uchu.

Odwrocila sie i cofnela o krok.

Rothgar stal przed nia otulony czarnym kostiumem niczym pajeczyna. Na twarzy mial maske, ktora stanowila lustrzane odbicie tej, ktora ja zdobila. Byl chyba przebrany za noc. Jego stroj stanowil miniaturowe powtorzenie wystroju sali.

A jego serce, to prawdziwy labirynt, dodala w mysli.

– Skad wiedziales o mojej masce?

– Czyz nie jestem emminence noire Anglii? – odpowiedzial pytaniem. – Musze wiedziec o wszystkim.

– A, wiec moze to jest stroj szarej eminencji? Jego usta rozszerzyly sie w usmiechu.

– Nie, jestem wladca nocy, panem ciemnosci – odparl, potwierdzajac czesciowo jej domysly. – Musialem sie odpowiednio ubrac. Mam przeciez diabelnie ciezkie zadanie.

Diana zarumienila sie, slyszac te slowa. Na szczescie maska zakrywala jej twarz. Bey odrzucil czarna peleryne z jedwabiu i podal jej ramie.

– Chodzmy, jestesmy przeciez wladcami tego balu -rzekl dumnie. – Ty wladasz ksiezycem, a ja ciemnoscia.

Kiedy jej naga skora dotknela jedwabiu, calym cialem Diany wstrzasnal dreszcz. Wolalaby nie grac bogini, tylko byc teraz sam na sam z Beyem. Moglaby mu zrobic masaz, by troche sie odprezyl i nie przesiadywal godzinami przy automatach.

Rothgar poprowadzil ja na srodek sali, a nastepnie wskazal orkiestre. Zajmowala ona wneke ze schodami i byla ukryta za polprzezroczystym tiulem. Tak, by pan Bach, kapelmistrz, mogl widziec gesty markiza.

Teraz wlasnie Bey skinal reka i w powietrzu poplynely pierwsze takty menueta. Potem poszedl z nia dalej, az na koniec sali, gdzie znajdowalo sie przejscie za kulisy scenografii. Wspiawszy sie na podwyzszenie, mogla podziwiac ksiezyc i gwiazdy oraz sposob ich umocowania. Tak, jak przypuszczala, Rothgar obmyslil wszystko w najdrobniejszych szczegolach. Czula sie tez wyraznie podniecona, gdyz za zaslona znajdowali sie tylko we dwoje. Diana widziala tancerzy na sali, ale oni nie mogli dostrzec tego, co dzialo sie za zaslonami. Sprytnie pomyslane. Hrabine tknela nagle pewna mysl.

– Czy de Couriac moze byc na sali? – zaniepokoila sie. Rothgar polozyl uspokajajaco dlon na jej ramieniu. Wolalaby jednak, zeby nie bylo ono nagie.

– Nie. Wszyscy goscie musza zdjac maski przed wejsciem. Jest tu tez Stringle. Ten, ktory cie uratowal – dodal tonem wyjasnienia.

Diana wiedziala, ze to on ja uratowal, ale nie protestowala. Przypomniala sobie, co Bey mowil o swoim czlowieku w ambasadzie.

– Czy nikt nie protestowal?

– Wytlumaczylismy, ze chodzi o wzgledy bezpieczenstwa – odrzekl markiz. – Jest tu przeciez krol. O, widzisz tego rzymskiego zolnierza w zlotej zbroi?

Jej wzrok powedrowal we wskazanym kierunku. Nawet, gdyby Rothgar go nie pokazal, i tak domyslilaby sie, ze to krol. Mial bowiem specyficzny sposob poruszania sie, ktory charakteryzowal majestat, ale w wypadku prostego zolnierza byl zupelnie nie na miejscu.

Diana odetchnela z ulga. Mogla miec przynajmniej pewnosc, ze Bey bedzie bezpieczny. Rozejrzala sie dokola, wsrod rusztowan, ktore wydaly jej sie jeszcze bardziej romantyczne niz wystroj sali.

– Chcialabym tu zostac z toba na zawsze! – westchnela. Markiz scisnal lekko jej dlon.

– A mamy tylko chwile – rzekl ze smutkiem. – Przepraszam, ze unikalem cie dzisiaj. Moglismy spedzic caly dzien razem.

– Nie musisz przeciez zawsze dotrzymywac mi towarzystwa…

Jego slowa mogly znaczyc tylko jedno. To byl ich ostatni dzien. Juz jutro opusci Malloren House i wyjedzie na polnoc.

– Zawsze chetnie ci sluze, a ty mi nie?

– Tak, oczywiscie – przytaknela zdziwiona. – Ale sa chwile, kiedy wole byc sama. I rozumiem, ze tobie tez sie to moze zdarzyc.

Rothgar zsunal maske na czolo i ucalowal jej dlon. Nie wiedziala, o co mu chodzi. Czula jedynie, ze serce zaczelo nagle mocniej bic w jej piersi. Zanim jednak zdecydowala, co powiedziec, markiz chwycil ja za reke.

– Chodz, juz czas. – Pociagnal Diane w strone wyjscia.

Znowu znalezli sie na sali, ktora wydala jej sie teraz calkiem jasna. Po chwili taniec sie skonczyl. Markiz musial cos chyba zasygnalizowac orkiestrze, gdyz nagle rozlegly sie traby. Diana az podskoczyla, nie spodziewala sie bowiem takich efektow.

Wniesiono swieczniki i ustawiono je na murach greckiej swiatyni. Dopiero teraz dostrzegla jakies dzieciecej i dorosle sylwetki spoczywajace na murawie przed nia.

– Co to?

Rothgar pochylil sie z usmiechem w jej strone.

– Niespodzianka. Specjalnie dla ciebie. Zaciekawieni goscie zaczeli otaczac swiatynie. Wkrotce

widzieli przed soba tylko morze glow.

– Chodzmy na lawke – zaproponowal Bey. – Bedziesz lepiej widziec.

– Co to za niespodzianka? – dopytywala sie Diana.

– Zobaczysz, zobaczysz – rzucil, znowu ciagnac ja za soba.

Widok z lawki byl znacznie lepszy niz z dolu. Obejmowali wzrokiem cala zaimprowizowana scene i bez tloku mogli sledzic to, co dzialo sie w swiatyni. Diana od razu dostrzegla wsrod aktorow chlopca ze skrzydlami.

Kupidyn, pomyslala.

Z wnetrza swiatyni dobiegl do nich czysty glos kastrata:

„Slonce dobieglo niemal konca szlaku, Kiedy cna Diana w dziewiczym orszaku… '

Przed swiatynie wyszla kobieta ubrana podobnie jak hrabina z czterema sluzacymi w chitonach. Wszystkie mialy maski na twarzy. Sluzace rozpoczely piesn:

„Dostrzegla miedzy krzakami jasminu Bozka milosci posrod cherubinow – Wszyscy uspieni lezeli na trawie… '

Wkrotce podjela ja samotnie Diana:

„Spij juz tyranie serc najczulszych I tak poddanym swoim ulzyj, Bo kiedy tylko przetrzesz oczy, Szybko sie spokoj ducha skonczy.'

Sluzace odczekaly chwile, a potem dolaczyly do swojej pani. Piec glosow rozbrzmiewalo mocno w balowej sali. Diana chciala pokonac Kupidyna i polamac jego strzaly. Gdy tego dokonala, jej sluzki rozpoczely piesn pochwalna:

„Nasze jest zwyciestwo Sprawilo to mestwo Pani lowow – Diany, Patrzcie, Kupidyna Cos nietega mina, Wiec sie puscmy w tany.'

Na sali rozlegly sie brawa i glosne wiwaty. Aktorki raz jeszcze powtorzyly piesn, zeby mogla do nich dolaczyc publicznosc. Osmielona spiewaczka grajaca Diane zaimprowizowala nawet nowy fragment do znanej juz melodii:

„Nimfy i mlodziency Tysiace tysiecy Czule zakochanych, Kpijcie ze strzal jego, Nie bojcie sie zlego I pusccie sie w tany.'

Rothgar zadrzal ze smiechu. Lawka zachwiala sie niebezpiecznie i Diana chwycila sie srebrnej galezi. Na szczescie drzewo stalo mocno.

– Dlaczego ktos moglby miec cos przeciwko milosci? -W jego oczach zapalily sie iskry, kiedy spojrzal w jej strone. – Zobaczysz, ze milosc potrafi zwyciezyc.

Ona mialaby watpic w potege milosci? Znowu sie zachwiala i Bey musial ja zlapac w objecia. Dobrze, ze wszyscy patrzyli w strone spiewakow.

W tym momencie Kupidyn poderwal sie do boju. On rowniez nosil maske, podobnie jak bogini. Byl od niej nizszy, ale nie przypominal chlopca. Wydawalo sie tez, ze ma nieco gorzej szkolony glos niz wiekszosc aktorow.

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату