my mamy zostawic go w spokoju.

– Mozna sie bylo domyslic, ze jesli cos sie zawali, to przez jakiegos chlopczyka w mundurze! Przeciez gdyby nie ten osiol i jego tajny numer faksu wszystko byloby w porzadku, tak jak do tej pory!

– Jednak co sie stalo, to sie nie odstanie, i trzeba sie z tym pogodzic – powiedzial spokojnie Bourne. – Powtarzam: musimy sie ukryc. Niektorzy z nas beda musieli na jakis czas wyjechac dla dobra wszystkich.

Przewodniczacy Federalnej Komisji Handlu wydal pogardliwie wargi i rozparl sie wygodnie na krzesle.

– Powiem cos panu, Simon, czy jak pan sie nazywa. Zabral sie pan za niewlasciwych ludzi. Jestesmy biznesmenami, a choc niektorzy z nas sa wystarczajaco prozni lub bogaci, zeby pracowac na rzadowych posadach, nie zmienia to faktu, ze prowadzimy rozlegle interesy, wymagajace naszej stalej obecnosci. Poza tym nie wybiera sie nas, tylko mianuje, co oznacza, ze nikt nie wymaga od nas ujawniania calosci dochodow. Czy rozumie pan juz, do

czego zmierzam?

– Nie jestem pewien – odparl Jason. Z niepokojem uswiadomil sobie, ze traci inicjatywe i rozmowa wymyka mu sie spod kontroli. Zbyt dlugo mnie nie bylo… Poza tym Albert Armbruster nie byl glupcem. Poczatkowo ulegl panice, ale pod ta malo odporna na stresy ochronna warstwa kryl sie chlodny, analityczny umysl. – Co pan chce przez to powiedziec?

– Pozbadzcie sie naszych zolnierzykow. Kupcie im wille albo kilka wysp

Karaibach i usuncie ich z pola widzenia. Urzadzcie im male, prywatne krolestwa, w ktorych byliby prawdziwymi wladcami, bo w gruncie rzeczy o nic innego im nie chodzi.

– Mielibysmy dzialac bez nich? – zapytal Bourne, starajac sie ukryc za skoczenie.

– Pan to powiedzial, a ja sie z tym zgadzam. Jesli tylko wyjdzie na jaw, ze macza w tym palce jakas wojskowa szycha, zaczna sie powazne klopoty. To wszystko podpada pod okreslenie 'kompleks przemyslowo – wojskowy', co w gruncie rzeczy oznacza tyle samo co 'zmowa przemyslowcow z wojskowymi'. – Armbruster ponownie nachylil sie nad stolikiem. – Juz ich nie potrzebujemy! Trzeba sie ich pozbyc!

– Moga sie odezwac glosy protestu…

– Nic z tych rzeczy. Trzymamy ich za jaja.

– Musze to sobie przemyslec.

– Nie ma nad czym myslec. Juz za pol roku bedziemy mieli w Europie swoich ludzi.

Jason Bourne przez dluzsza chwile wpatrywal sie w twarz przewodniczacego Federalnej Komisji Handlu. Jakich ludzi? Dlaczego? Po co?

– Odwioze pana do domu – powiedzial.

Rozmawialem z Marie – powiedzial Conklin do telefonu w apartamencie CIA w Wirginii. – Nie jest w waszym domu, tylko w pensjonacie.

– Dlaczego? – zapytal Jason, stojac w budce telefonicznej przy stacji benzynowej na przedmiesciu Manassas.

– Nie wyrazala sie zbyt jasno… Zdaje sie, ze to byla pora lunchu albo obiadu, kiedy matki nigdy nie maja czasu, zeby wszystko dokladnie opowiedziec. Caly czas slyszalem twoje dzieci. Czlowieku, alez one maja pluca!

– Aleks, co powiedziala Marie?

– Zdaje sie, ze to zarzadzenie twojego szwagra. Nie rozwodzila sie nad tym, ale poza tym, ze sprawiala wrazenie dosyc zagonionej, wydawala mi sie ta sama Marie, ktora znam i kocham, to znaczy bez przerwy dopytywala sie o ciebie.

– Mam nadzieje, ze powiedziales jej to, co powinienes?

– Jasne. Wedlug mojej wersji siedzisz pod ochrona w jakims podziemiu i przekopujesz sie przez stos wydrukow komputerowych, co w pewnym, dosc ograniczonym, zakresie odpowiada prawdzie.

– Na pewno rozmawiala z Johnnym. Opowiedziala mu o tym, co sie stalo, a on natychmiast przeniosl ich do swego ekskluzywnego bunkra.

– Dokad?

– Nigdy nie widziales Pensjonatu Spokoju, prawda? Pytam, bo szczerze mowiac, nie pamietam…

– Cztery lata temu ogladalismy z Panovem plany. Nie bylismy tam, a w kazdym razie ja nie bylem, bo nikt mnie nie zapraszal.

– Puszcze to mimo uszu, bo doskonale wiesz, ze otrzymales zaproszenie raz na zawsze… W kazdym razie, jak pamietasz, pensjonat jest usytuowany niemal na plazy, a dostac sie do niego mozna jedynie od strony wody, jesli nie liczyc drogi tak zasypanej kamieniami, ze nie pokona jej dwa razy zaden normalny samochod. Zaopatrzenie jest przywozone lodzia albo samolotem, ale prawie nic nie pochodzi z miasteczka.

– A plazy strzega silne patrole – uzupelnil Conklin. – Johnny woli nie ryzykowac.

– Wlasnie dlatego ich tam umiescil. Zadzwonie do niej pozniej.

– A co teraz? – zapytal Aleks. – Co z Armbrusterem?

– Ujmijmy to w ten sposob – powiedzial Bourne, wpatrujac sie w plastikowa obudowe automatu telefonicznego. – Co to oznacza, jesli czlowiek dysponujacy stu milionami dolarow zdeponowanymi na koncie w Zurychu mowi mi, ze 'Meduza', wywodzaca sie z Dowodztwa Sajgonu, co nie brzmi ani troche po cywilnemu, powinna pozbyc sie wszystkich wojskowych, poniewaz juz ich nie potrzebuje?

– Nie wierze ci – odparl spokojnym, cichym glosem emerytowany oficer wywiadu. – Nie powiedzial tego.

– Och, powiedzial, mozesz byc pewien. Nazwal ich nawet 'zolnierzykami' i bynajmniej nie ukladal na ich czesc pochwalnych piesni. Nazwal ich doslownie obwieszonymi medalami debiutantami, ktorzy wyciagaja rece po kazda nowa zabawke, jaka zobacza.

– Wielu senatorow z Senackiej Komisji Obrony podpisaloby sie pod tym obiema rekami – zauwazyl Aleks.

– To jeszcze nie wszystko. Kiedy przypomnialem mu, ze Krolowa Wezow powstala w Sajgonie, a scisle mowiac w Dowodztwie Sajgonu, odparl, ze nawet jesli tak bylo, to z pewnoscia tam nie pozostala, poniewaz, i tu uwazaj, 'zolnierzyki nie daliby rady sami sie z tego wywinac'.

– To dosc prowokacyjne stwierdzenie. Czy rozwinal je w jakis sposob?

– Nie, a ja nie pytalem, bo wszystko powinno byc dla mnie zupelnie jasne.

– Szkoda, ze nie jest. Coraz mniej mi sie to podoba. Sprawa wyglada nie tylko na duza, ale i brzydka… W jaki sposob wyszlo na jaw te sto milionow dolarow?

– Powiedzialem mu, ze gdyby uznal to za stosowne, 'Meduza' mogla by mu kupic w jakims ustronnym miejscu dobrze strzezona wille, ale on nie przejawil zainteresowania i poinformowal mnie, ze jesli bedzie chcial, to sam sobie kupi, bo na koncie w Zurychu ma sto milionow dolarow. Zdaje sie, ze o tym tez powinienem byl wiedziec.

– I to wszystko? Po prostu sto milionow i ani slowa wyjasnienia?

– Niezupelnie. Dodal jeszcze, ze tak jak wszyscy otrzymuje co miesiac zaszyfrowany teleks z Zurychu z lista depozytow. Wynika z tego, ze ich licz ba caly czas rosnie.

– Duze, brzydkie, a w dodatku rosnie… – mruknal Conklin. – Cos jeszcze? Bynajmniej nie chce przez to powiedziec, ze jestem specjalnie zainteresowany, bo juz wystarczajaco sie boje.

– Dwie rzeczy. Radze ci, zebys zachowal w zapasie troche strachu… Otoz wspomniany teleks zawiera takze liste firm, nad ktorymi przejmuja kontrole.

– Jakich firm? O czym on mowil? Dobry Boze…

– Gdybym zapytal, moja zona i dzieci mialyby okazje uczestniczyc w kameralnej ceremonii pogrzebowej. Niestety, mnie by tam nie bylo, bo nikomu nie udaloby sie odnalezc mego ciala.

– Jesli masz mi jeszcze cos do powiedzenia, to zrob to teraz.

– Nasz szacowny przewodniczacy Federalnej Komisji Handlu stwierdzil, ni mniej, ni wiecej, ze jacys tajemniczy 'my' mozemy bez obaw pozbyc sie wojskowych, poniewaz juz za szesc miesiecy i tak bedziemy mieli w Europie wszystkich ludzi, jakich potrzebujemy. Aleks, o jakich ludzi chodzi? Z czym my wlasciwie mamy do czynienia?

W sluchawce na dluzsza chwile zapanowala calkowita cisza, ktorej Jason Bourne nie przerwal ani slowem. David Webb krzyczalby ze strachu i rozpaczy, ale on juz nie istnial.

– Mam wrazenie, ze z czyms, z czym nie damy sobie rady – padla wreszcie ledwo slyszalna odpowiedz. – Ta sprawa musi trafic wyzej, Davidzie. Nie mozemy zatrzymac jej tylko dla nas.

– Nie rozmawiasz z Davidem, do cholery! – Bourne nie podniosl glosu; wystarczyl ton, jakim wypowiedzial te slowa. – Ta sprawa nigdzie nie trafi, chyba ze ja tak zadecyduje, a to wcale nie jest przesadzone. Zrozum mnie,

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату