milymi psikusami. Naowczas partia rosyjska na dworze okazala sie silniejsza i dlatego w szescdziesiatym dziewiatym roku zeslano pasze jako gubernatora generalnego w zupelna glusze, do dzikiej i biednej Mezopotamii. Kiedy Midhat sprobowal wprowadzic tam reformy, w Bagdadzie wybuchlo powstanie. Wie pan, co wtedy zrobil? Zwolal starszyzne miejska i duchowienstwo, po czym wyglosil do nich krotka mowe. Przytocze ja doslownie, bo jej sila i styl budza we mnie szczery podziw. „Czcigodni mullowie i starcy! Jezeli w ciagu dwoch godzin nieporzadki sie nie skoncza, wszystkich was kaze powiesic, slawne miasto Bagdad podpale z czterech stron, a potem niech wielki padyszach, oby Allach mial go w swej opiece, powiesi i mnie za te nieslychana zbrodnie”. Naturalnie po dwoch godzinach w miescie zapanowal spokoj. – Mizinow chrzaknal, pokiwal glowa. – Teraz wiec mozna bylo przystapic do reform. Przez niecale trzy lata gubernatorstwa Midhata jego wierny pomocnik Anwar-efendi zdazyl zbudowac telegraf, uruchomic w Bagdadzie tramwaj konny, zorganizowac zegluge parowa na Eufracie, zalozyc pierwsza iracka gazete i zebrac chetnych do nauki w szkole handlowej. Niezle, prawda? Nie mowie juz o takiej bagatelce jak stworzenie akcyjnego Osmano-Osmanskiego Towarzystwa Okretowego, ktorego jednostki docieraja przez Kanal Sueski az do Londynu. Nastepnie za pomoca niezwykle chytrej intrygi udalo sie Anwarowi obalic wielkiego wezyra Mahmuda Nedima, ktory tak bardzo byl zalezny od posla rosyjskiego, ze Turcy przezwali go „Nedimow”. Midhat stanal na czele rzadu sultanskiego, ale na tym wysokim stanowisku utrzymal sie zaledwie dwa i pol miesiaca – nasz Gnatjew znowu go przechytrzyl. Glowna i z punktu widzenia pozostalych paszow absolutnie niewybaczalna wada Midhata jest nieprzekupnosc. Rozpoczal walke z lapowkarstwem i w obecnosci zagranicznych dyplomatow wypowiedzial zdanie, ktore go zgubilo: „Czas pokazac Europie, ze nie wszyscy Turcy sa nedznymi prostytutkami”. Za „prostytutki” wyrzucono go ze Stambulu i wyslano jako gubernatora do Salonik. To greckie miasteczko niezwlocznie zaczelo rozkwitac, a na dworze sultana znowu zapanowaly blogi spokoj, bezczynnosc i kradziez grosza publicznego.
– Widze, ze pan po prostu z-zakochal sie w tym czlowieku – przerwal generalowi Erast Pietrowicz.
– W Midhacie? Bez watpienia. – Mizinow wzruszyl ramionami. – No i bylbym szczesliwy, widzac go na czele rzadu rosyjskiego. Ale nie jest Rosjaninem, tylko Turkiem. Na domiar zlego Turkiem sklaniajacym sie ku Anglii. Nasze dazenia sa przeciwstawne, Midhat jest przeto naszym wrogiem. Najbardziej niebezpiecznym z wrogow. Nas Zachod nie lubi i boi sie, Midhata zas nosi na rekach, zwlaszcza odkad nadal Turcji konstytucje. A teraz, panie Erascie, prosze uzbroic sie w cierpliwosc. Przeczytam panu obszerny list, ktory dostalem jeszcze w ubieglym roku od Nikolaja Gnatjewa. List ow da panu jasne pojecie o przeciwniku, z ktorym bedziemy mieli do czynienia.
Szef zandarmerii wyciagnal z teki zapisane rownym maczkiem karty i zaczal czytac.
Drogi Lawrientiju! Wydarzenia w naszym cieszacym sie wzgledami Allacha Stambule rozwijaja sie na tyle gwaltownie, ze nawet ja za nimi nie nadazam, a przecie twoj unizony sluga, bez falszywej skromnosci, niejeden rok trzymal reke na pulsie Chorego Czlowieka Europy. Puls ten nie bez moich staran stopniowo zamieral i wydawalo sie, ze wkrotce zatrzyma sie zupelnie, ale poczawszy od maja…
– Mowa jest o ubieglym, siedemdziesiatym szostym roku – Mizinow uznal, ze trzeba wtracic te uwage.
…ale poczawszy od maja, chory zaczal goraczkowac tak, ze tylko patrzec, jak Bosfor wystapi z brzegow, runa mury Carogrodu, tak ze nie bedziesz mial gdzie zawiesic swej tarczy.
A cala rzecz w tym, ze w maju do stolicy wielkiego i niezrownanego sultana Abdulaziza, Cienia Wszechmogacego Allacha i Obroncy Wiary, triumfalnie wrocil z zeslania Midhat-pasza i przywiozl ze soba przemyslnego Anwar-efendiego, swoja szara eminencje.
Anwar, ktory tym razem byl madrzejszy, dzialal na pewniaka – na sposob i zachodni, i wschodni. Zaczal po europejsku: jego agenci jeli nawiedzac stocznie, arsenal, mennice – po czym lud, ktoremu od dawna nie wyplacano poborow, ruszyl na ulice. Nastepny trik byl iscie wschodni. Dwudziestego piatego maja Midhat-pasza powiadomil prawowiernych, ze we snie objawil mu sie Prorok (kto to sprawdzi?), i nakazal swemu sludze ratowac ginaca Turcje.
A tymczasem moj stary przyjaciel Abdulaziz jak zazwyczaj siedzial u siebie w haremie, rozkoszujac sie towarzystwem ukochanej zony, pieknej Michry-chanum, ktora wkrotce miala rodzic, totez bardzo kaprysila i zadala, zeby wladca ani na chwile jej nie odstepowal. Ta zlotowlosa, niebieskooka Czerkieska oprocz nieziemskiej pieknosci wslawila sie jeszcze i tym, ze do szczetu oproznila skarb sultana. Tylko w ciagu ostatniego roku zostawila we francuskich sklepach na Perze ponad dziesiec milionow rubli, calkiem wiec zrozumiale, ze mieszkancy Konstantynopola nie darzyli jej, jak powiedzieliby sklonni do „understatements” Anglicy, przesadna miloscia.
Uwierz mi, Lawrientiju, nie bylem w stanie nic zmienic. Zaklinalem, grozilem, intrygowalem jak eunuch w haremie, ale Abdulaziz byl niemy i gluchy. Dwudziestego dziewiatego maja wokol palacu Dolmabachcze (przeokropny budynek w zachodnio-wschodnim stylu) wrzeszczal wielotysieczny tlum, a padyszach nawet nie podjal proby uspokojenia poddanych – zamknal sie w kobiecej czesci rezydencji, dokad wstep jest mi wzbroniony, i sluchal, jak Michry-chanum wygrywa na fortepianie walce wiedenskie.
W tym czasie Anwar nie wychodzil od ministra wojny, naklaniajac owego ostroznego i zapobiegliwego jegomoscia do zmiany orientacji politycznej. Zgodnie z doniesieniem mojego agenta, ktory u paszy byl kucharzem (stad specyficzny charakter meldunku), decydujace rozmowy wygladaly w taki sposob: Anwar przyjechal do ministra dokladnie w poludnie, kiedy rozkazano podac kawe z czurekami. Kwadrans pozniej z gabinetu ministra rozlegl sie wsciekly ryk jego ekscelencji, po czym adiutanci odprowadzili Anwara do aresztu. Przez nastepne pol godziny pasza chodzil samotnie po komnacie i zjadl dwa talerze chalwy, ktora bardzo lubi. Pozniej zapragnal przesluchac zdrajce osobiscie, udal sie wiec na odwach. O wpol do trzeciej rozkazano podac owoce i slodycze. Za kwadrans czwarta – koniak i szampan. O piatej pasza wypil kawe i wraz z gosciem pojechal do Midhata. Kraza sluchy, ze za udzial w spisku ministrowi obiecano godnosc wielkiego wezyra i milion funtow szterlingow od angielskich protektorow.
Pod wieczor dwaj glowni spiskowcy doszli do calkowitej zgody i jeszcze tejze nocy nastapil przewrot panstwowy. Flota zablokowala palac od strony morza, komendant stolecznego garnizonu obsadzil warte swoimi ludzmi, a sultana razem z matka i brzemienna Michry-chanum przewieziono lodka do palacu Ferije.
W cztery dni pozniej sultan przystrzygal sobie brode nozyczkami do manicure, i to tak nieszczesliwie, ze przecial sobie zyly u obu rak i wkrotce umarl. Zaproszeni lekarze ambasad europejskich dokonali ogledzin trupa i jednomyslnie uznali, ze maja do czynienia z samobojstwem, albowiem zadnych sladow walki na ciele nie stwierdzono. Krotko mowiac, wszystko rozegrano w sposob prosty i elegancki jak w dobrej partii szachow – taki juz jest styl Anwar-efendiego.
Ale to bylo jedynie otwarcie partii, potem nastapila gra srodkowa.
Minister wojny zrobil swoje i teraz stanowil powazna przeszkode, nie przejawial bowiem najmniejszej sklonnosci do reform ani konstytucji, najbardziej zas go interesowalo, kiedy wreszcie otrzyma obiecany przez Anwara milion. W ogole minister zachowywal sie tak, jak gdyby byl najwazniejsza osoba w rzadzie, nie przestajac dowodzic, ze to nie Midhat, tylko wlasnie on obalil Abdulaziza.
W tym tez przekonaniu Anwar-efendi utwierdzal pewnego dzielnego oficera, ktory wczesniej sluzyl jako adiutant u zmarlego sultana. Oficer nazywal sie Hasan-bej, byl bratem pieknej Michry-chanum i wsrod palacowych pan cieszyl sie niebywala popularnoscia, jako ze byl wielce urodziwy, odwazny i znakomicie wyspiewywal arie wloskie. Hasan-beja wszyscy nazywali po prostu Czerkiesem.
Kilka dni po tym, jak Abdulaziz niezrecznie skrocil sobie brode, nieutulona w zalu Michry-chanum wydala na swiat martwe dziecie i skonala w strasznych meczarniach. Akurat wtedy Anwar i Czerkies byli juz przyjaciolmi na smierc i zycie. Pewnego razu Hasan-bej wstapil do rezydencji Midhat-paszy, zeby odwiedzic druha. Anwara akurat nie bylo, za to do paszy zjechali sie ministrowie na narade. Do Czerkiesa wszyscy tam przywykli i przyjmowali go jak swego. Wypil wiec z adiutantami kawe, zapalil fajke, pogawedzil o tym i o owym. Potem leniwie przespacerowal sie po korytarzu i nagle rzucil sie do sali, gdzie odbywalo sie posiedzenie. Midhata i pozostalych dygnitarzy Hasan-bej nie tknal, ale ministrowi wojny wpakowal w piers dwie kule z rewolweru, a nastepnie dobil starca jataganem. Ci z ministrow, ktorzy mieli wiecej rozumu, rzucili sie do ucieczki, dwaj wszakze zapragneli popisac sie bohaterstwem. Zupelnie niepotrzebnie, bo jednego szalony Czerkies polozyl trupem, a drugiego ciezko ranil. Wowczas powrocil dzielny Midhat-pasza ze swoimi dwoma adiutantami. Hasan-bej zastrzelil obu, a Midhata znowu nie ruszyl. W koncu zwiazano morderce, ktory zdazyl jeszcze zabic oficera policji i ranic siedmiu zolnierzy. Nasz Anwar w tym czasie zarliwie modlil sie w meczecie, co poswiadczyc moze wiele