– Miedzy osma a dziewiata wieczorem.

– Wieczorem, dziesiatego pazdziernika?

– Tak.

– Dziekuje, panie nadinspektorze.

Na chwile zapala cisza, zanim sad w pelni pojal, ze Bargainer zakonczyla przesluchanie. Cala wymiana zdan potrwala krocej niz dwie minuty. Wigfull byl rownie zdumiony jak reszta sali.

Sedzia zapytal, czy oskarzenie chce ponownie przepytac swiadka. Sir Job nie chcial. Wigfullowi pozwolono odejsc. Sir Job i jego zespol znow dali sie zaskoczyc. Zamieszanie przy ich stole bylo az nadto widoczne

– Czy wzywa pan kolejnego swiadka? – zapytal sedzia.

– Natychmiast, Wysoki Sadzie – powiedzial sir Job, gubiac papiery. Swiadkiem byl Stanley Buckie, ubrany na wystep w trzyczesciowy, szarobrazowy garnitur i dyrektorski krawat. W butonierce nie mial ulubionego paczka rozy, byc moze w uznaniu powagi okolicznosci. Kiedy juz znalazl sie na miejscu dla swiadka, wzmocnil wizerunek pedanta, nakladajac okulary, zeby przeczytac przysiege. Emanowal doniosloscia; byla w jego uniesionym podbrodku i wyprostowanych ramionach.

Podwladny sir Joba, w porownaniu z nim czlowiek nedznej postury, o zalosnie piskliwym glosie, ktory sprawi zapewne, ze na zawsze zostanie podwladnym, zostal obarczony prostym zadaniem ustalenia, jak to sie stalo, ze samochod marki mercedes znalazl sie w posiadaniu aresztantki.

– Pracowala jako kierowca w mojej spolce, Realbrew Ales – wyjasnil Buckie.

– Zatrzymywala samochod na noc?

– Tak. Mielismy porozumienie, ze moze z niego korzystac prywatnie, poza godzinami pracy, pod warunkiem ze wpisze wyjazdy w ksiazce kierowcy.

– Wszystkie wyjazdy wpisywane byly w tej ksiazce?

– To wlasnie mowie.

– Prosze pana, czy wedlug panskich informacji, ktokolwiek inny tez mogl jezdzic tym samochodem?

– Nikt. Byl nowy, kiedy go jej przydzielilismy.

– Czy ksiazke kierowcy trzyma sie w samochodzie?

– Taka jest ogolnie przyjeta zasada. Sprawdzamy ja na koniec miesiaca i wpisujemy kilometraz do ksiegi glownej.

– Czy wie pan, ze ksiazki nie bylo w samochodzie, kiedy zabrano go do badan kryminalistycznych?

– Slyszalem o tym. Na wszelki wypadek szukalismy jej w Realbrew, ale nie spodziewalem sie, ze ja znajdziemy. Dana odebrala ja z biura pierwszego pazdziernika. Powinna znajdowac sie w samochodzie, o czym, jak sadze, powiedziala policji. – Buckie spojrzal w strone Dany, szukajac potwierdzenia. Kiwnela glowa.

– Chcialbym, zeby w protokole zapisano, ze byla godnym szacunku czlonkiem mojej zalogi – dodal bezinteresownie.

– Jestesmy zobowiazani.

Kiedy Lilian Bargainer wstala, zeby rozpoczac przesluchanie, nic w jej zachowaniu nie wskazywalo, ze bedzie to cos wiecej niz czysta formalnosc.

– Prosze pana, przedstawil sie pan jako dyrektor Realbrew Ales, ale jest pan takze wlascicielem pewnej liczby innych przedsiebiorstw, prawda?

– Nie wiedzialem, ze kogos to zainteresuje. Jestem dostawca drobiazgow do sklepow z artykulami pismienniczymi i innych sklepow detalicznych. Zasiadam takze w radach nadzorczych kilku spolek z branzy rozrywkowej.

– Drobiazgi?

– Zabawki, sztuczne ognie na Boze Narodzenie, metalowe skladanki. Mnostwo rzeczy…

– Prawdopodobnie importuje pan to?

– No, tak. – Buckie odpowiedzial w sposob sugerujacy, ze chetnie porozmawialby o innych sprawach.

– Z Dalekiego Wschodu?

– Glownie.

Sedzia tez byl zaniepokojony. Dal temu wyraz, kladac rece na stole i opierajac sie sztywno o wyscielany fotel. Lilian Bargainer nie ustepowala.

– Czy wsrod nich sa takie rzeczy jak miniaturowe misie z Tajwanu?

– Oczywiscie.

– Latem prosil pan pania Didrikson, zeby odebrala partie towaru z dokow Southampton.

– Zgadza sie.

– O ile wiem, powiedziala panu, ze zostala zatrzymana przez dwoch policjantow w cywilu, ktorzy przeszukali pudla z misiami. Tak bylo?

– Tak mi powiedziala.

Sedzia nachylil sie, zeby sie wtracic.

– Pani mecenas, probuje zrozumiec istotnosc tych pytan.

– Ta kwestia ma bezposrednie znaczenie dla sprawy, Wysoki Sadzie, co zaraz udowodnie. Panie Buckie, jest pan najwyrazniej a wlasciwie doslownie czlowiekiem swiatowym. Musial pan zastanawiac sie nad powodem, dla ktorego policja zainteresowala sie zabawkami z Dalekiego Wschodu, odebranymi z dokow przez kierowce spolki.

– Byly czyste – powiedzial obrazony Buckie. – To misie pluszowe na aukcje dobroczynna. Mialy potem zostac rozdane dzieciom w Longleat.

– I tak sie stalo – przyznala pani Bargainer. – Ale zdaniem tych policjantow najwyrazniej byly jakies powody do podejrzen, ze sprowadzacie narkotyki.

Sir Job az podskoczyl, zeby zaprotestowac.

– Wysoki Sadzie, nie wierze wlasnym uszom. To oburzajace. To razaca napasc na dobre imie swiadka. Nic w zeznaniach pana Buckle’a nie zasluguje na to, by go tak traktowac.

– Oskarzenie i obrona podejda do stolu sedziowskiego – nakazal sedzia. Diamond wytezal sluch na galerii, zeby podsluchac ostra klotnie, ktora wywiazala sie na dole. Jesli sedzia wyda decyzje zgodna z oczekiwaniami oskarzenia, pani Bargainer nie bedzie w stanie wypelnic zadania. Dana, na lawie oskarzonych, nerwowo poprawiala spinke do wlosow. Nie bylo jasne, czy w pelni rozumie donioslosc chwili, ale nie mogla nie odczuc napiecia na sali.

Po prawie dziesieciu minutach ostrego sporu prawnicy wrocili na swoje miejsca. Sir Job byl purpurowy, Lilian Bargainer zachowala spokoj.

– Przepraszam pana, panie Buckie… za te przerwe – podjela przesluchanie. – Powiedziano mi, zebym szybko przeszla do sedna sprawy i zrobie to. Czy to prawda, ze Anton Coventry, zwany Andym, jest panskim znajomym?

Buckie scisnal porecz miejsca dla swiadka.

– Spotkalem czlowieka o tym nazwisku, jesli o to pani chodzi.

– Chodzi mi o cos wiecej. Czy przyjmowal go pan u siebie w domu?

– No, tak.

– Przynajmniej raz plywal w panskim basenie?

– Tak.

– Z pewnoscia slyszal pan, ze przebywa teraz w areszcie pod kilkoma zarzutami, wlaczajac w to handel kokaina?

– Cos tam czytalem. – Glos Buckle’a nie brzmial przekonywajaco. Bylo juz za pozno, zeby zdystansowac sie od niewygodnego przyjaciela.

– Czy wiedzial pan, ze Andy Coventry jest podejrzany o dostarczanie kokainy zmarlej pani Jackman?

Buckie milczal.

– O tym wiedza wszyscy, nieprawdaz?

– To po co mnie o to pytac? – odparl Buckie.

– A dlaczego sie pan nie przyzna? – odparowala. – Jestesmy coraz blizej prawdy, czyz nie? Tej prawdy, ktora przysiegal pan zeznac, panie Buckie. Twierdze, ze policja podejrzewa pana o sprowadzanie nielegalnych substancji. Podroz mojej klientki do Southampton na panska prosbe, zeby odebrac pluszowe misi, byla tylko taktyka dywersyjna, zeby pomieszac im szyki, prawda? Ciekawe, ze kiedy pod koniec dnia pani Didrikson przyjechala do pana do domu, goscil pan miedzy innymi Andy’ego Coventry’ego.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату