— To prawda. Nigdy nie przepadalem za krolikiem. Ale postacie drugoplanowe byly swietne. Szczur Szymon i bazant Bartlomiej, i waz Olly.
— Daj spokoj. Olly mial kolnierzyk i krawat.
— No i co z tego?
— Przeciez by sie na nim nie utrzymaly. Waz ma ksztalt tuby.
— A wiesz, nigdy o tym nie pomyslalem — przyznal burmistrz. — To naprawde glupie. Wysunalby sie z niego, prawda?
— A kamizelki nie sprawdzilyby sie na szczurach.
— Nie?
— Nie — odrzekl zdecydowanie Ciemnaopalenizna. — Probowalem. Pasy na narzedzia moga byc, ale nie kamizelki. Niebezpieczny Groszek byl bardzo tym zawiedziony. Powiedzialem mu, ze musimy byc praktyczni.
— Zawsze to samo powtarzam mojej corce — powiedzial burmistrz. — Bajki to bajki. Zycie jest wystarczajaco skomplikowane. W prawdziwym zyciu musimy planowac. Na fantazje nie ma juz miejsca.
— Wlasnie — zgodzil sie z nim Ciemnaopalenizna.
I tak rozmawiali ze soba czlowiek i szczur, az nadszedl wieczor.
Pewien czlowiek malowal maly obrazek pod tabliczka z nazwa ulicy, a byla to ulica Rzeczna. Obrazek znajdowal sie sporo ponizej, tuz nad chodnikiem, tak ze czlowiek musial kleknac. Caly czas zerkal na skrawek papieru, ktory trzymal w rece.
Widnial tam taki rysunek:
Keith rozesmial sie.
— Co cie tak smieszy? — zapytala Malicia.
— To w szczurzym alfabecie — wyjasnil jej Keith. — Oznacza woda plus szybko plus kamienie. Ulica jest wybrukowana. Dla szczurow bruk to kamienie. Czyli ulica Rzeczna.
— Nazwy ulic w obu jezykach. Paragraf sto dziewiecdziesiaty trzeci — powiedziala Malicia. — Szybcy sa. Dogadali sie ledwie dwie godziny temu. Jak sadze, beda tez ludzkie oznaczenia w szczurzych tunelach.
— Mam nadzieje, ze nie.
— Dlaczego?
— Bo szczury wiekszosc miejsc oznaczaja odchodami.
Malicia ani troche sie nie skrzywila, czym bardzo zaimponowala Keithowi.
— Widze, ze wszyscy bedziemy musieli sie mentalnie przestawic w wielu kwestiach — stwierdzila z namyslem. — Tylko Maurycy dziwnie sie zachowuje. A przeciez moj ojciec mu powiedzial, ze mnostwo milych starszych pan z naszego miasta oferuje mu dom.
— Masz na mysli jego oswiadczenie, ze to wcale nie bedzie zabawne? — zapytal Keith.
— Tak. O co mu chodzilo?
— Chodzilo mu o to, ze on jest Maurycym. Mysle, ze naprawde byl w swoim zywiole, spacerujac z jednego konca stolu na drugi i wydajac wszystkim polecenia. Nawet oswiadczyl, ze szczury moga sobie zatrzymac wszystkie pieniadze! Podobno glos w jego glowie powiedzial mu, ze tak naprawde naleza do nich!
Malicia dumala jakis czas.
— A… a czy ty zostajesz? — zapytala wreszcie.
— Paragraf dziewiaty, miejski zaklinacz szczurow — powiedzial Keith. — Mam oficjalny stroj, ktorego nie musze dzielic z nikim innym, kapelusz z piorem i pozwolenie na fujarke.
— To bedzie… dobre rozwiazanie — przyznala Malicia. — Bo ja…
— Tak?
— Kiedy mowilam ci, ze mam dwie siostry, to… nie byla calkiem prawda — przyznala. — To tez… nie bylo do konca klamstwo, oczywiscie, ale powiedzmy… przewidywanie przyszlosci.
— Tak?
— Gdybym chciala byc zupelnie szczera, to… nie mam zadnych siostr.
— Aha — stwierdzil Keith.
— Ale oczywiscie mam miliony przyjaciol — mowila dalej.
Keith pomyslal, ze Malicia jest przerazliwie smutna.
— To zadziwiajace — powiedzial. — Wiekszosci ludzi wystarcza pare tuzinow.
— Miliony — powtorzyla. — Ale zawsze sie znajdzie miejsce na jeszcze jednego.
— To dobrze — oswiadczyl Keith.
— No i jest jeszcze, no ten, paragraf piaty. — Malicia wciaz wygladala na zdenerwowana.
— A, tak — przytaknal Keith. — Wszystkich zadziwil. „Obfity podwieczorek z maslanymi buleczkami i z wreczeniem medalu”, zgadza sie?
— Tak — oswiadczyla Malicia. — Bez tego nie byloby porzadnego zakonczenia. A wiec, czy bedziesz mi towarzyszyl?
Keith skinal glowa. Przyjrzal sie miastu. Wygladalo na calkiem mile. I bylo odpowiedniej wielkosci. Czlowiek mogl znalezc tu dla siebie przyszlosc…
— Tylko jeszcze jedno pytanie — powiedzial.
— Tak? — spytala pokornie Malicia.
— Ile czasu potrzeba, by zostac burmistrzem?
Jest takie miasto w Uberwaldzie, gdzie co kwadrans z zegara na wiezy wychodza szczury i uderzaja w dzwonki.
Ludzie przygladaja sie temu i bija brawo, i kupuja na prezenty — wygryzione we wzorki kubki i talerze, i zegary, i inne przedmioty, ktore nie maja innego przeznaczenia ponad to, by je kupic i zabrac do domu. Ludzie chodza do Muzeum Szczurow i zjadaja szczurze ogonki w cukrze (z certyfikatem, ze nie ma w tym szczurzych ogonkow), kupuja tez szczurze uszka, ktore sie przypina do ubrania, i ksiazki o szczurzej poezji pisanej w szczurzym jezyku, i mowia: „Jakie to niezwykle”, kiedy chodza ulicami i przygladaja sie szczurzym nazwom ulic, i dziwia sie, ze cale miasteczko jest takie czyste…
Raz dziennie miejski zaklinacz szczurow, wlasciwie jeszcze chlopiec, gra na flecie, a szczury tancza (najbardziej lubia conge — latynoski taniec weza). To jest bardzo popularne. W niektore dni maly stepujacy szczur organizuje wielkie imprezy baletowe; wtedy ubrane w cekiny szczury wykonuja skomplikowane uklady taneczne, wykorzystujac nawet fontanne.
Organizowane sa wyklady na temat podatku szczurzego i jak caly system dziala, i o szczurzym miescie, ktore znajduje sie pod miastem ludzi. O tym, ze szczury moga za darmo korzystac z biblioteki, a nawet czasami wysylaja swoje mlode do szkoly. I wszyscy powtarzaja: znakomite, swietnie zorganizowane, jakie to zadziwiajace!
A po powrocie do swoich miast ludzie znowu zaczynaja ustawiac pulapki i wykladac trutke, bo wiekszosci umyslow nie ocioszesz w nowy ksztalt nawet toporkiem. Ale niektorzy ludzie widza, ze swiat mozna zmienic na lepsze.
To nie jest ideal, ale dziala. A z opowiesciami jest tak, ze to ty musisz wybrac te, ktore beda trwac.
A gdzies daleko w dole rzeki calkiem przystojny kot, z kilkoma tylko lysymi latami, zeskoczyl z barki, przemaszerowal wzdluz doku i wkroczyl do wielkiego zamoznego miasta. Przez kilka dni toczyl bojki z miejscowymi kotami, poznajac ducha miejsca, ale przede wszystkim siedzial i patrzyl.
Wreszcie zobaczyl to, czego szukal. I ruszyl za chlopakiem, ktory wychodzil z miasta. Chlopak, jak to bywa w takich historiach, niosl kij, na ktorym wisial tlumoczek z wszystkimi jego ziemskimi dobrami. Kot usmiechnal sie do siebie. Ludzmi mozna kierowac, jesli tylko pozna sie ich marzenia.