Sir Job wstal, zeby zglosic sprzeciw. Oskarzenia przeciwko Coventry’emu sa w trakcie rozpatrywania, zatem zarzuty sa bezzasadne i pani Bargainer powinna wycofac swoj ostatni komentarz.

– Ale zgadza sie pan z przedstawionymi przeze mnie faktami? – naciskala na Buckle’a.

– Ta sprawa jest nieistotna – powiedzial bez przekonania. – Jestem tutaj po to, zeby mowic o samochodzie.

Bargainer sie usmiechnela.

– Doskonale. Porozmawiajmy o samochodzie, mercedesie 190E 2.6 automatic, ktory pan kupil, kiedy pani Didrikson zatrudnila sie w Realbrew Ales. Kupil pan wtedy dla spolki dwa samochody tego modelu, prawda?

– Tak.

– Jeden do osobistego uzytku, drugi dla pani Didrikson?

– Tak.

– Dobrze. – Usmiechnela sie do Buckle’a; nie odwzajemnil usmiechu. – Chce zapytac o to, jak wykorzystywal pan te samochody, szczegolnie w poniedzialek, jedenastego wrzesnia, i we wtorek, dziesiatego pazdziernika. Czy jasno sie wyrazam, prosze pana? Pierwsza data to dzien zabojstwa pani Jackman. Juz uslyszelismy od pana, ze tego dnia pani Didrikson nie stawila sie do pracy, prawdopodobnie sam pan musial prowadzic samochod?

– Tak.

– I liczac od wtorku, dziesiatego pazdziernika, pozostawal pan bez kierowcy, gdyz tego dnia policja zabrala pania Didrikson na przesluchanie. Kiedy poinformowano pana o tym?

– Nie pamietam.

– Nadinspektor Wigfull zeznal, ze dzwonil do pana miedzy osma a dziewiata tamtego wieczoru, dziesiatego pazdziernika.

Buckie wzruszyl ramionami.

– Pewnie tak.

– Nalegam na scislejsza odpowiedz. Czy przypomina pan sobie, ze telefonowano do pana?

– W porzadku. To bylo tamtego wieczoru, nie patrzylem na zegarek.

– To wazne, rozumie pan, bo do czasu, gdy zabrano mercedesa pani Didrikson na badania kryminalistyczne, minelo jakies dwanascie godzin. Samochod stal przed jej domem przez dwanascie godzin. Kiedy go zabrano, o czym teraz wiemy, udowodniono, ze stala sie rzecz niemozliwa. Pracownicy laboratorium kryminalistycznego udowodnili na podstawie analizy DNA, ze w bagazniku tego samochodu znajdowalo sie cialo Geraldine Jackman. Mowie, ze to niemozliwe, bo tak mi powiedziala pani Didrikson, a ja jej wierze.

Buckie gapil sie sztywno przed siebie jak gwardzista rugany przez sierzanta. A przeciez Lilian Bargainer nie podniosla glosu ani o wlos.

Elegancja przesluchania gleboko usatysfakcjonowala Petera Diamonda. Zafascynowany wysluchiwaniem wlasnych dedukcji, wyglaszanych przez pelnomocnika, chlonal kazde slowo pani adwokat.

– Niemozliwe moze zostac wyjasnione tylko w jeden sposob. Kiedy zadzwonil do pana nadinspektor Wigfull, postanowil pan wprowadzic policje w blad i odsunac od siebie podejrzenia. Bo to pan, nieprawdaz, panie Buckie, wrzucil zwloki Geraldine Jackman do Chew Valley Lake?

Nikt nie protestowal, a Buckie nawet nie probowal odpowiadac. Paralizujaca ciekawosc opanowala sad, a pani Bargainer mowila dalej.

– Wieczorem jedenastego wrzesnia pojechal pan tam z martwa kobieta w bagazniku mercedesa. A kiedy miesiac pozniej uslyszal pan, ze zatrzymano Dane Didrikson, obmyslil pan sposob, zeby utwierdzic policje w przekonaniu, ze to ona jest morderczynia. Spolka dysponowala zapasowymi kluczykami do mercedesa. Pojechal pan do Lyncombe, gdzie byl zaparkowany samochod. Otworzyl pan bagaznik i wyjal wysciolke.

Buckie zerkal w strone lawy, jakby szukajac kogos, kto watpi w te slowa. Spojrzenia, jakie spotkal, nie byly zachecajace.

– Slucha mnie pan, panie Buckie? Wyjal pan wysciolke. Potem wyciagnal pan wysciolke z bagaznika swojego samochodu, te wysciolke, na ktorej lezaly zwloki, i wlozyl pan ja do drugiego samochodu. Zaprzecza pan?

Peter Diamond tak calkowicie utozsamil sie z pytajacym, ze zaczal mowic na glos.

– Niech pan powie. – Zatkal sobie usta reka.

– Zrozumiala mnie pani calkowicie blednie – powiedzial Buckie. – Nie zabilem Gerry Jackman. Na Boga, nie zrobilem tego.

– Wrzucil ja pan do jeziora. Zawahal sie.

– Wrzucil ja pan do jeziora – powtorzyla pani Bargainer. Zaczelo to przypominac pojedynek woli.

Buckie rozejrzal sie po sadzie. Dana, na lawie oskarzonych, przytknela palce do gardla.

– Zaprzecza pan temu? – zapytala Lilian Bargainer. Skapitulowal.

– W porzadku, wrzucilem. Wrzucilem ja do jeziora. – Kiedy pomruk rozszedl sie po sadzie i rozladowal napiecie, dodal glosniej. – Ale jej nie zabilem.

Pani Bargainer zmarszczyla brwi, przylozyla dlon do twarzy i pozwolila, zeby palce zjechaly jej do podbrodka, jakby niczego nie rozumiala.

– Musi mi pan pomoc, panie Buckie. Dziwne jest to, co pan teraz mowi, wprost niewiarygodne. Wyjasnijmy to. Wieczorem, jedenastego wrzesnia, pojechal pan do Chew Valley Lake z cialem pani Jackman i wrzucil je pan do wody, a jednak nie pan ja zabil. Tak pan twierdzi?

– Tak.

– A wiec dlaczego zachowal sie pan w tak niezwykly sposob? Milczal.

– Musi pan to wyjasnic, naprawde musi pan, jesli mamy panu uwierzyc.

Nie otwieral ust.

– Podejdzmy do tego inaczej – odezwala sie pani Bargainer. – Nie zabil pan jej. Ale wiedzial pan, ze zostala zabita?

– Nie – odparl Buckie, ktory otrzasnal sie z odretwienia. – W tym rzecz.

– Dobrze. Zaczynam rozumiec. Znalazl ja pan martwa, czy tak?

– Tak.

– Nie wiedzial pan, ze zostala zamordowana?

– Tak.

– Sadzil pan, ze przedawkowala.

– Tak… to znaczy nie. – Buckie rozejrzal sie wokol siebie. Zrozumial, ze wpadl w sidla.

Lilian Bargainer odezwala sie bez krzty ironii.

– Powiedzial pan tak, a mial na mysli nie. To znaczy jak? Twierdze, ze panski przyjaciel, Andy Coventry, dostarczal pani Jackman kokainy, ktora otrzymywal od pana. Pan jest importerem, on byl dilerem. Mam racje?

Sir Job skoczyl na rowne nogi, ale sedzia gestem nakazal mu cisze.

– Lepiej niech sie pan zastanowi, prosze pana – powiedziala Lilian Bargainer. – Juz za pozno, by twierdzic, ze nie ma pan nic wspolnego z narkotykami. Jesli tak, otwiera pan droge do oskarzenia o morderstwo. Co pan woli?

Buckie zachwial sie lekko na miejscu dla swiadka, westchnal ciezko, a potem poplynely z niego slowa.

– Przyszedl wrzesien, Andy bryknal do Szkocji na jakis kurs. To on byl dostawca, jak pani powiedziala. Od swoich kontaktow dostalem informacje, ze pani Jackman blaga o towar. Robila szum, ze nie ma Andy’ego. Stwarzala duze klopoty. Grozila, ze nas zakapuje. W poniedzialek poszedlem sie z nia spotkac.

– W poniedzialek, jedenastego wrzesnia?

– Tak.

– O ktorej godzinie?

– Okolo lunchu. Nikt nie otwieral drzwi frontowych, wiec poszedlem na tyl domu. Drzwi kuchenne byly otwarte. Narkomani nie za bardzo zwracaja uwage na takie rzeczy. Zawolalem, ale nadal nie bylo odpowiedzi, wiec poszedlem na gore. Lezala martwa na lozku. Przerazilem sie, kiedy ja tak znalazlem. Przedawkowala, pomyslalem. Mowia, ze kokaina moze zabic, tak jak heroina. Przewidywalem klopoty, jesli lekarze ja rozkroja, i postanowilem sie jej pozbyc. Znioslem ja na dol i wlozylem do samochodu. Wieczorem wrzucilem ja do jeziora. – Zamknal oczy i dodal: – Mialem nadzieje, ze na tym sie skonczy.

– A listy Jane Austen?

– Byly wepchniete pod koszule nocna, jakby chciala je schowac. Pomyslalem, ze chciala to przehandlowac za koke, i je wzialem. Obejrzalem je dopiero pozniej.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату