Laurell K. Hamilton

Grzeszne Rozkosze

Guilty pleasures

Przelozyl: Robert P. Lipski

Dla Gary’ego W. Hamiltona,

mojego meza, ktory choc nie lubi sie bac,

mimo wszystko przeczytal te ksiazke

PODZIEKOWANIA

Dla Carla Nassaua i Gary’ego Chehowskiego, ktorzy wprowadzili mnie w rozlegly swiat broni palnej. Dla Ricii Mainhardt, mojej agentki, ktora we mnie uwierzyla. Dla Deborah Millitello za entuzjazm w pracy i poza nia. Dla M.C. Sumnera, nowego przyjaciela i cennego krytyka. Dla Mary-Dale Amison, specjalistki od najdrobniejszych szczegolow, ktora umiala utrzymac cala reszte w ryzach. A takze dla pozostalych z grupy Alternate Historians, ktorzy pojawili sie zbyt pozno, by skrytykowac te ksiazke – Janniego Lee Simnera, Marelli Sands i Roberta K. Sheafa. Dzieki za tort, Bob. I dla tych wszystkich, ktorzy bywali na moich spotkaniach literackich.

1

Za zycia Willie McCoy byl idiota. Smierc bynajmniej niczego nie zmienila. Siedzial naprzeciw mnie w krzykliwej kraciastej wiatrowce. Poliestrowe spodnie, ktore nosil, mialy barwe trawiastej zieleni. Krotkie czarne wlosy sczesane do tylu podkreslaly trojkatny ksztalt jego szczuplej twarzy. Zawsze kojarzyl mi sie z tandetnym oprychem z filmu gangsterskiego. Jednym z tych, ktorzy sprzedaja informacje, zalatwiaja drobne zlecenia i mozna sie ich pozbyc w kazdej chwili.

Oczywiscie teraz, kiedy Willie byl wampirem, pozbycie sie go przedstawialo sie nieco inaczej. Wciaz jednak sprzedawal informacje i zalatwial drobne zlecenia. Tak, smierc niewiele go odmienila. Mimo to na wszelki wypadek unikalam spogladania mu w oczy. Byla to standardowa procedura w przypadku postepowania z wampirami. Byl tandeciarzem i szumowina, ale nieumarlym tandeciarzem i szumowina. Dla mnie to cos nowego.

Siedzielismy w klimatyzowanym zaciszu mojego gabinetu. Niebieskie sciany, ktore zdaniem Berta, mojego szefa, mialy dzialac kojaco, sprawialy, ze w pokoju czulo sie chlod.

– Moge zapalic? – spytal.

– Nie – odparlam krotko.

– Cholera, twarda z ciebie sztuka, co?

Spojrzalam na niego przez moment. Jego oczy wciaz byly brazowe. Zauwazyl, ze patrze, wiec wlepilam wzrok w blat biurka.

Willie zasmial sie ochryple. Jego smiech nie zmienil sie ani troche.

– Kurcze, uwielbiam to. Boisz sie mnie.

– To nie strach, lecz zwykla ostroznosc.

– Nie musisz sie do tego przyznawac. Czuje twoj strach, jak cos namacalnego, co dotyka mojej twarzy, mojego mozgu. Boisz sie mnie, bo jestem wampirem.

Wzruszylam ramionami, coz moglam powiedziec? Jak mialam oklamac kogos, kto czuje strach drugiej osoby?

– Co cie tu sprowadza, Willie?

– Kurcze, ale mi sie chce zajarac. – W kaciku jego ust pojawil sie lekki tik nerwowy.

– Nie sadzilam, ze wampiry maja tiki nerwowe.

Uniosl reke, niemal dotykajac tego miejsca palcami. Usmiechnal sie, blyskajac klami.

– Pewne rzeczy sie nie zmieniaja.

Mialam ochote zapytac: a co sie w ogole zmienia? Jakie to uczucie byc martwym? Znalam inne wampiry, ale Willie byl jedynym, ktorego poznalam, zanim umarl. To bylo niezwykle uczucie.

– Czego chcesz?

– Przyszedlem tu, zeby ci dac zarobic. Chce zostac twoim klientem.

Spojrzalam na niego, unikajac jego oczu. Jego spinka do krawata blysnela w swietle sufitowej lampy. Szczere zloto. Willie nigdy wczesniej nie mogl sobie pozwolic na cos takiego. Niezle sobie radzil jak na trupa.

– Wskrzeszam umarlych wylacznie dla zyjacych – stwierdzilam. – Po co wampirowi zombi?

Pokrecil glowa, dwa szybkie ruchy w prawo i w lewo.

– Nie, nie chodzi mi o voodoo. Chce cie wynajac w sprawie pewnych zabojstw.

– Nie jestem detektywem.

– Ale o ile mi wiadomo z jednym wspolpracujesz.

Skinelam glowa.

– Mozesz zwrocic sie bezposrednio do panny Sims. Na pewno przyjmie zlecenie. Nie rozumiem, po co zwracasz sie w tej sprawie do mnie.

Kolejny nerwowy ruch glowa.

– Ona nie zna sie na wampirach tak dobrze jak ty.

Westchnelam.

– Czy moglbys przejsc do rzeczy, Willie? Musze wyjsc za… – spojrzalam na zegar scienny – 15 minut. Nie lubie, gdy klienci czekaja na mnie samotnie na cmentarzu. Staja sie wowczas bardzo nerwowi.

Zasmial sie. Ten ochryply smiech, nawet pomijajac widok klow, troche mnie uspokoil. Mozna by sadzic, ze wampiry powinny miec smiech dzwieczny i melodyjny.

– Jasne, ze tak. Na pewno. Nie watpie.

Nagle jego oblicze spowaznialo, jakby niewidzialna dlon starla usmiech z jego ust.

Poczulam strach, jak nagly ucisk w zoladku. Wampiry maja zmienne nastroje. Przechodza z jednego stanu w drugi tak latwo, jak zapalamy swiatlo po wcisnieciu wlacznika. Skoro byl do tego zdolny, to co jeszcze potrafil?

– Slyszalas o wampirach, ktore zabito ostatnio w Dystrykcie?

Zadal pytanie, wiec odpowiedzialam.

– Slyszalam.

W nowym dystrykcie klubow dla wampirow zabito czterech krwiopijcow. Wyrwano im serca i odcieto glowy.

– Nadal pracujesz z glinami?

– Wspolpracuje z ich oddzialem specjalnym.

Ponownie sie zasmial.

– Taa, z pogromcami duchow. Ciagle braki w budzecie i zasobach ludzkich, wiem cos o tym.

– To problemy, z ktorymi boryka sie niemal cala policja w tym miescie.

– Mozliwe, ale gliny mysla podobnie jak ty, Anito. Coz znaczy jeszcze jeden martwy wampir? Nowe prawa

Вы читаете Grzeszne Rozkosze
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×