przed toba. a ty przede mna. Na co to sie przyda? Czy nie moglibysmy po prostu pomoc sobie nawzajem? Jestesmy istotami ludzkimi na swiecie, ktory jest bardziej niesamowity i niebezpieczny niz wiekszosc ludzi podejrzewa. Jesli nie potrafimy udzielic sobie pomocy i wsparcia, to co warte sa w ogole wiezi miedzyludzkie?
Zaczela spokojnie recytowac:
Slowa starego poematu wyplynely z mroku pamieci… Zaczal mowic dalej:
„
— „…
— A wiec nie zawrzemy paktu o nieagresji?
— Przepraszam. Nie powinnam tego mowic. — Odwrocila sie od niego, ujela jego reke i polozyla sobie na piersiach. Musnela ja wargami. — Masz racje. Gralismy wobec siebie, ale juz z tym koniec. Teraz bedziemy mowic tylko prawde. Ty pierwszy — czy nildory kazaly ci sprowadzic Ceda Cullena z Krainy Mgiel?
— Tak — odparl Gundersen. — Byl to warunek tej podrozy.
— I zgodziles sie na to?
— Wysunalem pewne zastrzezenia i ograniczenia, Seeno: gdyby nie chcial pojsc dobrowolnie, nie mam obowiazku go zmuszac. Ale musze go przynajmniej odszukac. Tyle obiecalem. Prosze cie wiec jeszcze raz, zebys mi powiedziala, gdzie mam go szukac.
— Nie wiem — powiedziala. — Nie mam pojecia. Moze byc wszedzie.
— Czy to prawda?
— Niestety prawda — powiedziala i na moment oczy jej stracily zimny i twardy wyraz, a glos zabrzmial jak glos kobiety, a nie jak wiolonczela.
— Moze przynajmniej powiesz mi, czemu uciekl i dlaczego tak im zalezy, by go odnalezc?
— Jakis rok temu — powiedziala po chwili — udal sie na plaskowyz centralny, aby jak zwykle zbierac rozne okazy. Mial zamiar zdobyc dla mnie druga meduze. Tak mi obiecywal. Najczesciej wybieralam sie razem z nim, ale tym razem Kurtz byl chory i musialam zostac. Ced zawedrowal na te czesc plaskowyzu, na ktorej nigdy dotychczas nie byl i spotkal tam grupe nildorow uczestniczacych w jakiejs ceremonii religijnej. Wszedl pomiedzy nie i najwidoczniej musial dokonac profanacji.
— Czy to byl rytual ponownych narodzin? — spytal Gundersen.
— Nie, ponowne narodziny moga sie odbywac tylko w Krainie Mgiel. Bylo to cos innego, ale, zdaje sie, cos rownie waznego. Nildory byly wsciekle. Ced ledwo zdolal ujsc z zyciem. Wrocil tu i powiedzial, ze znalazl sie w wielkim niebezpieczenstwie, ze nildory sciagaja go, bo popelnil jakies swietokradztwo i musi szukac azylu. Udal sie na polnoc, a nildory gonily go az do granicy. Od tamtego czasu nic o nim nie slyszalam. Nie mam zadnego kontaktu z Kraina Mgiel. Wiecej nic ci nie moge powiedziec.
— Nie powiedzialas mi, jakie to swietokradztwo popelnil
— zauwazyl Gundersen.
— Nie wiem. Nie wiem, jakie to byly obrzedy i nie wiem co zrobil, ze je zaklocil. Powtorzylam ci to, co sam mi powiedzial. Wierzysz?
— Wierze — powiedzial i usmiechnal sie. — Teraz zagramy w inna gre i tym razem ja przejme prowadzenie. Wczoraj wieczorem powiedzialas mi, ze Kurtz jest w podrozy, ze nie widzialas go od dluzszego czasu i ze nie wiesz, kiedy wroci. Mowilas tez, ze chorowal, ale szybko zmienilas temat. Dzisiaj rano robot, ktory przyniosl mi sniadanie, zawiadomil mnie, ze przyjdziesz pozniej, poniewaz Kurtz jest chory i jestes z nim w jego pokoju, tak jak zwykle. Roboty przeciez nie klamia.
— Ten robot tez nie klamal. Bylam tam.
— Dlaczego?
— By oslonic go przed toba. Jest w bardzo zlym stanie — mowila Seena — i nie chce, by go niepokojono. Wiedzialam, ze gdybym powiedziala ci, ze jest w domu, chcialbys go zobaczyc. On nie ma dosc sily na przyjmowanie gosci. Bylo to niewinne klamstwo, Edmundzie.
— Co mu jest?
— Nie wiemy na pewno. Widzisz, niewiele udogodnien medycznych pozostalo na tej planecie. Mam oczywiscie diagnostat, ale tym razem nie dal on wystarczajacych informacji. Mysle, ze moglabym opisac jego chorobe, jako rodzaj raka. Tylko, ze to nie jest rak.
— Mozesz mi opisac symptomy tej choroby?
— Na co to sie zda? Cialo jego zaczelo sie zmieniac. Stal sie czyms dziwnym, ohydnym i przerazajacym. Nie musisz znac szczegolow. Jesli uwazasz, ze to co stalo sie z Dykstra i Pauleen bylo straszne, dopiero bylbys wstrzasniety do glebi widzac Kurtza. Ale na to ci nie pozwole. Tak samo musze chronic ciebie przed nim, jak i jego przed toba. Lepiej bedzie dla ciebie, jesli go nie ujrzysz.
Seena usiadla na kamieniu, skrzyzowala nogi i zaczela rozczesywac mokre, zmierzwione wlosy. Gundersen pomyslal, ze nigdy nie byla tak piekna, jak w tej chwili, przyodziana jedynie w promienie slonca. Byla tylko jedna plama na tym obrazie — zimna zawzietosc w jej oczach. Czy powstala dlatego, ze kazdego dnia patrzyla na te potworna rzecz, ktora stal sie teraz Kurtz?
— Kurtz zostal ukarany za swoje grzechy — powiedziala Seena po dlugiej chwili.
— Czy rzeczywiscie w to wierzysz?
— Tak, wierze — odparla. — Wierze, ze istnieja grzechy i ze jest pokuta za grzechy.
— I ze gdzies wysoko na niebie siedzi starzec z siwa broda i zapisuje kazdemu jego zle uczynki — tu cudzolostwo, tam klamstwo, tu obzarstwo, a tam pycha? Ze rzadzi swiatem?
— Nie mam pojecia, kto rzadzi swiatem — stwierdzila Seena. — I czy w ogole ktokolwiek nim rzadzi. Zrozum mnie dobrze, Edmundzie: nie usiluje przenosic sredniowiecznej teologii na Belzagor. Nie bede twierdzila, ze w calym wszechswiecie obowiazuja te same fundamentalne zasady. Mowie po prostu, ze tu, na Belzagorze, zyjemy wobec pewnego moralnego absolutu, wlasciwego dla tej planety i jezeli ktos obcy pojawi sie na Belzagorze i ten absolut pogwalci, bedzie tego zalowal. To nie jest nasz swiat, nigdy nim nie byl i nigdy nie bedzie. My, ktorzy tu zyjemy, jestesmy w stanie stalego zagrozenia, bo nie rozumiemy panujacych zasad.
— Jakie grzechy popelnil Kurtz?
— Caly dzien musialabym je wyliczac — odparla. — Niektore grzechy popelnil przeciwko nildorom, a niektore przeciw wlasnej duszy.
— Wszyscy mamy na sumieniu grzechy przeciwko nildorom — stwierdzil Gundersen.
— W pewnym sensie, tak. Jestesmy durni i glupi i nie chcemy widziec ich takimi, jakimi sa, i wykorzystujemy je niemilosiernie. To jest, oczywiscie grzech. Grzech, jaki nasi przodkowie popelniali na calej Ziemi na dlugo przedtem, zanim opanowalismy Kosmos. Kurtz jednak mial wieksze mozliwosci popelniania grzechow niz reszta z nas — byl bowiem wiekszy w swym czlowieczenstwie. Aniolowie spadaja z bardzo wysoka, kiedy przyjdzie upadek.
— Co robil Kurtz z nildorami? Zabijal je? Krajal na sztuki? Bil?
— To sa grzechy przeciwko ich cialom — powiedziala Seena. — Robil gorzej.
— Co takiego? Powiedz.
— Czy wiesz, co dzialo sie na stacji wezow polozonej na poludnie od lotniska miedzyplanetarnego?
— Bylem tam przez pare tygodni z Kurtzem i Salamone — rzekl Gundersen. — Dawno temu, kiedy bylem tu jeszcze „nowy', a ty bylas mala dziewczynka na Ziemi. Obserwowalem, jak oni obaj wabili weze z dzungli, pobierali ich jad i dawali go do picia nildorom. I sami tez pili.
— I co sie wtedy dzialo?
Potrzasnal glowa. — Nigdy nie bylem w stanie tego zrozumiec. Gdy kiedys razem z nimi sprobowalem,