– Wlasnie.
– I o to, z czym mozesz zyc?
– Tak.
– Wiec moze nastepnym razem powinienem wybrac to, co sluszne. Win pokrecil glowa.
– Mylisz to, co sluszne, z tym, co zgodne z prawem i na pozor etyczne. Lecz to nie jest prawdziwy swiat. Czasem dobrzy lamia zasady, poniewaz znaja zycie.
Myron usmiechnal sie.
– Przekraczaja linie autowa. Na chwile. Zeby spelnic dobry uczynek. I wracaja w obreb sprawiedliwosci. Ale jezeli robisz to za czesto, zaczynasz te linie zacierac.
– Byc moze nalezy ja zacierac – odparl Win.
– Byc moze.
– W sumie ty i ja czynimy dobro.
– Bilans ten wypadlby jeszcze lepiej, gdybysmy tej linii nie przekraczali tak czesto, nawet za cene nienaprawienia kilku krzywd wiecej.
– Decyzja nalezy do ciebie. Myron usiadl wygodniej.
– Wiesz, co najbardziej niepokoi mnie w tej rozmowie? – spytal.
– Co?
– To, ze nic ona nie zmieni. Oraz to, ze prawdopodobnie masz racje.
– Ale nie jestes tego pewien.
– Nie jestem.
– I to ci sie nie podoba.
– Bardzo.
– To wlasnie chcialem od ciebie uslyszec.
40
Wielka Cyndi byla dzis na pomaranczowo. W pomaranczowej bluzie, pomaranczowych bojowkach, wygladajacych na zakoszone z szafy MC Hammera A.D. 1989, z pomaranczowymi wlosami, takimiz paznokciami i pomaranczowa – nie pytajcie, jakim cudem – skora prezentowala sie jak zmutowana dojrzala marchewka.
– Pomaranczowy to ulubiony kolor Esperanzy – wyjasnila.
– Wcale nie – odparl Myron.
– Nie?
Potwierdzil skinieniem glowy.
– Niebieski.
Przez moment wyobrazil sobie olbrzymiego smurfa. Wielka Cyndi przetrawila te wiadomosc.
– Po nim najbardziej lubi pomaranczowy? – spytala.
– Pewnie, chyba.
Usmiechnela sie z zadowoleniem i rozwinela w recepcji transparent z haslem „Witaj, Esperanzo!”. Myron wszedl do gabinetu. Odbyl kilka rozmow i troche pracowal, lowiac uchem odglosy windy. Nie odpowiedziala.
– Akurat tego nigdy nie zrozumiem – rzekl.
– Myron, nie…
– Jestes moja najlepsza przyjaciolka – ciagnal. – Wiesz, ze zrobilbym dla ciebie wszystko. Ale za nic nie pojme, dlaczego nie chcialas ze mna rozmawiac. To nie mialo sensu. Z poczatku sadzilem, ze jestes na mnie zla za to, ze zniknalem bez slowa. Ale to do ciebie niepodobne. Potem przyszlo mi do glowy, ze mialas romans z Clu i nie chcesz, zebym sie o tym dowiedzial. Mylilem sie. Wreszcie pomyslalem, ze milczysz ze wzgledu na romans z Bonnie…
– I znow trafiles jak kula w plot.
– Owszem. Lecz nie mnie prawic ci kazania. A poza tym nie balabys sie do tego przyznac. Zwlaszcza wobec tak wysokiej stawki. Dlatego wciaz zadawalem sobie pytanie: co sprawilo, ze ze mna nie rozmawiasz? Win sadzil, ze wyjasnic to mozna tylko tym, ze zabilas Clu.
– Ach ten Win. Niepoprawny optymista.
– Ale tego rowniez nie kupilem. Nie przestalem wierzyc w twoja niewinnosc. Wiedzialas o tym. Tylko z jednego powodu nie zdradzilabys mi prawdy…
Esperanza westchnela.
– Musze wziac prysznic – oswiadczyla.
– Chronilas mnie. Spojrzala na niego.
– Tylko sie nade mna nie roztkliwiaj, dobrze? Nie znosze tego.
– Bonnie powiedziala ci o wypadku samochodowym. O tym, ze przekupilem policjantow.
– Lozkowe zwierzenia. Wzruszyla ramionami.
– Kiedy cie aresztowali, kazalas jej przysiac, ze nic nie powie. Nie ze wzgledu na nia czy na ciebie, tylko na mnie. Wiedzialas, ze jezeli sprawa lapowek sie wyda, bede skonczony. Oskarza mnie o powazne przestepstwo. Wyklucza z adwokatury albo gorzej. Wiedzialas rowniez, ze jesli to odkryje, natychmiast ujawnie prawde prokuraturze, zeby cie uwolnic.
Esperanza podparla sie pod boki.
– Musimy o tym mowic, Myron?
– Dziekuje ci.
– Nie masz za co dziekowac. Bardzo przezyles smierc Brendy. Balam sie, ze zrobisz cos glupiego. Juz taki jestes.
Znow ja uscisnal. A ona jego. Lecz tym razem bez skrepowania.
– Dziekuje ci – powtorzyl, odstapiwszy od niej.
– Przestan.
– Jestes moja najlepsza przyjaciolka.
– Zrobilam to rowniez dla siebie, Myron. Ze wzgledu na interes. Moj interes.
– Wiem.
– Pozostali nam jeszcze jacys klienci?
– Paru.
– No, to moze lepiej zlapmy sie za telefon.
– Moze. Kocham cie, Esperanzo.
– Zamknij sie, bo sie porzygam.
– A ty mnie.
– Jezeli zaczniesz spiewac jak dinozaur Barney, zabije! Odsiedzialam swoje w pierdlu, moge posiedziec dluzej.
Do gabinetu zajrzala usmiechnieta Wielka Cyndi. Z pomaranczowa skora wygladala jak w najwyzszym stopniu horrendalna dynia halloweenowa.
– Na dwojce czeka Marty Towey – oznajmila.
– Odbiore – powiedziala Esperanza.
– A na trojce Enos Cabral.
– Jest moj – rzekl Myron.
Pod koniec tego cudownie dlugiego pracowitego dnia do agencji zaszedl Win.
– Rozmawialem z Esperanza – zakomunikowal. – Zrobimy u mnie pizze i obejrzymy stare niedzielne seriale CBS.
– Nie moge. Win uniosl brew.
– Wszystko w rodzinie, MASH, Mary Tyler Moore, Boba Newharta, Caroll Burnett?
– Zaluje.
– Odcinek z Sammym Davisem we Wszystko w rodzinie!
– Nie dzisiaj, Win.
– Wiem, chcesz sie ukarac. Czy nie przesadzasz z samobiczowaniem? – spytal z troska. Myron usmiechnal