Lancuch upadl obok, nie bylem jednak w stanie go zlapac. Wszystko, co moglem zrobic, to chwycic go zebami, trzymajac nos nad woda.

- Schodze... Schodze, Hort...

Zardzewialy lancuch nie byl przystosowany do tego, by utrzymac ciezar odkarmionego trzynastoletniego wyrostka, jakim byl mlody Jater. Ciezki oddech mojego przyjaciela wypelnil studnie; zaczely na mnie spadac grudki gliny z jego butow.

Metal byl slony, z posmakiem krwi. Ten posmak zapamietalem do konca zycia.

Iw zanurzyl sie w wodzie obok mnie. Jego pasek wcial mi sie pod pachy. Iw przywiazal mnie i zaczal sie wspinac. Teraz spadaly na mnie lodowate krople, a ciezki oddech Iwa co chwile zmienial sie w przygluszony jek.

Potem lancuch przestal sie szarpac i zabrzeczal kolowrot, iw byl silnym chlopcem, a ja na szczescie bylem szczuply. Udalo mu sie wytaszczyc moje skostniale, przemokle cialo.

Wszystko to pamietalem juz we fragmentach.

Latarnia w jego rekach. Oswietlona latarnia twarz, zakrwawione dlonie, wystraszone, wspolczujace oczy.

- Zyjesz?

Te same oczy patrzyly teraz z twarzy mlodego sobiepana, groznego barona Jatera.

- Pamietasz?

- Pamietam - odparlem, odchylajac sie w fotelu.

Powiadaja, ze w niektorych rodzinach do dzisiaj przestrzegane jest Prawo Wagi. Stara, barbarzynska tradycja, wedle ktorej czlowiek, ktoremu uratowano zycie, stawal sie niemal niewolnikiem swego wybawcy, dopoki nie zdarzyla sie sposobnosc wyrownania rachunkow. Dziwnie zyli nasi przodkowie. Dziwne jest tez to, ze przestrzegajac tak glupich tradycji, nie tylko przezyli, ale tez naplodzili potomkow... Wychodzi na to, ze od trzynastego roku zycia, ja, dziedziczny mag ponad ranga, stalem sie dluznikiem jakiegos prowincjonalnego barona.

- Wszystko pamietam, Iw.

Okrutna twarz mego rozmowcy stala sie po psiemu proszaca.

- Wiec?

- Wszystko pamietam... Ale sie nie podejme. Wybacz.

Odpowiedzia bylo biale wsciekle spojrzenie.

* * *

ZADANIE Nr 69: Mag pierwszego stopnia wysyla wiadomosc na odleglosc 1000 km. Na jaka odleglosc wysle taka wiadomosc mag drugiego stopnia, przy zalozeniu, ze obaj zuzywaja na pocztowe zaklecie tyle samo energii?

Juz dwa lata minely od chwili, gdy zwolnilem ostatniego sluge. Dom, podworze i ogrod obslugiwaly mnie bez dodatkowej pomocy. Zlozony system zaklec nalozy! na moje zamowienie pewien bardzo dobry mianowany mag - nie dlatego, ze sam bym sobie nie poradzil, ale dlatego, ze problemami gospodarczymi powinien zajmowac sie specjalista; dzieki czemu zwolniony bylem z koniecznosci samodzielnego zdejmowania butow i jednoczesnie moglem wiesc zycie w szlachetnej samotnosci.

Dwie godziny po wyjsciu de Jatera siedzialem w salonie, bawilem sie lampkami imitujac fajerwerki i pilem zimna wode.

Nieprzyjemnie jest tracic przyjaciol. Nawet jesli od dawna nic sa juz przyjaciolmi, a po prostu dobrymi znajomymi, a ty doskonale rozumiesz, ze nie bylo innego wyjscia. Nie moglem przyjac zadania Iwa, watpliwe jednak, by miody sobiepan kiedykolwiek zrozumial, ze mialem racje.

To tutaj, na prowincji, pelnie role wielkiego i straszliwego, a cala okolica trzesie sie na sam dzwiek mojego imienia. I ma racje, ze sie trzesie; swiat - jak wiemy z geografii - jest szeroki, w swiecie dzieja sie rozne rzeczy... nie bedziemy o nich wspominac noca i glupio jest wymagac ode mnie, zebym pchal sie z motyka w cudze gniazdo; nie jestem przeciez masochista.

Wychodzac, Iw rzucil kasliwa uwage na temat moich magicznych zdolnosci. Wygladal przy tym jak rozpustna baba, ktora kazda cnotliwosc bierze za impotencje.

Okolo czwartej rano postanowilem w koncu udac sie na spoczynek. Poszedlem na gore, jednak po drodze do sypialni zajrzalem jeszcze do gabinetu - jak sie wyjasnilo, nie przypadkowo.

Szyby drzaly, jakby ktos tlukl w okno mokra szmatka. Wieloma szmatkami - ciezkimi i upartymi; nie od razu zrozumialem, co sie dzieje, a gdy zrozumialem, pospiesznie rozsunalem kotary i otwarlem okno. Jak dlugo tak sie juz tlukly?

Cmy. Wlecialo ich co najmniej piecset. Lampa, ktora postawilem na stole, od razu przestala byc widoczna, tak oblepily ja czarne aksamitne skrzydla.

Zapachnialo spalenizna. Szperalem w szufladzie biurka w poszukiwaniu notatnika; mruzac oczy, przeczytalem zawile zaklecie pocztowe, ktorego do dzisiaj nie chcialo mi sie nauczyc na pamiec - moze przyczyna bylo lenistwo, a moze instynktowna niechec dziedzicznego do wymyslow mianowanych.

Cmy, ktore w jednej chwili stracily zainteresowanie zyciem, opadly na podloge niczym jesienne liscie. Od wznieconego w powietrze pylu zlapal mnie atak kaszlu; czarne ciala scielily sie na dywanie. Nie tyle scielily, co pokrywaly go gruba warstwa. Tworzaca tekst wiadomosci.

Obszedlem pokoj - wzdluz sciany, zeby nie nadepnac na tekst. Powtornie zapalilem lampe i jeszcze jedna pod sufitem. Wrocilem do stolu. Wzialem kartke, zanurzylem pioro w kalamarzu, postanawiajac najpierw przepisac wiadomosc, a dopiero pozniej zorientowac sie, o co chodzi.

„Wielce szanowny dziedziczny magu Horcie zi Tabor! Zamkniety Klub Kary informuje, ze zostal pan zwyciezca ostatniego losowania jednorazowych zaklec. Otrzymal pan prawo jednokrotnego wykorzystania Rdzennego zaklecia Kary. W celu odebrania nagrody prosze zglosic sie w siedzibie zarzadu klubu najpozniej do pierwszego wrzesnia. Prosze tez wziac ze soba karte czlonkowska z adnotacja o wplacie skladek.

Gratulujemy!

Komisja rachunkowa”.

* * *

„...Do Polnocnej Stolicy wybierasz sie po raz pierwszy od dziesieciu lat, a byc moze po raz pierwszy w zyciu. Masz watpliwosci: jak przygotowac sie do drogi, co zapakowac do podroznego kufra, jak sie zachowywac, by nie wypasc na zacofanego prowincjala?

Uspokoj sie. Polnocna Stolice codziennie odwiedzaja setki przyjezdnych magow i kazdy z nich przezywa podobne problemy. I prawie wszyscy sobie z nimi radza. Wysluchaj naszych porad i niczego sie nie boj!

Po pierwsze - dokumenty. Jesli nalezysz do jakiegos magicznego klubu - wez ze soba karte czlonkowska. Jesli jestes magiem mianowanym - wez swiadectwo mianowania i otrzymania magicznego stopnia. Jesli jestes magiem dziedzicznym - wez dowolna karte do gry i na awersie napisz krwia swoje imie (moze to byc rowniez czerwony atrament, dla ciebie, dziedziczny, kazdy dokument jest tak czy inaczej czysta formalnoscia).

Jesli na ulicach miasta zostaniesz poproszony o okazanie dokumentow, w zadnym przypadku nie trac smialosci i nie pesz sie, jednak nie obrazaj sie takze i nie wpadaj w zlosc. Nie nalezy ziac ogniem czy zamieniac straznikow w swinie - sa na sluzbie, nic do ciebie nie maja i po sprawdzeniu dokumentow najprawdopodobniej beda zyczyc ci sukcesow we wszystkim, co zamierzasz. Jesli jednak zaczniesz stwarzac im przeszkody, nie beda cie w stanie oczywiscie powstrzymac, jednak jeszcze tego samego dnia bedziesz zmuszony w pospiechu opuscic Polnocna Stolice, by nie spotkac sie twarza w twarz z krolewskimi magami ze sluzb porzadkowych. Im silniejsza jest wladza, tym potezniejsi magowie jej sluza, a wladze krola Ibrina w stolicy wciaz jeszcze uwaza sie za bardzo silna.

(Jesli jestes konserwatysta i kazda sluzbe uwazasz za ponizajaca dla maga, wez po prostu pod uwage, ze w dzisiejszych czasach nie wszyscy trzymaja sie tradycyjnego punktu widzenia).

Wrocmy do naszych bagazy. Przygotowales juz dokumenty; teraz zadbaj o odziez. Nie nalezy taszczyc do stolicy calej swojej garderoby, jednak pewne niezbedne rzeczy powinny znalezc sie w twoim kufrze.

Koniecznie wez dwa czarne, dlugie do piet plaszcze: jeden aksamitny - na specjalne okazje, drugi skorzany - na wypadek zlej pogody, oraz nakladane srebrne (zlote) gwiazdy na plaszcz i na kapelusz (jesli zechcesz wstapic do klubu, bez srebrnych gwiazd nie zrobisz ani kroku). Wez jak najwiecej nieprzecierajacych sie spodni i zamowionych od potu bialych koszul oraz ciepla bielizne i pizame - w stolicy bez przerwy wieja wilgotne wiatry, a w hotelach nie milkna przeciagi... Jesli zas podrozujesz latem, bielizna powinna byc lekka, a kapelusz jasny, z szerokim rondem.

Zawczasu zamow poczta mape stolicy. Naucz sie nazw centralnych ulic i glownych placow, a takze ich rozkladu; zawczasu zastanow sie, w jakim hotelu chcialbys sie zatrzymac. Zapamietaj: nie ma nic bardziej zalosnego, niz mag bezsilnie krecacy glowa posrodku skrzyzowania.

Wez ze soba tyle pieniedzy, ile tylko mozesz. Polnocna Stolica nie lubi biedakow”.

* * *

Moj ojciec wstapil do Klubu Kary przed dwudziestu laty. Byla to mglista historia; opanowany i na ogol spokojny ojciec nagle poczul ogromna chec wykorzystania Zaklecia Kary, przy czym nie jakiegos pochodnego, a wlasnie Rdzennego. Podejrzewam, ze mialo to jakis zwiazek ze zlym nastrojem matki; podejrzewam tez, ze ojciec byl zazdrosny, choc wiem na pewno, ze zazdrosc ta byla bezzasadna. Tym niemniej wpisowe - niemale! - zostalo oplacone i ojciec niemal nie wychodzil z klubu, nawet kiedy uspokoily sie jego mroczne namietnosci. Przeciwnie - podczas rozmowy ze znajomymi wystarczylo napomknac, ze „podczas ostatniego losowania w Klubie Kary...”, by na kazdej twarzy pojawialo sie wyrazenie przesadnej uwagi.

Potem okazalo sie, ze latwiej ugryzc sie we wlasny lokiec, niz wygrac to zaklecie. Ojciec z gorycza powtarzal, ze zalozyciele klubu to oszusci, ze oskubuja zwyklych czlonkow, a Zaklecie Kary jest jak wiazka siana przed nosem glupiego osla, ktory szarpie sie, ciagnie, a wiazka sie oddala... Zal bylo jednak wplaconych pieniedzy. Ojciec przestal bywac na losowaniach, wciaz jednak placil skladki. Po jego smierci przejalem karte czlonkowska i pamietam, ze rowniez oplacilem skladki na kilka lat.

Milosierna sowo, a za ile lat nie zaplacilem?! Czekaja mnie wydatki, i to jakie!

Do glowy przychodzily mi wszelakie bzdury, przekopywalem kufry, probowalem znalezc odswietny stroj, czarny, zdobiony zlotem plaszcz i pasujacy do niego kapelusz. Chodzilem po domu z bezmyslnym usmiechem, a wewnatrz czulem coraz bardziej napieta, slodka strune.

Zaklecie Kary!

Nie mialem pojecia kogo i za co zamierzam ukarac. Bylo to jednak Zaklecie Kary! Jego posiadanie - chocby czasowe! - zapewnia prawdziwa wszechwladze. Ja, prowincjonalny mag, moge wszystko...

W koncu struna napiela sie do granic mozliwosci. Porzucajac otwarte kufry i walajace sie w bezladzie rzeczy, wyszedlem na podworze i odetchnalem pelna piersia.

Switalo. Na prawdziwy wypad bylo juz za pozno - wiedzialem jednak, ze nie wytrzymam do wieczora.

Rozejrzalem sie. Szybkie, znajome zaklecie, powierzchnia ziemi nagle pomknela mi na spotkanie, opadlem wygodnie na cztery lapy i przywykajac, pomachalem ogonem.

Przesliznalem sie przez dziure w plocie.

Zbieglem z gory niczym ciemny strumien - tu, gdzie w szarosci przedswitu wciaz jeszcze spala najblizsza wioska.

Tak, panowala susza. Przemykajac przez ogrody, zauwazylem, jak powysychaly uprawy.

W kurniku bylo cicho. Poprzednie dziury w sciankach byly dokladnie zalatane; prozny trud, kmiotki. Nie istnieja kurniki, w ktorych nie byloby jakiejs dziury.

Вы читаете Magom wszystko wolno
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×