ekonomicznych, politycznych, spolecznych i wszelkich innych – ktore mozna osiagnac jedynie przez zamienienie pewnych czesci globu w krwawa miazge. Praca tych ludzi polegala na obmysleniu dyskretnych metod, tak by odpowiednie dzialania nie odbily sie zle na wizerunku Stanow Zjednoczonych, a jednoczesnie by zabezpieczac kraj przed miedzynarodowymi terrorystami i cudzoziemcami niezadowolonymi z rosnacej potegi Ameryki.
Dzisiejsze zebranie zostalo zwolane w celu omowienia planow zabicia Faith Lockhart. Wykonawczy rozkaz prezydencki co prawda zabranial CIA angazowac sie w morderstwa, dzisiejszego wieczoru jednak zebrani nie reprezentowali Agencji, choc byli przez nia zatrudnieni. Byly to ich prywatne dzialania i wlasciwie nie bylo zadnych roznic zdan co do tego, ze ta kobieta musi umrzec, i to szybko, bo – wedlug nich – mialo to zasadnicze znaczenie dla bezpieczenstwa kraju. Ale koniecznosc poswiecenia jeszcze jednego zycia powodowala, ze spotkanie stawalo sie trudne, a zebrani przypominali gestykulujacych parlamentarzystow, walczacych na Kapitolu o warte miliardy dolarow kawaly kielbasy wyborczej.
– A wiec twierdzisz – odezwal sie jeden z bialowlosych mezczyzn, wskazujac szczuplym palcem w wypelnione dymem powietrze – ze oprocz Lockhart musimy zabic agenta federalnego. Dlaczego zabijac jednego z naszych? To moze prowadzic jedynie do nieszczescia. – Potrzasnal glowa z niezadowoleniem.
Mezczyzna siedzacy u szczytu stolu kiwnal glowa w zamysleniu. Byl to Robert Thornhill, najbardziej zasluzony zolnierz CIA z czasow zimnej wojny, czlowiek o wyjatkowej pozycji w Agencji. Jego reputacja byla nienaganna, a kolekcja zawodowych sukcesow nie miala sobie rownych. Jako zastepca wicedyrektora do spraw operacji byl ostatecznym zabezpieczeniem Agencji. Dyrektor operacyjny byl odpowiedzialny za tajne zbieranie informacji wywiadowczych w terenie. Nic dziwnego, ze kierownictwo operacyjne CIA bylo nieoficjalnie okreslane jako „kram szpiegow”, a jego szef nie byl znany opinii publicznej. Bylo to doskonale miejsce do tego, zeby wykonac jakas konkretna robote.
To Thornhill zorganizowal doborowa grupe ludzi, ktorzy byli tak samo jak on niezadowoleni z biegu spraw w CIA. On takze pamietal o istnieniu tej podziemnej kapsuly czasu oraz znalazl pieniadze na to, by potajemnie przywrocic pokoj do stanu, w ktorym nadawal sie do uzytku, a nawet unowoczesnic znajdujace sie w nim urzadzenia. Tysiace tego rodzaju zabawek, finansowanych przez podatnikow, bylo rozsianych po calym kraju i wiele z nich zdazylo juz zniszczec. Thornhill zwalczyl pokuse usmiechu. Co w koncu mialby robic rzad, gdyby nie marnowal ciezko zarobionych pieniedzy swych obywateli?
Kiedy w tej chwili bladzil reka po nierdzewnym stalowym blacie ze staroswieckimi popielniczkami, wdychal przefiltrowane powietrze i czul nad glowa ochronny chlod ton ziemi, wracal na chwile myslami do czasow zimnej wojny. Wtedy przynajmniej sytuacja byla jasna, wrog byl spod znaku sierpa i mlota. Mowiac szczerze, Thornhill wolal jako przeciwnika poteznego rosyjskiego niedzwiedzia niz zwinnego weza pustynnego, ktorego obecnosc mozna bylo odkryc dopiero wtedy, gdy juz wstrzyknal jad. Celem zycia wielu bylo zachwianie Stanami Zjednoczonymi i Thornhill mial za zadanie pilnowac, by im sie to nigdy nie udalo.
Thornhill rozejrzal sie wokol stolu i z satysfakcja stwierdzil, ze kazdy z obecnych jest tak samo jak on gotow do poswiecen w sluzbie dla kraju. Od kiedy tylko pamietal, chcial sluzyc Ameryce. Jego ojciec pracowal w OSS, poprzedniku CIA z okresu drugiej wojny swiatowej. Mlody Thornhill niewiele wtedy wiedzial o tym, co robi jego ojciec, ale stopniowo przejal jego filozofie zyciowa, wedlug ktorej nic nie jest wazniejsze od sluzenia ojczyznie. Nic dziwnego, ze Thornhill zaczal prace w Agencji natychmiast po skonczeniu Yale. Od tego momentu ojciec byl dumny z syna, i vice versa.
Thornhill mial szare, ruchliwe oczy, kwadratowy podbrodek i lsniace, przyproszone siwizna wlosy, tworzace aure wytwornosci. Mial niski i mily glos, a techniczny zargon przychodzil mu rownie latwo jak strofy Longfellowa. Nosil trzyczesciowe garnitury i przedkladal fajke nad papierosy. W wieku piecdziesieciu osmiu lat mogl spokojnie zakonczyc sluzbe w CIA i wiesc przyjemne zycie bylego pracownika rzadowego, obytego w swiecie erudyty. Jednak taka mozliwosc nawet nie postala mu w glowie, a przyczyna tego byla oczywista: w ciagu ostatnich dziesieciu lat zakres dzialan i budzet CIA zostaly powaznie okrojone. Potencjalnie prowadzilo to do katastrofy, bo w burzach wybuchajacych obecnie w swiecie czesto brali udzial fanatycy niezwiazani z zadnymi cialami politycznymi, za to majacy dostep do broni masowego razenia. W czasach, gdy niemal wszyscy uwazali, ze odpowiedzia na wszelkie zlo tego swiata jest zaawansowana technika, nagle okazalo sie, ze najlepsze satelity nie potrafia zaglebic sie w uliczki Bagdadu, Seulu czy Belgradu i zmierzyc temperatury uczuc mieszkajacych tam ludzi. Komputery umieszczone w przestrzeni kosmicznej nie umialy zbadac, co mysla ci ludzie, jakie diabelskie zadze buszuja w ich sercach. Thornhill zawsze wolal bystrego czlowieka w terenie, gotowego zaryzykowac zycie, od najlepszej maszynerii dostepnej na rynku.
Takich wlasnie utalentowanych ludzi zebral wokol siebie w CIA – absolutnie lojalnych w stosunku do niego, a jednoczesnie ciezko pracujacych dla przywrocenia Agencji utraconego znaczenia. W koncu Thornhill znalazl na to sposob. Wkrotce powinien uzyskac kontrole nad poteznymi kongresmanami, senatorami, nawet nad samym wiceprezydentem, a takze nad wystarczajaca liczba wysokich urzednikow, by nie dopuscic niezaleznych doradcow. Wtedy odzyja jego plany budzetowe, jego zasoby ludzkie wzrosna wielokrotnie, a Agencja wroci na nalezne jej czolowe miejsce w swiecie.
Taka strategia zadzialala w wypadku J. Edgara Hoovera i jego FBI. Thornhill byl przekonany, ze nieprzypadkowo rozkwit budzetu i wplywow Biura za rzadow niezyjacego juz dyrektora zbiegl sie z pogloskami o istnieniu jego szeroko komentowanych „tajnych” akt dotyczacych poteznych politykow. Nienawidzil FBI z calego serca, jak zadnej innej organizacji na swiecie, a jednak aby Agencja powrocila na pierwszy plan, gotow byl uzyc kazdej taktyki. Dobra, Ed, patrz, ja zrobie to lepiej.
Thornhill omiotl wzrokiem zgromadzonych mezczyzn.
– Byloby idealnie, gdybysmy nie musieli zabijac jednego z naszych. Ale FBI roztoczyla nad nia calodobowa tajna opieke. Mozna ja dopasc jedynie wtedy, gdy jedzie do tej chatki na wies. Bez zadnego ostrzezenia moga ja objac programem ochrony swiadka, wiec musimy uderzyc wlasnie na wsi.
– No dobrze, zabijemy Lockhart, ale na milosc boska, Bob, zostawmy agenta FBI – odezwal sie inny mezczyzna.
Thornhill potrzasnal glowa.
– Za duze ryzyko. Wiem, ze zabijanie agenta nie jest w porzadku, ale zaniedbanie naszych obowiazkow w takiej chwili byloby katastrofalna pomylka. Wiesz, ile zainwestowalismy w te operacje. Nie mozemy popelnic bledu.
– Cholera, Bob – zachnal sie oponujacy – czy wiesz, co sie stanie, gdy FBI sie dowie, ze puknelismy jednego z ich ludzi?
– Jesli nie potrafimy dochowac takiej tajemnicy, to nie mamy czego tu szukac – warknal Thornhill. – Nie po raz pierwszy poswieca sie zycie ludzkie.
Kolejny z obecnych wlaczyl sie do dyskusji. Byl w tym gronie najmlodszy, ale zdazyl zapracowac sobie na szacunek grupy inteligencja i umiejetnoscia wykorzystywania krancowego okrucienstwa.
– W gruncie rzeczy bralismy pod uwage jedynie scenariusz zabicia Lockhart, by zapobiec sledztwu FBI w sprawie Buchanana. A moze by sie zwrocic do dyrektora FBI i zaproponowac mu, by rozkazal swej grupie zamkniecie tego dochodzenia? Wtedy nikt nie bedzie musial umrzec.
Thornhill z niezadowoleniem spojrzal na mlodszego kolege.
– A jak, twoim zdaniem, mielibysmy wyjasnic dyrektorowi FBI, dlaczego chcemy, by to zrobil?
– Moze cos zblizonego do prawdy? – podsunal mlodszy mezczyzna. – Chyba nawet w wywiadzie jest czasem miejsce na cos takiego?
Thornhill usmiechnal sie lagodnie.
– Mialbym powiedziec dyrektorowi FBI, ktory, nawiasem mowiac, najchetniej widzialby nas na zawsze zamknietych w muzeum, ze chcemy, by zakonczyl potencjalnie wystrzalowe dochodzenie tylko dlatego, by CIA mogla uzyc nielegalnych srodkow do uzyskania przewagi nad jego Biurem. Bardzo inteligentne. Czemu sam o tym nie pomyslalem? Przy okazji, gdzie chcialbys odsiedziec wyrok?
– Na litosc boska, Bob, teraz wspolpracujemy z FBI, to juz nie jest rok szescdziesiaty. Nie zapominaj o CTC.
CTC, Centrum Antyterroryzmu, wspolne przedsiewziecie CIA i FBI majace na celu usprawnienie zwalczania terroryzmu poprzez wymiane informacji i srodkow, ogolnie uwazane bylo przez uczestnikow narady za sukces, natomiast dla Thornhilla byl to po prostu kolejny sposob, w jaki FBI wtykalo swoje paluchy w jego interesy.
– Mialem okazje brac udzial w pracach CTC – powiedzial. – Uznalem, ze to idealne miejsce, z ktorego moge kontrolowac Biuro i ich plany, zazwyczaj nieoznaczajace niczego dobrego dla nas.
– Przestan, Bob, jestesmy w tej samej druzynie. Thornhill wlepil wzrok w mlodszego mezczyzne – tak ze