gdzie czekalby na nia Owen.

Ale to nie Lis poszla po ksiazke. Poszedl po nia Robert, ktory mial nadzieje, ze spotka Portie. Musial minac Owena, ktory zaatakowal go nastepnie u.wejscia do jaskini. Potem Robert, krwawiac, wbiegl do srodka, a Owen zaczal go gonic. Claire, ktora musiala slyszec wolanie Roberta

0 pomoc, pobiegla za nimi.

I to nie kto inny, tylko Owen musial znalezc noz, ktory Lis upuscila obok ciala Roberta.

– Okaleczyles go! Ty draniu!

– Kara musi pasowac do winy.

– To znaczy, ze Michael nic nie zrobil Robertowi?

– Nic mu nie zrobil? Ten sukinsyn probowal go ratowac. Plakal

1 mowil: „Zdejme te krew z twojej glowy, nie martw sie'. Plotl jakies takie rzeczy.

– I ty czekales na taka okazje jak dzisiejsza… – Lis rozejrzala sie naokolo. – Nie szukales go po to, zeby go zabic. Tylko po to, zeby go tutaj sprowadzic*. Miales zamiar pozwolic mu… pozwolic mu skonczyc robote!

– Z poczatku myslalem, ze on naprawde uciekl z zamiarem zrobienia ci krzywdy. Potem wysledzilem go w Cloverton. On…

– Ta kobieta… O Boze, Owen…

– Coz, on jej nic nie zrobil. On ja tylko zwiazal, tak zeby nie mogla zatelefonowac. Znalazlem ja w kuchni. On jej powiedzial, ze chce sie dostac do Ridgeton po to, zeby tam uratowac kobiete, ktora nazywa sie Lisbonne. Zeby ja uratowac od jej Adama.

– Wiec to tyl – szepnela Lis. – To ty ja zabiles?

– Ja tego nie zaplanowalem. To nie mialo sie stac! No a potem… urzadzilem wszystko tak, zeby wygladalo, ze on to zrobil. Wrzucilem jej motocykl do rzeki. Gliniarze mysleli, ze on jedzie do Boyleston, aleja wiedzialem, ze on chce sie dostac tutaj.

Oczywiscie, ze o tym wiedzial. Przez caly czas wiedzial, ze Michael ma motyw sklaniajacy go do przyjazdu do Ridgeton, ze Michael chce znalezc kobiete, ktora sklamala, mowiac o nim w sadzie.

– I to ty postrzeliles Trentona. I zabiles tego mlodego policjanta! Owena ogarnia teraz nienaturalny spokoj.

– Stracilem nad tym wszystkim kontrole – mowi. – Z poczatku wszystko bylo proste, a potem stracilem kontrole.

– Owen, posluchaj. Posluchaj mnie, prosze – odzywa sie Lis i slyszy w swoim wlasnym glosie ten sam rozpaczliwy, a rownoczesnie kojacy ton, ktorym zwracala sie przed godzina do Michaela. – Jezeli chcesz pieniadze, to mozesz je miec.

Wymawia te slowa, ale rownoczesnie, patrzac na jego twarz, dochodzi do wniosku, ze tak naprawde to jemu nie chodzi wcale o pieniadze. Przypomina sobie rozmowe z Richardem Kohlerem. Michael jest psychicznie chory, to prawda, ale w jego chorobliwym swiecie panuje niesprzedajnosc i sprawiedliwosc.

Gdy tymczasem jej maz jest psychopata. Tak, to on jest psychopata, to on jest pozbawiony litosci.

Lis uswiadamia sobie teraz, ze ten psychopata musial planowac jej smierc, od chwili gdy po raz pierwszy tego wieczora uslyszal, ze Michael uciekl ze szpitala. A jego zadania, aby szeryf przyslal do ich domu swoich ludzi, i jego nalegania, zeby ona pojechala do Gospody, byly dzialaniami maskujacymi. Chcial w ten sposob stworzyc pozory, chcial wydac sie niewinny. Chcial zabic Michaela, a potem zadzwonic do niej do Gospody i powiedziec, zeby wrocila. Wracaj do domu, kochanie, tu jest juz bezpiecznie. Wracaj. Tak by powiedzial i poczekalby na nia. Na nia i na…

– O Boze – szepcze Lis.

I na Portie. Takze na nia. Lis uswiadamia sobie wyraznie, ze Owen musial chciec zabic rowniez jej siostre.

– Nie! – Jej zawodzenie rozlega sie w cieplarni. – Nieee!

Lis krzyczy i robi dokladnie to, co zamierzala zrobic, opuszczajac swoja kryjowke, dokladnie to, na co tak bardzo chciala miec odwage, nie wierzac rownoczesnie, ze sie na nia zdobedzie – odwraca sie, bierze ze stolu kuchenny noz i z calej sily uderza nim Owena.

Celowala w szyje, ale ostrze trafia w policzek. Pchniecie jest tak silne, ze glowa Owena odskakuje do tylu. Z jego dloni wypada pistolet. Owen mruga zaszokowany.

Krew pojawia sie natychmiast i zalewa jego twarz, pokrywa ja jak szkarlatny welon.

Przez chwile oboje stoja nieruchomo, patrzac na siebie. Ich mysli zamarly – sa pograzone w takim samym bezruchu jak ich ciala. Oboje wstrzymali oddech.

A potem Owen rzuca sie na Lis z bitewnym okrzykiem. Lis pada na ziemie, upuszcza noz i podnosi rece do twarzy, chcac sie zaslonic przed jego uderzeniami. Otrzymuje potezny cios w szczeke. Robi jej sie ciemno w oczach. Lis podnosi piesc i wali w jego lewe ramie. On wyje jak zwierze i odsuwa sie, lapiac sie za obolale miejsce.

Jednak szybko przychodzi do siebie i ponawia atak z dzika furia. Ona nie jest w stanie mu dorownac. Gdyz on – nawet z rana na twarzy i zdruzgotanym ramieniem – jest od niej o wiele silniejszy. Popycha ja mocno.

Ona pada na plecy. W jej barki i szyje wbija sie zwir, kaleczac cialo. Jego reka chwytaja za gardlo i mocno sciska. Swiatla w cieplarni – niebieskie i zielone,.przycmione swiatla – staja sie jeszcze ciemniejsze. Jej pluca tymczasem blagaja o tlen, ktory do nich nie moze dotrzec. Jej rece trzepocza sie w powietrzu kolo jego ogromnej zakrwawionej twarzy. Trzepocza przez chwile, a potem opadaja na ziemie. Jej oczy widza juz tylko czarna ciemnosc. Lis mowi cos do Owena – wypowiada slowa, ktorych on prawdopodobnie nie slyszy, slowa, ktorych sama nie rozumie.

Lis traci juz prawie przytomnosc i w tej samej chwili zauwaza, ze w pewnej odleglosci od niej tworzy sie maly cien. Tb umiera czesc mojego mozgu – mysli Lis resztka swiadomosci. Ten cien tymczasem rosnie – z niewielkiej masy przeksztalca sie we wszechogarniajaca ciemnosc, ktora wisi w powietrzu jak burzowa chmura. A potem szklany dach ponad walczaca para rozpryskuje sie na milion odlamkow. Kawalki drzewa i szkla otaczaja spadajacy cien jak babelki towarzyszace nurkowi w wodzie.

Potezne cialo laduje na boku – jedna swoja polowa przygniatajac Owena, a druga to wysokie drzewko rozane, ktorego kolce wyrysowuja glebokie linie na policzku i na ramieniu Michaela. Michael szlocha ze strachu – szlocha po skoku z wysokosci dwudziestu stop, ktory przerazilby kazdego i ktory u niego musial wywolac niewyobrazalny wprost atak leku.

Dlugi odlamek szkla w ksztalcie bumerangu rozcina szyje Lis. Lis toczy sie po ziemi, odsuwajac sie od walczacych mezczyzn, a potem kuli sie, przykrywajac rane drzaca dlonia.

Przez dziure w szklanym dachu opada lekka mgla i sfruwa kilka lisci. Zarowki pod wplywem zimnej wilgoci pekaja i pomieszczenie pograza sie nagle w niebieskiej ciemnosci. A potem rozlega sie dzwiek, ktory Lis bierze poczatkowo za grzmot. Jednak zaraz potem uswiadamia sobie, ze jest to ludzki ryk, ryk, w ktorym brzmi nuta szalenstwa. Wydany przez kogo? Przez Owena? Przez Michaela? Czy przez nia sama? Tego nigdy sie nie dowie.

Czujni i powazni zastepcy szeryfa rozeszli sie po domu i po otaczajacym go terenie, przeczesujac wszystko skrupulatnie.

Medycy, skierowani najpierw do salonu, zbadali bladego Trentona Hecka i orzekli, ze jego zycie nie jest zagrozone wskutek utraty krwi. Ci sami medycy zszyli i opatrzyli rane na szyi Lis – te strasznie wygladajaca, ale niegrozna rane, po ktorej, jak przypuszczala, bedzie miala blizny do konca zycia.

A potem Portia padla siostrze w ramiona. Obejmujac ja mocno, Lis poczula zapach szamponu i potu oraz dotkniecie jednego ze srebrnych kolczykow na wargach. Sciskaly sie przez cala minute, a kiedy sie rozdzielily, plakala mlodsza z siostr.

Przyjechal ochlapany blotem samochod policji stanowej, przez ktorego megafon plynely komunikaty dotyczace usuwania szkod wyrzadzonych przez burze. Z samochodu wysiadl wysoki, siwy mezczyzna. Lis pomyslala, ze przypomina kowboja.

– Pani Atcheson? – zapytal.

Oczy Lis spotkaly sie z jego oczami. Mezczyzna ruszyl w jej strone, ale w polowie drogi przez pokryte blotem podworze zatrzymal sie, zeby z nieukrywanym zdumieniem, a potem z gleboka troska popatrzec na Trento-na Hecka lezacego na wozku. Heck byl juz przytomny. Obaj mezczyzni zamienili pare slow, po czym medycy zawiezli chudzielca do karetki.

Don Haversham podszedl do Lis i zapytal ja, czy ma ochote odpowiedziec na kilka pytan.

Вы читаете Modlitwa o sen
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×