* * *

Niech nikt nie wie, ile kosztuje ta obojetnosc.

Przechwytywal spojrzenia. Tylem glowy, plecami; wszyscy zebrani tu wiedzieli, ze sam Wielki Inkwizytor nie upilnowal wiedzmy. Ze zdradzil niepisany kodeks, tulac do piersi odwiecznego wroga, a potem z naiwnoscia wiejskiego gluptasa dal sie wyprowadzic w pole. Wszyscy wiedzieli - ale milczeli, patrzyli w bok. Czekali czynow.

W milczeniu usiadl w swoim fotelu. Zmierzyl ich ciezkim, niewiarygodnie ciezkim, nienawidzacym spojrzeniem.

War Tanas, kurator Ridny, jego wieczny rywal, ze sladami pelnego zolci usmiechu w kacikach ust.

Nerwowy Mawin, kurator Odnicy, jego protegowany i towarzysz, nie wiedzacy gdzie ukryc spojrzenie. W myslach podliczajacy straty, rozwazajacy, czy nie przeniesc sie, poki czas, na strone opozycji.

Tomasz z Alticy. Niemozliwie tegi, siedzacy jednoczesnie na dwu fotelach, pulchne cialo, mieszczace gietki i ostry jak szpada umysl. Przygotowany do skoku, nie znajacy ani strachu, ani litosci.

Blady kurator Kordy, pozbawiony kompletnie orientacji, niemal nie reagujacy na najscie wiedzm. Obok niego Juritz, kurator okregu Rianka, ktory otrzymal swoje stanowisko poltora miesiaca temu z rak Starza.

Posepny, skazany na dymisje.

Anton, kurator Egre. Z niemaskowanym wyrzutem w oczach: Starz, Starz, sluzylem ci wiernie, dusza i cialem, a tys mnie tak zawiodl...

Kurator okregu Bernst, „zelazna zmija”, na oko nieobecny, z obojetnymi, bez wyrazu oczami. Zupelnie go nie obchodzi amoralne oblicze Starza - on tylko chce wylapac, zgniesc wszystkie wiedzmy, lapac, niszczyc, wypalac...

Wszyscy obecni. Oto i wszyscy obecni... W Palacu Inkwizycji, w umierajacej Wiznie. Umierajacej, poniewaz podnosza sie, zatapiajac niziny, nieczystosci z miejskiej kanalizacji. Poniewaz bez widocznego powodu plona i wala sie domy, eksploduja samochody, a ponad znakami Psa, wystawionymi na skrzyzowaniach, nieustraszone szydercze rece maluja „wiedzmie kolo”. Mieszkancy, ci co nie mogli albo nie zdazyli wyjechac wczesniej, przemykaja na przedmiescia, a na ich drodze peka asfalt, bezwstydnie ukazujac wezly przewodow i laczy, trzewia kanalizacji, kanaly metra; oddzialy gwardii, wprowadzone do Wizny tydzien temu, rozbijaja obozy posrodku kwitnacych niegdys placow, nie decydujac sie zblizyc do budowli, nie chcac byc pogrzebanymi pod gruzami.

Ci ludzie, przybywszy z okregow, dlugo i z trudnoscia docierajacy tu przez zrujnowany kraj, moga opowiedziec rzeczy jeszcze gorsze. Jak na plaze Odnicy wyszlo z morza oslizle widmowe stworzenie. Jak w winnicach Egre dojrzaly na lozach ludzkie oczy, jak na polach Rianki wyszly z ziemi pogrzebane niegdys kosci, jak krowy w Alticy ocielily sie ludzkimi martwymi niemowletami... I wiele jeszcze rzeczy, nie nadaremnie po drogach szwenda sie obecnie tylu szalencow, nie nadaremnie tak niewiarygodnie rozplenily sie niawki i nikt sie z tego nie cieszy, poza spokojnymi i rzeczowymi, jakby nic sie nie dzialo, chlopcami-cugajstrami.

Klaudiusz usmiechnal sie szyderczo:

- Na poczatku naszego spotkania powiadomie, zeby potem nie zapomniec: moj zastepca przeprowadzil rozmowy z szefami sluzby „Cugajster”. W drodze wyjatku ich ludzie rozszerza swoje dzialania rowniez na wiedzmy. Tam i wtedy, kiedy wyda sie im to mozliwe... Na pewno nie nalezy przeceniac ich pomocy. Ale w naszej, panowie, sytuacji, nie mozemy wzgardzic najmniejszym wsparciem. Gotow jestem was wysluchac. Wszystkich bez wyjatku... tylko postarajcie sie ograniczyc gadatliwosc.

Przy drzwiach, przy samych drzwiach, opusciwszy glowe na dlonie, siedziala zalamana Fedora. Ona ma w nosie wszystkich i wszystko, meczy ja tylko jedno pytanie: jak on mogl, Klaudiusz Starz, Wielki Inkwizytor Wizny... Jak mogl mezczyzna jej marzen spac z ta mloda wiedzma?!

Sluchajac strumienia oskarzen pod swoim adresem, Klaudiusz martwil sie niemoznoscia powiedzenia Fedorze, ze nie spal z zadna wiedzma. Ze w ogole od dawna z nikim nie spal - takie powstrzymywanie sie jest niewatpliwie szkodliwe dla zdrowia, natomiast bardzo jest pozyteczne, jak powiadaja, dla duszy... Poniewaz on, Klaudiusz, juz od dawna nikogo nie kochal. Mozna powiedziec, ze przez cale zycie trwalo to dlugotrwale, beznadziejne powstrzymywanie...

Fedora nie slyszala jego mysli. Po prostu ponuro gapila sie w stol i w koncu Klaudiusz uspokoil sie i machnal na nia reka. W koncu, czy to ma znaczenie, co ona o nim mysli? Niech sobie mysli, ze skusila go mlodosc - tak bedzie jej latwiej z tym sie pogodzic. To latwiej zrozumie.

Otwarcie szykowali sie do usuniecia Klaudiusza. Juz niemal podzielili role; przestraszeni wojna z wiedzmami, grozaca wynikiem wcale nie korzystnym dla ludzkosci, mimo wszystko nie zapominali o podziale stolkow. Na stanowisko Wielkiego Inkwizytora pretendowal teraz otyly Tomasz z Alticy - lepiej od innych wiedzial, co nalezy czynic, przechwyciwszy jeszcze cieple od uscisku cudzych rak wodze.

Nieco odwrociwszy glowe, Klaudiusz patrzyl przez okno. Na pelzajace nad miastem dymy; jesli schwytaja ja niezainicjowana, to jest nadzieja, ze sie ja potem odnajdzie w wiezieniu. Jesli natomiast przejdzie obrzed...

Klaudiuszem wstrzasnal dreszcz, z wielkim trudem utrzymal na obliczu maske obojetnosci. Wszystkie aktywne wiedzmy sa dzis unieszkodliwiane na miejscu. Bez sadu i dochodzenia. Ciala pali sie. On, Klaudiusz, siedzi i wsluchuje sie w ten grad zawoalowanych zniewag, a ruda Iwge gdzies tam moze juz prowadza, moze na egzekucje...

Jak zwykle - powiedzial czarny wizerunek na grobie Diunki, obraz kobiety, ktora mogla byc dowolna osoba - zarowno Diunka, jak i Iwga, i nawet jego dawno temu zmarla matka. Jak zwykle - nigdy nie zauwazasz tego, kto jest obok. Spokojnie gapisz sie, poki cel twojego zycia zalosnie wiruje dookola ciebie, usilujac wpasc ci w oko. Masz mnostwo zajec. A to egzaminy w liceum, a to nowe nadejscie matki... A potem sie opamietujesz, krzyczysz, wolasz... Na prozno. Zauwazasz to dopiero wtedy, gdy go juz nie ma...

Wysilkiem woli opanowal sie, opuscil na stol zacisnieta piesc. Orator - Tomasz z Alticy - byl chyba nieprzyjemnie zdziwiony jego brakiem opanowania. Glupiec, myslal, ze reakcja Wielkiego Inkwizytora dotyczy jego kolejnych oskarzen. Klaudiusz usmiechnal sie, w milczeniu proszac o wybaczenie; drogi Tomaszu, gdybyz wszystko bylo takie proste. Gdybys wiedzial, Tomaszu...

Glupiec. Znalazl skarb, dlugo nosil ze soba, przechowywal wsrod monet i szklanych paciorkow - w koncu stracil, zgubil przez dziure w kieszeni, a teraz mogl co najwyzej usilowac ugryzc sie w lokiec.

Ciekawe, kto z zebranych wie o jego ostatnim zarzadzeniu. Wszystkie grupy operacyjne, wszyscy zwiadow-

cy i wszystkie patrole maja przykazane dostarczac kazda ruda wiedzme bezposrednio do Wielkiego Inkwizytora. Uzasadnienie - wiedzma matka bedzie wlasnie ruda...

Jakze sie cieszyl z tego swojego pomyslu. Mucha nie siada; ale teraz ten pomysl wydaje mu sie infantylny i bezsensowny. W warunkach okrutnej wojny - kto bedzie ciagnal aktywna wiedzme do Palacu Inkwizycji? Lepiej od razu zabic - a jesli to krolowa matka - tym lepiej, po co ja odprowadzac, od razu zabic, niech tylko sie trafi...

Dzis rano przywieziono jedna. Farbowana, z rozowo-purpurowymi wlosami. Z plytka „studnia”, ale wybitnie zla, w dybach; idac na egzekucje, wywrzaskiwala proroctwa o powszechnej smierci, koncu swiata i panowaniu matki...

Klaudiusz dopiero teraz uswiadomil sobie, ze w pomieszczeniu panuje cisza, i to od kilku minut; i wszyscy patrza na niego. Uroczyscie. Ze zmieszaniem. Ze wspolczuciem. Pytajaco. Z wyrzutem. Tylko jeden Wykol z Bernstu - obojetnie...

Czego sie od niego oczekuje? A, rezygnacji. Teraz, wedlug ich scenariusza, powinien wstac i gluchym glosem wyglosic formule o dymisji. Oswiadczyc, ze jest niezdolny do dalszego wykonywania obowiazkow Wielkiego Inkwizytora z powodu... A, wszystko jedno, z jakiego powodu. Powodem moze byc ogolny burdel i ucieczka rudej wiedzmy.

Wstal.

Fedora dopiero teraz popatrzyla mu w oczy. Z gorycza i wyrzutem. „Jak mogles?” Nie, bardziej patetycznie, z namietnym: „Jakze tak mogles?!”

- Prosze panstwa... Uwaznie wysluchalem waszych sprawozdan.

Prosze, mamy szepcik w gronie zebranych. Pewnie, nazwac zadania dymisji „sprawozdaniami” mozna tylko po pijaku albo z wie-e-e-lkim podtekstem.

- Szczerze mowiac, tak wlasnie powinny sie miec sprawy w zwiazku z przyjsciem matki... Nie tak dawno mialem na ten temat z jego wysokoscia ksieciem...

Prosze, szepcik i spojrzenia za plecami. Do czego pije Starz, wszyscy wiedza, ze ksiaze nie znosi nawet jego zapachu...

- Jego wysokosc calkowicie zaaprobowal moj plan dzialania. Co zostalo stwierdzone na tym wspanialym papierze.

Gestem prestidigitatora wyjal kartke papieru. Kserokopie; oryginal dawno zamkniety zostal w sejfie. Nie wiadomo, czy ktorys z temperamentnych kuratorow nie zechce odegrac sceny ze starego melodramatu, z darciem cennych dokumentow...

- Przeczytam to, jesli nie macie panstwo nic przeciwko temu. „My, ksiaze Wizny Stefaniusz Siodmy, w pelni aprobujemy generalny plan przedstawiony Nam przez pana Wielkiego Inkwizytora Wizny Klaudiusza z rodu Starzow. Dlatego zatwierdzamy wlasnorecznym podpisem umowe o moratorium na kadrowe przesuniecia na najwyzszych stanowiskach Inkwizycji, konkretnie - na dymisje ze swojego stanowiska Wielkiego Inkwizytora Wizny. Termin moratorium bedzie okreslony poprzez sukcesy w toku dlawienia agresji wiedzm.” Wlasnoreczne podpisy, Stefaniusz Siodmy. Klaudiusz Starz. Panstwowa pieczec.

Odczekal chwile. Nie patrzyl na nich, dal im czas na otrzasniecie sie. Nie zaczal wykorzystywac prawa silniejszego i przygladac sie ich wstrzasnietym twarzom. Ich zmieszaniu, bezsilnemu oburzeniu, ich slabosci i strachowi.

Wladze w kazdej epoce usilowaly podporzadkowac sobie Inkwizycje. I wszyscy Wielcy Inkwizytorzy sprzeciwiali sie tym zakusom. A Klaudiusz Starz wzial i wykorzystal to do swoich celow.

No, teraz to juz na pewno nie uda mu sie wymigac. Albo zwyciezy, albo pojdzie pod trybunal. Albo pokona matke, albo...

Podniosl wzrok.

Tomasz z Alticy byl fioletowy. To byl tak niezdrowy kolor, ze Klaudiusz zaniepokoil sie, czy nie trafi go apopleksja. Ludzie takiej budowy sa bardzo narazeni...

- Ale z ciebie numer - glosno i beznamietnie oswiadczyl Wykol, kurator Bernstu, „zelazna zmija”. - Koniec, prosze panstwa, oberwalismy po lbach, zlewac wode, suszyc wiosla... I bierzcie sie do roboty. Matke lapcie, mac jej...

Tomasz milczal. W milczeniu ruszal ustami.

- To ci tak latwo nie przejdzie, Starz - powiedzial cicho War Tanas, kurator Ridny. - Zdradziles Inkwizycje w interesie wlasnej dupy...

Klaudiusz podniosl glowe.

Nic dlatego, ze slowa te az tak mocno go dotknely - po prostu trafila sie okazja, by gdzies wylac swoja irytacje, niepokoj i smutek. Przy tym nie na glowe sekretarza, bez sensu i ze zloscia, tylko - ladnie i w pewnym sensie nawet z pozytkiem, z wyrachowaniem.

- Moja dupa przekazuje pozdrowienie twojemu, pokrytemu odciskami zadkowi. Ja, zebys wiedzial, mam gleboko w nosie Inkwizycje. Niech sczeznie Inkwizycja - ale wraz z matka. Zdradzilem Inkwizycje? Wspaniale. Potem przyjdziecie splunac na moj grob. A teraz chce zabic matke i wasze gierki podstolkowe

mi w tym nie przeszkodza, chocbyscie tu nago tanczyli. Mam w nosie wasze ambicje, macie pracowac, co oznacza: sprzatac gowno i to spiesznie, bo inaczej sami w nim utoniecie. Wszyscy na stanowiska. Kto nie wykona najdrobniejszego polecenia - bedzie zdymisjonowany w ciagu dwudziestu czterech godzin i oddany pod wiznenski trybunal. Rzeklem.

Milczeli. I patrzyli; Fedora patrzyla rowniez. Na dnie jej oczu zobaczyl zachwyt; za co, ciekawe, kobiety tak kochaja mezczyzn, ktorzy dokonuja nieladnych czynow. Tak kochaja, ze nawet sa gotowe wybaczyc przelotny grzech z mlodziutka konkurentka.

Klaudiusz poczul obrzydzenie. Odwrocil sie.

* * *

To byla zwyczajna sala sportowa. Chyba szkolna. Pusta. Kraty w oknach, ktore tak wystraszyly Iwge w pierwszej chwili, mialy na celu ochrone szyb przed pilkami. Grube drazki pod scianami - to tylko drabinki gimnastyczne... Nad liniami, wyznaczajacymi boisko do koszykowki i siatkowki, wymalowano skomplikowany wzor z czarnych cienkich linii. Moze nawet ciemno-rdzawych, z blonka, z blaskiem, jakby boisko do przyszlej gry wymalowano krwia.

- Wchodzcie, siostry... Czyncie tak, jak wam kaze wasza istota. Poddajcie sie swemu jestestwu, przyjdzie czas umierac - umrzyjcie. Przyjdzie czas ozywac - ozywajcie... Idzcie po nitce, stopien

Вы читаете Czas Wiedzm
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×