wynikiem tak zwanego gwintowania wielokatnego i przypominal prostokat z zaokraglonymi krawedziami. Taki profil lufy mial zwiekszac predkosc wylotu o ponad osiem procent, a takze, co bardziej istotne, balistyczne badanie kuli wystrzelonej z broni tego typu bylo w zasadzie niemozliwe, poniewaz nie bylo zadnych wglebien czy wybrzuszen wewnatrz lufy, ktore moglyby spowodowac specyficzne znaki na pociskach wystrzelonych z tej broni. Naprawde, sukces zalezal od szczegolow: Sierow cala kariere zbudowal na tej filozofii.

Jego droga ucieczki przez las miala go zaprowadzic do cichej drozki, a stamtad samochod szybko odwiezie go do pobliskiego portu lotniczego Allen Dulles. Potem zajmie sie kolejnymi zadaniami w innych miejscach, prawdopodobnie bardziej egzotycznych niz to tutaj. Co prawda, z jego punktu widzenia takie miejsce jak ta chatka na wsi mialo swoje zalety.

Najtrudniej zabic kogos w miescie. Ustalenie miejsca strzalu, nacisniecie spustu i ucieczka sa ogromnie skomplikowane z powodu wszechobecnosci swiadkow i policji. W wiejskim otoczeniu, z jego izolacja, drzewami, odleglosciami miedzy domami, mozna sie czuc jak tygrys w zagrodzie z bydlem i zabijac z nudna wrecz wydajnoscia przez siedem dni w tygodniu.

To miejsce bylo tak odosobnione, ze Sierow zastanawial sie, czy nie odlaczyc tlumika i polegac na swych zdolnosciach strzelca wyborowego, doskonalym celowniku i swietnie opracowanym planie ucieczki. To zupelnie tak jak z padajacym drzewem: jesli sie zabije kogos w srodku lasu, kto uslyszy, jak umiera? Z jednej strony wiedzial, ze niektore tlumiki znacznie zaklocaja tor pocisku, co moze spowodowac, ze nikt nie umrze oprocz niedoszlego zabojcy – wtedy mianowicie, kiedy klient dowie sie o niepowodzeniu. Z drugiej strony jednak osobiscie nadzorowal konstrukcje urzadzenia i ufal, ze zadziala tak, jak powinno.

Rosjanin poruszyl sie cicho. Byl tutaj od zmroku, ale przyzwyczajony do dlugiego oczekiwania, podczas zadan nigdy sie nie meczyl. Traktowal zycie wystarczajaco powaznie, by przygotowania do zakonczenia czyjegos zycia powodowaly u niego wysoki poziom adrenaliny. Ryzyko chyba zawsze przynosi ozywienie. Niezaleznie od tego, czy ktos sie wspina w wysokich gorach, czy tez przygotowuje zabojstwo – czuje sie bardziej zywy, gdy z bliska moze zajrzec smierci w oczy.

Sierow siadl na pniu zaledwie dziesiec metrow od domu. Miejsce to zapewnialo czyste pole strzalu, bo pocisk potrzebuje zaledwie kilku centymetrow przestrzeni. Powiedziano mu, ze mezczyzna i kobieta wejda do tego domu tylnymi drzwiami. To znaczy: beda usilowac wejsc, ale im sie to nie uda. Co laser naznaczy, pocisk zniszczy. Byl pewien, ze z dwukrotnie wiekszej odleglosci trafilby swietlika, nie przewidywal wiec zadnych problemow. Wszystko tak doskonale zorganizowano, ze instynkt nakazywal mu byc ciagle w pogotowiu. Mial teraz doskonaly powod, by nie wpasc w pulapke nadmiernej pewnosci siebie: w domu byl jakis mezczyzna. To nie byl policjant, bo ludzie zajmujacy sie egzekwowaniem prawa nie przeslizguja sie przez krzaki i nie wlamuja sie do domow. Sierow nie zostal powiadomiony wczesniej o obecnosci tego mezczyzny, wiec uznal, ze intruz nie moze byc jego sprzymierzencem. Rosjanin jednak nie znosil zmieniania planow. Postanowil wiec, ze jesli mezczyzna zostanie w domu, kiedy tamci przyjada i zgina, to bedzie trzymal sie pierwotnego planu i ucieknie przez las. Jesli natomiast mezczyzna w jakikolwiek sposob sie wmiesza lub tez pojawi sie na zewnatrz po tym, jak padna strzaly… Trudno, Sierow ma dosc amunicji: beda trzy martwe ciala zamiast dwoch.

ROZDZIAL 3

Daniel Buchanan siedzial w zaciemnionym gabinecie i popijal kawe tak mocna, ze nieomal czul, jak z kazdym lykiem przyspiesza mu tetno. Przeciagnal dlonia po wlosach – posiwialych po trzydziestu latach waszyngtonskich zmagan, ale wciaz gestych i kreconych – ogromnie wyczerpany po kolejnym dlugim dniu przekonywania ustawodawcow, ze jego sprawy warte sa ich uwagi. Coraz czesciej jedynym lekarstwem na zmeczenie byly olbrzymie ilosci kofeiny. Rzadko miewal mozliwosc calonocnego snu. Jego wypoczynek sprowadzal sie do drzemek tu czy tam, przymkniecia oczu podczas jazdy na kolejne spotkanie czy nastepny lot, do chwilowych odplyniec w nieswiadomosc podczas niekonczacych sie przesluchan w Kongresie, czasami byla to godzina snu we wlasnym lozku. Przez reszte czasu pracowal, we wszelkich mozliwych znaczeniach tego slowa, na Kapitolu.

Tego wysokiego, mierzacego metr dziewiecdziesiat mezczyzne o szerokich barach i blyszczacych oczach od mlodosci cechowala olbrzymia chec wybicia sie. Jego najblizszy przyjaciel z dziecinstwa zostal politykiem, ale Buchanana nie interesowalo zajmowanie stanowiska. Jego zywy dowcip i naturalny dar perswazji uczynily z niego doskonalego lobbyste. Byl wcieleniem sukcesu, a praca byla jego jedyna obsesja. Nie czul sie dobrze, gdy nie zajmowal sie ulatwianiem lub uniemozliwianiem procesu legislacyjnego.

Kiedy siedzial w pokojach rozmaitych kongresmanow, czesto slyszal dzwiek dzwonka wzywajacego na glosowanie. Na ekranie telewizora stojacego w biurze kazdego czlonka Izby widac bylo liczbe obecnych, aktualny wynik glosowania oraz czas, w ktorym glosujacy musza zdazyc oddac swoj glos. Kiedy zostawalo okolo pieciu minut na glosowanie, Buchanan konczyl spotkanie i biegiem ruszal korytarzem w poszukiwaniu kolejnych poslow, z ktorymi chcial rozmawiac. W reku sciskal zazwyczaj Whip Wind-up Report, zawierajacy planowane terminy glosowan i pomocny w okresleniu, gdzie moga sie w danej chwili znajdowac poszczegolni czlonkowie Izby. Te informacje byly mu niezbedne, gdy musial scigac dziesiatki ruchomych celow, ktore na dodatek prawdopodobnie nie mialy ochoty z nim rozmawiac.

Tego dnia udalo mu sie dotrzec do waznego senatora i byl przekonany o powodzeniu tej rozmowy. Nie byl to jeden z jego „specjalnych” ludzi, ale z pewnoscia mogl sie okazac przydatny. Buchanana nie interesowala popularnosc jego klientow czy jej brak, ani to, ze nie reprezentowali elektoratu przyciagajacego uwage poslow. Po prostu caly czas ciezko pracowal. Jego cel byl godny, wobec czego uswiecal srodki.

Biuro Buchanana bylo oszczednie umeblowane; brakowalo w nim wielu akcesoriow zazwyczaj spotykanych w pomieszczeniach, w ktorych urzedowali wzieci lobbysci. Danny – lubil, kiedy tak go nazywano – nie mial komputera, dyskietek, akt, notatek ani niczego podobnego. Akta na papierze mozna ukrasc, do komputera moze sie wlamac haker. Szpiedzy podsluchuja za pomoca wszystkiego, poczawszy od szklanek przytknietych do sciany, a skonczywszy na najnowszych gadzetach, ktore rok wczesniej nie byly jeszcze wynalezione, a ktore moga wprost z powietrza wyssac wartosciowe informacje. Rozmowy telefoniczne tez sa podsluchiwane caly czas. Przecietna organizacja traci poufne informacje w tempie, w jakim na storpedowanym statku gina marynarze. A Buchanan mial sporo do ukrycia.

Od ponad dwudziestu lat byl najwazniejszym lobbysta Waszyngtonu i w gruncie rzeczy to on polozyl podwaliny pod nowoczesne dzialania lobbystyczne. Ewolucja tej profesji biegla od swietnie oplacanych prawnikow, drzemiacych na przesluchaniach w Kongresie, do swiata o obezwladniajacej zlozonosci i najwyzszych mozliwych stawkach w grze. Buchanan byl na Kapitolu rewolwerowcem do wynajecia. Dzialal w imieniu firm zanieczyszczajacych srodowisko w walkach z Urzedem Ochrony Srodowiska, zeby jego klienci mogli rozsiewac smierc wsrod nieswiadomej ludnosci; byl glownym politycznym strategiem gigantow farmaceutycznych, ktore zabijaly matki i ich dzieci, po czym znow zaangazowanym adwokatem producentow broni, ktorzy nie przejmowali sie tym, czy ich produkty spelniaja wymogi bezpieczenstwa, dalej zakulisowym graczem koncernow samochodowych, ktore wolaly walczyc, niz przyznac, ze mylily sie w sprawach bezpieczenstwa uzytkownikow swych produktow, w koncu dopadl najbardziej dojnej z dojnych krow: przewodzil wysilkom przedsiebiorstw tytoniowych w ich krwawych wojnach ze wszystkimi. Waszyngton nie mogl ignorowac jego ani jego klientow, a sam Buchanan dorobil sie kolosalnej fortuny.

Niektore opracowane przeciez strategie staly sie juz narzedziami obecnych manipulacji legislacyjnych. Przed laty obmyslilby kongresmani skladali w Izbie projekty ustaw, co do ktorych byl pewien, ze padna, po to tylko, by nie dopuscic do zmian w ustawodawstwie. Jego klienci nienawidzili zmian. Dzisiaj taktyka ta byla rutynowo stosowana w Kongresie. Stale musial tez wykonywac dzialania oslonowe, by odpierac ataki przeciwnikow jego klientow. Ilez razy uniknal nieszczescia, zalewajac biura poslow listami, propaganda, lekko zawoalowanymi grozbami wycofania wsparcia finansowego. „Moj klient poprze Panska probe reelekcji, panie senatorze, poniewaz wiemy, ze bedzie pan dzialal zgodnie z naszymi zyczeniami. Przy okazji, czek ze wsparciem jest juz na koncie Panskiej kampanii”. Ilez razy mowil te slowa!

Jak na ironie, wlasnie sukcesy i dochody z dzialan lobbystycznych na rzecz poteznych mocodawcow ponad dziesiec lat temu doprowadzily do dramatycznej zmiany w zyciu Buchanana. Zamierzal najpierw zajac sie kariera, a pozniej znalezc zone i zalozyc rodzine. Postanowil wczesniej zwiedzic swiat i w ramach fotograficznego safari przemierzal zachodnia Afryke w wartym szescdziesiat tysiecy dolarow rangeroverze. Obserwowal przepiekne zwierzeta, ale widzial tez ludzka nedze i niewyobrazalne cierpienia. Podczas nastepnej wycieczki do odleglych

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату