W dolnym lewym rogu kartki Perlmutter napisal nazwisko Freddy'ego Sykesa. Ofiary brutalnego napadu. Obok, po prawej, wpisal „Mike Swain”. Postrzal, proba zabojstwa. Powiazanie numer dwa, laczace tych dwoch mezczyzn, bylo oczywiste.
Zona Swaina widziala sprawce obu przestepstw, krepego Chinczyka, ktory, wnioskujac z opisu, byl specem od mokrej roboty ze starego filmu z Jamesem Bondem.
Jednak miedzy wszystkimi czterema przypadkami nie bylo wyraznego powiazania. Nic nie laczy tych dwoch zaginionych z poszkodowanymi przez speca od mokrej roboty. Moze z wyjatkiem jednego: Ford windstar.
Zanim znikl, Jack Lawson prowadzil niebieskiego forda windstara. Krepy Chinczyk jechal niebieskim fordem wind-starem, kiedy opuscil dom Sykesa i postrzelil Swaina.
Oczywiscie, bylo to w najlepszym razie watle powiazanie. Ford windstar jest na przedmiesciach taka sama rzadkoscia, co silikonowe piersi w klubie go-go. Slaby trop, ale jesli wziac pod uwage, historie tego miasteczka, fakt, ze stateczni ojcowie nie znikaja tu tak sobie, ze w Kasselton po prostu nie dzieja sie takie rzeczy… Nie, to nie jest wyrazna poszlaka, ale wystarczajaca, zeby Perlmutter mogl wyciagnac wniosek:
Te cztery watki sa ze soba powiazane.
Nie mial pojecia, w jaki sposob, i w tym momencie nawet nie chcial jeszcze sie nad tym zastanawiac. Najpierw niech zrobia swoje technicy i ludzie z laboratorium. Niech poszukaja w domu Sykesa odciskow palcow i wlosow. Niech rysownik sporzadzi portret pamieciowy. Niech Veronique Baltrus, geniusz komputerowy i prawdziwa pieknosc, przejrzy zawartosc komputera Sykesa. Na razie jest po prostu za wczesnie, zeby zgadywac.
– Kapitanie? Daley.
– Co jest?
– Znalezlismy samochod Rocky'ego Conwella.
– Gdzie?
– Zna pan parking przy drodze numer siedemnascie? Perlmutter zdjal okulary.
– Ten przy naszej ulicy? Daley skinal glowa.
– Wiem. To nie ma sensu. Przeciez wiemy, ze on opuscil stan, prawda?
– Kto znalazl ten woz?
– Pepe i Pashaian.
– Powiedz im, zeby zabezpieczyli teren – rzekl, wstajac. – Sami sprawdzimy pojazd.
23
Podczas jazdy Grace puscila plyte Coldplay, majac nadzieje, ze sie przy niej odprezy. Udalo jej sie to tylko czesciowo. Wlasciwie doskonale rozumiala, co jej sie przytrafilo, i nie musiala sie nad tym zastanawiac. Jednak ta prawda byla zbyt straszna. Bezposrednia konfrontacja z nia paralizowala. Zapewne tak narodzil sie surrealizm. Przez instynkt samozachowawczy i mechanizm samoobrony filtrujacy postrzeganie swiata. Ten surrealizm dawal jej sile do dzialania, dociekania prawdy, poszukiwania meza. W przeciwienstwie do zimnego i bezlitosnego realizmu, ktory budzil chec zwiniecia sie w klebek i wycia, az zabrano by ja i zamknieto.
Zadzwonila komorka. Grace odruchowo spojrzala na wyswietlacz, zanim wlaczyla zestaw glosno mowiacy. I tym razem nie byl to Jack. Dzwonila Cora. Grace odebrala i powiedziala:
– Czesc.
– Nie zaklasyfikuje tych wiesci jako dobre czy zle, wiec pozwol, ze ujme to inaczej. Chcesz najpierw uslyszec dziwna czy naprawde dziwna wiadomosc?
– Dziwna.
– Nie moge zlapac Gusa od malego malego. Nie odbiera telefonow. Wciaz zglasza sie poczta glosowa.
Z plyty poplynal spiew pasujacy do nastroju, smutny kawalek zatytulowany Dreszcz. Grace trzymala rece na kierownicy, na przepisowej dziesiatej i drugiej godzinie. Jechala srodkowym pasem i nie przekraczala dozwolonej szybkosci. Samochody wyprzedzaly ja z prawej i z lewej.
– A ta naprawde dziwna wiadomosc?
– Pamietasz, jak usilowalysmy sprawdzic przedwczorajsze rozmowy? Te, ktore wieczorem przeprowadzil Jack?
– Owszem.
– No coz, zadzwonilam do przedsiebiorstwa telekomunikacyjnego. Podszylam sie pod ciebie. Zakladalam, ze nie bedziesz miala nic przeciwko temu.
– Slusznie.
– No coz, tak czy inaczej, to bez znaczenia. Jedyna rozmowa, jaka Jack przeprowadzil w ciagu ostatnich trzech dni, to ta wczorajsza z toba, na twoj telefon komorkowy.
– Kiedy bylam na posterunku.
– Wlasnie.
– I co w tym dziwnego?
– Nic. Dziwna byla ta rozmowa, ktora przeprowadzil z waszego telefonu domowego.
Cisza. Pozostala na Merrill Parkway, trzymajac rece na kierownicy, na dziesiatej i drugiej godzinie.
– Dlaczego dziwna?
– Wiesz, ze dzwonil do biura siostry? – spytala Cora.
– Tak. Odkrylam to, nacisnawszy przycisk ponownego wybierania.
– A ta jego siostra… Mozesz powtorzyc, jak sie nazywa?
– Sandra Koval.
– Sandra Koval, wlasnie. Powiedziala ci, ze jej nie bylo. I ze wcale z nim nie rozmawiala.
– Tak.
– Ta rozmowa trwala dziewiec minut. Grace poczula, ze przechodzi ja dreszcz. Z trudem utrzymala rece na kierownicy.
– Wiec mnie oklamala.
– Na to wyglada.
– I co Jack jej powiedzial?
– A co ona mu odpowiedziala?
– l dlaczego sklamala w tej sprawie.
– Przykro mi, ze musialam ci to powiedziec – rzekla Cora.
– Nie, to dobrze.
– Jak to?
– To jakis slad. Do tej pory Sandra byla slepa uliczka.
Teraz wiemy, ze jest w to zamieszana.
– I co zamierzasz z tym zrobic?
– Nie wiem. Chyba z nia porozmawiam.
Powiedzialy sobie „do widzenia” i Grace sie rozlaczyla.
Jechala dalej, ukladajac w myslach rozne scenariusze. Z odtwarzacza kompaktowego poplynal Klopot. Zajechala n- stacje Exxon. W New Jersey nie bylo samoobslugi, wiec Grace przez moment siedziala w samochodzie, zanim uswiadomila sobie, ze sama musi zatankowac.
W sklepiku na stacji kupila butelke zimnej wody mineralnej i wrzucila reszte do skarbonki na datki. Powinna dobrze sie zastanowic nad ta rozmowa Jacka z siostra, ale nie bylo czasu na finezyjne rozgrywki.
Pamietala numer telefonu do firmy prawniczej Burton i Crimstein. Wziela telefon i zaczela naciskac klawisze. Po dwoch sygnalach poprosila o polaczenie z linia Sandry Koval. Zdziwila sie, kiedy telefon odebrala sama Sandra.
– Halo?
– Oklamalas mnie.
Cisza. Grace ruszyla do samochodu.
– Rozmowa trwala dziewiec minut. Rozmawialas z Jackiem.
Znow milczenie.