potraficie sie oderwac od tego tematu? Czemu chcecie zmienic moj kraj w miedzynarodowego pariasa z powodu poczynan kilku chciwych bankierow szesc dekad temu?

– Bo musicie sie przyznac do niegodziwosci, a potem zadoscuczynic wyrzadzonym krzywdom.

– Pieniadze? Tak? Chcecie forsy? Krytykujecie nas, Szwajcarow, za nasza domniemana chciwosc, ale zawsze chcecie od nas pieniedzy, jakby za kilka dolarow mozna bylo odpuscic wszystkie winy z przeszlosci.

– To nie wasze pieniadze. Dzieki nim to prowincjonalne wesole miasteczko zmienilo sie w jeden z najbogatszych krajow na swiecie. Ale to nie sa wasze pieniadze.

W ferworze dyskusji Gabriel nie zauwazyl, ze jedzie zbyt szybko, a Lavon wlecze sie za nim w odleglosci kilkuset metrow. Zwolnil, aby volkswagen mogl nadrobic dystans. Czul do siebie zlosc. Ostatnie, czego teraz potrzebowal, to dyskusja z Gerhardtem Petersonem o moralnych aspektach historii Szwajcarii.

– Jest jeszcze cos, co chcialbym wiedziec, zanim porozmawiamy z Gesslerem.

– Ciekawi cie, skad wiedzialem o twoim zwiazku z zabojstwem Hamidiego.

– Otoz to.

– Kilka lat temu – osiem albo dziewiec, nie chce strzelac – pewien Palestynczyk o watpliwej przeszlosci ubiegal sie o wize pobytowa, ktora pozwolilaby mu na jakis czas zatrzymac sie w Genewie. W zamian za dokument i udzielona przez nas gwarancje, ze jego obecnosc w Szwajcarii nie zostanie ujawniona Izraelowi, Palestynczyk zaproponowal nam wyjawienie nazwiska Izraelczyka, ktory zabil Hamidiego.

– Jak sie nazywal ten Palestynczyk? – spytal Gabriel, choc nie musial czekac na odpowiedz Petersona. Znal ja. Podejrzewal, ze znal ja caly czas.

– Mowie o Tariqu al-Houranim. To on umiescil bombe pod samochodem twojej zony w Wiedniu, zgadza sie? To on zniszczyl twoja rodzine.

Dziesiec kilometrow przed willa Ottona Gesslera, na skraju gestego sosnowego lasu, Gabriel zjechal na bok i wysiadl z samochodu. Bylo pozne popoludnie, szybko zapadal zmrok, temperatura wynosila okolo minus pieciu stopni. Wysoko nad nimi wznosil sie szczyt, spowity klebami chmur. Co to za gora? Eiger? Jungfrau? Monch? Nic go to nie obchodzilo. Marzyl o tym, aby jak najszybciej zakonczyc sprawe, wyniesc sie z tego kraju i nigdy juz do niego nie wracac. Gdy okrazal samochod, brnac w pietnastocentymetrowej warstwie mokrego sniegu, w jego umysle pojawil sie obraz Tariqa informujacego Petersona o zamachu bombowym w Wiedniu. Musial cala sila woli zapanowac nad pragnieniem wyciagniecia Petersona z auta i stluczenia go na miazge. W tamtej chwili nie mial pewnosci, kogo nienawidzi bardziej: Tariqa czy Petersona.

Gabriel rozpial kajdanki i zaczekal, az Peterson przecisnie sie nad dzwignia skrzyni biegow na fotel kierowcy. Oded wysiadl i dolaczyl do Eliego Lavona w furgonetce. Gabriel zajal miejsce Petersona i ponaglajaco wbil mu miedzy zebra lufe beretty.

Na doline splynal mrok. Peterson prowadzil z obydwiema dlonmi na kierownicy, a Gabriel trzymal bron na widoku. Cztery kilometry od willi Gesslera Lavon zwolnil i stanal na poboczu. Gabriel odwrocil sie i przez tylne okno zobaczyl, jak gasna swiatla drugiego samochodu. Pozostal sam na sam z Petersonem.

– Powtorz wszystko jeszcze raz – przerwal cisze Gabriel.

– Przerobilismy to juz kilkanascie razy – zaprotestowal Peterson.

– Niewazne. Chce uslyszec, jak znowu to powtarzasz.

– Nazywasz sie Herr Meyer.

– Czym sie zajmuje?

– Pracujesz ze mna w Wydziale Analiz i Ochrony.

– Dlaczego sprowadzasz mnie do willi?

– Bo dysponujesz istotnymi informacjami o poczynaniach pewnego klopotliwego Zyda, Gabriela Allona. Chcialem, aby Herr Gessler wysluchal wiesci bezposrednio u zrodla.

– A co zrobie, jesli w jakis sposob zboczysz z ustalonego tematu?

– Nie zamierzam tego powtarzac.

– Mow!

– Chrzan sie!

Gabriel potrzasnal beretta przed nosem Petersona, zanim wsunal ja za pasek spodni.

– Wpakuje ci kule w leb. Zabije tez ochroniarza. Nie zawaham sie ani sekundy.

– Wcale w to nie watpie – mruknal Peterson. – Co jak co, ale w tym naprawde jestes niezrownany.

Dwa kilometry dalej skrecili na nieoznakowana droge prywatna. Peterson przyspieszyl, aby pewnie i ze znaczaca predkoscia pokonac zakret. Sila odsrodkowa przycisnela Gabriela do drzwi. Przez chwile sie obawial, ze Peterson cos knuje, lecz wkrotce zwolnil.

Na koncu drogi pokazala sie brama z kutego zelaza, tak potezna, jakby przygotowana na odparcie ataku transportera opancerzonego. Gdy podjechali blizej, zatrzymal ich ochroniarz w obszernej niebieskiej kurtce, pod ktora Gabriel dostrzegl zarys pokaznej broni.

Peterson opuscil szybe.

– Nazywam sie Gerhardt Peterson. Przyjechalem na spotkanie z Herr Gesslerem. Obawiam sie, ze sprawa jest pilna.

– Gerhardt Peterson?

– Zgadza sie.

– A ten pan obok?

– Moj kolega, Herr Meyer. Recze za niego.

Straznik wymamrotal cos do mikrofonu. Gdy chwile pozniej brama sie otworzyla, dal im reka znak, ze droga wolna.

Peterson jechal wolno, a Gabriel wygladal przez okno, lustrujac teren: miedzy drzewami dojrzal lampy lukowe, a takze kolejnego ochroniarza w niebieskiej kurtce, wleczonego na smyczy przez owczarka niemieckiego.

Chryste Panie, pomyslal Gabriel. To miejsce wyglada jak bunkier Fuhrera. Jeszcze tylko drut kolczasty i pole minowe, a podobienstwo bedzie idealne.

Drzewa sie przerzedzily, odslaniajac posiadlosc, nieco przymglona za woalem sypiacego sniegu. Droge zastapil im straznik. Ten nawet nie probowal ukryc zwisajacego mu z ramienia pistoletu maszynowego. Peterson ponownie opuscil szybe: w oknie pojawila sie wielka glowa ochroniarza.

– Dobry wieczor, Herr Peterson. Herr Gessler wlasnie sie wybiera na basen. Tam pana oczekuje.

– Doskonale.

– Jest pan uzbrojony, Herr Peterson?

Peterson pokrecil glowa. Ochroniarz wbil wzrok w Gabriela.

– A pan, Herr Meyer? Czy wzial pan ze soba bron?

– Nein.

– Prosze za mna.

Szereg malych latarni, zainstalowanych na slupkach siegajacych kolana, wytyczal sciezke. Snieg byl glebszy niz w dolinie – spadlo juz ponad trzydziesci centymetrow – i mniej wiecej co czwarta lampa tkwila zagrzebana w malej zaspie.

Peterson szedl u boku Gabriela. Straznik, ktory ich przywital na koncu podjazdu, teraz kroczyl przodem. W pewnym momencie za ich plecami pojawil sie drugi ochroniarz, z owczarkiem niemieckim. Gabriel czul z tylu, na wysokosci uda, cieply oddech psa. Gdy ten wepchnal mu pysk w dlon, straznik szarpnal smycz. Zwierze zacharczalo. Z jego gardla wydobyl sie gleboki, wibrujacy skowyt.

Dobry pies, pomyslal Gabriel. Byle tylko go nie rozzloscic.

Nagle wyrosl przed nimi pawilon z basenem, dlugi i niewysoki. Swiatlo kulistych lamp przebijalo przez unoszace sie wewnatrz opary. W srodku stali ochroniarze; Gabriel ledwie ich dostrzegal. Jeden z nich prowadzil drobna postac w szlafroku.

I wtedy poczul przenikliwy bol w prawej nerce. Wyprezyl grzbiet, glowe odrzucil do tylu i w ulamku sekundy ujrzal ostro zakonczone wierzcholki strzelistych sosen. Gdy padal, niebo przybralo barwy z obrazow van Gogha, zapozyczajac od niego takze ruch i oswietlenie. Potem poczul drugi cios, tym razem w tyl glowy. Niebo poczernialo… Upadl twarza w snieg.

Вы читаете Angielski Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×