Janusem.

– Bardzo nie chcialbym wybierac Janusa – powiedzialem. – Kiepsko sie rymuje. Wasyliso, moglabys ukryc mnie w Nirwanie?

Wasylisa spojrzala w okno, za ktorym bylo lato.

– Od razu stracisz przytomnosc – oznajmila. – Przeciez nie jestes juz funkcyjnym. Moge poprosic miejscowych, zeby ukryli cie w wiosce, nauczyli sie juz dbac o nowicjuszy. Ale jesli policjant zechce sprawdzic…

– Zechce na pewno. – Skinalem glowa, przypominajac sobie, jak policjant z miasta Kimgim scigal Illan w Skansenie, gdy Illan udalo sie wtedy uciec.

Ale Nirwana to zupelnie co innego. Tam nawet nie beda musieli mnie scigac – wezma mnie na mieciutko, ze slina cieknaca z ust i szczesliwym usmiechem idioty.

– Gdzie moge ukryc sie w Janusie?

– Zaraz.

Wasylisa podeszla do przysadzistego bufetu, wysunela szuflade. Patrzylem, jak przerzuca instrukcje od mikrofalowki i lodowki, ksiazeczki oplat (czyzby nawet funkcyjni musieli placic za elektrycznosc?), w koncu w jej rekach pojawila sie dobrze mi znana ksiega w skorzanej oprawie – podrecznik celnika – ze srebrnym napisem JANUS na okladce. Bardzo uzyteczna ksiega. Jedyne, co bylo w niej dziwnego, to grubosc – wygladala tak, jakby sie skladala z samych okladek.

I chyba tak wlasnie bylo: z Ziemi do Janusa mozna bylo wnosic wszystko, co sie tylko chcialo, z Janusa na Ziemie rowniez. Lista praw celnych Ziemi-czternascie byla niewiarygodnie krotka i prosta.

Ale Wasylise interesowalo w tej chwili cos innego – wyjela z ksiazki pomieta kartke i podala mi.

– Prosze. Szkoda tylko, ze kompas tam nie dziala…

Kartka wygladala na narysowana odrecznie mape, prymitywna, ale zrozumiala. W rogu kwadracik przy wijacej sie wstazce – domek Wasylisy nad rzeka. Kilka pagorkow posrodku, pewnie wzgorza, choc bardziej wygladalo to na liczne piersi, rysowane przez wyposzczonego studenta; w przeciwleglym rogu mapy widniala wieza, ktora mozna by uznac za probe przedstawienia meskich genitaliow w otoczeniu wielkich piersi.

– Daleko? – Wskazalem palcem wieze.

Вы читаете Czystopis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×